Rozdział
dziesiąty
Życie
jest zbyt krótkie, by bać się starcia.
Spoglądał w moje oczy, jakby chciał zobaczyć w nich coś więcej, niż
szok. Jakby chciał zobaczyć miłość. A ja nie mogę mu jej dać. Cała krzyczałam w
środku. Jak on mógł?! A jednak to zrobił, po czym powoli mnie uniósł tak, abym
mogła stanąć na własnych nogach. Serce biło mi ze strojoną siłą. Wydawało mi
się, że zaraz wyskoczy, co jest fizycznie niemożliwe. Wciąż oszołomiona
patrzyłam na niego baranim wzrokiem próbując odgadnąć, co też sobie myśli. Jego
twarz nie wyrażała czegoś, co można by nazwać prostymi ludzkimi słowami. Wydawał
się być odległy, myślami gdzie indziej. Jeszcze minutę mierzyliśmy się
wzrokiem, aż poczułam ujmujący ból w lewej kostce. Uniosłam ją w górę tak, aby
nie była zanurzona w wodzie. Ujrzałam rozerwaną skórę, spod której widać było
naderwane nerwy. Na całej długości stopy płynęły dość duże strugi krwi.
Oddychając powoli postanowiłam jej dotknąć. To był błąd. Przeszywający na
wskroś ból dotkliwie zapadł mi w pamięci. George nieobecnym wzrokiem spojrzał
na mnie po raz kolejny, a ja zanim cokolwiek powiedział, wybiegłam z wody
kuśtykając przy tym bardzo niezgrabnie. Usłyszałam głos, ale nienależący do
Shelly'iego, tylko do Ross'a.
- Laura! Poczekaj!- krzyczał rozpaczliwie cienkim głosem, niepodobnym
do blondyna.
Bez słowa biegłam dalej. Czułam, że wcześniejszy napad adrenaliny
uleciał tak szybko, jak się pojawił. Coraz mniej widziałam, a wszystko wokół
wydawało się jakieś... kolorowe i, hmmm... Dziecięce. Jaskrawe odcienie szmaragdu
i topazu przecinały każdy napotkany kształt, a drzewa były teraz jakby wielkimi
zielonymi kółkami na brązowych patykach. Gdzieś w oddali słyszałam krzyki:
- Laura! Laura! Powiedz coś! Co ci się stało?
A potem już tylko nieprzenikniona ciemność. Jakiś blady promień
światła wydobywał się zza zamkniętych na cztery spusty drzwi. Jakieś
przytłumione głosy i dźwięki syreny. Potem jedyne, co wyłapałam to cięcia i
trzaski, a na twarzy miałam jakąś maskę. Co do diabła...? Mój umysł, mimo, że
otumaniony pracował ze zdwojoną siłą, a zmysły miałam wyczulone. A to wszystko,
bo nic nie widziałam, a to normalne, że jeżeli jeden zmysł zawodzi, inne
działają wydajniej. Po mojej głowie krążyły różne wersje wydarzeń i analizy
ostatnich minut mojej przytomności. Poczułam się dziwnie wesoła i zrozumiałam
coś ważnego. Ta maska nie była od parady, to maska z gazem rozweselającym.
Mimo, iż dziwnie było być tak szczęśliwym, to nie chciałam tego przerywać.
Potem mój słuch wychwycił rozmowę.
- Co z nią?- zapytał stroskany Ross.
- Nic jej nie będzie, to tylko naderwana kostka, nic poważnego. Za
dwie, czy trzy godziny będzie mogła przyjmować już gości. Obudzi się, gdyż
zmniejszono dawkę gazu do minimum.- odpowiedział skrupulatny ortopeda.
- Czyli, że będę mógł z nią rozmawiać, a ona nie będzie już śmiać się
i żartować z mało istotnych rzeczy, tak?- odpowiedział pytaniem blondyn.
- Otóż to.- przytaknął doktor.- Czy wiesz, co dokładnie się stało?-
rzekł podejrzliwie lekarz.
- Cóż... Laura bawiła się w wodzie z moim przyjacielem i nagle
potknęła się.
- No tak, ale jakim cudem znalazła się prawie pół kilometra od
najbliższej plaży?
- Panie doktorze,- powiedział miękko chłopak.- ona jest ostatnio inna,
staram się zrozumieć, co też ją gryzie. Zmienia się i odcina od przyjaciół
szukając innych, nie chciała przyjąć
mojej pomocy i uciekła, zapewne nie czując jeszcze bólu. Dopiero, gdy
adrenalina skończyła się, poczuła, że coś jest nie tak.- wytłumaczył wymijająco
blondyn. Tylko co, do diabła, ma to, że się niby zmieniam?!
- Aha, całkiem sensowne wyjaśnienie.- odparł lekarz, oddalając się
powoli.
Poczułam uścisk na dłoni, ciepło idealnie pasujące do ciepłoty mojej.
Ross chwycił ją i powiedział:
- Laura, wiem, że mnie nie słyszysz, ale i tak chcę ci coś
powiedzieć...- w tym momencie drzwi do mojej sali zostały otworzone z hukiem, a
do środka weszło kilkoro ludzi.
- O rany! Co jej się stało?!- rozpoznałam głos Rydel.
- Co ty jej zrobiłeś?!- spośród tłumu wykrzyczał nagle Clayton
podchodząc bliżej.
- Ja nic, ale powienieś pilnować trochę bardziej swoją dziewczynę.-
ostatnie słowo Ross podkreślił tak, że nawet największy pacan na świecie
zrozumiałby o co chodzi.
- Nie wiedziałem...- chciał tłumaczyć się brunet, ale Ross
dostatecznie go zgasił.
- Kiedy się obudzi?- zapytała Izzy.
- Za pięć, sześć godzin.- skłamał bez zająknięcia blondyn.
- Co??- tyle zdołała powiedzieć moja przyjaciółka, po czym ogarnęła
się i z determinacją w głosie dodała:- Będziemy tu siedzieć razem z tobą.
- Lepiej nie, zadzwonię do was, gdy się obudzi.- zdecydowanie odparł
Ross.
- Ale..
- Nie ma żadnego "Ale".- przerwał znów mój przyjaciel.-
Zadzwonię.
- Ok.- powiedział chórek, w którym była też zdegustowana i obojętna na
sytuację Ever, wredny i zarozumiały Angelo oraz Riker i Ell.
Wszyscy oprócz Ross'a wyszli z sali.
Chłopak westchnął. Czułam zmęczenie w jego głosie. Nagle znów
poczułam, że mogę ruszać palcami i w ogóle całym ciałem. Poruszyłam lekko
kończynami i uniosłam się powoli z posłania, po czym z głośnym sykiem na nie
opadłam. Za szybko, jak na mój gust.
- Laura?- pytającym tonem zwrócił się w moją stronę. Powoli otworzyłam
oczy, przyzwyczajając się do oślepiającego światła. Fluorescencyjne odblaski
lamp zatańczyły przede mną zataczając widma ósmego koloru. Poczułam się słabo,
ale odchrząknęłam i powiedziałam jak najbardziej spokojnym i lekkim tonem.
- Już jest dobrze.- uśmiechnęłam się blado.
- Właśnie widzę.- prychnął wyraźnie zadowolony, że się obudziłam.- Jak
się czujesz?
- A można obejść ten cały banał? Jak się czujesz? Dobrze? Może coś ci
podać? Pomóc w czymś?- przedrzeźniałam różne osoby, doprowadzając tym Ross'a do
napadu niepohamowanego śmiechu. Nagle spoważniał.
- Kim ty się stałaś?- rzekł kiwając głową.
- Co?- odpowiedziałam pytaniem.
- O ile wiem, jesteś z Clay'em, a widziałem na własne oczy, jak
całujesz się z Georgiem. Co cię napadło?
- Mnie nic! Bawiliśmy się, a ja nagle się potknęłam, on mnie złapał i
pocałował. Nic nie mogłam zrobić! Gdybym się wyrwała, straciłabym równowagę i
mogłabym wpaść do wody!- zaczęłam krzyczeć, co bardzo mnie wyczerpało.
- Rozumiem.- powiedział i umilkł.
- A o co tobie chodziło z tym, że się zmieniam i że coś mnie gryzie? I
że szukam nowych przyjaciół?- moje słowa stawały się coraz ostrzejsze.
- Uspokój się.- upomniał mnie, a ja od razu go posłuchałam.- Zanim
odpowiem na te pytania, słyszałaś wszystko, co mówiliśmy.
- Trochę.- skłamałam, bo widziałam, że peszy się. Przecież prawie
powiedział mi coś ważnego.
- I jeszcze jedno: musisz zerwać z Claytonem.
- A dlaczego?- zapytałam delikatnie zbita z tropu.
- Popatrz: Clay nawet nie zauważył, że zniknęłaś i dopiero kiedy
zadzwoniłem pojawił się.- miał rację.- Był tak zajęty rozmową z rudą, że nie
zwracał na ciebie uwagi. Izzy też nie zauważyła nic szczególnego, dopóki nie
dałem jej znać.
- Miała słuchawki w uszach i okulary na nosie. Miała prawo nie
słyszeć.- usprawiedliwiłam przyjaciółkę.- Wróćmy do naszych pytań.
- Na jedno ci odpowiedziałem. Szukasz przyjaciół nie tam, gdzie
trzeba. Nie żebym był jakimś ekspertem związkowym, czy coś, ale pomiędzy tobą,
a Claytonem nie ma... Hmmm- zamyślił się i kontynuował- iskry. Tak, dobrze to
ująłem.- pokiwał w aprobatą.
- Może masz rację...- pozwoliłam sobie na chwilę refleksji nad tym, co
właśnie uświadomił mi Ross.
- Tak, na pewno.- zbierał się już do wyjścia.
- Ross..- powoli powiedziałam.
- Tak?
- Mam pytanie... Dlaczego ostatnio znikasz z lekcji?- trudno mi było o
to zapytać, ale dręczyło mnie to.
- Hmm... Przyjdzie czas, że dowiesz się, ale nie teraz, dobrze? Wiedz,
że to nic, czym można się martwić.- odpowiedział i uśmiechnął się na pożegnanie.-
Pa.- powiedział i szybko wyszedł z sali.
Cały czas męczyło mnie to wszystko i trudno było mi pozbierać myśli.
Postanowiłam nie trapić się tym, bo jestem przecież chora i wymęczona. Zanim
obejrzałam się, słońce zaszło, a moje powieki bez mojej zgody zamknęły się, a
ja odpłynęłam do krainy bez zgryzot i tajemnic. Do świata, który sama sobie
stworzyłam. Do świata snu.
-------------------------------------------
Dziś krótko, ale rzeczowo.. Trochę się działo i ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału. :) Next niebawem, a tymczasem pozdrawiam każdego czytelnika z osobna. Koffam Was
~Kasia<3
Super, naprawdę świetny rozdział i niecierpliwie czekam na nexta ;D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy rozdział, po prostu świetny! Czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńJak naszybciej next! Czekamy z nieciepliwością! <3
OdpowiedzUsuńrozidzal nawed fajny ale nie obraz sie ale piszesz trohe bez sensu albo ja tego nie umim zrozumic bo jestm chora nw sama
OdpowiedzUsuńCzytam sobie, a tu nagle koniec ._. Coś taki krótki xD nareszcie zaczyna mnie wciągać to opowiadanie, teraz może czytanie będzie mi szło szybciej xD a co do rozdziału to jest świetny, chyba najlepszy z tych wszystkich dotychczas ^^ i zgadzam się z Ross'em, niech ona zerwie z tym debilem xD
OdpowiedzUsuń