piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział dziewiętnasty



Życie jest zbyt krótkie, by uczucia zdominowały nasze życie.
Tak, wiem, jestem okropna i wredna, ale co to zmieni? Aaa, bo jeszcze nie wiesz, dlaczego niby jestem taka? Otóż, zemsta nie zawsze jest słodka. Nie, nie jest. Nie mów, że jest inaczej. Mam już paranoję... Mówię do pamiętnika, żeby nie mówił... Coś złego dzieje się ze mną. Zanim cokolwiek dodam, wiedz, że mam dziś podły nastrój, więc i wpis będzie w takim nastroju. Wiele mogę znieść, ale mimo, iż wszystko, no prawie wszystko, się wyjaśniło, nadal nie mogę spać po nocach, a moje piosenki są, po prostu, bez owijania, do dupy. Tak, właśnie tak. Zazwyczaj się tak nie wyrażam, ale dziś na języku mam same niecenzuralne słowa. A dlaczego? Pytania, pytania. Tak ich wiele, ale odpowiedzi żadnej. No, cóż, gdybym wyjaśniła wszytko od razu, zapewne nikt by tego nie zrozumiał. Uwierz, miałam dobre intencje, ale Ever wpieprzyła, kolejny brak cenzury, ale cóż, nie mam lepszego określenia na to zajście, mi się w życie i znów mam przechlapane.  Byłam w sławnej sali kar, której nigdy przedtem nie miałam okazji poznać. To wcale nie jednorazowa wpadka. To nawet nie moja wina. A cudowna rudowłosa suka zrobiła z siebie niewiniątko i niestety to ja jestem wszystkiemu rzekomo winna.
Bez zbędnych niedomówień, po prostu przejdę do sedna, a raczej do początku.
Szłam do szkoły w szampańskim humorze, gdy nagle ktoś mnie złapał od tyłu.
- Kto tam?- spytałam uśmiechnięta.
- To twój braciszek.- zaśmiał się Eric.
Odwróciłam się i zmierzyłam go wzrokiem. Nagle przypomniałam sobie słowa Olivii, które wyryły mi się boleśnie w pamięci. "Właśnie dowiedziałam się, że chłopak, w którym się kocham jest gejem!"
- Hej, mogę o coś cię zapytać?- niepewnie zaczęłam.
- Jasne, śmiało, co chcesz wiedzieć?
- Czy ty jesteś gejem?- wreszcie wydusiłam.
Stanął, jak wryty i przez chwilę wpatrywał się w nicość. Jego oczy nie wykazywały specjalnej obecności ducha w ciele, więc podeszłam do niego i lekko potrząsnęłam.
- Nie mam nic przeciwko temu.- pokręciłam głową w celu podkreślenia słów.
- Kto, kto ci to powiedział?- po minucie ciszy rzekł.
- Olivia.- odpowiedziałam.- Czyli jesteś?
- Tak.- pokiwał głową i nieśmiale się uśmiechnął.- Przynajmniej jesteś tolerancyjna.
- Oczywiście.- wzruszyłam ramionami.- Moja znajoma z Miami też nią jest. Znaczy, lesbijką, nie widzę w tym nic złego.
- Jesteś wspaniała.- uśmiechnął się znów szeroko i objął mnie, a ja odwzajemniłam uścisk. W oddali nagle zobaczyłam Ross'a, który na nas patrzył. Pokiwał głową i poszedł drugą stroną ulicy, już nawet nie patrząc na mnie. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak się zachowuje. Po chwili oprzytomniałam. On nie wie, że Eric to mój brat! Muszę mu to wyjaśnić, pomyślałam.
Powoli ruszyliśmy do szkoły, która była za zakrętem, po drugiej stronie. Weszliśmy przez drzwi i rozeszliśmy się do swoich szafek. Skręciłam w alejkę w kierunku swojej. Tam, zobaczyłam Ross'a. Nie samego, ale z dziewczyną, którą kojarzyłam z lekcji hiszpańskiego, o ile pamiętam, miała na imię Aria. Stał oparty jedną nogą o swoją szafkę i wyraźnie flirtował z nią. Nie powiem, poczułam ukłucie, ale jeszcze bardziej schowałam swoje uczucia pod maską. Niewiele robiąc, podeszłam do drzwiczek i wybrałam szyfr. Otworzyłam je i wyciągnęłam książkę do fizyki, uśmiechnęłam się do blondyna lekko i pokazałam kciuka. On, z dziwną miną odprowadził mnie wzrokiem. Zrozumiałam, że chciał wywołać we mnie zazdrość, abym wyjaśniła mu, o co chodzi z Erikiem, ale postanowiłam mu nie robić przysługi i poczekać, aż łaskawie sam zapyta. Weszłam do klasy i siadłam do swojej ławki. Z Ever. Nie ja ją wybrałam, ale to pan nas tak ustawił. Nic nie mogłam na to poradzić. Okazało się, że będzie sprawdzian wiedzy z poprzedniej klasy. Nienawidzę takich rzeczy, ale na szczęście, mam pamięć doskonałą. Umiem cały materiał z tamtego roku. Gotowa do sprawdzianu, siedziałam i czekałam, aż dostanę swoją kartkę. Pan Dawn położył papier na ławce, chwyciłam go i zaczęłam pisać. Nagle zauważyłam coś interesującego. Mianowicie, moja sąsiadka z ławki używała ściągi! I to nie byle jakiej, a długiej na ponad pięć centymetrów, sprytnie schowanej w obszernym piórniku. Rozwinęła ją i zaczęła przepisywać formułki na arkusz. Udałam, że tego nie widzę i kontynuowałam pisanie własnych odpowiedzi. Po lekcji wyszłam spokojnie z klasy zadowolona z tego, że sprawdzian poszedł mi tak sprawnie. Nagle zostałam zawołana z powrotem do klasy fizycznej, więc zawróciłam i weszłam do środka. Przy biurku stała uśmiechnięta szyderczo Ever, a na krześle siedział pan Dawn. Belfer patrzył na mnie krzywo i czekał chyba na jakieś wyjaśnienia. Ja, nie wiedząc, o co chodzi, czekałam, aż się odezwie.
- No, więc, panno Lauro, co nam powiesz?- spytał wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nie rozumiem.
- Ever mi wyjaśniła coś ciekawego. Podobno ściągałaś na sprawdzianie.
- Co?! Ja nigdy nie ściągałam.- zdziwiona, niemal krzyknęłam.
- Pokaż, co masz w torbie.
- Dobrze.- chwyciłam za zamek i rozchyliłam torbę.
- O! To ta ściąga, którą widziałam u niej w piórniku!- wyrwała się nagle rudowłosa.
- Podaj mi proszę ten papier.- poprosił łagodnie profesor.
Wyciągnęłam świstek i podałam mu. Otworzył go i zaczął czytać. Nie rozumiałam, o co chodzi. Przecież ja nie ściągałam! To...Ever! Wrobiła mnie, a ja nie mogłam się wybronić. Miała dowód. Który wrzuciła mi do torby.
- Moja droga, nigdy nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego.- pokręcił głową z rezygnacją.- Z tego sprawdzianu niestety masz niedostateczny bez możliwości poprawy. I następne dwa tygodnie będziesz spędzać w kozie.
- Ale ja nie ściągałam! To Ever! Podrzuciła mi tę ściągę, kiedy pakowałam się do wyjścia.
- Nie sądzę, by tak było.- powiedział mężczyzna i wstał.- Muszę już iść. Wy też powinnyście.
Wyszłam cała czerwona ze wstydu, którego nie powinnam czuć, przecież nic nie zrobiłam! Ever podeszła do mnie i z niewinnym uśmiechem powiedziała:
- Zemsta jest słodka. Widzisz? Trzeba było zrobić jakąś ciekawszą pracę na logistykę. Teraz płać za głupi błąd. Przez następne dwa tygodnie.- zaśmiała się i wesołym krokiem odeszła. Nienawistnym wzrokiem odprowadziłam ją, a potem po prostu stałam i patrzyłam przed siebie. Wiem, że robiłam z siebie idiotkę, ale nie docierała do mnie informacja o karze.
- Laura? Laura, nic ci nie jest?- spytał stroskany Ross, który stał przede mną.
- Ever...- wyszeptałam, po czym wreszcie się ocknęłam.- Zapłaci mi za to.- rzekłam z determinacją.
- Za co? Co znowu ci zrobiła?- dociekał blondyn.
- Podłożyła mi ściągę i powiedziała nauczycielowi, że ściągałam. Dwa najbliższe tygodnie spędzę w kozie.- powiedziałam smutno.
- O wow.- wykrztusił chłopak, po czym znów odzyskał rezon i spytał.- Kim jest ten chłopak, którego przytulałaś?
- To ten Nimek.- wyjaśniłam.- Okazało się, ze jest moim bratem.
- Czym?- spytał zszokowany.
- Moim zaginionym bliźniakiem.- odrzekłam. Usiadłam na pobliskiej ławeczce i wskazałam ją chłopakowi.
- Wow do kwadratu.- powiedział krzywo patrząc.
- Noo, ale muszę jakoś wyjaśnić tę sprawę z Ever. Nie ujdzie jej to płazem.
- Musimy.- podkreślił.- Jestem z tobą.
- Co masz na myśli?- uniosłam brew, a on tylko się uśmiechnął i odszedł.
Nie jestem pewna, ale chyba zamierzał zrobić coś głupiego. To słodkie, ale głupie.
Kolejne lekcje minęły mi w dziwnym spokoju i zamyśleniu. Nie zwracałam uwagi na to, co się działo, toteż nie mam pojęcia, o czym mówili nauczyciele.
Po nich, musiałam iść do sali kar, a tam już czekał na mnie uśmiechnięty Ross!
- Co zrobiłeś?- spytałam przestraszonym głosem.
- Nic specjalnego. Mam tydzień kary za to, że podłożyłem nogę pani Dominic. Przynajmniej to taka, której nikt nie lubi, więc w sumie wyświadczyłem wam przysługę.
- Nie gadać!- powiedziała podniesionym głosem pani Speaker.- To koza, a nie miejsce spotkań.
- Dobrze.- powiedzieliśmy chórem i zasiedliśmy do ławek.
- Zaraz wrócę i liczę, że będziecie cicho.- powiedziała groźnie i wyszła.
- Liczę, że będziecie cicho.- zaczął przedrzeźniać dyrektorkę Ross. Wybuchliśmy śmiechem i nie mogliśmy przestać.
Po godzinie "odsiadki", wyszliśmy z sali i skierowaliśmy się do wyjścia. Zanim jednak wyszliśmy, poszłam jeszcze do szafki i wsadziłam niepotrzebne książki do środka. Nagle zauważyłam jakąś kartkę. Podniosłam ją i zwinęłam w kulkę, po czym wrzuciłam do torby. Nie ukazując żadnych uczuć związanych ze znaleziskiem, wróciłam do blondyna i przekroczyliśmy próg szkoły. Poszliśmy do mojego domu, gdyż chciałam, aby Ross poznał Erica. Opowiedziałam mu całe mnóstwo rzeczy o brunecie i o tym, jak się poznaliśmy. Wydawał się być na serio zainteresowany.
Weszliśmy do domu i krzyknęłam:
- Eric! Zejdź na dół!
- Chwilę!- odkrzyknął chłopak.
Czekaliśmy około dwie minuty, po których, po schodach zszedł mój brat. Uśmiechnął się przyjaźnie do blondyna. Ross odwzajemnił ten gest. Zapoznałam ich ze sobą bliżej i już po około dwudziestu minutach zażartej rozmowy byli przyjaciółmi.
Wieczorem, Eric wyszedł, by przejść się na spacer z Olivią, a niebieskooki chciał zostać, ale wymigałam się bólem głowy, co było oczywiście kłamstwem. Byłam bardzo ciekawa, co jest na tej kartce, a miałam dość duże przeczucie, że miała ona związek z chłopakiem, bo leżała przy jego szafce.
Rozwinęłam papier i poczęłam czytać.
Tekst był wspaniały i bardzo głęboki.
Wracam z powrotem na róg ulicy,
gdzie wyznałem, co do ciebie czuję
Mam zamiar pozostać tu w swoim śpiworze,
nie zamierzam się stąd ruszyć
Słowa napisane na kartonie,
Twoje zdjęcie w mojej dłoni
Mówię: jeśli widziałeś gdzieś tą dziewczynę
czy mógłbyś jej powiedzieć gdzie jestem?
Niektórzy próbują wcisnąć mi pieniądze,
nie rozumieją,
Nie jestem żebrakiem, Jestem tylko
chłopakiem o złamanym sercu
Wiem, że to nie ma sensu, ale cóż
więcej mógłbym zrobić?
Jak mam się stąd ruszyć kiedy jestem
w Tobie zakochany?

Bo kiedy któregoś dnia obudzisz się,
i zorientujesz się, że Ci mnie brakuje
A Twoje serce zacznie się zastanawiać
w jakim miejscu na Ziemi mogę być.
Pomyślisz, że może wróciłabyś tutaj do
miejsca w którym cię całowałem
po raz pierwszy,
I zobaczysz mnie czekającego na Ciebie
na rogu ulicy*

Uroniłam łzę i pożałowałam tego, że powiedziałam Ross'owi, że nie potrafi pisać natchnionych piosenek, bo to wcale nie jest prawda! Ten utwór był czystym dowodem na to, że się myliłam w stu procentach. Zadzwoniłam do blondyna i poprosiłam o niezwłoczne pojawienie się u mnie. Bez ociągania zgodził się i już po kilku minutach stał przed moim drzwiami. Wpuściłam go i zaprowadziłam do pracowni. Bez słowa podałam mu kartkę i popatrzyłam na niego pytająco.
- Skąd to masz?- spytał trzymając pognieciony papier w drżących dłoniach.
- Znalazłam.- powiedziałam.- To twoje?
- Tak, to tekst nowej piosenki, której jeszcze nie pokazałem Riker'owi. Miałem zrobić to jutro.- rzekł z wyrzutem.
- Myliłam się.- przerwałam ciszę między nami.
- W czym?
- Ty umiesz pisać. I to lepiej, niż ktokolwiek, kogo znam.
- Jesteśmy tylko ludźmi.- wzruszył ramionami.
- Mamy uczucia.- szepnęłam cicho, tak, aby mnie nie usłyszał.
- Co?- uniósł brew.
- Mamy uczucia. Tylko tyle.- niezręcznie wyjaśniłam.- Jeśli chcesz, możesz zostać na noc, ja jestem już trochę zmęczona.- popatrzyłam na zegarek. Była 21.09. Wcześnie, ale mnie i tak ogarnęło znużenie.
- Wiesz, chyba wrócę do domu. Dzięki, że oddałaś mi ten tekst.- uśmiechnął się sztucznie. Wiedziałam, że ma ten sam problem, co ja. Pocałować? Czy nie? Był blisko, jeden zdecydowany ruch i jego usta będą na moich. STOP! O czym ty myślisz?!, krzyknął zdrowy rozsądek. Będziesz cierpieć! Jeszcze cię porzuci i będziesz sama! Ale ten tekst.. Nie masz pewności, czy jest o tobie. Prowadziłam w sobie niemą walkę pomiędzy sercem, a rozumem. Niestety, to drugie wygrało.
- Nie ma za co.- uśmiechnęłam się.
- Pa.- powiedział smutno i powoli kierował się ku drzwiom. Stało się coś, czego nie planowałam. Podeszłam do niego i przytuliłam się. Odwzajemnił objęcia i miękko podeszliśmy do sofy. Przytuleni do siebie zasnęliśmy...
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Rano obudziłam się na miękkim ramieniu blondyna. Przypatrywał mi się. Uśmiechnęłam się i nadal przytulona powiedziałam:
- Chyba miałeś iść do domu.
- No tak, ale jesteś tak silna, że zmusiłaś mnie do pozostania tutaj.
Nagle ktoś wszedł przez drzwi od góry i usłyszałam cichy szloch. Odskoczyłam od chłopaka i poszłam w stronę płaczu. Na schodach siedziała...
- Vanessa! A co ty tu robisz?! Wróciłaś! Dlaczego płaczesz?- przytuliłam siostrę i popatrzyłam w jej spuchnięte od płaczu oczy.
- Riker... Całował Claudię!- wybełkotała przez płacz.
- No tak, są parą od ponad dwóch tygodni.- włączył się do tej krótkiej wymiany słów Ross.
- Jak... Jak to?- spytała zapłakana szatynka.
- Kiedy wyjechałaś, Rik był przybity, ale Claudia zaproponowała, że mogliby wyjść i od tamtego czasu są parą.- wzruszył ramionami, a ja popatrzyłam na niego groźnie.
- Mogłam powiedzieć mu od razu, a nie uciekać. Wtedy bylibyśmy już razem, ale nie, musiałam zachować "pokerową twarz".- zaczęła sobie wyrzucać, a do mnie coś dotarło. "Poker face" to głupi pomysł. Jeszcze trochę i stracę Ross'a tak, jak Van straciła Riker'a! Ale nie potrafię rozbić naszej przyjaźni. Raz już ją popsułam przez uczucia. To tylko zauroczenie...Ono zniknie. Kiedyś... Mam nadzieję.
-Laura!!!- krzyknął mi do ucha blondyn.
- Co?- spytałam skołowana.
- Trzeba iść do szkoły.
- Nie.- pokręciłam głową.- Zostaję w domu. Iz przyniesie mi notatki, ja muszę wspierać Van.
- Ok, ja muszę lecieć. Pa.- pod wpływem impulsu pocałował mnie w policzek i szybko wybiegł z pomieszczenia.
Cały dzień przesiedziałyśmy w salonie przez telewizorem. Poprosiłam Elize, by kupiła dwa wielkie pudła lodów o smaku mięty i czekolady, które szatynka wprost uwielbia. Zrobiłam popcorn na słodko, również jej przysmak, oraz coś, co ja kocham, a ona lubi, czyli tosty z dżemem i masłem orzechowym. Wiem, że to dość dziwne połączenie, ale jest niewiarygodnie smaczne!
Tak więc, oglądałyśmy film, pt. "Słodka zemsta", gdy nagle w drzwiach stanął blondyn z dziwną miną...
---------------------------
* The Man Who Can't Be Moved- The Script- przełożenie i edycja w moim wykonaniu :)
--------------------------
Tam, tara, dam! No i jest! Po męce i wielokrotnej obróbce, macie kolejny rozdział. Trochę mnie zasmuciło, że jest tak mało komentów, ale co tam! Zawód, jaki mi sprawiliście wynagrodziła mi ilość wejść. Jestem zadowolona. Nowy rok szkolny, nowe życie równa się nowy wygląd i nowe, całkiem inne rozdziały. W roku szkolnym jest inaczej, bo znajduję dużo więcej inspiracji, więc i blog będzie rozkwitał. Niemniej jednak proszę o komentarze ;) To wielka motywacja. Jeszcze jeden rozdział pojawi się w niedzielę, a później, co tydzień, regularnie będą się pojawiać nowe :D Rozdział dedykuję moim 'zagorzałym fankom'- Julii i Wiktorii Wiatrowskim, oraz, tradycyjnie, Olusi za to, że podziela moje smuty z powodu klapy PMB ♥ Nie przynudzając dłużej :)
Koffam :*
~Kasia<3

czwartek, 29 sierpnia 2013

Pytanko

Mam dla Was pytanie... 
Jak się Wam podoba nowy wygląd?
 Może coś mam zmienić?
Albo coś poprawić?
Podzielcie się ze mną 
swoimi opiniami...
Dziękuję też przy okazji 
tego posta
za tak dużo wejść. 
Jestem szczęśliwa z tego,
że mam aż 5.940 wejść.
To dużo :)
Pozdrawiam i koffam ♥
~Kasia<3

środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział osiemnasty



Życie jest zbyt krótkie, by z czystym sercem przejść przez życie.

- Yyy, Laura?- delikatnie powiedział Ross.- Kto do, do cholery jasnej, jest?
Nie odezwałam się, tylko patrzyłam na rudowłosego chłopaka, który wszedł z niewiadomych mi powodów przez drzwi z góry. Zapewne Elize go wpuściła. Ale nie to było ważne.
- Co ty tu robisz?- spytałam, ignorując wijącego się ze złości Ross'a.
- Chciałem cię zobaczyć, zanim wyjadę.- odparł, lustrując mnie od stóp do głów.
- Wyjedziesz?- zadałam niepewnie pytanie.- Gdzie? Po co?
- Do Nowego Jorku. Na Brodway.- odrzekł dumnie unosząc brodę.
- Wow, fantastycznie.- pokiwałam głową.- Ale po co do mnie przyszedłeś? Nie widziałam cię praktycznie dwa lata, a ty tak nagle sobie przychodzisz..
- Już mówiłem, chciałem cię pożegnać, kiedyś byliśmy dość blisko..- zaciął się i popatrzył na mnie badawczo, po czym skierował wzrok na blondyna.
- Blisko?- spytał skołowany bez reszty chłopak.- Co masz na myśli?
- Nie, nie byliśmy blisko.- powiedziałam hardo.- Twoje wymyłly to nie rzeczywistość. Skończyło się, zanim zdążyłeś zacząć. Nie byliśmy blisko. To, że ty tego chciałeś, nie oznacza od razu, że też miałam ochotę na takie rzeczy.- skwitowałam.
- Ale... Nie o to chodzi. Chciałem ci uświadomić, co straciłaś odchodząc z PHS. Ja na przykład dostałem się dzięki temu na Brodway, a Alice wyjeżdża do Paryża, by pracować, jako projektantka mody. Przeniosłaś się do krainy prostaków i straciłaś szansę.- wysyczał lekko podniesionym głosem.
- Nigdy nie wiadomo. Może ja też tam wyląduję.- wzruszyłam ramionami, lecz w środku byłam rozgoryczona i smutna.
- Taa, twoja siostra wyszła z naszej szkoły i tylko dzięki temu dostała się tam. A i tak straciła swoje pięć minut.
- Coś, właściwie, to nie. Wróciła tam. Na jakiś czas.- powiedziałam obojętnie.- Już zapomniałam, jakim jesteś sztywniakiem. I dlaczego tak szybko uciekłam z krainy poważnych i nudnych. Mi jest dobrze tak, jak jest teraz. Z łaski swojej, nie psuj tego i racz się wynieść z tego domu, zanim ci w tym pomogę.- dodałam i zaczęłam zwijać rękawy.
- Poradzę sobie.- odwrócił się i wyszedł na pierwszy stopień. Zawahał się i zwrócił do mnie, nie patrząc mi w oczy.- A miałaś taką fantastyczną przyszłość. Twoja strata.- westchnął i chwycił klamkę. Trzaśnięciem zamknął drzwi i zniknął nareszcie z mojego życia.
- Kto to był?- zapytał cicho Ross.
- Właśnie miałeś przyjemność spotkać się z Adamem. Moim eks-przyjacielem. Chodziliśmy razem do PHS. Był moim, prawie, bratem. Jest strasznym gburem. Kiedyś był całkiem fajny, ale kiedy wyniosłam się z tej durnej szkoły, zaczął uważać się za lepszego ode mnie, więc zakończyłam naszą przyjaźń.- wzruszyłam ramionami, już nawet nie wiem, który raz tego dnia. Adam strasznie mnie wkurzył, ale przez niego znów poczułam się tak, jak kiedyś, a mianowicie, bardzo nieprzyjemnie. Po naszej kłótni, po której zakończyliśmy znajomość, bardzo długo nie mogłam się pozbierać i teraz znów to samo. Mimo to, uśmiechnęłam się i położyłam swoją głowę na ramieniu blondyna.
- Ej, nie przejmuj się, on najwyraźniej w świecie, nie ma się komu chwalić, więc przyszedł do ciebie. To, w jakiej szkole się uczysz, nie ma znaczenia.
- Właśnie, że ma. Ale po co o tym gadamy? Chodź na górę, dużo się dzisiaj działo, może po prostu oglądniemy film i zapomnimy o dzisiejszym, co?
- Chyba masz rację.- rzekł po chwili.
- No pewnie, że mam.- uśmiechnęłam się i pociągnęłam brązowookiego do drzwi i wyszliśmy na górę.
Podeszłam do odtwarzacza i włączyłam ulubiony film mój i Ross'a, a mianowicie, Pan I Pani Killer.
Przygotowałam popcorn i colę, oraz ciasteczka i pizzę, którą zrobiła Elize. Z dnia na dzień, coraz bardziej ją uwielbiam. Oglądając i śmiejąc się do bólu brzucha, wygłupialiśmy się na całego. Po drugiej w nocy, delikatnie owinęłam się kocem z pluszu i przytuliłam się do blondyna. Razem zastygliśmy tak, a następnie zasnęliśmy.
*NASTĘPNY DNI*
Kolejne dni minęły mi na przesiadywaniu w Ross'em i słuchanie prób R5. Strasznie podoba mi się ich nowa piosenka "Pass Me By". Pomogłam im w wymyśleniu choreografii i po kilku godzinach ciężkiej pracy, tańczyli tak, jakby mieli tylko to w genach.
Nic nie działo się, a ja dziękowałam w duchu za takich przyjaciół, jakich mam. Ross za wszelką cenę starał się mi poprawiać humor, co, nie powiem, było niezwykle miłe z jego strony. Pomagał mi i rozśmieszał ile tylko mógł. Ale nie miałam już głowy do afery z Angelo. Nadal jestem na niego mocno wkurzona, ale nie to wysuwało się na pierwszy plan. Bynajmniej, miałam do w głębokim poważaniu tą sprawę. Nieubłaganie zbliżał się dzień spotkania z Nimkiem. Dziwnie to brzmi, bo dotąd był tylko moim przyjacielem z chatu, teraz to się zmieni. Jeśli się pojawi, cały czas mój zdrowy rozsądek dopowiadał. Martwiłam się najbardziej tym, że może się rozmyślić i nie przyjść. Ale zaraz odsunęłam do siebie te myśli. Przecież on jest inny. Nie zrobiłby tego.
*13 PAŹDZIERNIKA*
Nadszedł ten dzień. Od rana chodziłam i rozmawiałam z wszystkimi jak nakręcona. Podekscytowana spotkaniem, spędziłam ponad dwie godziny w garderobie, wybierając coś w sam raz na plażę. W końcu, ubrałam czarne bikini, a na górę założyłam niebieską prześwitującą sukienkę. Do tego włożyłam japonki w kwiatami i, co wcale nie jest zaskoczeniem, bransoletkę z połową serca. Chwyciłam torbę i telefon i powoli podążyłam na plażę.
Nagle ktoś od tyłu mnie chwycił. Odwróciłam głowę i ustami otarłam się przez przypadek o policzek przyjaciela. Nadal nie wiem, jakie panują między nami stosunki. Van radziła mi "poker face", więc jej słucham. Lecz mam dość. Chciałabym wreszcie wyjaśnić to niedomówienie. Ale, przynajmniej do czasu powrotu Vanessy z Nowego Jorku, nie będę o tym napomykać.
- Hej, mała.- chwycił mnie w talii i przekręcił wokół mojej osi.
- Nie mów do mnie mała.- rzekłam przez salwę śmiechu.
- Gdzie idziesz?- spytał, powoli zatrzymując mnie, abym się nie przewróciła.
- Na spotkanie z Nimkiem.- uśmiechnęłam się nieśmiało, ale Ross'owi nie było do śmiechu.
- Nie jestem pewien, czy powinnaś.- pokręcił głową.
- A ty znowu o tym, nie bój się, nie angażuję się, on będzie moim znajomym. I tyle. Nie zamierzam się zakochiwać.- mrugnęłam do niego.- Jestem tylko twoja.- wymsknęło mi się, a blondyn zaczął mi się przyglądać.- No co?- zgrabnie wywinęłam się z objęcia, w jakim zamknął mnie przed chwilą. Spojrzałam na biały zegarek przyczepiony na prawej ręce i dodałam:- Muszę lecieć.- i szybko odeszłam.
Była 16.37. Stanęłam w gorącym piasku i rozejrzałam się po horyzoncie. Zauważyłam wypożyczalnię desek surfingowych i wpadłam na niesamowity pomysł. Podążyłam w jej kierunku i weszłam do środka. Opalony szatyn podał mi strój i deskę w odcieniu opalizującego szmaragdu. Poszłam do przebieralni i szybko wciągnęłam na bikini kostium. Spięłam wysoko włosy i pobiegłam z deską w stronę morza. Już dość dawno nie surfowałam, ale nigdy nie wyszłam z wprawy. Nie chwaląc się, zajęłam pierwsze miejsce w konkursie na najlepszego surfera roku. Nie jestem pewna, czy jestem godna tego tytułu, ale wynika z niego, że jestem niezła, z czym nie mogę się nie zgodzić.
W pewnym momencie coś zatrzymało mnie w biegu.
- Ał! Uważaj, co robisz!! Możesz kogoś zabić tą deską!- ktoś zaczął na mnie krzyczeć.
- Przepraszam, jak na Surfera Roku, jestem dość niezdarna.- rzekłam przepraszająco.
- Ty jesteś Surferem Roku?- zdziwił się brunet, po czym wstał i zaczął otrzepywać się z piasku.- Może się zmierzymy?- zaproponował.
- Kiedy tylko zechcesz.- odrzekłam wyzywająco.
- To może teraz?
- OK, chodź, zobaczymy, czy mnie pokonasz.- powiedziałam twardo i pobiegłam w stronę wody. Położyłam się na desce i powoli zaczęłam się odpychać w stronę rosnącej fali. Po chwili, niepewnie stanęłam na niej i zaczęłam dryfować. Zobaczyłam błękit wody i wszelkie obawy znikły. Kocham ten żywioł i nie mogę zrozumieć, jak tak długo mogłam wytrzymać bez niego. Po około pięciu minutach postanowiłam sprawdzić, czy chłopak się trzyma i ze zdziwieniem stwierdziłam, że tak. Zorientowałam się też w czymś jeszcze. Że Nimek miał surfować, kiedy nadejdzie moment spotkania. Ten chłopak, to... To całkiem możliwe, że to Nimek. Dałam znak, że chcę skończyć, a on kiwnął głową i oboje spłynęliśmy do brzegu.
- Wybacz, ale czekam na kogoś i nie mogę pływać.- powiedziałam podchwytliwie.
- Ja tez, ale ja właśnie mam pływać.- powiedział z grymasem na twarzy.- Faktycznie jesteś Surferem Roku. Ufam, że wytrzymałabyś dłużej, gdyby nie to tajemnicze spotkanie. Tak w ogóle, to jestem Eric.- wyciągnął dłoń.
- Wiem, przyjaźnisz się z Olivią, tak?- chwyciłam jego i potrząsnęłam lekko.
- Oj, nie poznałem cię w takiej fryzurze, Laura.- uśmiechnął się i spojrzał na moją rękę. Nagle coś przykłuło jego uwagę.- Skąd to masz?- wskazał na moją bransoletkę.
- Dostałam od mamy dzień przed tym, jak zginęła.
- Ja mam taką samą i też ją dostałem od mamy, ale dzień po tym, jak się dowiedziałem, że ją mam, a dwa dni potem umarła od postrzału.
- Czekaj..- zatrzymałam jego dalszą gadaninę gestem dłoni.- Brązowe włosy i brązowe oczy. Surfujesz.- powoli dochodziłam do prawdy, której sama się bałam.- Nimek?- spytałam niepewnie.
- Blue?- zdziwiony odpowiedział pytaniem.
- Tak, więc jesteś tym, z kim miałam się spotkać.- uśmiechnęłam się.- Fajnie, że to ktoś taki, jak ty. Miły i przyjacielski, a nie debil pokroju Chuck'a, czy Angelo.
- Wow, Laura, ty jesteś moją przyjaciółką z chattu.- właśnie też do czegoś dochodził.- To fajne. Pozostaje kwestia zawieszek. Pokaż swoją.- zgodnie z jego prośbą, zdjęłam bransoletkę i mu ją podałam. Przyłożył je i zaskakujące jest to, że połówki do siebie pasowały!- Czyli to ty..- powiedział cicho z niewielkim przestrachem w głosie.
- Jesteś moim zaginionym bliźniakiem!- krzyknęłam, nie potrafiąc się uspokoić.
- Cii..- uciszył mnie, przykładając mi palec do ust.- To możliwe. Jeden test. Kiedy masz urodziny?
- 29 listopada.- rzekłam bez zająknięcia.
- Ten sam dzień urodzenia. Ten sam odcień włosów i oczu. Podobny wygląd twarzy i poglądy na świat.- spojrzałam na niego pytająco, ale on dalej wyliczał.- Podobny styl i ty też lubisz śpiewać i jesteś nieśmiała. Tak, jesteśmy bliźniakami.- pokiwał głową.
- Wow, to świetne uczucie. Wyjdziesz z domu dziecka i zamieszkasz ze mną w naszym domu.- zadecydowałam i wybrałam numer taty. Opowiedziałam mu o wszystkim, a on z niedowierzaniem tylko słuchał. Po dłuższej chwili głuchej ciszy wreszcie się odezwał:
- Przyjdź z nim do domu, musimy pogadać, zrobić kilka testów i pomyślimy, co robić, dobrze?- spytał tata.
- Dobrze, już idziemy.- zgadzałam się ze swoim ojcem w stu procentach. Zwróciłam się do bruneta.- Chodź, musimy coś załatwić.
- OK, już idę, tylko się przebiorę, tobie też bym to radził.- spojrzał na mój przemoczony strój.
- OK, zaraz wracam.- powiedziałam szybko i pognałam do przebieralni. Po trzech minutach, wyszłam z niej gotowa do drogi. Eric stał i czekał na mnie w błękitnej, gładkiej koszuli z rozpiętymi pierwszymi dwona guzikami i spodenkach w kolorze khaki. Wyglądał świetnie i nie dziwię się, że pracuje, jako model. Włosy rozwichrzone przez wiatr, teraz były ułożone na prawą stronę. Uśmiechnięty czekał na mnie i razem podążyliśmy do mojego domu. Tam, tata czekała na nas w swoim gabinecie. Po długiej rozmowie, zadzwonił do sierocińca i następnego dnia Eric miał już zamieszkać w naszym domu. Rozmawialiśmy o wszystkim, starałam się go poznać tak bardzo, jak to możliwe.
Po długim dniu, brunet wrócił do domu dziecka już na ostatnią noc, musiał się spakować, oraz pożegnać ze swoją przyjaciółką, Olivią.
*NASTĘPNY DZIEŃ, PONIEDZIAŁEK*
Rano wstałam rześka i wypoczęta, gdyż to była pierwsza noc od bardzo dawna, kiedy się nie martwiłam już niczym i nad niczym nie rozmyślałam, po prostu zasnęłam. Podążyłam do łazienki i ubrana i odświeżona zeszłam na śniadanie. Na stole znalazłam kopertę zaadresowaną do mnie. Rozerwałam papier i wyciągnęłam kartkę. Była od Van. Słowa były takie:
Lau!
Jak tam?
Jak się czujesz?
Napisz do mnie...
Tęsknię
xoxo Van ♥
W prostych, żołnierskich słowach napisała do mnie. Nie miałam teraz czasu na odpisanie, postanowiłam, że zrobię to po szkole, albo wieczorem. Wesoła i uśmiechnięta ruszyłam do szkoły...
------------------------------------
Wiem, że krótko, ale miałam dziś dużo pracy i to nie tylko z rozdziałem :/ Szkoła zbliża się wielkimi krokami i muszę się przygotować. Ale, ale, jak Wam się podoba rozdział? Nimek ujawniony, więc co tam, myślicie, że to prawie koniec? Otóż nie, to dopiero marny początek ;) Niedługo akcja rozwinie się, jak należy. Liczę na komentarze :D Proszę o opinię w temacie rozdziału i podzielcie się ze mną tym, co myślicie, że będzie dalej. Chcę sprawdzić, jak bardzo moje opowiadanie jest przewidywalne, czy może jest na odwrót? Koffam :*
~Kasia<3

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział siedemnasty



Życie jest zbyt krótkie, aby marnować się tam, gdzie nas nie chcą.
- Angelo! A co ty tu robisz?- spytałam lekko zszokowana. Puściłam dłoń brązowookiego i delikatnie się od niego odsunęłam. Chłopak był tak zajęty mierzeniem wzrokiem Angelo, że nie zauważył mego gestu.
- Mógłbym zapytać was o to samo.- odpowiedział zasępiony.
Wymienialiśmy w trójkę spojrzenia pełne zdziwienie zmieszanego z niechęcią. To znaczy, niechęć ta płynęła w dwie strony. Ross kontra Angelo.
- Zapomniałem swojego zeszytu, ale równie dobrze mogę go wziąć jutro, kiedy pójdziemy do Day, co?- odzyskał pogodę ducha i z lekkością zadał pytanie niebieskooki.
- Tak, jasne.- odparłam, dając mu subtelny znak, że chcę, aby wyszedł.
- Too... Ja już pójdę.- rzekł i powoli wycofał się z mojego pokoju, zostawiając nas samych. Elize na pewno go wypuści, pomyślałam.
- Do Day?- spojrzał na mnie pytająco Ross.- O co tu, do licha, chodzi?
- To bardziej złożone, niż myślisz.- palnęłam niechcący.
- To znaczy?- uniósł brew.
- Nie mogę...- oznajmiłam cicho i spuściłam głowę.
- Dlaczego?
- To ważne, ale nie mogę ci wyjawić, bo wtedy nie będzie...- zacięłam się, orientując, że już i tak powiedziałam za dużo.
- Nie będzie czego?- dociekał znów blondyn.
- Niespodzianki, ok? Przygotowaliśmy specjalną pracę, śpiewaną.- wyjaśniłam.- Chcemy zorganizować flashmob, pasuje? Powiedziałam ci już wszystko. Do Day idziemy, żeby nagrać tą piosenkę.
- Do Daylii? Daylii Starr?- zapytał niepewnie.
- Tak, to moja kuzynka. Córka Jimmy'ego Starr'a.
- Naszego producenta.- przełknął ślinę.
- Wiem.- powiedziałam z uśmiechem.
- A wiesz o zakładzie?- uśmiechnął się krzywo.
- O zakładzie?- ponowiłam to pytanie, tym razem pytając się samej siebie.- Czyim? Jakim?
- Angelo założył się, że z pracy dostanie szóstkę i do tego owinie sobie ciebie wokół palca.- szybko wypowiedział te słowa.
Wezbrała się we mnie złość. Poczułam się zraniona. Ale nie słowami obrażającymi i oskarżającymi Angelo. Byłam wściekła na Ross'a.
- Jak możesz tak kłamać?- krzyknęłam.- Jesteś zwyczajnie o niego zazdrosny!
- Co?! Mam być zazdrosny o ciebie i tego idiotę?- wrzasnął równie głośno, mocno już zaczerwieniony blondyn.
- To po co wymyślasz takie bzdury?!- zapytałam.
Jego oczy błysnęły czymś, co można nazwać chorą wściekłością.
- Rób co chcesz, chciałem cię chronić, ale skoro mi nie wierzysz...- nagle zabiło od niego spokojem i opanowaniem.
- Dobra.- rzekłam.
- Dobra.- powtórzył.
- Spoko.
- Spoko.
- Jasne.
- Jasne.- po tych słowach wyszedł z hukiem z domu.
Osunęłam się po ścianie obok okna i zaniosłam płaczem. Tak głośnym, że Elize usłyszała go i przyszła do mnie. Porozmawiała ze mną przez chwilę, pocieszyła i przyniosła czekoladowe ciasteczka i lody o smaku nugatowym. Leżąc na sofie rozmyślałam. Czy Angelo byłby do czegoś takiego zdolny? Może wcale się nie zmienił... Ale zaraz odsunęłam od siebie taką możliwość. Wstałam i pomknęłam do drzwi.
Nastał mrok, a w okolicy nie było nikogo. "Ciemność to najlepsza pora na rozmyślania nad sobą", powiedział ktoś mądry, nie potrafię sobie przypomnieć, kto to taki. W każdym jednak razie, postanowiłam posłuchać gostka i wyszłam na powietrze. Na sobie miałam tylko sukienkę i kurteczkę z dżinsu, ale nie było mi zimno. Szłam alejką wzdłuż świeżo w tym roku zasadzonych jodełek. Oglądając niebo, spacerkiem dotarłam do parku i usiadłam na pobliskiej ławeczce. Ktoś siadł obok mnie, ale chyba mnie nie zauważył, bo nadal szlochał cichutko. Przybliżyłam się do tego kogoś. Okazało się, że to dziewczyna, mniej więcej w moim wieku. Chociaż była zapłakana, gdy podniosła głowę, ujrzałam, jak wyglądała. Była śliczna! Jej wdzięk oniemiał mnie, gdyż sama, gdy płaczę, przypominam mokrego buraczka po obieraniu.
- Hej, przepraszam, nie widziałam cię. Ale chyba cię znam... Ty jesteś Laura, no nie?- zdziwiło mnie z lekka to pytanie, ale nie pokazując tego, pokiwałam głową.
- Za to ja cię nie kojarzę.- odpowiedziałam, ale zaraz zastopowałam, bo zaświtało mi coś.
- No jasne, takich szarych myszek się po prostu nie widzi.- rzekła z goryczą.
- Nie, wiem, kim jesteś. Przyjaźnisz się z tym, no..- pstryknęłam palcami.- Erikiem!
- Oo, czyli jednak mnie znasz.- powiedziała udobruchana.
- Jesteś Olivia, no nie?
- I moje imię też znasz.- powiedziała z lekkim uśmiechem.
- A tak właściwie, to co się stało, że płaczesz?- zmieniłam temat.
- Właśnie dowiedziałam się, że chłopak, w którym się kocham jest gejem!- rzekła z nieukrywaną rozpaczą.
- Oj, słabo.- pokiwałam z rezygnacją.- Ale może znajdziesz kogoś innego?- starałam się poprawić jej humor.
- Tak myślisz?- załapała przynętę i z nadzieją zapytała.
- Mhm... Ja wciąż szukam tego jedynego.- zaoponowałam.
- Serio?!- spytała z niedowierzaniem.- Przecież wokół ciebie wiecznie się kręci wianuszek chłopaków. R5 się z tobą przyjaźni od zawsze, Clayton Walsh się za tobą uganiał, George Shelley cię pocałował, a teraz Angelo! I ty jeszcze nie znalazłaś tego 'jedynego'?!- zrobiła cudzysłów w powietrzu.
- Cóż, żaden z nich nie jest odpowiedni i mam gdzieś taki wianuszek. Traktuję ich wszystkich, oprócz Angelo, jak braci.- wzruszyłam ramionami.
- Wow, być tobą musi być super.- powiedziała z wręcz czcią.
- Oj, nie jest.- westchnęłam ciężko.- Także, nie martw się... Ja już muszę znikać. Tata będzie się niecierpliwił. Pa i miło było cię spotkać.- uśmiechnęłam się lekko.
- Ciebie też. Pa.- odwzajemniła ten gest i wstała z ławki. Powolnym krokiem odeszła w kierunku przeciwnym do mojego, w stronę Versun. No jasne, przecież jest sierotą. Mieszka w domu dziecka. Szkoda mi jej. Jej miłość okazała się być heteroseksualna. Nie ma rodziców. Mieszka w starym sierocińcu. Ma jednego przyjaciela i do tego w szkole nie idzie jej najlepiej. Teraz, jeszcze bardziej zdeterminowana, by zaśpiewać tę piosenkę, powstałam i ruszyłam do domu. W głowie miałam świetny pomysł na coś 'extra'. Powoli zbliżałam się do drzwi. Ktoś przy nich stał. Podeszłam bliżej i zauważyłam, że to moja przyjaciółka.
- Hej, nikt nie otwierał, więc miałam już iść. Mogę wejść?- spytała wesoło.
- Jasne, wchodź.- przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam, wpuszczając szatynkę do środka. Ściągnęłam kurtkę i poszłyśmy nie do mojego pokoju, ale do pracowni, która teraz była miejscem naszych pogadanek i plotkowania. Tam miałyśmy ciszę i nikt nam nie przeszkadzał.- Może zostaniesz na noc? Ostatnio mało rozmawiamy.- zaproponowałam.
- OK, jesteśmy do tyłu z twoimi miłostki.- mrugnęła zawadiacko.
- Nie ma żadnej.- ucięłam jej spekulacje.
- Jak to? Ross i Angelo cały czas się kłócą. O ciebie.- rzekła z przekonaniem.
- Angelo jest moim partnerem na logistyce. A Ross się obraził, bo mu wygarnęłam, że obraża Angelo.- wyjaśniłam.
- Hmmm... Angelo wydaje się być inny, ale może udawać.
- Nie sądzę, aby grał. Zmienił się.- odparłam.
- No, cóż. Jaką masz piosenkę na casting do przedstawienia świątecznego?- zmieniła zgrabnie temat.
- Nie mam, nie biorę w tym udziału.
- Jak to?- zdziwiła się Iz.
- Normalnie.- wzruszyła ramionami z obojętnością. Nadal uważam, że to za dużo.
Gdybym wygrała casting, musiałabym wziąć na barki całe przedstawienie. A nie mogę zawieść nikogo. Nie teraz, kiedy jest dobrze. Wbrew pozorom, nie do końca pozbyłam się nieśmiałości. Nadal mam w sobie niewielką dozę strachy przed sceną. Nie pozwolę sobie na zbłaźnienie.
- Nooo weeeźź!- powiedziała przeciągle.- Nie możesz zrezygnować! To jest super pomysł.
- Nie, przepraszam, ale mogę ci pomóc się przygotować.- zaproponowałam.
- Jeśli ty nie chcesz, to ja też nie.- rzekła donośnie.
- Jak wolisz.- zaczęłam się przekomarzać, wiedziałam, że jeśli będę neutralna na jej monologi za i przeciw, to w końcu zacznie się przełamywać. Długo nie czekałam.
- Albo wiesz, co? Spróbuję. Wiem, że nie mam szansy, ale warto się zmierzyć z innymi.
- Też tak myślę.- pokiwałam głową i uśmiechnęłam się lekko.
- A dlaczego ty nie chcesz spróbować?- zapytała dociekliwie.
- No, po prostu jakoś nie chcę się udzielać, zajmę się swoją karierą.- rzekłam pierwsze, co mi na myśl przyszło. Pożałowałam tego. Od razu zaczęła trajkotać o tym, że chętnie zostanie moją menadżerką i o tym, że zrobi ze mnie gwiazdę. Potem jeszcze plotkowałyśmy i gadałyśmy o chłopakach. Około drugiej w nocy cichaczem wyszłyśmy do mojego pokoju i przebrałyśmy się w piżamy. Leżąc w łóżkach jeszcze rozmawiałyśmy trochę, aż poczułam znużenie. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w niebyt.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Rano nic ciekawego się nie działo. Wstałam, a kilka minut potem, Izzy również zwlekła się z łóżka. Zjadłyśmy leniwe śniadanie i zasiadły przed telewizorem. Puściłam MTV Life LA. Leciała fajna piosenka. Stałam w kuchni, gdy nagle usłyszałam znajomy głos z głośnika. Melodia się skończyła, a jakaś spikerka zaczęła nadawać NEWS LA.
- R5 robią się coraz sławniejsi. Ross i rodzeństwo z Ellingtonem zawojowali już nie tylko Londynem. W ich zasięgu jest również Kalifornia i pobliskie stany. Świat szaleje za nimi.
Stałam i patrzyłam na ekran, na którym wyświetlały się ich zdjęcia. Na co drugim byłam ja! Uśmiechając się do niego, tuląc, rozmawiając z nim podpisałam niepisaną umowę mówiącą o sławie ze znajomości z nim wiążącej się z plotkami na mój temat.
- Kim jest ta piękna brunetka? To dziewczyna Ross'a? A może tylko "przyjaciółka"? Nikt nic o niej nie wie, oprócz tego, że znają się dłużej, niż myślicie.- po tych słowach została włączona kolejna piosenka.
 Potem też ni działo się nic specjalnego. Izzy wyszła, a ja ubrałam się lekko i dziewczęco. W oczekiwaniu na Angelo siedziałam w kuchni czytając e-book'a mojego ulubionego pisarza- Daniela Gautter'a. Dzwonek zadzwonił, a ja zabrałam torebkę i telefon. Otworzyłam i wyszłam zamykając drzwi na klucz. Ruszyliśmy do wytwórni. Pokazałam legitymację i poszłam z chłopakiem prosto do sali nagraniowej Day. Szary napis głosił, że to pokój 114. Poszliśmy tam. Weszłam i powiedziałam do siedzącej do nas tyłem zielonookiej:
- Witaj, kuzynko.
- Hej, Lauris.- tak mnie przezywała, kiedy byłam mniejsza, bo lubiłam się bawić w księżniczkę.
- Nigdy więcej tak nie mów.- pogroziłam srogo ironizując.
- Dobrze, już dobrze.- wtedy odwróciła się na obrotowym krześle i zmierzyła wzrokiem Angelo. Ten uśmiechnął się szeroko. Zapanowała cisza, podczas której oni po prostu gapili się na siebie. I wtedy znów wyczułam rosnące uczucie. Między nimi. Co ze mną jest nie tak?! Zbliżam do siebie ludzi, którzy się potem w sobie zakochują, a sama nie mogę znaleźć uczucia?
- No dobrze, może nagramy tą piosenkę?- przerwałam letarg, w jakim zastygnęliśmy.- Mamy dużo roboty.
- O tak.- rzekła niekontaktująca Dayla.
Pstryknęłam palcami i nagle oboje znów ożywili się.
Weszłam do salki nagraniowej ciągnąc za sobą chłopaka. Założyłam mu słuchawki i sobie zresztą też.
Po opracowaniu muzyki zaczęliśmy śpiewać. Potem stworzyliśmy linię melodyczną do flashmobu i nagraliśmy ją na trzy płyty.
Angelo musiał wyjść, ja natomiast zostałam sama z kuzynką. Domagała się, abym opowiedziała jej o nim. Z najdrobniejszymi szczegółami wyjawiłam jej wszystko o blondynie.
- Może coś nagrasz?- zaproponowała.
- No, nie wiem.- rzekłam z wahaniem.
- Na pewno masz coś w zanadrzu.
- No mam.- pokiwałam lekko głową.
- No to dawaj.- popchnęła mnie do środka.
Przyciągnęłam mikrofon i nałożyłam na uszy słuchawki. Nieśmiale zaczęłam nucić.
When you take my hand...
Your face is all I see...
And all the walls they go black.
Like a movie scene...
Our feet start to move, what you
do to the stinolium
It's like the perfect dance floor.

Put your hands by my waist
I hear the violins
& one step is all it takes
Adn then my head spins.
I don't see the walls
Since the minute we stepped
away from this place.

We're dancing & then the
world dissappears
We're dancing to music no
one else hears
It's magic, it's like we're
stopping time
When your heart beats mine
When we're dancing,
dancing, dancing, when
we're dancing, dancing,
dancing
When we're dancing

World is soft like a blur
All i see is color
Hardest fall, so it hurts
when we're with each other
You're a sweet song bird
when you're singing in my
ear
goosebumps run down my
skin

We're dancing & then the
world dissappears
We're dancing to music no
one else hears
It's magic, it's like we're
stopping time
When your heart beats mine
When we're dancing,
dancing, dancing, when
we're dancing, dancing,
dancing
When we're dancing

I think that we could live for
moments like this.
The sweetest romances
Feels like theres all this
magic,
and we just got go grab it
when we're dancing

We're dancing & then the
world dissappears
We're dancing to music no
one else hears
It's magic, it's like we're
stopping time
When your heart beats mine
When we're dancing,

We're dancing & then the
world dissappears
We're dancing to music no
one else hears
It's magic, it's like we're
stopping time
When your heart beats mine
When we're dancing,
When we're dancing,
dancing, dancing, when
we're dancing, dancing,
dancing
When we're dancing*

Day zaczęła klaskać, gdy już skończyłam. Uśmiechnęłam się i wyszłam z salki. Włączyła nagranie, a ja nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Mój głos był taki czysty i lekki.
Nagrała i wypaliła mi płytę z piosenką.
Wyszłam z studia i poszłam do domu. W czasie mej nieobecności kilku fachowców od taty zrobiło to, o co ich prosiłam dnia poprzedniego. Skoro około trzydziestu tancerzy zawita do mnie, to nie chcę , aby przewijali się przez dom. Dlatego też panowie od dołu wybili dziurę i wstawili drzwi, abym nie musiała biegać na górę po każdego kolejnego przychodzącego na próby. Wszystkich powiadomiłam, że mają wchodzić od tyłu i wszyscy gorliwie mnie wysłuchali.
Przez następne dni ciężko pracowaliśmy i wreszcie nadszedł ten dzień. Poniedziałek. Razem z blondynem spokojnie weszliśmy do szkoły, nie robiąc zmieszania. Podeszła do nas Ever.
- Mam nadzieję, ze ta praca mi wystarczająco schlebi.- odrzuciła grzywkę do tyłu i odeszła wraz ze swoją prawą ręką, czyli głupiutką Deniss.
My tylko spojrzeliśmy po sobie i uśmiechnęliśmy się nieznacznie.
Pierwszą lekcją była logistyka i wychowanie. Weszliśmy do klasy i zasiedliśmy w trójkącie. Kiedy nadeszła nasza kolej, wyszliśmy z klasy i głośno krzyknęłam:
- POPULAR STOP!
Odpowiedziały mi krzyki tancerzy, którzy wyskoczyli z rogów korytarza.
- Co tu się dzieję?- spytała zdenerwowana pani Evans.
- Nasza praca.- odparł Angelo.
- Co?- zadała kolejne pytanie zbaraniała nauczycielka.
- Day! Włączaj!- krzyknęłam znów i z wszystkich głośników poleciała melodia naszej piosenki.
Zaczęliśmy taniec. I po chwili nadszedł moment, w którym miałam wejść. Byłam tak wyuczona tekstu, że bez wahania zaczęłam śpiewać.
Laura
Angelo
Razem
La la, la la
You were the popular one, the popular chick
It is what it is, now I’m popular ish.
Standing on the field with your pretty pom pom
Now you’re working at the movies selling popular             
corn
I could have been a mess but I never went wrong
Cause I’m putting down my story in a popular song
Ahh,I said I’m putting down my story in a popular               
song
My problem, I never was a model,
I never was a scholar,but you were always popular
You were singing all the songs I don’t know
Now you’re in the front row
Cause my song is popular
Popular, I know about popular
It’s not about who you are or your fancy car
You’re only ever who you were
Popular, I know about popular
And all that you have to do, is be true to you
That’s all you ever need to know
So catch up,cause you got an awful long way to go
So catch up,cause you got an awful long way to go

Always on the lookout for someone to hate,
Picking on me like a dinner plate
You hid during classes and in between them
Dunk me in the toilets now it's you that cleans them
You tried to make me feel bad with the things you do
It ain’t so funny when the joke’s on you
Ooh, the joke’s on you
Got everyone laughing, got everyone clapping, asking
How come you look so cool?
Cause that’s the only thing that I learned at school,boy
Uh huh,I said that’s the only thing that I learned at school

My problem, I never was a model,
I never was a scholar,
You were always popular,
You were singing, all the songs I don’t know
Now you’re in the front row
Cause my song is popular
Popular, I know about popular
It’s not about who you are or your fancy car
You’re only ever who you were
Popular, I know about popular
And all that you have to do, is be true to you, that's all you ever need to know
So catch up, cause you got an awful long way to go
So catch up, cause you got an awful long way to go

All you ever need to know
You’re only ever who you were
All you ever need to know
You’re only ever who you were
All you ever need to know

Popular, I know about popular
It’s not about who you are or your fancy car
You’re only ever who you were
Popular, I know about popular
And all that you have to do, is be true to you.
That's all you ever need to know
You’re only ever who you were
It's all you ever need to know**

Tańczyliśmy razem na całym korytarzu, echem roznosiła się nasza piosenka. U końca stanęliśmy wszyscy na stopniach i zrobiliśmy salta na dół.
Większość klas wyszła zobaczyć, co się dzieje, nauczyciele z wybauszonymi oczami oglądali nasz flashmob. Po skończonym występie było mnóstwo braw i gwizdów.
Podeszła do nas pani Evans z uśmiechem.
- Gdyby występ był zły, już siedzielibyście u pani dyrektor, ale za tą pracę dostajecie sześć.- rzekła.
- Dziękujemy.- pokiwałam w podzięce nauczycielce.
- Świetnie wzięliście temat popularności w ręce, nieźle też ukazaliści osobowość naszej Ever.- dodała belferka, po czym wróciliśmy do klasy.
Po lekcji Angelo gdzieś zniknął. Rozpłynął się, a ja miałąm złe przeczucia. Nagle od tyłu dopadła mnie rudowłosa.
- Jak śmiałaś! Tak mnie upokorzyć!- krzyknęła na całe gardło. Miała zmrużone oczy i usta w dziwnym ułożeniu, co podpowiedziało mi, że jest w amoku. Szybko wymknęłam się w stronę szafki. Tam usłyszałam głos niebieskookiego:
- Wygrałem! Owinąłem sobie ją wokół palca i do tego zgarnąłem szóstkę.- powiedział, śmiejąc się.
Zmroziło mnie. Ross miał rację! Angelo nigdy się nie zmieni... Do oczu napłynęły mi łzy. Koledzy blondyna spojrzeli na mnie zza ramienia chłopaka. Odwrócił się i zmieszany popatrzył na mnie.
- To nie tak..- rzekł cicho, a ja mu przerwałam.
- Jesteś kompletnym idiotą, a ja ci uwierzyłam! Nigdy się nie zmienisz! Day jest dla ciebie za dobra i się postaram, aby cię znienawidziła! Nikogo nie skrzywdzisz!- krzyknęłam mu w twarz i wybiegłam ze szkoły.
Ktoś pobiegł za mną.
- Laura! Poczekaj! Co się stało?- zatrzymałam się i poczekałam, aż Clay dobiegnie do mnie,
- Wszyscy jesteście tacy sami! Nie chcę mieć z wami nic wspólnego.- rzekłam dławiąc się łzami.
- Mnie też?- zapytał któs za mną.
Odwróciła się.
- Ross..
- Nic nie mów..- przerwał mi.
- Miałeś rację, on się założył.- wyjaśniłam, a Clay postanowił wrócić do szkoły.
- Mówiłem.- powiedział sarkastycznie, ale zobaczył, że ja naprawdę cierpię, więc dodał:- No chodź do mnie.- otworzył ramiona, a ja w nie wpadłam bez namysłu.
- Jesteś wspaniały.- rzuciłam lekko.- Nikt nie dba o mnie tak, jak ty.
- Od czego ma się przyjaciół.- zadał filozoficzne pytanie i zaprowadził mnie z powrotem do szkoły. Zajęłam się lekcjami i nie zważałam na to, że na każdej przerwie Angelo łaził za mną i przepraszał. Ross chodził krok w krok za mną i chronił mnie przed tym dupkiem. Byłam mu taka wdzięczna za to, co robi, by poprawić mu humor.
Wróciliśmy razem do mnie i siedzieliśmy do wieczora, robiąc coś, co zawsze stawia mnie na nogi. Komponowaliśmy kolejną wspólną piosenkę.
- Wiesz, jestem ci dłużna. Już któryś raz mi pomagasz.
- Kiedyś mi odpłacisz.- odparł i kolejny raz mnie przytulił. Ktoś nagle wszedł do pracowni, a ja, jednocześnie szczęśliwa i zdziwona wstałam i uśmiechnęłam się.
- Witaj, Lauro.
- Witaj.- rzekłam nieśmiale.
---------------------------------
* We're Dancing- Bridgit Mendler
** Popular Song- Ariana Grande ft. Mika
---------------------------------
Komentujcie, komentujcie! Im więcej komentarzy, tym więcej słów w rozdziale. Tu macie nagrodę za to, że tyle komentów dostałam :) Pozdrawiam Marchewkę, która skutecznie poprawiła mi humor, dziękuję ♥  I do tego, to już tradycja, Oluś, dzięki za inspirację !!! Mam też drobne ogłoszenie. W roku szkolnym rozdział będzie pojawiał się raz na tydzień, a na razie, buziaczki dla czytelników xD
~Kasia<3