"Nie wszystko
jest w podziale na białe i czarne. Pomiędzy nimi jest jeszcze szarość..."
"A najwięcej się
stanie, gdy wypowiesz słowo.."
Że co?
Mam wrażenie, że ta książka
ma jakieś drugie dno. Może jestem na nią za głupia? Tak, to najbardziej
prawdopodobna teza.
Ale dlaczego robię
dygresję? Może po prostu przejdę do tego, co chcę Ci powiedzieć.
-------------------------
- Laura Marano proszona
jest do dyrektora.
- Oj, niedobrze.-
podsumowała Amelia.
Niestety, nie byłam
pewna, o co chodzi, więc ze skurczem żołądka skierowałam się w stronę
sekretariatu.
Powolnym ruchem nacisnęłam
klamkę, po czym weszłam do środka. Sekretarka, rozmawiająca akurat przez
telefon, kiwnęła mi głową, czym dała znać, abym weszła do pokoju dyrektora.
Nieśmiałym gestem zapukałam,
usłyszałam "Proszę", więc otworzyłam drzwi. Żywiołowa Speaker,
mianowana na dyrektora, stała oparta o biurko i z ciekawością spoglądała przez
okno, a raczej śledziła moje ruchy poprzez jego odbicie.
- Widzę, że postanowiłaś
do nas wrócić.- powiedziała z uśmiechem rudowłosa.
- No tak.- przytaknęłam
kulturalnie.
- Ale po co?- jej pytanie
zbiło mnie z pantałyku.
- Jak to po co? Żeby się
uczyć.- odparłam.
Odwróciła się gwałtownie.
Spojrzała na mnie, a ja próbowałam rozszyfrować jej zachowanie.
- Ale moja droga, nie ma
szansy, abyś ukończyła szkołę.- rzekła rzeczowo.
- Ale.. Jak to?- zapytałam
przerażona. Wizja pozostania w klasie maturalnej była, niczym jakaś scena z
kolejnego żałosnego horroru.. Straszna i zarazem odrzucająca. To musiał byś
jakiś żart.- Pani żartuje, prawda? To nie może być prawda..- ostatnie zdanie
wyszeptałam już bardziej do siebie.
- To nie jest żart.-
zaprzeczyła kobieta z poważnym wyrazem twarzy.- Patrząc na te wszystkie
opuszczone godziny, braki, jestem zmuszona do zostawienia cię na kolejny rok.
W ciszy raz po raz
analizowałam jej słowa.
- Nie ma żadnego sposobu,
bym mogła zaliczyć to wszystko? Z nauką nie będzie problemu...
- Laura, nie o to chodzi.
Nie zaliczyłaś zajęć muzycznych, tanecznych, a one cię nie przepuszczą dalej.-
wzruszyła ramionami dyrektorka.- Musiałabyś...- myślała przez chwilę, a potem
nagle na jej twarzy zakwitł uśmiech.- Wiem, co musiałabyś zrobić, by od razu
zaliczyć oba przedmioty.
- Tak? Co?- spytałam z
nadzieją.
- Nie mamy drużyny cheerleaderek...
Od razu wiedziałam, do
czego zmierza.
- I ja miałabym taką założyć?-
dokończyłam.
- Otóż to.- kiwnęła głową.
- Dałabym radę.- zamyśliłam
się. W sumie, to i tak kocham tańczyć, a w ten sposób mogłabym upiec przysłowiowe
dwie pieczenie na jednym ogniu. Po krótkim namyśle odezwałam się:- Tak, z chęcią
zabiorę się za ten projekt.- zabrzmiało to iście dyplomatycznie, ale właśnie o
to mi chodziło.
- Tak więc.. Zbiorę
uczniów na apel, a resztą zajmiesz się ty. Ufam ci, Lauro i wierzę, że zrobisz
wszystko, abym w czystym sercem mogła ci wręczyć w czerwcu dyplom.- spojrzała
mi głęboko w oczy.
- Nie zawiedzie się
pani.- obiecałam, a potem lekko się uśmiechnęłam.
Stało przede mną
wyzwanie.
Wyszłam z wysoko uniesioną
brodą z sekretariatu i wreszcie podeszłam do swojej szafki.
Próbowałam rozgryźć
dyrektorkę. Co nią kierowało? Jest nieprzewidywalna. Ale dlaczego starała się
być dla mnie miła? Jakoś przedtem nigdy nie okazywała mi sympatii bez powodu.
Dla niej przecież byłam tylko kolejną uczennicą, która ma wzloty i upadki,
trochę talentu i dobre oceny. Czy nagle coś się zmieniło?
Dotąd nie zdawałam sobie
zbytniej sprawy z bólu egzystencjonalnego. Miałam jakiś procent szansy na szczęście
kiedyś tam i niezmierzone połacie smutku teraz. Teraz? Jakie teraz?
No właśnie.
Dla mnie to nie był sens
egzystencji, a przynajmniej nie tak to nazywałam. To było droga. Donikąd. Właściwie,
do początku tego roku szkolnego miałam jeden, jedyny cel: stać się kimś, kogo
można podziwiać. Teraz, kiedy już to, choć w pewnym sensie, osiągnęłam, nie
potrafię się cieszyć. A co najgorsze, nie wiem co dalej; dotąd moje istnienie
miało jakiś sens. A dziś? Nie wiem, co z sobą zrobić. Krążę pomiędzy szkołą, a
pracownią, wymieniam pocałunki z Rossem i.. Tyle.
Może chociaż dzięki temu
cheerleadingowi coś się zmieni?
Oby tak było.
Do pustej szafki wsadziłam
książki i zamknęłam ją.
Wyciszałam telefon, gdy
nagle ktoś mnie potrącił ramieniem.
- Przepraszam.- usłyszałam
ciepły głos. Podniosłam głowę i stanęłam twarzą w twarz z nieznanym mi chłopakiem.
Miał mniej więcej tyle lat, co ja i był podobnego wzrostu. Oczy miał
szmaragdowe i lekko zamglone, a włosy blond. Uśmiechnął się ciepło.- Jestem
Axel.- wyciągnął dłoń. Nagle usłyszałam miarowe kroki i piskliwy głosik jakiejś
dziewczyny. Zza załamania wybiegła blondynka w spódniczce w serca i jeansowej
koszuli.
- Axel! Miałeś mnie nie
zostawiać samej! Odebrałam nasze pla..- nie dokończyła, bo zobaczyła nas.- O, a
więc... Hej.- po chwili rzekła. Zmieszana puściłam dłoń chłopaka.- Cassie
jestem.- niezręcznym gestem wyciągnęła rękę. Potrząsnęłam nią.- Też jesteś
nowa?- spytała.
- Nie, ja już tu się uczyłam.
Tylko wróciłam z... - zacięłam się.- Miałam przerwę.
- Broadway.- wytłumaczył
ktoś. Odwróciłam głowę w stronę dobiegającego głosu. Ross stał oparty o szafki
i zapewne widział całe zdarzenie. Uśmiechnął się ciepło i podszedł do mnie, a
potem lekko objął w talii.- To jest Laura.- przedstawił mnie.- Widzę, że nie
umiesz nawiązywać nowych znajomości.- zaśmiał się. Nie zachowywał się już, jak
przybity ćpun, a wrócił mój kochany Ross. Wtuliłam się w jego pierś.
- Możliwe, że nie umiem.-
rzekłam i wtedy usłyszałam kolejne ogłoszenie przez radiowęzeł.
- Wszyscy uczniowie
proszeni są do auli szkolnej na apel.- kilka trzasków i wyłączył się głośnik.
- Co chce znowu
dyrektorka?- spytał w powietrze Ross.
- Ja tam nie wiem.- skłamałam.
Całą czwórką powlokliśmy
się do sali.
- A wy jesteście bliźniakami?-
zapytałam przy drzwiach.
- Tak.- zaśmiał się
Axel.- Tak bardzo to widać?
- No cóż, trochę.-
skrzywiłam się, wywołując rym salwę śmiechu Cassie i chłopaka.
- Zebraliśmy się tutaj,
ponieważ jedna z uczennic ma wam kilka słów do przekazania. Laura?- powiedziała
do mikrofonu. Westchnęłam i szybko zeszłam z widowni, po czym przemierzyłam pół
sali, by na końcu wyjść po trzech schodkach i stanąć przed 500 uczniów. Uniosłam
mikrofon przy mównicy i odchrząknęłam.
- Witajcie. Tak więc...
Wróciłam. Jeśli można to tak nazwać...- zacięłam się na chwilę.- Ale nie o to
chodzi. Chciałam się oficjalnie przywitać, ale też coś ogłosić. Zakładam drużynę
cheerleaderów. Zgłoszenia przyjmuję do pojutrza. Muszę ją zebrać jak
najszybciej, ponieważ już niedługo odbędzie się konkurs i no cóż.. Od czegoś
trzeba zacząć. Tak więc, wszystko, co musicie wiedzieć, będzie wypisane w ogłoszeniach
i to... Już tyle. Dziękuję za uwagę.- uśmiechnęłam się i zeszłam z podwyższenia.
Czułam wzrok ludzi na sobie, ale jakoś mnie to obeszło. Pani Speaker powiedziała
tylko, żebyśmy wrócili do klas, a wszyscy rozeszli się. Reszta dnia minęła szybko,
nigdzie nie mogłam znaleźć Izzy. Gdy nadeszła lekcja francuskiego, a ona się
nie pojawiła, byłam już pewna, że nie ma jej w szkole.
- Laura!- krzyknął mi ktoś
do ucha, gdy grałam sobie spokojną melodię na pianinie w sali muzycznej.
- Co?- spytałam
rozkojarzona.
- Zasnęłaś, czy co?-
spytał.szatyn siadając na krzesełku obok mnie. Dograł do końca melodię, ale z
swoją wstawką.
- Czemu nie powiedziałaś,
że wracasz?- zapytał, patrząc mi w oczy.
- To miała być
niespodzianka.
- I ci się udała.- zaśmiał
się.
- JJ też jest?- spytałam
ciekawa.
- Tak, Josh i Jaymi też,
musisz ich poznać.
- To przyjdźcie dziś do
mnie, pośpiewamy razem.- zaproponowałam.
- Świetny pomysł.- zgodził
się. Wyciągnął dłoń.- Idziemy?
- Jasne.- chwyciłam ją i
razem poszliśmy w stronę drzwi.
W drodze do domu
postanowiłam posłuchać muzyki. George poszedł po chłopaków, a ja do siebie. W słuchawkach
leciała moja zdecydowanie ulubiona piosenka- Juliet. Nuciłam sobie, gdy nagle
usłyszałam, jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, głos w głowie. Zaraz
jednak ucichnął, a ja wkrótce znalazłam się przed drzwiami. Otworzyłam je i
weszłam do środka.
Wyłączyłam muzykę, a torbę
położyłam na sofie. Przywitałam się z Elize, a potem wyszłam na górę do swojego
pokoju. Przebrałam się w wygodny transparentny podkoszulek na grubszych ramiączkach,
a do tego dresy do kolana. Włosy upięłam, a na stopy założyłam conversy. W
takim stroju zeszłam na dół, prosto do pracowni.
Włączyłam muzykę na całą
głośność, a potem zaczęłam tańczyć. Kolejne dni zapowiadały się ciekawe i
zarazem ciężkie. Po kilku minutach intensywnej rozgrzewki usiadłam na sofie.
- No, wow. Masz tyle
samozaparcia.- rzekła dziewczynka, która nagle pojawiła się obok.
- Dzięki.- uśmiechnęłam
się do niej.- Dowiedziałaś się może czegoś.
- Nie.- zaczęła się miotać
lekko, ale zaraz się opanowała.- Ale powinnaś trzymać się z dala od tych bliźniaków.
- A dlaczego?- zmarszczyłam
nos.
- Są dziwni.- odparła.
- To nie powód, by ich
unikać. Są strasznie mili.
- Nie wszystko jest w
podziale na białe i czarne. Pomiędzy nimi jest jeszcze szarość. Pamiętaj o
tym.- po tych słowach rozpłynęła się, a do pracowni wkroczyli Shelly, JJ i
dwóch chłopaków, których nie kojarzyłam.
- Hej, Laura.- przywitał
się uprzejmie George.
- Hej, Shelly.
- Shelly?- parsknął jeden
z ciemnowłosych.- Tak cię nazywają? Nieźle.
- To właśnie Josh.-
przewrócił oczyma JJ. Zaśmiałam się.
- Miło mi.- ukłonił się,
niczym wioskowy pajac, czym do reszty mnie rozbawił.
- A to Jaymi.- szatyn
wskazał na słodkiego chłopaka obok, który się do mnie szczerzył.
- Hej wam, jestem Laura,
choć pewnie to już wiecie.
- No tak.- kiwnął głową
zielonooki.
Po długiej rozmowie
dowiedziałam się o nich bardzo dużo. Jaymi jest homoseksualistą, co już wcale
nie jest dla mnie dziwne czy krępujące, a Josh uwielbia gotować, ale to tylko
urywki z tego wszystkiego, czego się dowiedziałam.
Kiedy chłopcy poszli,
zadzwoniłam do Iz.
- Hallo?- jej zmęczony głos
mówił sam za siebie.
- Jak tam?- zaświergotałam.
- Ehh, nic, źle się
czuje.- wychrypiała.
- Słyszę, że tak jest, a
poza tym nie było cię dziś w szkole.
- No, nie, zbyt chora
jeste... Czekaj... Skąd ty to wiesz?
- Nie jestem ślepa,
wiesz?
- Jesteś w Los Angeles?!-
krzyknęła do słuchawki.
- Tak.- odparłam.
- To przyjeżdżaj do mnie!
- Okey, zaraz będę.
Przebrałam się szybko, po
czym kierowca taty zawiózł mnie prosto pod dom Iz.
Zostałam u niej na noc.
Przegadałyśmy prawie całą.
Rano czuła się dobrze,
toteż poszłyśmy razem do szkoły.
Van zawiesiła w ogłoszeniach
informacje na temat dobierania drużyny cheerleadów. To dobrze, bo ja już nie
miałam do tego głowy. Cały poranek w myślach krążyłam nad słowami Amelii. Co
miała na myśli? Przecież Axel i Cassie wydają się być sympatyczni!
Nie wiem, czy Am ma rację,
czy tylko jej się wydaje, no ale jest częścią mnie...
Lekcje minęły jak z bicza
strzelił i nadszedł czas na dobór osób.
A do tego potrzebowałam
muzyki trudnej i skomplikowanej. A miałam pod ręką kogoś, kto tylko na takiej
się zna..
- Ryland! Pośpiesz się!-
krzyknęła podekscytowana Rydel, która miała pomóc mnie i Vanessie przy wyborze
25 najlepszych z najlepszych. Zapowiadało się długie popołudnie.
- Gotów?- spytałam chłopaka,
który podłączał sprzęt.
- Tak.- przytaknął i włączył
bit.
- Macie być rozluźnieni i
spokojni. To taniec trudny i bardzo szybki, nie potrzeba nikomu do tego jeszcze
nerwów.- poradziłam zebranym.- Po prostu powtarzajcie moje kroki.
W pierwszej turze byli chłopcy.
Potrzeba mi ich kilku, do podrzucania.
Następnie przyszła kolej
na dziewczyny.
Poprzeczka była bardzo
wysoka, nie sądziłam, że aż tylu dobrych tancerzy jest w szkole.
Po kilku stylach tańca
przyszło nam dobrać "drużynę gwiazd", co było strasznie trudne. W końcu
wybrałyśmy. Clay od razu został wybrany, a zaraz po nim.. Rodzeństwo, czyli
Axel i Cassie. Z resztą było trochę trudniej, ale w końcu udało nam się skończyć
"składanie" drużyny.
Wieczorem zrobiłam sobie
długą kąpiel, a potem prawie do rana rozmawiałam z Amelią. Za nic nie chciała
mi wyjaśnić swych słów, choć nalegałam bardzo.
W szkole ostatnio rzadko
widywałam się z Rossem, przesłuchania zabrały mi mnóstwo czasu.
-------------------------
Hmm... Wiem, że to nie
to, czego się spodziewaliście, że jest krótki, dziwny i bez sensu, ale bardzo
się staram :/ wciąż szukam swojej dawnej umiejętności pisania i przyrzekam Wam,
że ją znajdę! Nie jestem w ogóle zadowolona z tego rozdziału, wydaje mi się być...
Taki nijaki -_- no nic, opinie zostawiam Wam, liczę, że jednak ktoś jeszcze to
czyta ;) Proszę o komentarze, jeśli macie tą minutę czasu, by napisać
"Spoko" xD
Kocham :3
~Kasia<3
P. S. Zapraszam na bloga
mojej dobrej koleżanki, Pauliny ;) <KLIK>
super .czekam na next
OdpowiedzUsuńMoże trochę szybko to wszystko się stało, ale i tak piszesz znakomicie.
OdpowiedzUsuńMam taki sam problem jak ty, moje dawne pisanie uciekło :| Ale nie możemy się poddawać ^^
Czekam na nowy rozdział ;D
Uwielbiam wręcz , tego bloga. Za fabułę i za twoją '' wolność w pisaniu '' o i ile tak to mogę nazwać. Bardzo chciałabym umieć pisać tak , jak ty. Dziękuje że założyłaś tego bloga i życzę ci powodzenia w dalszym jego prowadzeniu c:
OdpowiedzUsuń~Pozdrawiam
Też uwielbiam Twój styl i bardzo żałuję, że nie dodajesz rozdziałów częściej :( ale rozumiem,że przez szkołę jest trochę ciężej :) powodzenia w pisaniu!
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga a rozdzialy sa cudne tylko prosze o taki maly szczegulik :) jak bys mogla to wiecej watkow z Raura i juz na maxa bede szczesliwa :) ale samo to ze jest rozdzial na tym blogu daje mi 99% szczescia a wiecej watkow z Raura da 100% :)
OdpowiedzUsuńjeszcze raz gocham twojego bloga
~twoja WIELKA fanka ~
O Boże, jakie to świetne! Jakiś czas temu to czytałam, potem nie miałam czasu i wczoraj znów przeczytałam wszystkie rozdziały od nowa, bo zapomniałam fabuły. I od teraz będę zawsze komentować :3
OdpowiedzUsuńRozdzialik jest zajebisty! Ja chcę umieć pisać tak jak ty. Wiem, że nie jest łatwo prowadzić bloga i każdego zadowolić, ale ci się to udaje (chociażby w większej części). Ja cię dziś serdecznie całuję (jakby to zabrzmiało), pozdrawiam, życzę weny i czekam z (nie)cierpliwością na następny!
Cris xx
Cudo:*
OdpowiedzUsuńTylko pliss więcej Raury :D
OdpowiedzUsuńSuper tylko prosze o więcej Raury. I co z Rikessą?
OdpowiedzUsuńNormalna osoba jak nie może spać to bierze tabletki nasenne... ja czytam twojego bloga Kaziu i przymuliło mnie... pewnie dlatego, że jest godzina 2 nad ranem, ale ciii... ROZDZIAŁ ZAJEBISTY! KTOŚ TU SPORO SIĘ NAĆPAŁ, A TO PEWNIE BYŁ TYLKO JEDEN MAŁY JOINT XD Ta Amelka jest fajna, lubię ją :3 xD dooobra... co jeszcze? Żelko Jadku... jesteś to ty Weronika? Bo.. weszłam na twój profil i zauważyłam Marcescę... :D no cóóóóóż... :D od razu się domyśliłam, bo tylko ty chyba kochasz aż tak tą parkę :D
OdpowiedzUsuń~ Twoja wierna fanka, chociaż swieża Paulina B.
No ba, że ja Padlinko ♥
UsuńHeniuuusz <3 :3 xD ~ Paula
UsuńKiedy next ? ja już nie mogę się doczekać ... :)
OdpowiedzUsuńSupcio :* czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńa ja ci powiem, że chce mi się spać ;-; świetny rozdział :D ciekawi mnie co jest nie tak z tym rodzeństwem.. po tobie można się wszystkiego spodziewać xd
OdpowiedzUsuń