Rozdział
czternasty
Życie
jest zbyt krótkie, aby omijała cię każda szansa na zabłyśnięcie.
- Ha! Trafiłam w dziesiątkę już trzeci raz!- krzyknęłam uradowana. Nie
bardzo lubiłam przedtem strzelanie z łuku, ale się okazało, że to jest całkiem
fajne. Dzierżąc w dłoni łuk, a na plecach trzymając strzały czułam się jak
Katniss z mojego ulubionego filmu- Igrzyska Śmierci. Miło było wiedzieć, że
jest się w czymś znacznie lepszym, niż Ever, bo jak na razie to ona mnie
przewyższa w każdej dziedzinie. To prawda, mam złe wspomnienie z młodszych lat
z udziałem tego sprzętu, ale to nie znaczy, że muszę się tego bać. Pamiętniku,
uwielbiam nowe doświadczenia.
- No weź!- narzekał pod nosem Ross nieszczęśliwy, że znów go pokonałam
i wygrałam zakład.
- No co?- spytałam żartobliwie.
- Eh, nic. Chodźmy może na pizzę?- zaproponował.
- Mam lepszy pomysł.- powiedziałam tajemniczo.
- Co masz na myśli?- uniosła brew Rydel.
- Ona ma zabójcze idee.- rzekła wątpiąco Izzy.
- Ej, ale zazwyczaj ci się podobają.- obroniłam się.
- No OK. Pokaż, co się kryje w twojej główce.- zaoponował George i
poprowadziłam ich do centrum. Los Angeles wieczorem wygląda cudownie. Światła
lamp oświetlały każdy centymetr powierzchni. Prowadziłam ich coraz dalej i
dalej, a oni zupełnie nie wiedzieli, co dla nich zgotuję. Stanęłam przed
wielką, wspaniale rozjaśnioną błękitnym światłem restauracją.
- Błękitka laguna? To jakiś lokal z sushi?- niepewnie zapytał Riker.
- Niee.- odparłam.
- Laura!- krzyknęła Izzy.- Mogłaś mi powiedzieć!
- Nie byłoby niespodzianki.
- Co to za bar?!- krzyknęła zirytowana Van.
- To restauracja z najlepszymi naleśnikami i omletami świata.-
wyjaśniłam.
- Do tego mają najlepszy sprzęt do karaoke.- uzupełniła moja
przyjaciółka.
- Ooo, świetnie.- pokiwał głową Ross.
- Ja nie śpiewam.- powiedziałam.
- Nie o to mi chodziło. Naleśniki.- rzekł, dotykając brzucha.
- Eh, faceci.- mruknęła Rydel.
- Wchodzimy?- zadałam to pytanie w powietrze, bo wszyscy byli
pogrążeni w rozmowie.
Nie zwracając na nich uwagi weszłam do środka i podeszłam do
restauratora.
- Witam, panienko Marano.- powiedział dość szczupły mężczyzna z kozią
bródką i siwymi włosami.- Stolik dla dwojga?
- Nie, dziś będzie nas trochę więcej.- odparłam delikatnie. Policzyłam
szybko w głowie i dodałam:- Stolik dla dziesięciorga.
- Faktycznie trochę więcej.- powiedział z uśmiechem i wskazał stół
niedaleko sceny.- Tam.
- Dziękuję.- pokiwałam z wdzięcznością i ruszyłam w tą stronę.
Zauważyłam, że hołota spostrzegła moją nieobecność. Pomachałam do nich i
zasiadłam znów na krześle.
Kolacja była wspaniała. Osobiście uwielbiam tu naleśniki z kozim serem
i warzywami, inni brali na słodko, oczywiście Van wybrała omleta, a Riker
widząc jej obrzydzenie do naleśników wziął to samo. Zauważyłam, że pomiędzy
nimi coś się kroi, ale nic nie mówiłam, by nie zapeszyć i nie spalić buraka. Po
zjedzeniu długo rozmawialiśmy o różnych rzeczach, gdy nagle Rydel wypaliła:
- Karaoke jest wolne! Chodźmy zaśpiewać! Proszę, Laura, chodź!-
zrobiła minkę zbitego psiaka, a ja nie miałam serca odmówić.
- OK.- lekko wstałam i podeszłam do DJ-a.- Masz.- dałam mu pendrive z
karaoke mojej nowej piosenki, którą nagrałam w pracowni.- Van, Izzy i Rydel.
Idziecie?
- Jasne.- rzekły chórem i podniosły się z siedzeń. Razem weszłyśmy na
podwyższenie i Ryd przejęła mikrofon.
- Hej! Jesteśmy...- popatrzyła na mnie wyczekująco.
- Mixer Girls.- wypaliłam, zanim zdążyłam to przemyśleć.
- Tak, właśnie.- I mamy dla was coś mega.- dodała Izzy.
Chłopak przy konsoli włączył linię melodyczną i Rydel zaczęła:
What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK
I remember the day when we were out all night
I wish that I can get the day back and tell you it's
alright
Cause we all do the same thing, we just don't realize
That we're living on borrowed time
What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK
I see the light that I'm chasing
A memory, but it's fading
When it's gone I'll be waiting
Knowing it's too late (knowing it's too late)
You chose the road that I'm walking
Now it's your soul that I'm caught in
And you're not hearing when I'm calling
Calling your name
One breath, one step, one life, one heart
Two words, two eyes, new beginning, new start
Too neat, too narrow, too short, too bright,
I'm there with you, here by my side
What would you do? What would you say?
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK
Nothing here, no one talking, knowing it's too late
But sometimes it can get so hard pretending it's OK
Nothing here, no one talking, nothing's gonna change
But sometimes it can get so hard pretending it's OK
What would you do? (what would you do?)
What would you say? (what would you say?)
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK
What would you do? (what would you do?)
What would you say? (what would you say?)
How does it feel? Pretend it's OK
My eyes deceive me, but it's still the same
Pretend it's OK
Oh yeah
What would you do? What would you say?
Pretending it's OK
What would you do? What would you say?*
Na przemian śpiewałyśmy kolejne wersy, gdy nagle nadeszła
moja kolej. Powoli i niepewna swego głosu weszłam i nagle poczułam na sobie
spojrzenie Ross'a. To dodało mi skrzydeł. I wyszłam na wyższy ton i ciągnęłam
długo śpiewając kolejne słowa piosenki prosto z serca. Nie wiedziałam dlaczego,
ale miałam wielką ochotę wreszcie pogadać z blondynem o tym, co między nami
zaszło. Zeszłam ze sceny i chwyciłam rękę chłopaka ciągnąc go na zewnątrz.
- Co chcesz?- zapytał uśmiechnięty.
- Musimy pogadać o tym, no wiesz.- zaakcentowałam "no
wiesz", by zrozumiał, co mam na myśli.
- To tylko prezentacja. Nic więcej. Chciałaś mi pokazać i
kropka. Taki przyjacielski buziak.
- Tylko tyle? To dla ciebie nic nie znaczy?- dociekliwie
pytałam.
- Właśnie tak. Nic a nic.- powiedział lekko i znów się
uśmiechnął.
- Uff, to dobrze, bo nie chciałam, abyś wziął to na
poważnie.- uniosłam ramiona i również się wyszczerzyłam.
- Czekaj... To dla ciebie nic nie znaczy?- na jego twarzy
pojawił się grymas niezrozumienia.
- Tak jak dla ciebie- NIC.
- Aha.- dodał i po prostu sobie poszedł. Gdzieś w stronę
centrum. Zaraz wrócił do mnie i zrobił coś, czego w ogóle się nie spodziewałam.
Pocałował mnie i uciekł. Mrowienie po pocałunku jeszcze chwilę pozostało, a ja
wróciłam do przyjaciół, którzy patrzyli na mnie wyczekująco.
- Co?- spytałam zdezorientowana.
- A gdzie Ross?- spojrzenie Ell'a zdawało się mnie
przewiercać.
- Powiedział, że źle się czuje i wrócił do domu.
- Aha.- skwitował Riker, a Ryd wciąż analizowała moje
słowa.]
Wróciłam z Vanessą około jedenastej. Dalsza zabawa po
odejściu Ross'a trwała w najlepsze. Poszłam pod prysznic i zmyłam z siebie
resztki dnia. Odświeżona i przebrana siadłam na łóżko. Wyciągnęłam laptopa spod
niego. Otworzyłam i zajrzałam do skrzynki mailowej. Jedna wiadomość. Od Nimka.
Szybko ją włączyłam i zaczęłam czytać.
Droga Blue!
Co do terminu naszego spotkania,
to pasuje ci 13 października?
Wcześniej nie dam rady, praca zżera
cały mój wolny czas.
A godzina?
17 może być?
A miejsce?
Mi w odprężęniu pomaga surfing,
więc możemy spotkać się
na plaży, jak myślisz?
Czekam na odpowiedź
Nimek xoxo
Wiercąc się zaczęłam odpisywać. Nie miałam planów na ten
dzień, więc zgodziłam się.
Nimku!
Wszystko OK,
miejsce, godzina i dzień.
Ale po czym cię poznać?
Może będziesz surfować?
Dołączę do ciebie i pogadamy?
Blue
Pokręciłam bransoletką z połową serca i napisem "Sis"
na nadgarstku, myśląc intensywnie. Wcisnęłam "wyślij" i schowałam
laptopa z powrotem pod łóżka i położyłam się spać.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Wstałam dziwnie zmęczona. Co by wyjaśniało to, że przez
praktycznie całą noc myślałam. O mnóstwie rzeczy. Na pierwszy plan wysuwa się
oczywiście pocałunek Ross'a. Drugą ważną rzeczą było spotkanie z Nimkiem.
Teraz dziwnie mi go tak nazywać, bo za dwa i pół tygodnia mam go spotkać. Tak,
zdecydowanie, zbyt dziwnie. Już nie będzie tylko moim przyjacielem z chatu.
Teraz, przynajmniej taką mam nadzieję, będzie też moim przyjacielem w realu.
Trzecią i równie ważną, jak dwie pozostałe, jest kwestia ciągłego znikania
blondyna. To jest bardzo frustrujące, zwłaszcza, że Ross nie chce mi wyjawić
'tej wielkiej tajemnicy', którą zna jego rodzeństwo i George, a ja, chociaż
zawsze byłam mu najbliższa(!), nie! Usiadłam na łóżku i przetarłam oczy.
Światło przebijające się przez okno raziło mnie, gdy siedziałam w takiej
pozycji. Powstałam i ruszyłam do łazienki. Ubrałam wzorzystą sukienkę i
założyłam obowiązkową bransoletkę. Niesforne loki spięłam spinką i chwyciłam
torbę w potrzebnymi książkami, które przygotowałam dzień wcześniej. Telefon był
na dole, więc nawet go nie szukałam. W kuchni czekała na mnie jajecznica
zrobiona przez naszą nową gosposię, Elize, która została zatrudniona dzień
wcześniej. Pochodziła w Włoch, a jej kuchnia była tak wspaniała, że znacznie
poprawiła mi samopoczucie. Ze smakiem spożyłam śniadanie i kierowałam się już
do drzwi, gdy ktoś nagle do nich zapukał. Otworzyłam, a moim oczom ukazało się
rodzeństwo Lynch'ów z jednym brakiem. Mianowicie, nie było Ross'a, co wcale
mnie nie zdziwiło. Dopiero to, co przekazała mi Rydel zbiło mnie z tropu.
- Ross nie wrócił na noc!- powiedziała podenerwowana
blondynka.
- Jak... To?- rzekłam skołowana.
- Normalnie! Nie przyszedł.- odparła.
- A dlaczego?- zadałam kolejne pytanie nieświadoma, że to
mogła być moja wina.
- No właśnie o to samo chciałam ciebie zapytać.- matkowała
dalej.- Laura. Musisz powiedzieć, co między wami zaszło.
- A skąd ten pomysł. Po prostu rozmawialiśmy i nagle
powiedział, że musi iść. I poszedł.- skwitowałam.
- Oj, kręcisz.- dodał Ellington kiwając głową z
dezaprobatą.
- Wcale nie.- obroniłam się.
- Laura.- zignorowała komentarz Ratliff'a Rydel.- Od tego
zależy jego bezpieczeństwo, a może nawet życie.
- No dobrze.- westchnęłam.- Pocałował mnie, a ja nie
zareagowałam. Ale więcej nic nie robił. Po prostu sobie poszedł. Nie
wiedziałam, że coś mu grozi. Zadowoleni?- popatrzyłam po towarzystwie, ale
wszyscy spoglądali na mnie, jakbym mówiła w obcym języku.- Moglibyśmy iść
rozmawiając? Bo spóźnię się do szkoły.- zerknęłam niecierpliwie na zegarek
zamknięty w medalionie wraz z zdjęciem moim i mojej mamy.
- Laura..- niepewnie rzekła Ryd.- jest coś, czego nie
wiesz.
- A co to za tajemnica?- prychnęłam ironicznie.
- To ważne. Ross znikał bo... bo..- wyglądała tak, jakby
trudno było jej to przepuścić przez gardło.- ma problemy.
- Problemy?- uniosłam brew w niedowierzaniu.
- Tak. Jest uzależniony.- odpowiedział Riker.
- Był.- zwróciła się do brata blondynka.- Był uzależniony.
Znikał z zajęć, bo chodził na specjalne spotkania. Niedawno praktycznie
skończył terapię, ale nie jestem pewna, czy przestał ćpać.- zwierzyła się
słabym głosem dziewczyna.
- Ale jak to się zaczęło?- zapytałam nieśmiale.
- Kiedy wyjechałaś, Ross się zmienił.- odpowiedział Rocky,
widział bowiem w jakim jest stanie jego siostra.- Zaczął się w sobie zamykać.
Nie miał przyjaciół. Był samotny. Nawet z George'iem nie rozmawiał. Do nikogo
się nie odzywał. Zamykał się w pokoju. A po kilku latach, może trzech- czterech
założyliśmy zespół i nim się obejrzeliśmy zaczął imprezować. Na początku nie
wyglądało to źle, ale potem..- zaciął się, a w jego oczach pojawiły się łzy.-
Zaczął ćpać bardziej, niż ktokolwiek inny. O mało nie umarł. I wreszcie zgodził
się na terapię. I chyba jest lepiej. Chyba. Bo znowu zaczyna mu odbijać. Albo
to narkotyki, albo...- kolejna cisza i nagle na jego twarzy wykwitł uśmiech
zrozumienia.- O rany! Ross zakochał się w Laurze!- krzyknął, ale nikt nie
wyglądał w tej chwili na ucieszonego, bo bardzo martwiliśmy się o chłopaka. Ja,
wciąż zaskoczona i zszokowana informacjami, nie kontaktowałam i nagle zrobiło
mi się słabo. Światło zgasło, a ja tylko słyszałam głosy. Wśród nich
rozpoznałam jeden, który dopiero dotarł. Ross! Stał i wołał do mnie! Po chwili
znów otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w ciemne oczy blondyna, który stał
nade mną.
- OK, nic mi nie jest. Ale dziś chyba nie pójdę do
szkoły.- zadecydowałam.
- Ty nie, ale my musimy.- powiedziała Ryd i popatrzyła na
Ross'a.- Po szkole będziesz się ostro tłumaczył.- pomachała palcem.
- Tak, tak, siostruniu. Ja zostaję z Laurą, a wy już
idźcie.
- Dobra.- odparła naburmuszona i razem z chłopakami poszła
w stronę szkoły.
Ross pomógł mi wstać z betonu i razem skierowaliśmy się do
mojego domu, a tam, to już odruch, prosto do pracowni.
Elize zniosła nam wodę, sok i ciastka w powidłami. Jest
fantastyczna, już ją uwielbiam.
Spojrzałam ukradkiem na chłopaka, ale on wydawał się
nieobecny.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?- zaczęłam powoli.
- Czego?- zapytał wyrwany z letargu.
- Że byłeś uzależniony. Przecież zawsze byliśmy, jesteśmy
i będziemy przyjaciółmi. Nic się nie zmieniło. Możesz mi mówić wszystko.
- Wiem, po prostu... To strasznie krępujące.- wybełkotał
ciężko.
- Rozumiem. Spotkałam się z czymś takim. Nie osobiście.
Ale jednak.
Nastała cisza. Niezręczna cisza. Myślałam, co by
powiedzieć, gdy nagle moje dumanie przerwał huk. Po raz kolejny straciłam
przytomność.
----------------------------------------
* Little Mix- Pretend it's OK
-----------------------------------------
Hejo! No wiem, że długo mnie nie było, no ale... Jest już praktycznie koniec wakacji i trzeba to wykorzystać. Nie będę się bawiła w CZYTASZ=KOMENTUJESZ, oj nie. Ale im więcej komentarzy, tym dłuższe będą rozdziały ;) To motywacja do dalszej pracy! Na razie to tyle i przesyłam buziaczki, oraz dedykację dla mojej BFF, która wreszcie pokochała R5 tak, jak ja. ♥
~Kasia<3
Twój blog jest strasznie ciekawy, uwielbiam go <3 A co do rozdziału, to świetny i czekam na następny *.* A jeżeli masz ochotę, to wpadnij do mnie: forever-together-auslly.blogspot.com
OdpowiedzUsuńChętnie zajrzę, jak będę miała czas ;)
Usuń~Kasia<3
Śweeetny!!! :D
OdpowiedzUsuńI cieszę się, że chociaż ty masz kogoś kto kocha R5 tak jak ty, ja jestem całkiem samotna... No cóż, to powrócę do rozdziału, boski, genialny, jak zawsze i totalnie nie spodziewałam się że zrobisz z Rossa narkomana! No ale na szczęście już jest dobrze, ale nie kumam, co ty wszystkich tak krzywdzisz, Rossa u cb, Austina u nas, amnezja, ahh, szaszłyczku, robisz się w tym zabijaniu i tarmoszeniu podobna do mnie xD
Pozdro ;*** <3
~Refive xD
To dopiero początek i masz rację, robię się podobna do ciebie :* i co do Ross'a.. Nie, nie będę zdradzać szczegółów xD
UsuńŚledziku mój kochany, dzięki :*
~Kasia<3
Super rozdział <3 To opowiadanie jest genialne :D I cieszę się, że się cieszysz, bo Twoja BFF też kocha R5 ;)
OdpowiedzUsuńChyba ty też, co?? xD
Usuń~Kasia<3
THX za dedykację, po prostu nie da rady się nie pokochać R5, oni są genialni i mają niesamowite głosy. Super rozdział, z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńJulia <3 <3 <3 :)
Nie ma za co :* rozumiem, przecież tyle się ode mnie nasłuchałaś, że już niedziwne, że się zaraziłaś, a poza tym, czego się nie robi dla przyjaciół?? :3
Usuń~Kasia<3
super czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNie no spoko rozdzial ale zeby ross byl narkomanem to juz lekka przesada gdy przeczytalm ten fragmet sie badzo zidzwilam
OdpowiedzUsuńfajny ^^
OdpowiedzUsuńa ja się nie zdziwiłam, że Ross ćpał XD wspominałaś coś tam chyba o tym z Werą na czacie xD większość z tego bloga tam opowiadasz, ale dobra xd