niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział trzydziesty pierwszy

"Nie wszystko jest w podziale na białe i czarne. Pomiędzy nimi jest jeszcze szarość..."

"A najwięcej się stanie, gdy wypowiesz słowo.."
Że co?
Mam wrażenie, że ta książka ma jakieś drugie dno. Może jestem na nią za głupia? Tak, to najbardziej prawdopodobna teza.
Ale dlaczego robię dygresję? Może po prostu przejdę do tego, co chcę Ci powiedzieć.
-------------------------
- Laura Marano proszona jest do dyrektora.
- Oj, niedobrze.- podsumowała Amelia.
Niestety, nie byłam pewna, o co chodzi, więc ze skurczem żołądka skierowałam się w stronę sekretariatu.
Powolnym ruchem nacisnęłam klamkę, po czym weszłam do środka. Sekretarka, rozmawiająca akurat przez telefon, kiwnęła mi głową, czym dała znać, abym weszła do pokoju dyrektora.
Nieśmiałym gestem zapukałam, usłyszałam "Proszę", więc otworzyłam drzwi. Żywiołowa Speaker, mianowana na dyrektora, stała oparta o biurko i z ciekawością spoglądała przez okno, a raczej śledziła moje ruchy poprzez jego odbicie.
- Widzę, że postanowiłaś do nas wrócić.- powiedziała z uśmiechem rudowłosa.
- No tak.- przytaknęłam kulturalnie.
- Ale po co?- jej pytanie zbiło mnie z pantałyku.
- Jak to po co? Żeby się uczyć.- odparłam.
Odwróciła się gwałtownie. Spojrzała na mnie, a ja próbowałam rozszyfrować jej zachowanie.
- Ale moja droga, nie ma szansy, abyś ukończyła szkołę.- rzekła rzeczowo.
- Ale.. Jak to?- zapytałam przerażona. Wizja pozostania w klasie maturalnej była, niczym jakaś scena z kolejnego żałosnego horroru.. Straszna i zarazem odrzucająca. To musiał byś jakiś żart.- Pani żartuje, prawda? To nie może być prawda..- ostatnie zdanie wyszeptałam już bardziej do siebie.
- To nie jest żart.- zaprzeczyła kobieta z poważnym wyrazem twarzy.- Patrząc na te wszystkie opuszczone godziny, braki, jestem zmuszona do zostawienia cię na kolejny rok.
W ciszy raz po raz analizowałam jej słowa.
- Nie ma żadnego sposobu, bym mogła zaliczyć to wszystko? Z nauką nie będzie problemu...
- Laura, nie o to chodzi. Nie zaliczyłaś zajęć muzycznych, tanecznych, a one cię nie przepuszczą dalej.- wzruszyła ramionami dyrektorka.- Musiałabyś...- myślała przez chwilę, a potem nagle na jej twarzy zakwitł uśmiech.- Wiem, co musiałabyś zrobić, by od razu zaliczyć oba przedmioty.
- Tak? Co?- spytałam z nadzieją.
- Nie mamy drużyny cheerleaderek...
Od razu wiedziałam, do czego zmierza.
- I ja miałabym taką założyć?- dokończyłam.
- Otóż to.- kiwnęła głową.
- Dałabym radę.- zamyśliłam się. W sumie, to i tak kocham tańczyć, a w ten sposób mogłabym upiec przysłowiowe dwie pieczenie na jednym ogniu. Po krótkim namyśle odezwałam się:- Tak, z chęcią zabiorę się za ten projekt.- zabrzmiało to iście dyplomatycznie, ale właśnie o to mi chodziło.
- Tak więc.. Zbiorę uczniów na apel, a resztą zajmiesz się ty. Ufam ci, Lauro i wierzę, że zrobisz wszystko, abym w czystym sercem mogła ci wręczyć w czerwcu dyplom.- spojrzała mi głęboko w oczy.
- Nie zawiedzie się pani.- obiecałam, a potem lekko się uśmiechnęłam.
Stało przede mną wyzwanie.
Wyszłam z wysoko uniesioną brodą z sekretariatu i wreszcie podeszłam do swojej szafki.
Próbowałam rozgryźć dyrektorkę. Co nią kierowało? Jest nieprzewidywalna. Ale dlaczego starała się być dla mnie miła? Jakoś przedtem nigdy nie okazywała mi sympatii bez powodu. Dla niej przecież byłam tylko kolejną uczennicą, która ma wzloty i upadki, trochę talentu i dobre oceny. Czy nagle coś się zmieniło?
Dotąd nie zdawałam sobie zbytniej sprawy z bólu egzystencjonalnego. Miałam jakiś procent szansy na szczęście kiedyś tam i niezmierzone połacie smutku teraz. Teraz? Jakie teraz?
No właśnie.
Dla mnie to nie był sens egzystencji, a przynajmniej nie tak to nazywałam. To było droga. Donikąd. Właściwie, do początku tego roku szkolnego miałam jeden, jedyny cel: stać się kimś, kogo można podziwiać. Teraz, kiedy już to, choć w pewnym sensie, osiągnęłam, nie potrafię się cieszyć. A co najgorsze, nie wiem co dalej; dotąd moje istnienie miało jakiś sens. A dziś? Nie wiem, co z sobą zrobić. Krążę pomiędzy szkołą, a pracownią, wymieniam pocałunki z Rossem i.. Tyle.
Może chociaż dzięki temu cheerleadingowi coś się zmieni?
Oby tak było.
Do pustej szafki wsadziłam książki i zamknęłam ją.
Wyciszałam telefon, gdy nagle ktoś mnie potrącił ramieniem.
- Przepraszam.- usłyszałam ciepły głos. Podniosłam głowę i stanęłam twarzą w twarz z nieznanym mi chłopakiem. Miał mniej więcej tyle lat, co ja i był podobnego wzrostu. Oczy miał szmaragdowe i lekko zamglone, a włosy blond. Uśmiechnął się ciepło.- Jestem Axel.- wyciągnął dłoń. Nagle usłyszałam miarowe kroki i piskliwy głosik jakiejś dziewczyny. Zza załamania wybiegła blondynka w spódniczce w serca i jeansowej koszuli.
- Axel! Miałeś mnie nie zostawiać samej! Odebrałam nasze pla..- nie dokończyła, bo zobaczyła nas.- O, a więc... Hej.- po chwili rzekła. Zmieszana puściłam dłoń chłopaka.- Cassie jestem.- niezręcznym gestem wyciągnęła rękę. Potrząsnęłam nią.- Też jesteś nowa?- spytała.
- Nie, ja już tu się uczyłam. Tylko wróciłam z... - zacięłam się.- Miałam przerwę.
- Broadway.- wytłumaczył ktoś. Odwróciłam głowę w stronę dobiegającego głosu. Ross stał oparty o szafki i zapewne widział całe zdarzenie. Uśmiechnął się ciepło i podszedł do mnie, a potem lekko objął w talii.- To jest Laura.- przedstawił mnie.- Widzę, że nie umiesz nawiązywać nowych znajomości.- zaśmiał się. Nie zachowywał się już, jak przybity ćpun, a wrócił mój kochany Ross. Wtuliłam się w jego pierś.
- Możliwe, że nie umiem.- rzekłam i wtedy usłyszałam kolejne ogłoszenie przez radiowęzeł.
- Wszyscy uczniowie proszeni są do auli szkolnej na apel.- kilka trzasków i wyłączył się głośnik.
- Co chce znowu dyrektorka?- spytał w powietrze Ross.
- Ja tam nie wiem.- skłamałam.
Całą czwórką powlokliśmy się do sali.
- A wy jesteście bliźniakami?- zapytałam przy drzwiach.
- Tak.- zaśmiał się Axel.- Tak bardzo to widać?
- No cóż, trochę.- skrzywiłam się, wywołując rym salwę śmiechu Cassie i chłopaka.
- Zebraliśmy się tutaj, ponieważ jedna z uczennic ma wam kilka słów do przekazania. Laura?- powiedziała do mikrofonu. Westchnęłam i szybko zeszłam z widowni, po czym przemierzyłam pół sali, by na końcu wyjść po trzech schodkach i stanąć przed 500 uczniów. Uniosłam mikrofon przy mównicy i odchrząknęłam.
- Witajcie. Tak więc... Wróciłam. Jeśli można to tak nazwać...- zacięłam się na chwilę.- Ale nie o to chodzi. Chciałam się oficjalnie przywitać, ale też coś ogłosić. Zakładam drużynę cheerleaderów. Zgłoszenia przyjmuję do pojutrza. Muszę ją zebrać jak najszybciej, ponieważ już niedługo odbędzie się konkurs i no cóż.. Od czegoś trzeba zacząć. Tak więc, wszystko, co musicie wiedzieć, będzie wypisane w ogłoszeniach i to... Już tyle. Dziękuję za uwagę.- uśmiechnęłam się i zeszłam z podwyższenia. Czułam wzrok ludzi na sobie, ale jakoś mnie to obeszło. Pani Speaker powiedziała tylko, żebyśmy wrócili do klas, a wszyscy rozeszli się. Reszta dnia minęła szybko, nigdzie nie mogłam znaleźć Izzy. Gdy nadeszła lekcja francuskiego, a ona się nie pojawiła, byłam już pewna, że nie ma jej w szkole.
- Laura!- krzyknął mi ktoś do ucha, gdy grałam sobie spokojną melodię na pianinie w sali muzycznej.
- Co?- spytałam rozkojarzona.
- Zasnęłaś, czy co?- spytał.szatyn siadając na krzesełku obok mnie. Dograł do końca melodię, ale z swoją wstawką. 
- Czemu nie powiedziałaś, że wracasz?- zapytał, patrząc mi w oczy.
- To miała być niespodzianka.
- I ci się udała.- zaśmiał się.
- JJ też jest?- spytałam ciekawa.
- Tak, Josh i Jaymi też, musisz ich poznać.
- To przyjdźcie dziś do mnie, pośpiewamy razem.- zaproponowałam.
- Świetny pomysł.- zgodził się. Wyciągnął dłoń.- Idziemy?
- Jasne.- chwyciłam ją i razem poszliśmy w stronę drzwi.
W drodze do domu postanowiłam posłuchać muzyki. George poszedł po chłopaków, a ja do siebie. W słuchawkach leciała moja zdecydowanie ulubiona piosenka- Juliet. Nuciłam sobie, gdy nagle usłyszałam, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, głos w głowie. Zaraz jednak ucichnął, a ja wkrótce znalazłam się przed drzwiami. Otworzyłam je i weszłam do środka.
Wyłączyłam muzykę, a torbę położyłam na sofie. Przywitałam się z Elize, a potem wyszłam na górę do swojego pokoju. Przebrałam się w wygodny transparentny podkoszulek na grubszych ramiączkach, a do tego dresy do kolana. Włosy upięłam, a na stopy założyłam conversy. W takim stroju zeszłam na dół, prosto do pracowni.
Włączyłam muzykę na całą głośność, a potem zaczęłam tańczyć. Kolejne dni zapowiadały się ciekawe i zarazem ciężkie. Po kilku minutach intensywnej rozgrzewki usiadłam na sofie.
- No, wow. Masz tyle samozaparcia.- rzekła dziewczynka, która nagle pojawiła się obok.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się do niej.- Dowiedziałaś się może czegoś.
- Nie.- zaczęła się miotać lekko, ale zaraz się opanowała.- Ale powinnaś trzymać się z dala od tych bliźniaków.
- A dlaczego?- zmarszczyłam nos.
- Są dziwni.- odparła.
- To nie powód, by ich unikać. Są strasznie mili.
- Nie wszystko jest w podziale na białe i czarne. Pomiędzy nimi jest jeszcze szarość. Pamiętaj o tym.- po tych słowach rozpłynęła się, a do pracowni wkroczyli Shelly, JJ i dwóch chłopaków, których nie kojarzyłam.
- Hej, Laura.- przywitał się uprzejmie George.
- Hej, Shelly.
- Shelly?- parsknął jeden z ciemnowłosych.- Tak cię nazywają? Nieźle.
- To właśnie Josh.- przewrócił oczyma JJ. Zaśmiałam się.
- Miło mi.- ukłonił się, niczym wioskowy pajac, czym do reszty mnie rozbawił.
- A to Jaymi.- szatyn wskazał na słodkiego chłopaka obok, który się do mnie szczerzył.
- Hej wam, jestem Laura, choć pewnie to już wiecie.
- No tak.- kiwnął głową zielonooki.
Po długiej rozmowie dowiedziałam się o nich bardzo dużo. Jaymi jest homoseksualistą, co już wcale nie jest dla mnie dziwne czy krępujące, a Josh uwielbia gotować, ale to tylko urywki z tego wszystkiego, czego się dowiedziałam.
Kiedy chłopcy poszli, zadzwoniłam do Iz.
- Hallo?- jej zmęczony głos mówił sam za siebie.
- Jak tam?- zaświergotałam.
- Ehh, nic, źle się czuje.- wychrypiała.
- Słyszę, że tak jest, a poza tym nie było cię dziś w szkole.
- No, nie, zbyt chora jeste... Czekaj... Skąd ty to wiesz?
- Nie jestem ślepa, wiesz?
- Jesteś w Los Angeles?!- krzyknęła do słuchawki.
- Tak.- odparłam.
- To przyjeżdżaj do mnie!
- Okey, zaraz będę.
Przebrałam się szybko, po czym kierowca taty zawiózł mnie prosto pod dom Iz.
Zostałam u niej na noc.
Przegadałyśmy prawie całą.
Rano czuła się dobrze, toteż poszłyśmy razem do szkoły.
Van zawiesiła w ogłoszeniach informacje na temat dobierania drużyny cheerleadów. To dobrze, bo ja już nie miałam do tego głowy. Cały poranek w myślach krążyłam nad słowami Amelii. Co miała na myśli? Przecież Axel i Cassie wydają się być sympatyczni!
Nie wiem, czy Am ma rację, czy tylko jej się wydaje, no ale jest częścią mnie...
Lekcje minęły jak z bicza strzelił i nadszedł czas na dobór osób.
A do tego potrzebowałam muzyki trudnej i skomplikowanej. A miałam pod ręką kogoś, kto tylko na takiej się zna..
- Ryland! Pośpiesz się!- krzyknęła podekscytowana Rydel, która miała pomóc mnie i Vanessie przy wyborze 25 najlepszych z najlepszych. Zapowiadało się długie popołudnie.
- Gotów?- spytałam chłopaka, który podłączał sprzęt.
- Tak.- przytaknął i włączył bit.
- Macie być rozluźnieni i spokojni. To taniec trudny i bardzo szybki, nie potrzeba nikomu do tego jeszcze nerwów.- poradziłam zebranym.- Po prostu powtarzajcie moje kroki.
W pierwszej turze byli chłopcy. Potrzeba mi ich kilku, do podrzucania.
Następnie przyszła kolej na dziewczyny.
Poprzeczka była bardzo wysoka, nie sądziłam, że aż tylu dobrych tancerzy jest w szkole.
Po kilku stylach tańca przyszło nam dobrać "drużynę gwiazd", co było strasznie trudne. W końcu wybrałyśmy. Clay od razu został wybrany, a zaraz po nim.. Rodzeństwo, czyli Axel i Cassie. Z resztą było trochę trudniej, ale w końcu udało nam się skończyć "składanie" drużyny.
Wieczorem zrobiłam sobie długą kąpiel, a potem prawie do rana rozmawiałam z Amelią. Za nic nie chciała mi wyjaśnić swych słów, choć nalegałam bardzo.
W szkole ostatnio rzadko widywałam się z Rossem, przesłuchania zabrały mi mnóstwo czasu.
-------------------------
Hmm... Wiem, że to nie to, czego się spodziewaliście, że jest krótki, dziwny i bez sensu, ale bardzo się staram :/ wciąż szukam swojej dawnej umiejętności pisania i przyrzekam Wam, że ją znajdę! Nie jestem w ogóle zadowolona z tego rozdziału, wydaje mi się być... Taki nijaki -_- no nic, opinie zostawiam Wam, liczę, że jednak ktoś jeszcze to czyta ;) Proszę o komentarze, jeśli macie tą minutę czasu, by napisać "Spoko" xD
Kocham :3
~Kasia<3
P. S. Zapraszam na bloga mojej dobrej koleżanki, Pauliny ;) <KLIK>

15 komentarzy:

  1. Może trochę szybko to wszystko się stało, ale i tak piszesz znakomicie.
    Mam taki sam problem jak ty, moje dawne pisanie uciekło :| Ale nie możemy się poddawać ^^
    Czekam na nowy rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam wręcz , tego bloga. Za fabułę i za twoją '' wolność w pisaniu '' o i ile tak to mogę nazwać. Bardzo chciałabym umieć pisać tak , jak ty. Dziękuje że założyłaś tego bloga i życzę ci powodzenia w dalszym jego prowadzeniu c:

    ~Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Też uwielbiam Twój styl i bardzo żałuję, że nie dodajesz rozdziałów częściej :( ale rozumiem,że przez szkołę jest trochę ciężej :) powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham twojego bloga a rozdzialy sa cudne tylko prosze o taki maly szczegulik :) jak bys mogla to wiecej watkow z Raura i juz na maxa bede szczesliwa :) ale samo to ze jest rozdzial na tym blogu daje mi 99% szczescia a wiecej watkow z Raura da 100% :)
    jeszcze raz gocham twojego bloga
    ~twoja WIELKA fanka ~

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boże, jakie to świetne! Jakiś czas temu to czytałam, potem nie miałam czasu i wczoraj znów przeczytałam wszystkie rozdziały od nowa, bo zapomniałam fabuły. I od teraz będę zawsze komentować :3
    Rozdzialik jest zajebisty! Ja chcę umieć pisać tak jak ty. Wiem, że nie jest łatwo prowadzić bloga i każdego zadowolić, ale ci się to udaje (chociażby w większej części). Ja cię dziś serdecznie całuję (jakby to zabrzmiało), pozdrawiam, życzę weny i czekam z (nie)cierpliwością na następny!
    Cris xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Tylko pliss więcej Raury :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super tylko prosze o więcej Raury. I co z Rikessą?

    OdpowiedzUsuń
  8. Normalna osoba jak nie może spać to bierze tabletki nasenne... ja czytam twojego bloga Kaziu i przymuliło mnie... pewnie dlatego, że jest godzina 2 nad ranem, ale ciii... ROZDZIAŁ ZAJEBISTY! KTOŚ TU SPORO SIĘ NAĆPAŁ, A TO PEWNIE BYŁ TYLKO JEDEN MAŁY JOINT XD Ta Amelka jest fajna, lubię ją :3 xD dooobra... co jeszcze? Żelko Jadku... jesteś to ty Weronika? Bo.. weszłam na twój profil i zauważyłam Marcescę... :D no cóóóóóż... :D od razu się domyśliłam, bo tylko ty chyba kochasz aż tak tą parkę :D

    ~ Twoja wierna fanka, chociaż swieża Paulina B.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next ? ja już nie mogę się doczekać ... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Supcio :* czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  11. a ja ci powiem, że chce mi się spać ;-; świetny rozdział :D ciekawi mnie co jest nie tak z tym rodzeństwem.. po tobie można się wszystkiego spodziewać xd

    OdpowiedzUsuń