piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział dziewiętnasty



Życie jest zbyt krótkie, by uczucia zdominowały nasze życie.
Tak, wiem, jestem okropna i wredna, ale co to zmieni? Aaa, bo jeszcze nie wiesz, dlaczego niby jestem taka? Otóż, zemsta nie zawsze jest słodka. Nie, nie jest. Nie mów, że jest inaczej. Mam już paranoję... Mówię do pamiętnika, żeby nie mówił... Coś złego dzieje się ze mną. Zanim cokolwiek dodam, wiedz, że mam dziś podły nastrój, więc i wpis będzie w takim nastroju. Wiele mogę znieść, ale mimo, iż wszystko, no prawie wszystko, się wyjaśniło, nadal nie mogę spać po nocach, a moje piosenki są, po prostu, bez owijania, do dupy. Tak, właśnie tak. Zazwyczaj się tak nie wyrażam, ale dziś na języku mam same niecenzuralne słowa. A dlaczego? Pytania, pytania. Tak ich wiele, ale odpowiedzi żadnej. No, cóż, gdybym wyjaśniła wszytko od razu, zapewne nikt by tego nie zrozumiał. Uwierz, miałam dobre intencje, ale Ever wpieprzyła, kolejny brak cenzury, ale cóż, nie mam lepszego określenia na to zajście, mi się w życie i znów mam przechlapane.  Byłam w sławnej sali kar, której nigdy przedtem nie miałam okazji poznać. To wcale nie jednorazowa wpadka. To nawet nie moja wina. A cudowna rudowłosa suka zrobiła z siebie niewiniątko i niestety to ja jestem wszystkiemu rzekomo winna.
Bez zbędnych niedomówień, po prostu przejdę do sedna, a raczej do początku.
Szłam do szkoły w szampańskim humorze, gdy nagle ktoś mnie złapał od tyłu.
- Kto tam?- spytałam uśmiechnięta.
- To twój braciszek.- zaśmiał się Eric.
Odwróciłam się i zmierzyłam go wzrokiem. Nagle przypomniałam sobie słowa Olivii, które wyryły mi się boleśnie w pamięci. "Właśnie dowiedziałam się, że chłopak, w którym się kocham jest gejem!"
- Hej, mogę o coś cię zapytać?- niepewnie zaczęłam.
- Jasne, śmiało, co chcesz wiedzieć?
- Czy ty jesteś gejem?- wreszcie wydusiłam.
Stanął, jak wryty i przez chwilę wpatrywał się w nicość. Jego oczy nie wykazywały specjalnej obecności ducha w ciele, więc podeszłam do niego i lekko potrząsnęłam.
- Nie mam nic przeciwko temu.- pokręciłam głową w celu podkreślenia słów.
- Kto, kto ci to powiedział?- po minucie ciszy rzekł.
- Olivia.- odpowiedziałam.- Czyli jesteś?
- Tak.- pokiwał głową i nieśmiale się uśmiechnął.- Przynajmniej jesteś tolerancyjna.
- Oczywiście.- wzruszyłam ramionami.- Moja znajoma z Miami też nią jest. Znaczy, lesbijką, nie widzę w tym nic złego.
- Jesteś wspaniała.- uśmiechnął się znów szeroko i objął mnie, a ja odwzajemniłam uścisk. W oddali nagle zobaczyłam Ross'a, który na nas patrzył. Pokiwał głową i poszedł drugą stroną ulicy, już nawet nie patrząc na mnie. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się zachowuje. Po chwili oprzytomniałam. On nie wie, że Eric to mój brat! Muszę mu to wyjaśnić, pomyślałam.
Powoli ruszyliśmy do szkoły, która była za zakrętem, po drugiej stronie. Weszliśmy przez drzwi i rozeszliśmy się do swoich szafek. Skręciłam w alejkę w kierunku swojej. Tam, zobaczyłam Ross'a. Nie samego, ale z dziewczyną, którą kojarzyłam z lekcji hiszpańskiego, o ile pamiętam, miała na imię Aria. Stał oparty jedną nogą o swoją szafkę i wyraźnie flirtował z nią. Nie powiem, poczułam ukłucie, ale jeszcze bardziej schowałam swoje uczucia pod maską. Niewiele robiąc, podeszłam do drzwiczek i wybrałam szyfr. Otworzyłam je i wyciągnęłam książkę do fizyki, uśmiechnęłam się do blondyna lekko i pokazałam kciuka. On, z dziwną miną odprowadził mnie wzrokiem. Zrozumiałam, że chciał wywołać we mnie zazdrość, abym wyjaśniła mu, o co chodzi z Erikiem, ale postanowiłam mu nie robić przysługi i poczekać, aż łaskawie sam zapyta. Weszłam do klasy i siadłam do swojej ławki. Z Ever. Nie ja ją wybrałam, ale to pan nas tak ustawił. Nic nie mogłam na to poradzić. Okazało się, że będzie sprawdzian wiedzy z poprzedniej klasy. Nienawidzę takich rzeczy, ale na szczęście, mam pamięć doskonałą. Umiem cały materiał z tamtego roku. Gotowa do sprawdzianu, siedziałam i czekałam, aż dostanę swoją kartkę. Pan Dawn położył papier na ławce, chwyciłam go i zaczęłam pisać. Nagle zauważyłam coś interesującego. Mianowicie, moja sąsiadka z ławki używała ściągi! I to nie byle jakiej, a długiej na ponad pięć centymetrów, sprytnie schowanej w obszernym piórniku. Rozwinęła ją i zaczęła przepisywać formułki na arkusz. Udałam, że tego nie widzę i kontynuowałam pisanie własnych odpowiedzi. Po lekcji wyszłam spokojnie z klasy zadowolona z tego, że sprawdzian poszedł mi tak sprawnie. Nagle zostałam zawołana z powrotem do klasy fizycznej, więc zawróciłam i weszłam do środka. Przy biurku stała uśmiechnięta szyderczo Ever, a na krześle siedział pan Dawn. Belfer patrzył na mnie krzywo i czekał chyba na jakieś wyjaśnienia. Ja, nie wiedząc, o co chodzi, czekałam, aż się odezwie.
- No, więc, panno Lauro, co nam powiesz?- spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie rozumiem.
- Ever mi wyjaśniła coś ciekawego. Podobno ściągałaś na sprawdzianie.
- Co?! Ja nigdy nie ściągałam.- zdziwiona, niemal krzyknęłam.
- Pokaż, co masz w torbie.
- Dobrze.- chwyciłam za zamek i rozchyliłam torbę.
- O! To ta ściąga, którą widziałam u niej w piórniku!- wyrwała się nagle rudowłosa.
- Podaj mi proszę ten papier.- poprosił łagodnie profesor.
Wyciągnęłam świstek i podałam mu. Otworzył go i zaczął czytać. Nie rozumiałam, o co chodzi. Przecież ja nie ściągałam! To...Ever! Wrobiła mnie, a ja nie mogłam się wybronić. Miała dowód. Który wrzuciła mi do torby.
- Moja droga, nigdy nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego.- pokręcił głową z rezygnacją.- Z tego sprawdzianu niestety masz niedostateczny bez możliwości poprawy. I następne dwa tygodnie będziesz spędzać w kozie.
- Ale ja nie ściągałam! To Ever! Podrzuciła mi tę ściągę, kiedy pakowałam się do wyjścia.
- Nie sądzę, by tak było.- powiedział mężczyzna i wstał.- Muszę już iść. Wy też powinnyście.
Wyszłam cała czerwona ze wstydu, którego nie powinnam czuć, przecież nic nie zrobiłam! Ever podeszła do mnie i z niewinnym uśmiechem powiedziała:
- Zemsta jest słodka. Widzisz? Trzeba było zrobić jakąś ciekawszą pracę na logistykę. Teraz płać za głupi błąd. Przez następne dwa tygodnie.- zaśmiała się i wesołym krokiem odeszła. Nienawistnym wzrokiem odprowadziłam ją, a potem po prostu stałam i patrzyłam przed siebie. Wiem, że robiłam z siebie idiotkę, ale nie docierała do mnie informacja o karze.
- Laura? Laura, nic ci nie jest?- spytał stroskany Ross, który stał przede mną.
- Ever...- wyszeptałam, po czym wreszcie się ocknęłam.- Zapłaci mi za to.- rzekłam z determinacją.
- Za co? Co znowu ci zrobiła?- dociekał blondyn.
- Podłożyła mi ściągę i powiedziała nauczycielowi, że ściągałam. Dwa najbliższe tygodnie spędzę w kozie.- powiedziałam smutno.
- O wow.- wykrztusił chłopak, po czym znów odzyskał rezon i spytał.- Kim jest ten chłopak, którego przytulałaś?
- To ten Nimek.- wyjaśniłam.- Okazało się, ze jest moim bratem.
- Czym?- spytał zszokowany.
- Moim zaginionym bliźniakiem.- odrzekłam. Usiadłam na pobliskiej ławeczce i wskazałam ją chłopakowi.
- Wow do kwadratu.- powiedział krzywo patrząc.
- Noo, ale muszę jakoś wyjaśnić tę sprawę z Ever. Nie ujdzie jej to płazem.
- Musimy.- podkreślił.- Jestem z tobą.
- Co masz na myśli?- uniosłam brew, a on tylko się uśmiechnął i odszedł.
Nie jestem pewna, ale chyba zamierzał zrobić coś głupiego. To słodkie, ale głupie.
Kolejne lekcje minęły mi w dziwnym spokoju i zamyśleniu. Nie zwracałam uwagi na to, co się działo, toteż nie mam pojęcia, o czym mówili nauczyciele.
Po nich, musiałam iść do sali kar, a tam już czekał na mnie uśmiechnięty Ross!
- Co zrobiłeś?- spytałam przestraszonym głosem.
- Nic specjalnego. Mam tydzień kary za to, że podłożyłem nogę pani Dominic. Przynajmniej to taka, której nikt nie lubi, więc w sumie wyświadczyłem wam przysługę.
- Nie gadać!- powiedziała podniesionym głosem pani Speaker.- To koza, a nie miejsce spotkań.
- Dobrze.- powiedzieliśmy chórem i zasiedliśmy do ławek.
- Zaraz wrócę i liczę, że będziecie cicho.- powiedziała groźnie i wyszła.
- Liczę, że będziecie cicho.- zaczął przedrzeźniać dyrektorkę Ross. Wybuchliśmy śmiechem i nie mogliśmy przestać.
Po godzinie "odsiadki", wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do wyjścia. Zanim jednak wyszliśmy, poszłam jeszcze do szafki i wsadziłam niepotrzebne książki do środka. Nagle zauważyłam jakąś kartkę. Podniosłam ją i zwinęłam w kulkę, po czym wrzuciłam do torby. Nie ukazując żadnych uczuć związanych ze znaleziskiem, wróciłam do blondyna i przekroczyliśmy próg szkoły. Poszliśmy do mojego domu, gdyż chciałam, aby Ross poznał Erica. Opowiedziałam mu całe mnóstwo rzeczy o brunecie i o tym, jak się poznaliśmy. Wydawał się być na serio zainteresowany.
Weszliśmy do domu i krzyknęłam:
- Eric! Zejdź na dół!
- Chwilę!- odkrzyknął chłopak.
Czekaliśmy około dwie minuty, po których, po schodach zszedł mój brat. Uśmiechnął się przyjaźnie do blondyna. Ross odwzajemnił ten gest. Zapoznałam ich ze sobą bliżej i już po około dwudziestu minutach zażartej rozmowy byli przyjaciółmi.
Wieczorem, Eric wyszedł, by przejść się na spacer z Olivią, a niebieskooki chciał zostać, ale wymigałam się bólem głowy, co było oczywiście kłamstwem. Byłam bardzo ciekawa, co jest na tej kartce, a miałam dość duże przeczucie, że miała ona związek z chłopakiem, bo leżała przy jego szafce.
Rozwinęłam papier i poczęłam czytać.
Tekst był wspaniały i bardzo głęboki.
Wracam z powrotem na róg ulicy,
gdzie wyznałem, co do ciebie czuję
Mam zamiar pozostać tu w swoim śpiworze,
nie zamierzam się stąd ruszyć
Słowa napisane na kartonie,
Twoje zdjęcie w mojej dłoni
Mówię: jeśli widziałeś gdzieś tą dziewczynę
czy mógłbyś jej powiedzieć gdzie jestem?
Niektórzy próbują wcisnąć mi pieniądze,
nie rozumieją,
Nie jestem żebrakiem, Jestem tylko
chłopakiem o złamanym sercu
Wiem, że to nie ma sensu, ale cóż
więcej mógłbym zrobić?
Jak mam się stąd ruszyć kiedy jestem
w Tobie zakochany?

Bo kiedy któregoś dnia obudzisz się,
i zorientujesz się, że Ci mnie brakuje
A Twoje serce zacznie się zastanawiać
w jakim miejscu na Ziemi mogę być.
Pomyślisz, że może wróciłabyś tutaj do
miejsca w którym cię całowałem
po raz pierwszy,
I zobaczysz mnie czekającego na Ciebie
na rogu ulicy*

Uroniłam łzę i pożałowałam tego, że powiedziałam Ross'owi, że nie potrafi pisać natchnionych piosenek, bo to wcale nie jest prawda! Ten utwór był czystym dowodem na to, że się myliłam w stu procentach. Zadzwoniłam do blondyna i poprosiłam o niezwłoczne pojawienie się u mnie. Bez ociągania zgodził się i już po kilku minutach stał przed moim drzwiami. Wpuściłam go i zaprowadziłam do pracowni. Bez słowa podałam mu kartkę i popatrzyłam na niego pytająco.
- Skąd to masz?- spytał trzymając pognieciony papier w drżących dłoniach.
- Znalazłam.- powiedziałam.- To twoje?
- Tak, to tekst nowej piosenki, której jeszcze nie pokazałem Riker'owi. Miałem zrobić to jutro.- rzekł z wyrzutem.
- Myliłam się.- przerwałam ciszę między nami.
- W czym?
- Ty umiesz pisać. I to lepiej, niż ktokolwiek, kogo znam.
- Jesteśmy tylko ludźmi.- wzruszył ramionami.
- Mamy uczucia.- szepnęłam cicho, tak, aby mnie nie usłyszał.
- Co?- uniósł brew.
- Mamy uczucia. Tylko tyle.- niezręcznie wyjaśniłam.- Jeśli chcesz, możesz zostać na noc, ja jestem już trochę zmęczona.- popatrzyłam na zegarek. Była 21.09. Wcześnie, ale mnie i tak ogarnęło znużenie.
- Wiesz, chyba wrócę do domu. Dzięki, że oddałaś mi ten tekst.- uśmiechnął się sztucznie. Wiedziałam, że ma ten sam problem, co ja. Pocałować? Czy nie? Był blisko, jeden zdecydowany ruch i jego usta będą na moich. STOP! O czym ty myślisz?!, krzyknął zdrowy rozsądek. Będziesz cierpieć! Jeszcze cię porzuci i będziesz sama! Ale ten tekst.. Nie masz pewności, czy jest o tobie. Prowadziłam w sobie niemą walkę pomiędzy sercem, a rozumem. Niestety, to drugie wygrało.
- Nie ma za co.- uśmiechnęłam się.
- Pa.- powiedział smutno i powoli kierował się ku drzwiom. Stało się coś, czego nie planowałam. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Odwzajemnił objęcia i miękko podeszliśmy do sofy. Przytuleni do siebie zasnęliśmy...
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Rano obudziłam się na miękkim ramieniu blondyna. Przypatrywał mi się. Uśmiechnęłam się i nadal przytulona powiedziałam:
- Chyba miałeś iść do domu.
- No tak, ale jesteś tak silna, że zmusiłaś mnie do pozostania tutaj.
Nagle ktoś wszedł przez drzwi od góry i usłyszałam cichy szloch. Odskoczyłam od chłopaka i poszłam w stronę płaczu. Na schodach siedziała...
- Vanessa! A co ty tu robisz?! Wróciłaś! Dlaczego płaczesz?- przytuliłam siostrę i popatrzyłam w jej spuchnięte od płaczu oczy.
- Riker... Całował Claudię!- wybełkotała przez płacz.
- No tak, są parą od ponad dwóch tygodni.- włączył się do tej krótkiej wymiany słów Ross.
- Jak... Jak to?- spytała zapłakana szatynka.
- Kiedy wyjechałaś, Rik był przybity, ale Claudia zaproponowała, że mogliby wyjść i od tamtego czasu są parą.- wzruszył ramionami, a ja popatrzyłam na niego groźnie.
- Mogłam powiedzieć mu od razu, a nie uciekać. Wtedy bylibyśmy już razem, ale nie, musiałam zachować "pokerową twarz".- zaczęła sobie wyrzucać, a do mnie coś dotarło. "Poker face" to głupi pomysł. Jeszcze trochę i stracę Ross'a tak, jak Van straciła Riker'a! Ale nie potrafię rozbić naszej przyjaźni. Raz już ją popsułam przez uczucia. To tylko zauroczenie...Ono zniknie. Kiedyś... Mam nadzieję.
-Laura!!!- krzyknął mi do ucha blondyn.
- Co?- spytałam skołowana.
- Trzeba iść do szkoły.
- Nie.- pokręciłam głową.- Zostaję w domu. Iz przyniesie mi notatki, ja muszę wspierać Van.
- Ok, ja muszę lecieć. Pa.- pod wpływem impulsu pocałował mnie w policzek i szybko wybiegł z pomieszczenia.
Cały dzień przesiedziałyśmy w salonie przez telewizorem. Poprosiłam Elize, by kupiła dwa wielkie pudła lodów o smaku mięty i czekolady, które szatynka wprost uwielbia. Zrobiłam popcorn na słodko, również jej przysmak, oraz coś, co ja kocham, a ona lubi, czyli tosty z dżemem i masłem orzechowym. Wiem, że to dość dziwne połączenie, ale jest niewiarygodnie smaczne!
Tak więc, oglądałyśmy film, pt. "Słodka zemsta", gdy nagle w drzwiach stanął blondyn z dziwną miną...
---------------------------
* The Man Who Can't Be Moved- The Script- przełożenie i edycja w moim wykonaniu :)
--------------------------
Tam, tara, dam! No i jest! Po męce i wielokrotnej obróbce, macie kolejny rozdział. Trochę mnie zasmuciło, że jest tak mało komentów, ale co tam! Zawód, jaki mi sprawiliście wynagrodziła mi ilość wejść. Jestem zadowolona. Nowy rok szkolny, nowe życie równa się nowy wygląd i nowe, całkiem inne rozdziały. W roku szkolnym jest inaczej, bo znajduję dużo więcej inspiracji, więc i blog będzie rozkwitał. Niemniej jednak proszę o komentarze ;) To wielka motywacja. Jeszcze jeden rozdział pojawi się w niedzielę, a później, co tydzień, regularnie będą się pojawiać nowe :D Rozdział dedykuję moim 'zagorzałym fankom'- Julii i Wiktorii Wiatrowskim, oraz, tradycyjnie, Olusi za to, że podziela moje smuty z powodu klapy PMB ♥ Nie przynudzając dłużej :)
Koffam :*
~Kasia<3

10 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super jak zawsze <3
    Czekam na next i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialnie napisałaś ten rozdział. Po prostu zżera mnie ciekawość, co będzie dalej, kiedy czytam Twoje opowiadanie :D
    <3

    OdpowiedzUsuń
  4. NIESAMOITYYYYYYY !! : ** czekam na nexta ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny !! Już czekam do niedzieli <3

    OdpowiedzUsuń
  6. BOOOOOOSKI!!!!!!!!!!!!!!!!!
    I na wieki wieków taki będzie.
    Błagam cię, piszaj szybciutko nexta! :D
    Nie mogę się doczekać!!! ;D
    I dziękuję za dedykację, szaszłyczku, śledziku, Kasiuniu <3
    ~Refive xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D nie ma za co moja Oluniu :* Rozdzialik jutro ♥
      ~Kasia<3

      Usuń
  7. Nominuję Cię do ,,The Versaitile Blogger" :) , sasady znajdziesz tutaj : http://tdabywera.blogspot.de/2013/04/the-versaitile-blogger_6.html

    OdpowiedzUsuń
  8. swietny rozdzial czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  9. też kocham lody o smaku mięty i czekolady ;3 no ale nieważne ;-;
    świetny rozdział ^^
    co ty masz z tą Arią? XD brzydkie to imię ._.
    i Ever.. ty mi poważnie obrzydzasz to imię >__<

    OdpowiedzUsuń