środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział osiemnasty



Życie jest zbyt krótkie, by z czystym sercem przejść przez życie.

- Yyy, Laura?- delikatnie powiedział Ross.- Kto do, do cholery jasnej, jest?
Nie odezwałam się, tylko patrzyłam na rudowłosego chłopaka, który wszedł z niewiadomych mi powodów przez drzwi z góry. Zapewne Elize go wpuściła. Ale nie to było ważne.
- Co ty tu robisz?- spytałam, ignorując wijącego się ze złości Ross'a.
- Chciałem cię zobaczyć, zanim wyjadę.- odparł, lustrując mnie od stóp do głów.
- Wyjedziesz?- zadałam niepewnie pytanie.- Gdzie? Po co?
- Do Nowego Jorku. Na Brodway.- odrzekł dumnie unosząc brodę.
- Wow, fantastycznie.- pokiwałam głową.- Ale po co do mnie przyszedłeś? Nie widziałam cię praktycznie dwa lata, a ty tak nagle sobie przychodzisz..
- Już mówiłem, chciałem cię pożegnać, kiedyś byliśmy dość blisko..- zaciął się i popatrzył na mnie badawczo, po czym skierował wzrok na blondyna.
- Blisko?- spytał skołowany bez reszty chłopak.- Co masz na myśli?
- Nie, nie byliśmy blisko.- powiedziałam hardo.- Twoje wymyłly to nie rzeczywistość. Skończyło się, zanim zdążyłeś zacząć. Nie byliśmy blisko. To, że ty tego chciałeś, nie oznacza od razu, że też miałam ochotę na takie rzeczy.- skwitowałam.
- Ale... Nie o to chodzi. Chciałem ci uświadomić, co straciłaś odchodząc z PHS. Ja na przykład dostałem się dzięki temu na Brodway, a Alice wyjeżdża do Paryża, by pracować, jako projektantka mody. Przeniosłaś się do krainy prostaków i straciłaś szansę.- wysyczał lekko podniesionym głosem.
- Nigdy nie wiadomo. Może ja też tam wyląduję.- wzruszyłam ramionami, lecz w środku byłam rozgoryczona i smutna.
- Taa, twoja siostra wyszła z naszej szkoły i tylko dzięki temu dostała się tam. A i tak straciła swoje pięć minut.
- Coś, właściwie, to nie. Wróciła tam. Na jakiś czas.- powiedziałam obojętnie.- Już zapomniałam, jakim jesteś sztywniakiem. I dlaczego tak szybko uciekłam z krainy poważnych i nudnych. Mi jest dobrze tak, jak jest teraz. Z łaski swojej, nie psuj tego i racz się wynieść z tego domu, zanim ci w tym pomogę.- dodałam i zaczęłam zwijać rękawy.
- Poradzę sobie.- odwrócił się i wyszedł na pierwszy stopień. Zawahał się i zwrócił do mnie, nie patrząc mi w oczy.- A miałaś taką fantastyczną przyszłość. Twoja strata.- westchnął i chwycił klamkę. Trzaśnięciem zamknął drzwi i zniknął nareszcie z mojego życia.
- Kto to był?- zapytał cicho Ross.
- Właśnie miałeś przyjemność spotkać się z Adamem. Moim eks-przyjacielem. Chodziliśmy razem do PHS. Był moim, prawie, bratem. Jest strasznym gburem. Kiedyś był całkiem fajny, ale kiedy wyniosłam się z tej durnej szkoły, zaczął uważać się za lepszego ode mnie, więc zakończyłam naszą przyjaźń.- wzruszyłam ramionami, już nawet nie wiem, który raz tego dnia. Adam strasznie mnie wkurzył, ale przez niego znów poczułam się tak, jak kiedyś, a mianowicie, bardzo nieprzyjemnie. Po naszej kłótni, po której zakończyliśmy znajomość, bardzo długo nie mogłam się pozbierać i teraz znów to samo. Mimo to, uśmiechnęłam się i położyłam swoją głowę na ramieniu blondyna.
- Ej, nie przejmuj się, on najwyraźniej w świecie, nie ma się komu chwalić, więc przyszedł do ciebie. To, w jakiej szkole się uczysz, nie ma znaczenia.
- Właśnie, że ma. Ale po co o tym gadamy? Chodź na górę, dużo się dzisiaj działo, może po prostu oglądniemy film i zapomnimy o dzisiejszym, co?
- Chyba masz rację.- rzekł po chwili.
- No pewnie, że mam.- uśmiechnęłam się i pociągnęłam brązowookiego do drzwi i wyszliśmy na górę.
Podeszłam do odtwarzacza i włączyłam ulubiony film mój i Ross'a, a mianowicie, Pan I Pani Killer.
Przygotowałam popcorn i colę, oraz ciasteczka i pizzę, którą zrobiła Elize. Z dnia na dzień, coraz bardziej ją uwielbiam. Oglądając i śmiejąc się do bólu brzucha, wygłupialiśmy się na całego. Po drugiej w nocy, delikatnie owinęłam się kocem z pluszu i przytuliłam się do blondyna. Razem zastygliśmy tak, a następnie zasnęliśmy.
*NASTĘPNY DNI*
Kolejne dni minęły mi na przesiadywaniu w Ross'em i słuchanie prób R5. Strasznie podoba mi się ich nowa piosenka "Pass Me By". Pomogłam im w wymyśleniu choreografii i po kilku godzinach ciężkiej pracy, tańczyli tak, jakby mieli tylko to w genach.
Nic nie działo się, a ja dziękowałam w duchu za takich przyjaciół, jakich mam. Ross za wszelką cenę starał się mi poprawiać humor, co, nie powiem, było niezwykle miłe z jego strony. Pomagał mi i rozśmieszał ile tylko mógł. Ale nie miałam już głowy do afery z Angelo. Nadal jestem na niego mocno wkurzona, ale nie to wysuwało się na pierwszy plan. Bynajmniej, miałam do w głębokim poważaniu tą sprawę. Nieubłaganie zbliżał się dzień spotkania z Nimkiem. Dziwnie to brzmi, bo dotąd był tylko moim przyjacielem z chatu, teraz to się zmieni. Jeśli się pojawi, cały czas mój zdrowy rozsądek dopowiadał. Martwiłam się najbardziej tym, że może się rozmyślić i nie przyjść. Ale zaraz odsunęłam do siebie te myśli. Przecież on jest inny. Nie zrobiłby tego.
*13 PAŹDZIERNIKA*
Nadszedł ten dzień. Od rana chodziłam i rozmawiałam z wszystkimi jak nakręcona. Podekscytowana spotkaniem, spędziłam ponad dwie godziny w garderobie, wybierając coś w sam raz na plażę. W końcu, ubrałam czarne bikini, a na górę założyłam niebieską prześwitującą sukienkę. Do tego włożyłam japonki w kwiatami i, co wcale nie jest zaskoczeniem, bransoletkę z połową serca. Chwyciłam torbę i telefon i powoli podążyłam na plażę.
Nagle ktoś od tyłu mnie chwycił. Odwróciłam głowę i ustami otarłam się przez przypadek o policzek przyjaciela. Nadal nie wiem, jakie panują między nami stosunki. Van radziła mi "poker face", więc jej słucham. Lecz mam dość. Chciałabym wreszcie wyjaśnić to niedomówienie. Ale, przynajmniej do czasu powrotu Vanessy z Nowego Jorku, nie będę o tym napomykać.
- Hej, mała.- chwycił mnie w talii i przekręcił wokół mojej osi.
- Nie mów do mnie mała.- rzekłam przez salwę śmiechu.
- Gdzie idziesz?- spytał, powoli zatrzymując mnie, abym się nie przewróciła.
- Na spotkanie z Nimkiem.- uśmiechnęłam się nieśmiało, ale Ross'owi nie było do śmiechu.
- Nie jestem pewien, czy powinnaś.- pokręcił głową.
- A ty znowu o tym, nie bój się, nie angażuję się, on będzie moim znajomym. I tyle. Nie zamierzam się zakochiwać.- mrugnęłam do niego.- Jestem tylko twoja.- wymsknęło mi się, a blondyn zaczął mi się przyglądać.- No co?- zgrabnie wywinęłam się z objęcia, w jakim zamknął mnie przed chwilą. Spojrzałam na biały zegarek przyczepiony na prawej ręce i dodałam:- Muszę lecieć.- i szybko odeszłam.
Była 16.37. Stanęłam w gorącym piasku i rozejrzałam się po horyzoncie. Zauważyłam wypożyczalnię desek surfingowych i wpadłam na niesamowity pomysł. Podążyłam w jej kierunku i weszłam do środka. Opalony szatyn podał mi strój i deskę w odcieniu opalizującego szmaragdu. Poszłam do przebieralni i szybko wciągnęłam na bikini kostium. Spięłam wysoko włosy i pobiegłam z deską w stronę morza. Już dość dawno nie surfowałam, ale nigdy nie wyszłam z wprawy. Nie chwaląc się, zajęłam pierwsze miejsce w konkursie na najlepszego surfera roku. Nie jestem pewna, czy jestem godna tego tytułu, ale wynika z niego, że jestem niezła, z czym nie mogę się nie zgodzić.
W pewnym momencie coś zatrzymało mnie w biegu.
- Ał! Uważaj, co robisz!! Możesz kogoś zabić tą deską!- ktoś zaczął na mnie krzyczeć.
- Przepraszam, jak na Surfera Roku, jestem dość niezdarna.- rzekłam przepraszająco.
- Ty jesteś Surferem Roku?- zdziwił się brunet, po czym wstał i zaczął otrzepywać się z piasku.- Może się zmierzymy?- zaproponował.
- Kiedy tylko zechcesz.- odrzekłam wyzywająco.
- To może teraz?
- OK, chodź, zobaczymy, czy mnie pokonasz.- powiedziałam twardo i pobiegłam w stronę wody. Położyłam się na desce i powoli zaczęłam się odpychać w stronę rosnącej fali. Po chwili, niepewnie stanęłam na niej i zaczęłam dryfować. Zobaczyłam błękit wody i wszelkie obawy znikły. Kocham ten żywioł i nie mogę zrozumieć, jak tak długo mogłam wytrzymać bez niego. Po około pięciu minutach postanowiłam sprawdzić, czy chłopak się trzyma i ze zdziwieniem stwierdziłam, że tak. Zorientowałam się też w czymś jeszcze. Że Nimek miał surfować, kiedy nadejdzie moment spotkania. Ten chłopak, to... To całkiem możliwe, że to Nimek. Dałam znak, że chcę skończyć, a on kiwnął głową i oboje spłynęliśmy do brzegu.
- Wybacz, ale czekam na kogoś i nie mogę pływać.- powiedziałam podchwytliwie.
- Ja tez, ale ja właśnie mam pływać.- powiedział z grymasem na twarzy.- Faktycznie jesteś Surferem Roku. Ufam, że wytrzymałabyś dłużej, gdyby nie to tajemnicze spotkanie. Tak w ogóle, to jestem Eric.- wyciągnął dłoń.
- Wiem, przyjaźnisz się z Olivią, tak?- chwyciłam jego i potrząsnęłam lekko.
- Oj, nie poznałem cię w takiej fryzurze, Laura.- uśmiechnął się i spojrzał na moją rękę. Nagle coś przykłuło jego uwagę.- Skąd to masz?- wskazał na moją bransoletkę.
- Dostałam od mamy dzień przed tym, jak zginęła.
- Ja mam taką samą i też ją dostałem od mamy, ale dzień po tym, jak się dowiedziałem, że ją mam, a dwa dni potem umarła od postrzału.
- Czekaj..- zatrzymałam jego dalszą gadaninę gestem dłoni.- Brązowe włosy i brązowe oczy. Surfujesz.- powoli dochodziłam do prawdy, której sama się bałam.- Nimek?- spytałam niepewnie.
- Blue?- zdziwiony odpowiedział pytaniem.
- Tak, więc jesteś tym, z kim miałam się spotkać.- uśmiechnęłam się.- Fajnie, że to ktoś taki, jak ty. Miły i przyjacielski, a nie debil pokroju Chuck'a, czy Angelo.
- Wow, Laura, ty jesteś moją przyjaciółką z chattu.- właśnie też do czegoś dochodził.- To fajne. Pozostaje kwestia zawieszek. Pokaż swoją.- zgodnie z jego prośbą, zdjęłam bransoletkę i mu ją podałam. Przyłożył je i zaskakujące jest to, że połówki do siebie pasowały!- Czyli to ty..- powiedział cicho z niewielkim przestrachem w głosie.
- Jesteś moim zaginionym bliźniakiem!- krzyknęłam, nie potrafiąc się uspokoić.
- Cii..- uciszył mnie, przykładając mi palec do ust.- To możliwe. Jeden test. Kiedy masz urodziny?
- 29 listopada.- rzekłam bez zająknięcia.
- Ten sam dzień urodzenia. Ten sam odcień włosów i oczu. Podobny wygląd twarzy i poglądy na świat.- spojrzałam na niego pytająco, ale on dalej wyliczał.- Podobny styl i ty też lubisz śpiewać i jesteś nieśmiała. Tak, jesteśmy bliźniakami.- pokiwał głową.
- Wow, to świetne uczucie. Wyjdziesz z domu dziecka i zamieszkasz ze mną w naszym domu.- zadecydowałam i wybrałam numer taty. Opowiedziałam mu o wszystkim, a on z niedowierzaniem tylko słuchał. Po dłuższej chwili głuchej ciszy wreszcie się odezwał:
- Przyjdź z nim do domu, musimy pogadać, zrobić kilka testów i pomyślimy, co robić, dobrze?- spytał tata.
- Dobrze, już idziemy.- zgadzałam się ze swoim ojcem w stu procentach. Zwróciłam się do bruneta.- Chodź, musimy coś załatwić.
- OK, już idę, tylko się przebiorę, tobie też bym to radził.- spojrzał na mój przemoczony strój.
- OK, zaraz wracam.- powiedziałam szybko i pognałam do przebieralni. Po trzech minutach, wyszłam z niej gotowa do drogi. Eric stał i czekał na mnie w błękitnej, gładkiej koszuli z rozpiętymi pierwszymi dwona guzikami i spodenkach w kolorze khaki. Wyglądał świetnie i nie dziwię się, że pracuje, jako model. Włosy rozwichrzone przez wiatr, teraz były ułożone na prawą stronę. Uśmiechnięty czekał na mnie i razem podążyliśmy do mojego domu. Tam, tata czekała na nas w swoim gabinecie. Po długiej rozmowie, zadzwonił do sierocińca i następnego dnia Eric miał już zamieszkać w naszym domu. Rozmawialiśmy o wszystkim, starałam się go poznać tak bardzo, jak to możliwe.
Po długim dniu, brunet wrócił do domu dziecka już na ostatnią noc, musiał się spakować, oraz pożegnać ze swoją przyjaciółką, Olivią.
*NASTĘPNY DZIEŃ, PONIEDZIAŁEK*
Rano wstałam rześka i wypoczęta, gdyż to była pierwsza noc od bardzo dawna, kiedy się nie martwiłam już niczym i nad niczym nie rozmyślałam, po prostu zasnęłam. Podążyłam do łazienki i ubrana i odświeżona zeszłam na śniadanie. Na stole znalazłam kopertę zaadresowaną do mnie. Rozerwałam papier i wyciągnęłam kartkę. Była od Van. Słowa były takie:
Lau!
Jak tam?
Jak się czujesz?
Napisz do mnie...
Tęsknię
xoxo Van ♥
W prostych, żołnierskich słowach napisała do mnie. Nie miałam teraz czasu na odpisanie, postanowiłam, że zrobię to po szkole, albo wieczorem. Wesoła i uśmiechnięta ruszyłam do szkoły...
------------------------------------
Wiem, że krótko, ale miałam dziś dużo pracy i to nie tylko z rozdziałem :/ Szkoła zbliża się wielkimi krokami i muszę się przygotować. Ale, ale, jak Wam się podoba rozdział? Nimek ujawniony, więc co tam, myślicie, że to prawie koniec? Otóż nie, to dopiero marny początek ;) Niedługo akcja rozwinie się, jak należy. Liczę na komentarze :D Proszę o opinię w temacie rozdziału i podzielcie się ze mną tym, co myślicie, że będzie dalej. Chcę sprawdzić, jak bardzo moje opowiadanie jest przewidywalne, czy może jest na odwrót? Koffam :*
~Kasia<3

5 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest BOSKI!!! Z niecierpliwością czekam na nexta. :)
    ~Julia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz rozdziały meeega nieprzewidywalne!
    I ten jest boski, przecudowny i brak mi słów!
    Nawet nie wiesz jak zaskoczyłaś mnie z tym Nimkiem xD
    Mam nadzieję, że ty też będziesz zaskoczona, jak przeczytasz co napisałam do nas xD
    Loffciam <3
    ~Refive

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Szaszłyczku mój Ty:*** dziękuję xD i wiem i jestem pewna, że Ty również zaskoczysz mnie swoim złowieszczym planem, którego nie chcesz mi zdradzić xD
      ~Kasia<3

      Usuń
  3. Cuuudooowny! Nie mam pojęcia co może się dalej stać, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny ;3
    ja się spodziewałam, że po spotkaniu z tym Nimkiem oni się w sobie zakochają potem coś i coś, a ty mi tu z czymś takim wyskakujesz ._. umiesz zaskoczyć człowieka xD nawet nie będę próbować zgadywać co ty tam już dalej wymyśliłaś, bo tak czy inaczej nie zgadnę XD

    OdpowiedzUsuń