środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział dziesiąty



Rozdział dziesiąty
Życie jest zbyt krótkie, by bać się starcia.
Spoglądał w moje oczy, jakby chciał zobaczyć w nich coś więcej, niż szok. Jakby chciał zobaczyć miłość. A ja nie mogę mu jej dać. Cała krzyczałam w środku. Jak on mógł?! A jednak to zrobił, po czym powoli mnie uniósł tak, abym mogła stanąć na własnych nogach. Serce biło mi ze strojoną siłą. Wydawało mi się, że zaraz wyskoczy, co jest fizycznie niemożliwe. Wciąż oszołomiona patrzyłam na niego baranim wzrokiem próbując odgadnąć, co też sobie myśli. Jego twarz nie wyrażała czegoś, co można by nazwać prostymi ludzkimi słowami. Wydawał się być odległy, myślami gdzie indziej. Jeszcze minutę mierzyliśmy się wzrokiem, aż poczułam ujmujący ból w lewej kostce. Uniosłam ją w górę tak, aby nie była zanurzona w wodzie. Ujrzałam rozerwaną skórę, spod której widać było naderwane nerwy. Na całej długości stopy płynęły dość duże strugi krwi. Oddychając powoli postanowiłam jej dotknąć. To był błąd. Przeszywający na wskroś ból dotkliwie zapadł mi w pamięci. George nieobecnym wzrokiem spojrzał na mnie po raz kolejny, a ja zanim cokolwiek powiedział, wybiegłam z wody kuśtykając przy tym bardzo niezgrabnie. Usłyszałam głos, ale nienależący do Shelly'iego, tylko do Ross'a.
- Laura! Poczekaj!- krzyczał rozpaczliwie cienkim głosem, niepodobnym do blondyna.
Bez słowa biegłam dalej. Czułam, że wcześniejszy napad adrenaliny uleciał tak szybko, jak się pojawił. Coraz mniej widziałam, a wszystko wokół wydawało się jakieś... kolorowe i, hmmm... Dziecięce. Jaskrawe odcienie szmaragdu i topazu przecinały każdy napotkany kształt, a drzewa były teraz jakby wielkimi zielonymi kółkami na brązowych patykach. Gdzieś w oddali słyszałam krzyki:
- Laura! Laura! Powiedz coś! Co ci się stało?
A potem już tylko nieprzenikniona ciemność. Jakiś blady promień światła wydobywał się zza zamkniętych na cztery spusty drzwi. Jakieś przytłumione głosy i dźwięki syreny. Potem jedyne, co wyłapałam to cięcia i trzaski, a na twarzy miałam jakąś maskę. Co do diabła...? Mój umysł, mimo, że otumaniony pracował ze zdwojoną siłą, a zmysły miałam wyczulone. A to wszystko, bo nic nie widziałam, a to normalne, że jeżeli jeden zmysł zawodzi, inne działają wydajniej. Po mojej głowie krążyły różne wersje wydarzeń i analizy ostatnich minut mojej przytomności. Poczułam się dziwnie wesoła i zrozumiałam coś ważnego. Ta maska nie była od parady, to maska z gazem rozweselającym. Mimo, iż dziwnie było być tak szczęśliwym, to nie chciałam tego przerywać. Potem mój słuch wychwycił rozmowę.
- Co z nią?- zapytał stroskany Ross.
- Nic jej nie będzie, to tylko naderwana kostka, nic poważnego. Za dwie, czy trzy godziny będzie mogła przyjmować już gości. Obudzi się, gdyż zmniejszono dawkę gazu do minimum.- odpowiedział skrupulatny ortopeda.
- Czyli, że będę mógł z nią rozmawiać, a ona nie będzie już śmiać się i żartować z mało istotnych rzeczy, tak?- odpowiedział pytaniem blondyn.
- Otóż to.- przytaknął doktor.- Czy wiesz, co dokładnie się stało?- rzekł podejrzliwie lekarz.
- Cóż... Laura bawiła się w wodzie z moim przyjacielem i nagle potknęła się.
- No tak, ale jakim cudem znalazła się prawie pół kilometra od najbliższej plaży?
- Panie doktorze,- powiedział miękko chłopak.- ona jest ostatnio inna, staram się zrozumieć, co też ją gryzie. Zmienia się i odcina od przyjaciół szukając innych,  nie chciała przyjąć mojej pomocy i uciekła, zapewne nie czując jeszcze bólu. Dopiero, gdy adrenalina skończyła się, poczuła, że coś jest nie tak.- wytłumaczył wymijająco blondyn. Tylko co, do diabła, ma to, że się niby zmieniam?!
- Aha, całkiem sensowne wyjaśnienie.- odparł lekarz, oddalając się powoli.
Poczułam uścisk na dłoni, ciepło idealnie pasujące do ciepłoty mojej. Ross chwycił ją i powiedział:
- Laura, wiem, że mnie nie słyszysz, ale i tak chcę ci coś powiedzieć...- w tym momencie drzwi do mojej sali zostały otworzone z hukiem, a do środka weszło kilkoro ludzi.
- O rany! Co jej się stało?!- rozpoznałam głos Rydel.
- Co ty jej zrobiłeś?!- spośród tłumu wykrzyczał nagle Clayton podchodząc bliżej.
- Ja nic, ale powienieś pilnować trochę bardziej swoją dziewczynę.- ostatnie słowo Ross podkreślił tak, że nawet największy pacan na świecie zrozumiałby o co chodzi.
- Nie wiedziałem...- chciał tłumaczyć się brunet, ale Ross dostatecznie go zgasił.
- Kiedy się obudzi?- zapytała Izzy.
- Za pięć, sześć godzin.- skłamał bez zająknięcia blondyn.
- Co??- tyle zdołała powiedzieć moja przyjaciółka, po czym ogarnęła się i z determinacją w głosie dodała:- Będziemy tu siedzieć razem z tobą.
- Lepiej nie, zadzwonię do was, gdy się obudzi.- zdecydowanie odparł Ross.
- Ale..
- Nie ma żadnego "Ale".- przerwał znów mój przyjaciel.- Zadzwonię.
- Ok.- powiedział chórek, w którym była też zdegustowana i obojętna na sytuację Ever, wredny i zarozumiały Angelo oraz Riker i Ell.
Wszyscy oprócz Ross'a wyszli z sali.
Chłopak westchnął. Czułam zmęczenie w jego głosie. Nagle znów poczułam, że mogę ruszać palcami i w ogóle całym ciałem. Poruszyłam lekko kończynami i uniosłam się powoli z posłania, po czym z głośnym sykiem na nie opadłam. Za szybko, jak na mój gust.
- Laura?- pytającym tonem zwrócił się w moją stronę. Powoli otworzyłam oczy, przyzwyczajając się do oślepiającego światła. Fluorescencyjne odblaski lamp zatańczyły przede mną zataczając widma ósmego koloru. Poczułam się słabo, ale odchrząknęłam i powiedziałam jak najbardziej spokojnym i lekkim tonem.
- Już jest dobrze.- uśmiechnęłam się blado.
- Właśnie widzę.- prychnął wyraźnie zadowolony, że się obudziłam.- Jak się czujesz?
- A można obejść ten cały banał? Jak się czujesz? Dobrze? Może coś ci podać? Pomóc w czymś?- przedrzeźniałam różne osoby, doprowadzając tym Ross'a do napadu niepohamowanego śmiechu. Nagle spoważniał.
- Kim ty się stałaś?- rzekł kiwając głową.
- Co?- odpowiedziałam pytaniem.
- O ile wiem, jesteś z Clay'em, a widziałem na własne oczy, jak całujesz się z Georgiem. Co cię napadło?
- Mnie nic! Bawiliśmy się, a ja nagle się potknęłam, on mnie złapał i pocałował. Nic nie mogłam zrobić! Gdybym się wyrwała, straciłabym równowagę i mogłabym wpaść do wody!- zaczęłam krzyczeć, co bardzo mnie wyczerpało.
- Rozumiem.- powiedział i umilkł.
- A o co tobie chodziło z tym, że się zmieniam i że coś mnie gryzie? I że szukam nowych przyjaciół?- moje słowa stawały się coraz ostrzejsze.
- Uspokój się.- upomniał mnie, a ja od razu go posłuchałam.- Zanim odpowiem na te pytania, słyszałaś wszystko, co mówiliśmy.
- Trochę.- skłamałam, bo widziałam, że peszy się. Przecież prawie powiedział mi coś ważnego.
- I jeszcze jedno: musisz zerwać z Claytonem.
- A dlaczego?- zapytałam delikatnie zbita z tropu.
- Popatrz: Clay nawet nie zauważył, że zniknęłaś i dopiero kiedy zadzwoniłem pojawił się.- miał rację.- Był tak zajęty rozmową z rudą, że nie zwracał na ciebie uwagi. Izzy też nie zauważyła nic szczególnego, dopóki nie dałem jej znać.
- Miała słuchawki w uszach i okulary na nosie. Miała prawo nie słyszeć.- usprawiedliwiłam przyjaciółkę.- Wróćmy do naszych pytań.
- Na jedno ci odpowiedziałem. Szukasz przyjaciół nie tam, gdzie trzeba. Nie żebym był jakimś ekspertem związkowym, czy coś, ale pomiędzy tobą, a Claytonem nie ma... Hmmm- zamyślił się i kontynuował- iskry. Tak, dobrze to ująłem.- pokiwał w aprobatą.
- Może masz rację...- pozwoliłam sobie na chwilę refleksji nad tym, co właśnie uświadomił mi Ross.
- Tak, na pewno.- zbierał się już do wyjścia.
- Ross..- powoli powiedziałam.
- Tak?
- Mam pytanie... Dlaczego ostatnio znikasz z lekcji?- trudno mi było o to zapytać, ale dręczyło mnie to.
- Hmm... Przyjdzie czas, że dowiesz się, ale nie teraz, dobrze? Wiedz, że to nic, czym można się martwić.- odpowiedział i uśmiechnął się na pożegnanie.- Pa.- powiedział i szybko wyszedł z sali.
Cały czas męczyło mnie to wszystko i trudno było mi pozbierać myśli. Postanowiłam nie trapić się tym, bo jestem przecież chora i wymęczona. Zanim obejrzałam się, słońce zaszło, a moje powieki bez mojej zgody zamknęły się, a ja odpłynęłam do krainy bez zgryzot i tajemnic. Do świata, który sama sobie stworzyłam. Do świata snu.
-------------------------------------------
 Dziś krótko, ale rzeczowo.. Trochę się działo i ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału. :) Next niebawem, a tymczasem pozdrawiam każdego czytelnika z osobna. Koffam Was
~Kasia<3

5 komentarzy:

  1. Super, naprawdę świetny rozdział i niecierpliwie czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawy rozdział, po prostu świetny! Czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak naszybciej next! Czekamy z nieciepliwością! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. rozidzal nawed fajny ale nie obraz sie ale piszesz trohe bez sensu albo ja tego nie umim zrozumic bo jestm chora nw sama

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytam sobie, a tu nagle koniec ._. Coś taki krótki xD nareszcie zaczyna mnie wciągać to opowiadanie, teraz może czytanie będzie mi szło szybciej xD a co do rozdziału to jest świetny, chyba najlepszy z tych wszystkich dotychczas ^^ i zgadzam się z Ross'em, niech ona zerwie z tym debilem xD

    OdpowiedzUsuń