sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział jedenasty



Rozdział jedenasty
Życie jest zbyt krótkie, aby szukać dziury w całym.
- Mamusiu, naprawdę?- zapytała dziesięciolatka.
- Tak, córciu. Naprawdę.- odpowiedziała kobieta, która zapewne była matką dziewczynki.
- Ale dlaczego tak?- dociekliwie zadawała pytania mała.
- Wiesz, każdy ma tajemnice, a on ma taką.- cierpliwie odparła brunetka.
- Czyli, że... On naprawdę może być moim bratem?
- Tak, może, ale nie jestem pewna, czy jest, muszę go jakoś poznać.
- A skąd te przypuszczenia, mamo?
- Ma nasze oczy i to mi wystarcza. Poznam go i zobaczę, ile ma z nami wspólnego.
- Nie zostawiaj mnie samej.- powiedziała zlękniona dziewczynka.
- Hej, chyba nie myślisz, że cię tu opuszczę? Nigdy nie zostawię cię samej.- przytuliła małą i dodała:- Nigdy.- wstała i chwyciła rączkę małej.
Razem poszły do cukierni i śmiały się z cukru pudru na swoich nosach. Wyglądały na szczęśliwe.
I wtedy się obudziłam. Słońce nieśmiało wyrastało znad wzgórza Lee za wielkim napisem "Hollywood". Bardzo lubię ten napis. Sama mieszkam niedaleko i uwielbiam ten widok. Zawsze mnie porusza ten krajobraz. Wpatrując się w tamto miejsce analizowałam ten dziwny sen. One dwie to... Ja i mama. Obiecała, że nigdy mnie nie opuści. Uroniłam łzę, po czym szybko starłam ją i zacisnęłam powieki, by nie stało się nic podobnego. Gdy byłam już pewna, że żadna kropla nie wypłynie z mych oczu, otworzyłam je i znów odpłynęłam w świat myśli. Zupełnie nie pamiętam takiej sytuacji, jak ta ze snu. Bo niby skąd miałabym mieć brata? I skąd w ogóle takie przypuszczenia? Czyżby mama też miała tajemnicę? Czułam uścisk w brzuchu. A co jeśli..? Nie myślałam o niczym innych i nic nie miało teraz znaczenia i nie zwracało mojej uwagi. Zaabsorbowana tym snem nie zauważyłam, że już jest jedenasta. Południe zbliżało się wielkimi krokami. Sama siedziałam w sali szpitalnej wpatrując się w okno. Lekarz przyszedł na poranne badania. Kostka bolała mnie, ale nie tak, jak wczoraj. Ten ból był lekki, a wczorajszy przeszywał mnie wskroś.
- Cóż, Lauro, mogę się tak do ciebie zwracać?- pokiwałam głową, a on kontynuował.- Kostka niedługo będzie już w pełni sprawna. Za jakieś trzy tygodnie będziesz mogła już tańczyć, bo o ile wiem, to robisz, prawda?- kolejne kiwnięcie głową.- Tak, więc... Czujesz ból w kolanie, gdy je zginasz?
-Nie.- odpowiedziałam zachrypniętym głosem.- Kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Cóż, za dwa, może trzy dni.- uśmiechnął się.
- To dobrze.
- Na korytarzu czekają twoi przyjaciele. Mam im pozwolić wejść?
- No, nie wiem..- zamyśliłam się, po czym dodałam:- Tylko Claytona, jeśli jest. Jeśli nie, tylko Izzy.
- Dobrze, przekażę.- rzekł i wyszedł.
Po chwili drzwi uchyliły się i do środka wkroczył Clay.
- Clayton..- powiedziałam szeptem.
- Jak ja się o ciebie martwiłem! Co tam zaszło?- przysunął sobie krzesło do łóżka i usiadł na nim.
- Bawiłam się z Georgiem.- odparłam spokojnie
- Ja mu pokażę! Mogło ci się stać coś gorszego.
- Clayton... Musimy pogadać... O nas.- rzeklam nagle.
- O nas?- brunet uniósł jedną brew.
- Musimy zerwać.
- Zerwać?- powiedział to tak, jakby mu ulżyło.
- Cieszysz się?- zapytałam smutna.
- Nie.- odpowiedział szybko.- Ale też chciałem to zrobić.- przyznał rumieniąc się, co jest bardzo słodkie w jego wykonaniu.
- Och, to dobrze. Wiesz... Jesteś mi, jak brat i kocham cię. Ale nie tak, jak powinnam.
- Czuję to samo.- pokiwał głową.- Chodź do mnie.
Przybliżyłam się powoli, a jego ramiona zamknęły się w uścisku. Trwaliśmy tak przez ponad minutę, gdy nagle do sali wkroczył Ross.
- Hej.- uśmiechnął się i znacząco popatrzył na Clay'a. Pokiwałam lekko głową, a on uśmiechnął się tak, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Brunet nie  zauważył naszej wymiany spojrzeń.
- To ja już pójdę.- powiedział miękko i wstał z krzesła.- Pa, Laura.
- Pa, Clayton.- odpowiedziałam lekko i wysłałam mu buziaka na pożegnanie. Udał, że go złapał i wyszedł z pomieszczenia. Ross nadal stał w tym samym miejscu i patrzył na mnie.
- No co?- zapytałam rozbawiona jego spojrzeniem.
- Nie, no.. nic.- odpowiedział, a ja nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem, on dołączył do mnie. Do sali weszła reszta moich przyjaciół.
- Wyglądasz lepiej, niż wczoraj.- zauważyła Izzy.
- I tak się czuję.
- Hej.- powiedział sucho George.- Strasznie mi przykro...- zaczął podchodzić. Biła od niego rozpacz i żal.
- Nieważne. Jest dobrze. Niedługo wracam do szkoły.- próbowałam go pocieszyć.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale. Gdybym była zła, wstałabym z tego łóżka i własnoręcznie cię obdarła ze skóry, a jak widzisz, jeszcze tu siedzę, więc mnie nie denerwuj.- gestykulowałam, jak szalona.
- OK, nie jesteś zła.- podsumowała Izzy.
- Nie jestem.- zgodziłam się z przyjaciółką.
- Mamy coś dla ciebie.- pomachał mi przed nosem płytą Ellington.
- A co to takiego?- zaciekawiłam się.
- Nasza kolejna piosenka. Dla ciebie.- odpowiedział za Ell'a Ross.
- Aaaww, to słodkie.
Blondyn podszedł do odtwarzacza DVD i włączył płytę. Na ekranie ukazał się cały zespół śpiewający taki tekst:

In a world like this where some back down
I, I know we're gonna make it
In a time like this when love comes round
I, I know we gotta take it
In a world like this where people fall apart
In a time like this when nothing comes from the heart
In a world like this, I've got you*

Wideo było świetne. Wesołe i uśmiechnięte twarze przewijały się w kolejnych scenach. Chciało mi się płakać ze szczęścia. Mam takich wspaniałych przyjaciół! Do wieczora graliśmy w gry, które przyniosła Rydel. Byłam wyczerpana i zaraz po wyjściu paczki po prostu zasnęłam.
KILKA DNI PÓŹNIEJ
- Tak jest dobrze.
- Na pewno?- zapytał stroskany tata.
- Dziękuję, tak.- odparłam.
- Moja biedna..- zaczął znów swój wywód.
- Nic mi nie jest. Nawet mogę już normalnie chodzić.- powiedziałam lekko uśmiechając się.
- Dobrze. Wołaj, jeśli chciałabyś czegoś, dobrze?
- Tak, tato.- rzekłam szybko, zmęczona już tą troskliwością.
Ojciec powoli odszedł do gabinetu. Rozsiadłam się na sofie w salonie oglądając telewizję. W zasięgu dłoni miałam kubełek lodów, ciastka, tosty, gorącą czekoladę i różne przekąski. Była sobota, zadania odrobiłam poprzedniego dnia w bibliotece w wolnej godzinie pomiędzy ostatnią lekcją i zajęciami wokalnymi w panną Sparkle. Na ekranie właśnie pojawiły się napisy, więc postanowiłam wstać i zmienić płytę na inną. Powoli podniosłam się i stawiałam kolejne chwijne kroki. Nagle zrobiło mi się słabo, a światło zaczęło ginąć w mgle. Czułam nagłe zmiany w moim ciele. Zaczęłam ciąć powietrze, ale coś zatrzymało mnie. czyjeś ciepłe ramię. Otuliło mnie i przygarnęło do siebie. Poczułam znajomy zapach, który ocucił mnie z osłabienia i przywrócił do reczywistości.
- No, co by to było, gdybym się nie pojawił.- słowom towarzyszył śmiech.
- Ross, skąd ty tu się wziąłeś?- zapytałam.
- Mam twoje klucze i chciałem ci je odać, ale gdy nikt mi nie otwierał, postanowiłem ich użyć. I wtedy zauwazyłem, że znowu umierasz.
Tym razem ja zaśmiałam się.
- Ty to zawsze wiesz, kiedy się pojawić.- odwróciłam się i spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki. Ogarnęłam się i dałam znak, że chcę wstać. Blondyn pomógł mi i razem zasiedliśmy na kanapie.
- Too.. co oglądamy?- zapytał.
- Może... Wiem! Film z dzieciństwa!
- Co?- zapytał zszokowany.
- No wiesz, ten, który oglądaliśmy i w ogóle go nie rozumieliśmy.- pstryknęłam palcami i dodałam.- Intruz!
- Aaa, ten. Jejku, myślałem, że jakieś bajeczki.- zironizował i wstał z kanapy, po czym podążył w stronę odtwarzacza.
- Mam go tam, w drugiej kolumnie, trzeci od dołu.
- Jest!- powiedział Ross z triumfem dzierżąc w dłoni DVD. Włączył płytę i dołączył do mnie na sofie. Chwyciłam kubełek popcornu i podałam chłopakowi. Po seansie osunęłam się i nagle zmorzył mnie sen.
RANO
Zmęczona przetarłam powieki. Blondyna nigdzie nie widziałam, ale słyszałam hałas w kuchni i wywnioskowałam, że właśnie tam jest. Miałam rację. Mocował się w patelnią, smażył naleśniki.
- Mmmm... Pięknie pachnie.- wciągnęłam powietrze pachnące śniadaniem.
- No..- powiedział Ross i podał mi talerz z daniem.
Po śniadaniu jeszcze trochę rozmawialiśmy, a potem chłopak wyszedł, a pojawiła się Izzy.
-----------------------
* In a world like this- Backstreet Boys
--------------------------
To tyle na dziś, pozdrawiam :)
~Kasia<3

4 komentarze:

  1. Super rozdział... Bardzo lekko się czyta Twoje opowiadanie, naprawdę podoba mi się ta historia. :) Wciąga mnie coraz bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Cię do Liebster Awards - zapraszam do mnie po puytania ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiem ale wydaje mi sie to gubie ze laura ma niby brata mam zle przeczucia co do tego

    OdpowiedzUsuń
  4. nie rozumiem, jak można jeść naleśniki? XD przecież one są niedobre ._. No nie ważne xD bardzo fajny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń