czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział trzynasty



Rozdział trzynasty
Życie jest zbyt krótkie, aby myśleć o przyszłości, która nie ma sensu.
Nigdy nie zdarzają mi się momenty, których nie potrafię wyjaśnić w racjonalny sposób. NIGDY się nie zdarzały. Aż do dnia wczorajszego, kiedy to moje życie wskoczyło na inny poziom nienormalności. Serio, to co się stało jakoś, z jednej strony mnie zachwyciło, ale z drugiej przeraziło na maksa.
A więc tak. Ross zaczął się przybliżać, a ja zastygła czekałam, co się wydarzy. Jakaś część mojego mózgu krzyczała, abym się poruszyła, lecz reszta po prostu milczała. Tak, milczała. Wtedy, kiedy mój umysł powinien pracować na najwyższych obrotach, zaciął się i wpadł w stan odrętwienia. Wiedziałam, co się wydarzy i w sumie nie chciałam tego. Nie chciałam, aby mnie pocałował. To zbyt emocjonalne, a my przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi. W tej chwili straciło znaczenie słowo przyjaźń, bo ewidentnie Ross chciał być kimś więcej, już od dłuższego czasu to okazywał, a ja dopiero teraz to zauważyłam! Albo próbował mi pokazać, czego Nimek nie zrobiłby, nie biorąc tego tak uczuciowo, jak ja. Mam taką wadę, że zawsze wszystko próbuję przerobić na romantyczne i taką stronę też widzieć w zaistniałej sytuacji. Może to dlatego, że nigdy nie doznałam prawdziwej miłości? Błąd- doznałam jej, tylko, że niemal zniszczyła moją relację z obiektem uczuć. Serce wybijało dziki rytm, a ja wreszcie odzyskałam panowanie nad ciałem. Delikatnie odsunęłam się w ostatniej chwili. Jego usta musnęły moją żuchwę, a Ross opuścił głowę w geście rezygnacji.
- Przepraszam.- powiedział miękko.- Chciałem ci tylko pokazać, czego nie zrobisz z tym internetowym kochasiem.
- Co?!- pisnęłam zszokowana.- Ty sądzisz, że tylko o tym myślę? Czy mogłabym go pocałować?!- włożyłam pozorną maskę opanowania i dodałam:- On mi jest bliski, ale nie wiem, jak. Mógłby być bardziej bratem, niż chłopakiem. Źle obrałeś moje intencje.
- W takim razie, przepraszam. Znowu.- uśmiechnął się i otulił mnie ramieniem, jak zawsze, gdy się godzimy. Trwaliśmy tak około minuty, a potem wstaliśmy lekko i poszliśmy do salonu, aby oglądnąć film.
Postawiliśmy na "Piękne Istoty". Poszłam przygotować popcorn i napoje. Produkcja była ciekawa. Co jakiś czas zabierałam trochę kukurydzy do ręki. W pewnym momencie sięgnęłam po nią i spotkałam na drodze dłoń Ross'a. Popatrzyłam mu w oczy. Zobaczyłam to, co u Georga. Miłość. Byłam pewna. Też go kocham, ale chyba nie tak, jakby tego chciał. Chociaż już niczego nie jestem pewna w stu procentach. Patrzyliśmy na siebie. W ogóle już nie zwracałam uwagi na film. Nagle coś się we mnie poruszyło. Natchnęło mnie coś nieznanego. Przybliżyłam się do blondyna i po prostu go pocałowałam. Nie mam zielonego, czy nawet niebieskiego pojęcia, dlaczego, ale tak właśnie postąpiłam. Litość? Niee. To była zwykła chęć. Tylko dlaczego?
Pocałunek był słodki i przyjemny. Żadne z nas nie zamierzało go skończyć. Kilka chwil potem wciąż całowaliśmy się, ale byłam w niego wtulona. Nigdy nie miało do tego dojść, po raz kolejny zresztą. Tak, to on był moją pierwszą miłością i także tak się to zaczęło. A potem z hukiem skończyło, a ja wyjechałam. I dlatego tak martwię się o naszą przyjaźń. Nie chcę znów przez to przechodzić. Przerwałam pocałunek ze smutkiem.
- Czyli tego nie zrobię z Nimkiem?- obróciłam to zdarzenie w żart.
Ross zasmucił się, ale zaraz znów powrócił zawadiacki uśmiech.
- Otóż to.- i objął mnie. Delikatnie odsunęłam się, a by jego ręka zsunęła się. Nie zauważył tego. Od tej chwili każdy jego dotyk mnie peszy.
Nastał wieczór. Poszłam do pracowni. Blondyn wrócił do domu. Zachowywał się inaczej. Był weselszy. Dziwne, bo ja czułam się tak, jakbym kogoś oszukiwała. Miotałam się bez celu po piwnicy myśląc o tym wszystkim. Coraz więcej trudnych spraw do rozwiązania. Coraz więcej złych przeczuć. I coraz więcej uczuć tłumionych w sobie i tylko wypisywanych na Twoich kartach. Smutek, miłość, nadzieja, rozpacz, żal i ogólne zmieszanie. I Bóg wie, co jeszcze. Patrzyłam bezwiednie w lustro i tańczyłam Jezioro Łabędzie. To moja ulubiona kompozycja taneczna na skołatane nerwy. Za dużo się dzieje. Musiałam się komuś wygadać. Izzy była zajęta bajerowaniem Georga. Okazało się, że nie potrzebuje mojego wsparcia. Z jednej strony to dość przygnębiające, ale z drugiej, kamień spadł mi serca, że nie będę się musiała jeszcze tym dręczyć. Bez namysłu wyleciałam jak strzała z pracowni i pobiegłam do pokoju Vanessy. Bez pukania weszłam i stanęłam przed brunetką.
- Co jest?- zapytała troskliwie.
Zamiast zdobyć się na odpowiedź, wybuchnęłam głośnym płaczem, który pozwolił mi wyzwolić wszystkie te uczucia, które neutralizowałam ostatnimi czasy. Lawina łez zalała mnie i po kilku minutach szlochu byłam mokra. Zaczęłam jej opowiadać o tym, co ostatnio zaburzyło mój spokój, o dręczących mnie, a istotnych rzeczach. Nastała długa przerwa.
- Ja... nie wiem, co powiedzieć.- rzekła zmieszana siostra.
- Ja już nie dam rady.- bełkotałam niezrozumiale przez łzy.
- Poradzimy sobie. Posłuchaj: postaram się nie męczyć was na zajęciach, ale zrozum, że muszę wyciągać z was to, co najlepsze. Po drugie: Nimek to tylko znajomy z chatu, nie przywiązuj się, a co do Ross'a. Daj sobie czas i najlepiej, jeśli na razie zachowasz pokerową twarz.- powiedział spokojnie po dłuższym namyśle.
- Ja-ja-jaką?- wyjąkałam.
- Pokerową. Po prostu nie zdradzaj swoich reakcji na jego widok, przy nim, przy tym, co się wokół niego dzieje, ok?
- T-t-tak.- powiedziałam w końcu. Uspokoiłam się i dotarło do mnie, że powinnam już dawno porozmawiać z Van. Ona zawsze mi pomaga.- Dzięki.
- Nie ma za co.- uśmiechnęła się i przytuliłyśmy się, po czym wyszłam z jej pokoju.
W moim czekała na mnie niespodzianka. Laptop świecił się, co oznaczało nową wiadomość. Otworzyłam urządzenie i włączyłam maila. Na ekranie rozbłysła treść:
Droga Blue!
Coś czuję, że nie popełniasz błędów często.
Chociaż każdy mógłby wyciągnąć podobne
wnioski z tego opisu :D
Ale faktycznie, jesteś człowiekiem, no chyba, że...
Co to za defekt? Jestem ciekaw.
A poza tym, może nadszedł czas, aby
wreszcie się spotkać?
Nie bój się, nie obrażę się, jeśli odmówisz.
Twój Nimek

Zmroziło mnie, ale podjęłam najbardziej szaloną decyzję ze wszystkich dotychczasowych. Postanowiłam się z nim spotkać. Jedna tajemnica mniej dobrze by mi zrobiła. Wzięłam się za odpisywanie.
Drogi Nimku!
Defektu już nie ma.
A co do spotkania...
OK, jestem za ciekawa, by to odwlekać.
I tak, jestem człowiekiem.
I nie, nie popełniam błędów często.
Ja popełniam je cały czas.
Twoja Blue

Spodobała mi się ta odpowiedź. Nie czekając na jakiś odzew z jego strony, zamknęłam laptopa i odłożyłam na biurko. Wstałam i powolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Zrobiłam sobie długą gorącą kąpiel, by pozbyć się posmaku tego dnia. Powlokłam się po piżamę, włożyłam ją i wsunęłam się do łóżka.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Rano wstałam lekka i radosna. Świeża po szybkim prysznicu zeszłam na dół. Tam na stole stała góra naleśników i sok truskawkowy. Zjadłam ze smakiem śniadanie i ruszyłam do pokoju po torbę. Do drzwi zadzwoniła Izzy. Towarzyszył jej George i, co było dziwne, Anabell. Jej włosy miały  ten odcień bieli, którym mogą pochwalić się staruszkowie z domu starości na Sunset. Miała skośne oczy i nienaturalnie duże usta, była ogólnie dziwna, w ogóle nie odzywała się. Razem ruszyliśmy do szkoły. Shelly, Iz i ja trajkotaliśmy nawzajem robiąc hałas, podczas gdy Ana nie wyrzuciła z siebie żadnego nawet dźwięku.
Lekcje minęły nam szybko. Na trzeciej zauważyłam, że Ross'a znów nie ma. Po siódmej i ostatniej powoli wlokłam się do szafki. Nagle od tyłu zaskoczyła mnie Rydel i krzyknęła wprost do ucha:
- Widziałaś? Są castingi do przedstawienia świątecznego!
- Przedstawienie? Nie..- skrzywiłam się.- To nie moja liga.
- Czemu?
- Po prostu nie.- odparłam i odeszłam szybko do szafki.
- Stresujesz się?- dobiegł do mnie krzyk zdyszanej Delly.
- Może.- rzekłam obojętnie.
- Nie udawaj, że ci to wisi.
- Po prostu się boję, ok?- powiedziałam niespokojnie.
- Pomogę ci.- chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę domu. Biegłyśmy dość szybko. Na skrzyżowaniu zdecydowała się już na zwykły krok. Stanęłyśmy przed drzwiami. Otworzyłam je i weszłyśmy do środka. Od razu skierowałyśmy się do pracowni. Tam Rydel weszła na scenę teatralną i wzięła strój Mikołajki, który tata kupił mi dwa lata temu na święta. Co, jak co, ale gustu to on nie ma. Mama zawsze zajmowała się takimi sprawami.
- Załóż, to jest idealne, bo właśnie o tą rolę walczysz.- uśmiechnęła się przebiegle i wręczyła mi czerwone ubranie.
- Ale jest przecież październik...- zamyśliłam się, trzymając w dłoni kaszmirowy strój. Był wyjątkowo miękki.
- Tak, ale castingi, organizacja, a potem próby i w ogóle.- zaczęła wyliczać na palcach.
Ubrałam sukienkę i patrzyłam na blondynkę.
- Co się tak gapisz? O ile wiem, masz różne fajne piosenki. Zaśpiewaj coś.
- W tym?- wskazałam na odzienie.(skończyły mi się synonimy xD)
- No tak, w ten sposób staniesz się postacią.- zaczęłam mówić z psychologiczną mądrością.
- OK, ale na casting tego nie założę.
- Spokojnie, nie zmuszę cię. Ale zacznij coś wreszcie śpiewać!
- Nie... nie dam rady.- pokiwałam przecząco głową.
- Dasz, ale musisz w to uwierzyć.- próbowała pomóc mi Rydel.
- A może ci w tym pomogę?- powiedział ktoś nagle.
Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Delly postąpiła tak samo.
- Ross!- krzyknęła oburzona.- Puka się!
- Przepraszam.- rzekł skruszony.
- Nic się nie stało, ale Rydel ma rację, mogłeś zapukać, zamiast się skradać.
- Już nie będę. Ale wróćmy do tematu. Mógłbym pomóc.- zaoferował.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz NIE!- krzyknęłam sfrustrowana.- Nie chcę brać w tym udziału! Nie chcę wystąpić i proszę, nie zmuszajcie mnie do tego!
Od razu pożałowałam swoich słów. Chciałam pokonać lęki, ale nie zamierzam zmieniać zdania, bo wyjdzie, że mają rację.
- Uspokój się. Może dla rozluźnienia pójdziemy do Broken Arrow?- zaproponowała blondynka.
- Nie sądzę, aby..
- Ona się boi.- przerwał mi Ross z przekąsem.
- Nie boję się, tylko mam niemiłe wspomnienia z Broken Arrow w Londynie.- powiedziałam cicho.
- A co tam się stało?- zapytała zaintrygowana Delly.
- Laura była świadkiem przestrzelenia Diny.- odpowiedział za mnie blondyn.
- Nie byłam świadkiem! Ja uczestniczyłam w zajściu! Stałam po jej lewej stronie!
- Ale została postrzelona po prawej.- odrzekł przyjaciel.- To Broken Arrow w LA jest zupełnie inne, niż to londyńskie. Jest znacznie bezpieczniejsze.
- Jesteś pewny?- spytałam niepewna jego wypowiedzi.
- Tak, w zupełności.- pokiwał głową, by uwiarygodnić swe słowa.
- OK, zadzwoń do reszty i ruszamy do Broken Arrow.- zadecydowałam.
---------------------------------------------------
Helloł! Co tam? U mnie nudy, pogoda do bani, to i weny brakuje :/ Prooooszę o opinię, bo mam dziś wielkiego doła :( Pozdrawiam ♥
~Kasia<3
P.S. Coś, co poprawia mi zwykle humor :3



10 komentarzy:

  1. rozdział przecudowny ! genialny ; *** czekam na nexta :* ;DD PS. Masz wielki talent ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, czadowy, genialny rozdział... :D I potwierdzam słowa Pauliny: MASZ TALENT :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tysz potwierdzam, maaasz OGROOOMNY talent, śledziku ;D
    Piszaj szybciutko kolejny rozdział i mogłabyś zjeść szaszłyka, to ci na pewno poprawi humor xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny !!! Czekam na nexta ?!

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny rozdzial nie moge sie doczekac nastepnego bo piszesz swietnie i mam nadzieje ze bedzesz troche czesciej wstawiac nowe rozdzialy bo piszesdz ciekawa historie ;) lowciam twojego blga mam tez nadzieje ze zrobisz troche raura
    Elcia <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział jest SUPER! :)))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Super super rozdzial ale chcemu raure !!! o_O :-D XDXDXDXD

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny ^^
    chce już to spotkanie Laury i Nimka, także idę czytać kolejny xD

    OdpowiedzUsuń