"W tym szaleństwie
tkwi metoda... "
"Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli
się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność
jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka
się w sobie. "
Taa.. A jeśli o miłości...
*perspektywa Rikera*
Dlaczego?
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wciąż nie potrafię jej zapomnieć...
Myślę o tym, gdzie jest... Zastanawiam się, o czym myśli, co robi.
To jakaś obsesja. Chora i nieuleczalna obsesja.
To miłość.
A mój przypadek jest na tyle ciężki, że nie umiem sobie z tym
poradzić. Laura mi nie pomoże.
Zresztą, i tak zrobiła dla mnie już bardzo dużo. Po całej tej aferze z
Claudią i ślubem po pijaku moje relacje z Vanessą znacznie się pogorszyły.
Starałem się...
Ale ona nic; nie odzywa się do mnie, omija mi przy każdym spotkaniu,
nie odpisuje, nie odbiera. Co jeszcze mogę zrobić? Czekać?
Niee, to banalne...
Narzucać się..?
Niee, to też nie działa.
--------------
Stałem w kolejce w kawiarni, gdy nagle Van stanęła za mną, udawając
oczywiście, że mnie nie widzi.
Uśmiechnąłem się, ale jej wzrok nadal zdawał się nie rejestrować mojej
obecności.
- O mój Boże!- krzyknęła jakaś dziewczyna w sąsiedniej alejce.- Riker
Lynch!- zapiszczała.
Pokiwałem głową.
- W rzeczy samej.
- Mogę autograf?- spytała głosem podwyższonym o całą oktawę. Uniosła
bluzkę, a moim oczom ukazał się błękitny stanik, a pod nim dość sporej
wielkości symbol R5. Vanessa zaczęła
chichotać, a ja poczułem się lekko niezręcznie. Dziewczyna podała mi pisak i
powiedziała: - Pod znaczkiem... Dla Avy.- podyktowała. Wszyscy zebrani w
kawiarni patrzyli na mnie ze zmieszaniem i lekkim niesmakiem. Van nadal
zanosiła się śmiechem, podczas gdy ja ze wstydem odebrałem zamówienie od
rozbawionej ekspedientki i wyszedłem ze sklepu. Nie tak to miało być. Stałem
tak przed budynkiem.. W zasadzie nie wiem, po co. Nie mogłem się zdecydować, co
dalej. Postanowiłem poczekać na ciemnowłosą.
W końcu wyszła obładowana torbami.
- Może ci pomóc?- zaproponowałem przyjaznym tonem.
- Poradzę sobie.- odparła z jednocześnie rozbawieniem i oschłością.
- Ile będziesz się na mnie obrażać? Vanessa, do cholery! Zachowujesz
się, jak małe dziecko, a masz 22 lata!- powiedziałem podwyższonym głosem.- Nadal
masz mi za złe, że za bardzo się pośpieszyłem, przy okazji źle interpretując
twoje zamiary?
- Tak.- odwróciła się i spojrzała przenikliwie w moje oczy.- Nachalny
dotyk, sygnały i gesty tylko mnie przestraszyły, wiesz? To, że ty już masz to
za sobą, nie znaczy, że też chcę się śpieszyć... Daj spokój, posunąłeś się za
daleko Panie Lubię Biustonosze.- odeszła, odpychając mnie z impetem wprost pod
koła taksówki.
Krzyk na nic się nie zdał. Poczułem silny ból w prawej nodze,
syknąłem, a już po chwili miałem czas na przemyślenia.
Ciemność już mnie wciągnęła.
*perspektywa Laury*
Rossa, nawet po tym, jak zepsuł cały mecz, nadal wszyscy lubią.
Szybko mu wybaczono... No, ale jak można się oprzeć jego urokowi?
Odpowiedź jest równie prosta: nijak.
- A może tak... Wybierzemy się gdzieś?- zaproponował blondyn,
ściskając mnie mocno. Odkąd zobaczył Axela ocierającego się o mnie, stał się
strasznie troskliwy...
To urocze, ale zaborczość w żaden sposób mu nie pomoże.
- No, nie wiem.- powiedziałam, drocząc się z nim.- A gdzie?-
kokieteryjnie spojrzałam w czekoladowe tęczówki chłopaka.
- Gdzie tylko zechcesz.- pocałował mnie lekko w policzek. Siedziałam
mu na kolanach i wtulałam w tors, jednocześnie napawając się tym przyjemnym,
słodkim, ale nie duszącym, lekkim zapachem, który zawsze unosił się na jego
ubraniach.- Może.. Do tej nowej knajpy z karaoke?
Pomysł spodobał mi się.. I nawet nie ze względu na karaoke.
Perspektywa miło spędzonego wieczoru tylko z Rossem, wyjście
gdziekolwiek po tym wszystkim, co się działo ostatnio w naszym życiu było jak
wydostanie się z więzienia, by trafić do pałacu.
Mam już serdecznie dość pomagania innym, kiedy sama nie mam ani chwili
wytchnienia.
Przystałam z entuzjazmem na propozyjcę Rossa, po czym rozeszliśmy się
i omówiliśmy, że przyjedzie o 19. Była dopiero 11.
Bez celu szwędałam się po domu, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
Był to George z prośbą, abym przyjechała do studia wuja Starra i im
pomogła przy nagrywaniu. Zgodziłam się niemal od razu. Nuda, jaka mnie ogarnęła
w domu była nie do zniesienia, więc ucieszyłam się, że jednak mam jakieś
zajęcie. Nawet jeśli to jest wysłuchiwanie Shelly'ego i jego narzekania.
Ubrałam skórzane rurki i dłuższy sweterek zwisający na jedno ramię w
paski czarne i białe. Na nogi moje ulubione tenisówki, a do torby zabrałam
potrzebne rzeczy.
Kierowca taty mnie odwiózł pod samo studio. Pokazałam w informacji
identyfikator i od razu skierowałam się do sali nagraniowej Union J. Siadłam
przed konsolą i przygotowałam wszystko do nagrywania.
Chłopcy przyszli punktualnie. JJ uśmiechnął się do mnie
porozumiewawczo. Nie do końca zrozumiałam, o co mu chodzi, lecz z pomocą
przybyła mi Amelia.
- David wypaplał mu wszystko.- mruknęła, naciskając różne guziki.
Ominęłam ją wzrokiem i spytałam chłopaków:
- Zaczynamy? Czy robicie jeszcze jakieś ćwiczenia?
- Już to robiliśmy. Chcemy się uwinąć jak najszybciej.- wyznał Jaymi.
- OK.- kiwnęłam na znak, że rozumiem, bo nie słyszeli mnie.
Ścieżka dźwiękowa nie była jakaś porywająca, toteż w miarę kolejnych
setów trochę ją "ulepszyłam".
Magazines and TV screens
are telling the world is going,
going down
How could days are few and far between
And I don't really like the way it sounds
I think my generation
is growing up complaining
I need to shake them
Honestly, I need to down it down
I think my brain is burning out
Wo-oh, call me your fool
'Cause sometimes I just don't care
I don't right now
We all gotta do it, do it
'Cause life can be a bitch then we die,
we die
There's so much shit to worry about
And that's the reason why
It's why I spend all my days
with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
Like wow, wow
Well call me crazy, call me lazy
Maybe you can even call me ignorant
Here's a tissue for your issue
I don't care if it's on CNN
I've got a lot to deal with
I'd rather just be chillin'
It's how I'm feeling
Maybe I can worry about it all tomorrow
I just want today
Wo-oh, call me your fool
'Cause sometimes I just don't care
I don't right now
We all gotta do it, do it
'Cause life can be a bitch then we die, we die
There's so much shit to worry about
And that's the reason why
It's why I spend all my days
with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
Like wow, wow
Wo-oh, call me your fool
'Cause sometimes I just don't care
I don't
It's why I spend all my days
with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
Like wow, wow*
Przyznam szczerze, że dawno nie słyszałam takiej harmonii w
boysbandzie. Bynajmniej, zazwyczaj był to rockowy jazgot. Ale oni naprawdę
świetnie się dobrali.
Po nagraniu chłopcy wyszli, a ja postanowiłam jeszcze trochę
posiedzieć w salce. Wzięłam gitarę ze stojaka i znów zagrałam tą melodię, którą
stworzyłam z Rossem.
Hey oh, never let go of me,
Hold tight, it’s gonna get
hard to breathe
And I will never
let you drown,
Even if we’re going down
Hey oh, never let go of me
When I’m sinking**
- Wow, masz talent.- usłyszałam jakiś męski głos odbijający się od
ścian.
Wyszłam stamtąd i stanęłam oko w oko z..
- O ja nie mogę! Ty jesteś..- zaczęłam.
- Mhmm...- sprostował.
- Travie MacCoy! Jestem twoją fanką!- krzyknęłam zdumiona. Dość wysoki
ciemnoskóry 26-latek stał i patrzył na mnie przez chwilę.
- Wydawało mi się, że jak się pracuje w wytwórni, to to żadna
sensacja.- spojrzał wymownie na mój identyfikator.
- To?- wskazałam na plakietkę.- Ja tutaj nie pracuje, to studio mojego
wuja.- wyjaśniłam.
- O..- nic więcej nie powiedział.
- Pomagałam przyjacielowi, ale za chwilę muszę znikać Ross nie może
czekać.- zamiast ugryźć się w język, znów zaczęłam gadać.
- Ross Lynch?- zaintrygowało go to.
- Tak.- odparłam.
- Znam go.- uśmiechnął się. - R5 grało w Anglii support.
Szczerze się tym ucieszyłam. Ross nigdy nie wspominał, że zna
Travie'go!
Spokrzałam na zegarek. 18...
- Muszę już lecieć.- wyznałam na odchodne.- Miło było cię poznać!
- Może coś razem nagramy?- usłyszałam w oddali, z miejsce mnie
zamurowało....
Ja.. I Travie?
- Chętnie!- odkrzyknęłam i wyszłam z budynku.
Zadzwoniłam do kierowcy taty, a ten po kilku minutach już czekał na
mnie na parkingu. Pojechaliśmy do domu, po czym szybko wbiegłam do pokoju na
górze.
Nie mogłam się zdecydować, czy założyć fioletową sukienkę, czy
legginsy i tunikę. Podreptałam do pokoju Vanessy, ale okazało się, że jej nie
ma, więc postanowiłam poradzić się znawcy modowego(czyt. Ericka). Skierowałam
się więc do jego twierdzy. Zapukałam lekko do drzwi.
- Proszę.- usłyszyłam szept.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
Na łóżku leżał chłopak z jakąś książką.
Tytuł trochę mnie zaniepokoił. "Jak sobie poradzić, kiedy rzuci
cię chłopak? Poradnik dla Niego" bynajmniej nie świadczył o niczym dobrym.
Spojrzałam na bruneta. Miał zaczerwienione oczy.
- Coś się stało?
Popatrzył na mnie niewidzącym wzrokiem.
- Tony..- głos mu się załamał.- Tony ze mną zerwał..
Usiadłam na łóżku. Westchnęłam.
- Podał powód?
- Tak... Uważa, że nie pasujemy do siebie i po prostu ze mną zerwał.-
Eric znów zaszlochał. Przytuliłam go.- Co chciałaś?
- Żebyś mi doradził... Ale już nieważne...
- Mów.- rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Który strój mam założyć? Mam randkę z Rossem.- uniosłam ubrania, a
oczy chłopaka rozbłysły.
- Sukienka.- rzekł po krótkiej chwili zastanowienia.
- Dzięki. Ale może zostanę z tobą w domu?- zaproponowałam.
- Absolutnie nie.- pokręcił głową.- Idziesz na tę randkę.
- Ok, ale pod warunkiem, że ty przestaniesz się nad sobą użalać. Jest
wielu chłopaków lepszych od niego. W końcu znajdziesz tego jedynego.-
pocieszyłam go.
Na jego twarz wstąpił szeroki, szczery uśmiech i już wiedziałam, że mu
przeszło. Do 19 siedzieliśmy razem, w końcu wybiła ta godzina, ale Rossa wciąż
nie było.
Postanowiłam poczekać jeszcze 20 minut... Może są korki?, pytałam sama
siebie.
"Zaraz się pojawi, zaraz będzie."
W końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do niego. Za każdym razem
odzywała się poczta głosowa.
Ręce zaczęły mi się pocić i chodziłam w kółko. Vanessy też nie
widziałam od rana...
Co się dzieje?
W końcu mój telefon zadzwonił.
Natychmiast pochwyciłam go w dłoń i odebrałam.
- Laura?- spytał zdyszany blondyn.
- Tak.- rzekłam zdenerwowana.
- Jestem w szpitalu.- oznajmił mi chłopak.
Momentalnie moje ciało owiał zimny dreszcz. Stałam i patrzyłam w
ścianę.
- Jak to w szpitalu?!- zdołałam z siebie wyrzucić w końcu.
- Riker miał wypadek, potrąciła go taksówka.- wyjaśnił. Odetchnęłam
spokojnie, ale zaraz znów ogarnęło przerażenie.
- Nic mu nie jest?- spytałam.
- Złamał nogę i ma wstrząs mózgu. Nie można powiedzieć, nic mu nie jest.- zaśmiał się nerwowo
brązowooki.
- Który szpital?- zapytałam rzeczowo, chcąc jak najszybciej znaleźć
się przy Rossie. W tej chwili naprawdę potrzebowałam jego obecności.
- Świętego Serca na Burvald.- odrzekł.
- Za chwilę będę.- odparłam i rozłączyłam się.
Zabrałam kurtkę i wyszłam z domu.
*perspektywa Vanessy*
Zimne dłonie i zawroty głowy to tylko niektóre objawy, jakie
towarzyszyły mi dzisiejszego dnia.
Kiedy zobaczyłam Rikera wpadającego pod samochód, poczułam się
okropnie.
Ale kiedy dowiedziałam się, co mu jest...
To nie do opisania. Zamknęłam oczy.
"To moja wina" odbijało mi się w uszach.
Bo to moja wina. Gdybym zamiast go odepchnąć z nim porozmawiała, jak
normalny człowiek, nie byłoby nas tutaj.
Ross przybiegł zaraz po tym, jak po niego zadzwoniłam. Po rozmawie z
lekarzami wreszcie usiedliśmy, choć nadal trzęsłam się.
- O rany, Laura!- krzyknął blondyn, włączawszy telefon. Od razu
rozdzwonił się od wiadomości.
Po chwili chłopak wybrał numer Lau , a 15 minut później i ona była w
szpitalu. Wtuliła się w ramiona Rossa.
*perspektywa Laury*
Van wydawała się być nieobecna, wiem, jak bardzo zależy jej na
Rikerze, więc nie wyrywałam jej z letargu. W tym szaleństwie tkwi metoda.
Dokładnie tak samo zachowywałam się ja, gdy zastałam Rossa zaćpanego na
podłodze.
- Nic mu nie będzie. Postanowiłam trochę mu pomóc.- rzekła Am, siedząc
obok mojej siostry. Nie mogłam jej zapytać, ale sama się domyśliła, więc
ciągnęła dalej.- Delikatnie zepchnęłam go dalej, by ten piekielny pojazd nie
pozbawił go nóg. A przed chwilą wzmocniłam zrastanie kości. Nie ma za co.-
wyszczerzyła się.
Byłam jej naprawdę wdzięczna. W tym momencie zyskała w moich oczach.
Reszta wieczoru minęła szybko, wreszcie Riker się obudził.
Vanessa dosłownie rzuciła się w jego ramiona.
Chwilę porozmawialiśmy, a potem poszłam do domu wraz z Van.
W tym wszystkim zapomnieliśmy powiadomić reszty Lynch'ów, co zaszło.
Miałam nadzieję, że Ross o tym nie zapomniał.
Następny dzień znów minął szybko, a potem prosto na próbę, gdyż
okazało się, że pani Speaker zapisała nas na konkurs cheerleaderów. Nie miałam
wyjścia, jak znów opracować układ i oglądać to, jak Axel dosłownie pożera mnie
wzrokiem. Czułam się niezręcznie.
Ryry przyszedł w samą porę, więc mogliśmy zaczynać.
Na warsztat remixu wzięliśmy starą piosenkę All for you w wykonaniu
Ace of Base.
Po kilku godzinach wyszła z tego naprawdę niezła baza pod taniec. W
regulaminie jednak było zaznaczone, że aby brać udział w konkursie, należy
przygotować jeden remix i jedną swoją piosenkę.
Tą własną postanowiłam zająć się sama, kiedy już opracujemy do
perfekcji remix Rylanda.
Całe spotkanie zabrało mnóstwo czasu.
Aż do 19 siedzieliśmy w szkole.
Po próbie poszłam do szatni. Wzięłam prysznic i ubrałam się w normalne
ubrania. Nagle ktoś podszedł mnie od tyłu i zacisnął dłoń na ustach, bym nie
mogła krzyknąć.
- Cii... Spokojnie...- szepnął mi do ucha Axel.- Będziesz krzyczeć?-
zapytał. Pokręciłam głową.
Puścił mnie.
- Co to miało być?- spytałam oskarżycielskim tonem.
- Ach, nic takiego.
Chciałam wyjść, ale kiedy próbowałam otworzyć drzwi, one wciąż
pozostawały zamknięte.
Popatrzyłam na blondyna przymrużonymi oczami.
- Mówiłam ci, że coś jest z nim nie tak!- krzyknęła Amelia.
Spojrzałam na nią, a Axel śledził wzrokiem tam, gdzie ja, lecz nic nie
mógł dojrzeć.
Wymienialiśmy się spojrzeniami. W końcu przerwałam ciszę.
- Co ty chcesz ode mnie?
- Nic takiego... Ale mam propozycję...
- To znaczy?- ponagliłam go.
- Zaśpiewamy i zatańczymy tak, jak ja tego zechcę.- podszedł do mnie i
mnie chwycił za szyję. Pocałował ją i szepnął:
- Spróbuj komukolwiek o tym powiedzieć, co będziesz musiała robić, a
Ross pożałuje.
- Co ma do tego Ross?- spytałam coraz bardziej przestraszona.
- Ever wyjaśniła mi, co mam zrobić, a ja, posłuszny kuzyn, zamierzam
jej słuchać. A teraz jeśli pozwolisz...- puścił mnie, otworzył drzwi i wyszedł.
Ever? Kuzyn? Co tu do cholery się wyprawia?
O co w ogóle chodziło?
Axel nie żartował. Poczułam gulę w gardle i bliski płacz. Oparłam się
o szafki i zamknęłam oczy. Ross będzie w niebezpieczeństwie, jeśli komuś o tym
powiem.
Pozostaje mi tylko słuchać dalszych zaleceń chłopaka i liczyć na to,
że szybko znudzi mu się wykorzystywanie mnie...
---------------------
* Head Up In The Cloud- Union J
** Rough Water- Travie McCoy ft. Jason Mraz
---------------------
Zanim cokolwiek...
Wiem, że nie tego chcieliście, nie miał być tak krótki, ale tak
wciągnęła mnie książka, że straciłam rachubę czasu i dlatego pisałam późno.
Przepraszam, że jest bez sensu, ale oswajam się z tym, że niedługo
nadejdzie rozdział, który prawdopodobnie rozwali komuś mózg...
Naprawdę, jeden z następnych rozdziałów będzie kontrowersyjny i
obiecuję, że ostatni w takim klimacie...
Koniec sezonu zaskoczy większość z was, ale będą też tacy, którzy już
przewidują, co się stanie xD
Proszę o komentarze! To la mnie jedyna motywacja .. Dopracowanie tego rozdziału zabrało mi dużo czasu i mam nadzieję, że nie poszło to na marne... Jeśli ktoś to jeszcze czyta...
Liczę na opinie i jeszcze raz zapraszam na mojego bloga:
Loff <3
~Kasia<3
Super rozdział:) Ale ten Axel jest głupi!!!!!!!!! Tylko błagam nie rozdzielaj mi Raury:( I pisz szybciutko nexta! :*
OdpowiedzUsuńDghjhfdsfg
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj dziś lub jutro nexta :)
OdpowiedzUsuńCo... co ja mam powiedzieć? ZAJEBIĘ CIĘ KAZIUUU :'( CZEMU TEN AXEL TO TAKI ZJEB? -_- -_- -_- MASZ U MNIE PRZEJEBANE... -_- Pfffffffff... ja i tak wiem co się stanie i nie zgadzam się! To... najpierw stanie się na moim blogu :3 ^_^ muahahahhahaha xd
OdpowiedzUsuńGrrr :) robi się poważnie...
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?
Usuńświetny rozdział ;3 przez chwilę myślałam, że on ją chce zgwałcić >__< (tak, jestem chora psychicznie ;-;) i nadal uważam, że to zrobi XD ._. nie dość, że ten Axel to idiota, to jeszcze brzydki ._.
OdpowiedzUsuń