"Heroizm w każdej
sytuacji jest jak ten sam film lecący w kółko w telewizji; przyjemny, ale z
czasem coraz bardziej męczący"
"Wtedy włożę maskę.
Zawsze będę ją miała przy sobie i w razie potrzeby, gdy ogarnie mnie bezsilność
lub przerażenie, nałożę ją, by skryć swój strach. Wydawało mi się to uczciwe. Będę
musiała rozpoznać i zaakceptować go w pełni. Jeżeli zechce mną wstrząsnąć lub
zmusić mnie do płaczu, poddam się temu na tak długo, jak długo będę nosiła maskę.
Kiedy strach przeminie, znów zostanę sama. Umierając, dzieliłam się na dwoje.
Wyruszając w podróż, zabierałam obie swe osobowości i każdej z nich pozwalałam
mieć własny czas. Jeżeli zdołam być silniejsza i będę miała trochę szczęścia,
to moja słabość, zwana od teraz miłością, będzie pochłaniać coraz mniej
czasu."
To jest taki piękny
tekst...
Czasem mam wrażenie, że
ze mną jest podobnie.. Dobieram odpowiednią maskę pasującą do sytuacji. Pamiętasz?
Kiedyś opowiadałam Ci o zachowaniu zimnej krwi i "poker face". Teraz
to, co w sobie kryję już nie jest tak głęboko schowane, choć wciąż nie można
czytać ze mnie, niczym z otwartej księgi.
-------------------
*perspektywa Laury*
Z czasem każdy zmienia
swoje nastawienie w taki sposób, by poprawić bytowanie w środowisku. Są wyjątki,
które wprost uwielbiają uprzykrzać innym życie. Takim osobnikiem jest Ever.
Niby zwykła rudowłosa maturzystka, modna i nieprzeciętnie urodziwa, która
zawsze ma w zanadrzu ciętą ripostę, a przy tym z wdziękiem potrafi zgnieść
przeciwnika, a jednak przegnita do kości i nieprzewidywalna, a sprytna jak lis.
Kiedyś, przez krótki okres czasu wydawało mi się, że zawarłyśmy pewien pakt
pokoju, ale szybko pokazała się moja naiwność, co postanowiłam zmienić.
I udało mi się to. No,
przynajmniej po części.
Angelo wyjechał po tym,
jak Dayla bezceremonialnie go odrzuciła, a jego oddany przyjaciel-asystent,
Chuck, stał się w pogoni za marzeniami kucharzem, a szkołę postanowił skończyć
w Miami, u ojca.
Czy to dobry pomysł, żeby
takiemu bezmózgowi dać do ręki nóż? Nie sądzę...
Nic specjalnego w szkole
się nie zmieniło.
Ever nadal jest na mnie
cięta, a może nawet bardziej, niż przedtem. Vivien nadal usługuje rudowłosej z
takim samym zapatrzeniem.
Clayton nadal jest
samotny w świecie pełnym pięknych dziewczyn. Zasługuje na coś więcej, niż
plastik oferowany przez teraźniejszość. Mam nadzieję, że tak wartościowy chłopak
wreszcie odnajdzie swoją drugą połówkę.
Za to tata wciąż, choć
bezowocnie, próbuje sobie kogoś znaleźć. Dorotha, Alice i Veronika to były
"przelotne znajomości", które nic nie wniosły, a wręcz wyniosły, bo
ta ostatnia ukradła obraz..
A co do nieudanych związków...
Vanessa i Riker wciąż nie
potrafią dojść do porozumienia. Jedno żali się na drugie, a nie potrafią z sobą
normalnie porozmawiać. Co za patologia!
Rydel już całkowicie
pogodziła się z Ellingtonem i między nimi zapanowały znów przyjacielskie
stosunki. To przyjemne patrzeć na nich, kiedy tak dobrze się dogadują, choć przecież od razu widać, że świadomie i
wręcz celowo nawzajem wpuszczają się w friend zone [wujek Google wyjaśni ;)].
Może to nawet
nienormalne, ale muszę się też trochę zająć sobą, czyż nie? Heroizm w każdej
sytuacji jest jak ten sam film lecący w kółko w telewizji; przyjemny, ale z
czasem coraz bardziej męczący.
- Jak myślisz?- spytał
George po raz setny tego dnia.
Piosenka była niemal
idealna, ale jemu wciąż coś nie pasowało.
- Człowieku, weź się
zlituj!- jęknął Josh, Jaymi zawtórował mu.
- Chcę, aby ta piosenka
była wprost perfekcyjna. Bez cienia błędu.- rzekł z uporem szatyn.
- Teraz było właśnie tak-
idealnie i nie do pobicia.- powiedziałam z pełną szczerością.
Chłopcy odetchnęli, a
Shelly usiadł obok mnie i z obojętnością wstukiwał klawisze pianina w salce.
- Coś mu jest.- podsumowała
Amelia, siedząca na stoliczku. Tylko ja ją widziałam, lecz miałam wrażenie, że
JJ też ją zauważa. Co jakiś czas kątem oka wracał w ten jeden konkretny punkt
tam, gdzie akurat ona się znajdowała.
Może mi się wydawało?
Po kilku godzinach
siedzenia z nimi w Starr Records wreszcie wróciłam do domu.
Od razu powędrowałam do łazienki
w celu zażycia kąpieli. Nalałam całą wannę gorącej, parującej wody, zrobiłam
pianę, po czym z kubkiem herbaty imbirowej, przygotowanej wcześniej przez
Elize, weszłam do środka. Ciepło od razu rozlało się po moim ciele i zrobiło mi
się przyjemnie.
- Mam coś!- znienacka
krzyknęła Amelia, pojawiając się znikąd.
- Co?- spytałam wzdychając
ciężko.
- Coś na temat twojej
przeszłości, a co mogę mieć?- zadała to pytanie bardziej z zasady, niż
potrzeby.
- Dajesz.- ponagliłam.
- Tak naprawdę, to ty
nigdy nie obiecywałaś Rossowi, że go nigdy nie opuścisz.- wzruszyła ramionami.
Nie był to jakiś ważny
element, no, ale zawsze coś.
- Muszę ci też coś
powiedzieć... Może już to kiedyś mówiłam, ale muszę dobitnie podkreślić, że
teraz, kiedy już w jakimś sensie pomagam ci w odzyskaniu pamięci i odkryciu
tego, kto ją zamazał, będziesz miała coraz częściej... Takie.. Fragmenty.- zacięła
się, a po chwili namysłu dobrała odpowiednie słowo.- Urywki z twojego życia. Głosy
i dźwięki rozmów.
Poczułam ścisk w żołądku,
a zaraz potem zwyczajny strach. Bo to było straszne. Jakiś duch wywołuje we
mnie wizje i głosy? Przez to przestałam myśleć racjonalnie.
Nie odezwałam się już
nawet słowem. Ubrałam się i od razu poszłam do pracowni.
Popołudniem zjawił się u
mnie Ross. Przypomniałam sobie, że miałam go poprosić o kilka lekcji gry na
gitarze.
Zasiadł obok mnie na
sofie.
- Ross..- zaczęłam
niepewnie.
- Tak?- uniósł brew.
- Mógłbyś nauczyć mnie
grać na gitarze?- spytałam na jednym tchu.
- No jasne.- uśmiechnął
się ciepło.
Blondyn wstał, chwycił gitarę, po czym wrócił na kanapę.
- Popatrz, tu są kolejne
struny. W sumie pięć progów.- tłumaczył umiejętnie wszystko po kolei.- Nuty są
w takiej kolejności, tak, jak w pianinie.- chwycił moją dłoń delikatnym ruchem
i poprowadził ją po twardych strunach.
Po dwóch godzinach tłumaczenia,
teorii i praktyki potrafiłam zagrać proste konstrukcje melodyjne.
*perspektywa Amelii*
"Może nie było tu dużo
ciekawych rzeczy do opowiedzenia, ale jednak coś było."- uparcie kłóciłam
się sama ze sobą.
Laura widocznie nie była
zadowolona z tej informacji, ale co ja mogę?
Postanowiłam się pojawić
i przekazać jej coś ciekawego.
Zmaterializowałam się i
rzekłam:
- Coś znalazłam.- ominęła
mnie wzrokiem, byłam jednak pewna, że mnie słyszała. Pochłonięta była Rossem.i
porywająco ciekawą lekcją gry na gitarze.
W końcu jednak się złamała
i poszła za mną do łazienki.
- Czego chcesz?- spytała,
puszczając wodę w kranie, by nas zagłuszyć.
- Dowiedziałam się czegoś
bardzo ciekawego.- zaczepnym tonem zaczęłam.
- To znaczy?- ze
zniecierpliwieniem tupała nogą.
- Twoja babcia brała
udział w usuwaniu ci pamięci.
- Że co?!- krzyknęła.
- Laura?- głos Rossa
przebijał się przez drzwi.- Wszystko OK?
- Tak, tak, zaraz wyjdę.-
zwróciła się brunetka do blondyna. Odwróciła głowę w moją stronę.- Coś ci się
pomyliło.- pokiwała głową przecząco. Wyłączyła wodę i wyszła z łazienki. No
tak, ale przecież nie wiedziała, która babcia, a poza tym miałam świadomość
tego, że tak zareaguje, dlatego postanowiłam przekazać jej to w formie wizji...
Miałam tego nie robić, ale byłam pewna, że nie chciałaby mnie słuchać, a w jakiś
sposób musiałam jej to przecież wyjaśnić. Brzmi to trochę, jak wątek filmu
fabularnego, ale to taka... Pomoc od ducha.
Uśmiechnęłam się
zadowolona z siebie i zaczęłam manewrować wgłąb głowy starszej mnie.
*perspektywa Laury*
To, co powiedziała mi
Amelia wręcz mnie zamurowało. Moja... Babcia? Kochana i czuła? Nie, to nie mogłaby
być prawda.
Ross bacznie mnie
obserwował, ale nie poruszył tematu mojego zachowania.
Zachowałam pozory i z uśmiechem
chwyciłam znów gitarę. Zagrałam wymyśloną przez siebie melodię, która po
kilkakrotnym zagraniu stworzyła świetny podkład pod piosenkę. Zaraz załapałam
rytm wybijany przez Rossa na pudełku akustycznym obok perkusji. Wpasowałam się,
a do głowy przychodziły mi coraz to nowe słowa, tworzące razem tekst z sensem.
Hey oh, never let go of
me,
Hold tight, it’s gonna
get
hard to breathe
And I will never
let you drown,
Even if we’re going down
Hey oh, never let go of
me
When I’m sinking*
- Wow, to jest świetne.-
szepnął Ross, po czym zakręcił mnie, a zaraz potem nasze usta połączył pocałunek.
Poczułam dreszcz przebiegający przez moje ciało i nie zamierzałam pierwsza
przestać.
Nagle coś mnie uderzyło.
Nie naprawdę, lecz w przenośni. Przed oczyma stanął mi obraz. Leżałam na podłodze,
a wokół mnie rozchodziły się ciche rozmowy i pomruki.
Otworzyłam oczy, a nade
mną stała babcia Clare.
- Babciu, co się dzieje?-
spytałam dziecinnym głosem.
- Lauro, nic, nic. Za
chwilę będzie po wszystkim.- rzekła, po czym nałożyła mi na twarz maskę. Ogarnęła
mnie znana mi dobrze senność i chwilę potem usłyszałam pikanie jakichś maszyn i
głośny krzyk.
- Co ty wyprawiasz?!
- To dla jej dobra.-
odparła babcia opanowana.
- Dobra?!- głos się zbliżył.-
Dobra?- powtórzył.
- Właśnie tak.- przytaknęła
kobieta.
- A po co?
- Brad nie chce trafić do
więzienia, bo zabił jakąś tam kobietkę.
- To była jej matka!
- Ona miała zginąć. Była
tylko przeszkodą dla Damiano.
- Ale kochała Laurę, a
Laura ją.
- Co z tego? Nie pozwolę,
by ta mała cokolwiek pamiętała.- tym akcentem chyba zakończyła rozmowę, bo usłyszałam
tylko głuche uderzenie, jęk i dźwięk upadającego ciała.
Potem tylko suchy ból w głowie
i strzał.
- A!- krzyknęłam i upadłam
na podłogę.
- Laura! Co się dzieje?-
spytał zdezorientowany Ross.
Rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Byłam w pracowni. Ten fragment był taki realistyczny.
Spojrzałam na wyciągniętą
dłoń blondyna. Chwyciłam ją i wstałam.
*perspektywa Rossa*
Coś było nie tak. Laura
nie była sobą. Wciąż znikała, rozmawiała sama ze sobą i to dzisiejsze zachowanie
i krzyk utwierdziły mnie w przekonaniu, że coś się dzieje i muszę się dowiedzieć,
co to takiego. Nie napomknąłem już ani słowem o tym, co się stało. Musiałem już
wracać do domu, a Laura miała wieczorną próbę z zespołem.
*perspektywa JJ-a*
- David przestań! Co to
ma w ogóle wspólnego ze mną?- spytałem chłopca, który od rana zamęczał mnie głupimi
pytaniami na temat tej małej.
- To, że ją widzisz, a
nie powinieneś. To osobisty pomocnik Laury.- wytłumaczył mi. Mimo, że był
11-letnim mną, zachowywał się tak, jak ja teraz. Albo ja się w ogóle nie zmieniłem,
albo on ma moje cechy teraźniejsze, bo swoją przebiegłością i intelektem
dorównywał mi.
- Ale ją widzę.- rzekłem
z uporem.
- Coś tu nie gra.- zamyślił
się i podrapał po czuprynie małymi paluszkami.
- Ehh, ja tam nie wiem.-
wzruszyłem ramionami i wróciłem do pisania.
I wanted the fame, but
not
the cover of Newsweek
Oh, well, guess beggars
can't be choosey
Wanted to receive
attention for my music
Wanted to be left alone
in public. Excuse me
For wanting my cake and
eat it too, and wanting
it both ways
Fame made me a balloon
'cause my ego inflated
When I blew; see, but it
was confusing
'Cause all I wanted to do
is be
the Bruce Lee of loose
leaf
Abused ink, used it as
a tool when I blew steam
(wooh!)
Hit the lottery, oh wee
With what I gave up to
get was bittersweet
It was like winning a
used me
Ironic 'cause I think I'm
getting
so huge I need a shrink
I'm beginning to lose
sleep:
one sheep, two sheep
Going cuckoo and cooky as
Kool Keith
But I'm actually weirder
than you think
'Cause I'm**
- JJ!- krzyknął George z góry, wyrywając mnie tym z przyjemnego letargu, w jakim trwałem dotąd.
- Tak?- odkrzyknąłem.
- Gdzie jest moja
gitara?- spytał.
Spojrzałem na instrument
leżący obok mnie.
- Na dole!
- Zaraz po nią zejdę!
- OK.
Wyrwałem kartkę z
notatnika, zamknąłem go i schowałem papier do kieszeni. Shelly zszedł na dół,
wziął gitarę i pognał do siebie, a ja wyszedłem się przewietrzyć...
*perspektywa Laury*
- Amelio! Jak mogłaś?-
spytałam w przestrzeń, nie do końca pewna, czy dziewczynka mnie słyszy.
- Musiałam.- rzekła na
swoją obronę.- Obie dobrze wiemy, że i tak byś nie chciała ze mną rozmawiać.
- Tu się z tobą zgodzę.
- No widzisz?- z triumfem
spojrzała na mnie.
Wciąż od nowa ta scena
stawała mi przed oczyma.
Wzdrygnęłam się.
- Zauważyłaś, że JJ wciąż
na mnie patrzył? Ten David mnie irytuje.
- Jaki David?- uniosłam
brew.
- Ten jego pomocnik. Występuje
w tej samej roli, co ja dla ciebie.- wytłumaczyła mi.
Spojrzałam na zegarek.
20.
- Muszę się zbierać. Mam
próbę.- powiedziałam. Założyłam kurtkę, buty i wyszłam.
Po głowie wciąż chodziły
mi słowa:
I'm friends with the
monster
that's under my bed
Get along with the voices
inside of my head
You're trying to save me,
stop holding your breath
And you think I'm crazy,
yeah, you think I'm
crazy**
Nie potrafiłam ich od
siebie odsunąć. Miały pewien sens i symbolikę. Nagle potrąciłam kogoś
ramieniem.
- Przepraszam.- powiedziałam.
- Laura?- spytał jakiś chłopak,
zdejmując przy okazji kaptur.
- JJ...- rzekłam
zmieszana. Po tym, co powiedziała mi Am, niepewnie czułam
się w jego towarzystwie.
- Mhmm...- uśmiechnął się
do mnie.- Gdzie idziesz?
- Do szkoły.- spojrzał na
mnie dziwnie. No tak, było późno, a ja zmierzałam sobie do szkoły. To było
bardzo dziwne.- Mam próbę.- dodałam.
- Wszystko jasne.- zaśmiał
się, a ja wraz z nim.
- Może do nas dołączysz?-
zaproponowałam, ale był to tylko wybieg do dalszej rozmowy, którą z czasem
chciałam naprowadzić na temat pomocników.
- Jasne, czemu nie.-
zgodził się.
Razem poszliśmy w stronę
szkoły.
Nie udało mi się niestety
spytać go o to, co chciałam wiedzieć, ale i tak miło nam się rozmawiało.
Następny dzień znaczył
dla nas wiele. Odbywały się rozgrywki w naszej szkole, a więc i my-
cheerleaderzy mieliśmy mieć swój pierwszy występ.
Próby trwały ponad dwie
godziny, wreszcie wszyscy zmęczeni wróciliśmy do domów.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Poranek był pogodny, a
moje nastawienie równie dobre.
Rozciągnęłam się i zjadłam
śniadanie. Do 15 siedziałam w domu, a potem zadzwoniłam do Iz. Razem pojechałyśmy
do szkoły i zebrałyśmy zespół.
Wszyscy się przebraliśmy,
a potem poszłam do Rylanda, który odpowiadał za muzykę i sprawdziłam mikrofony.
Wszystko działało, toteż wzięłam cały zestaw małych urządzeń i po kolei rozdałam
wszystkim. Mieliśmy nie tylko tańczyć, ale i śpiewać, więc było jasne, że tego
typu elektronika jest niezbędna. Za 20 minut miał się zacząć mecz, ale ludzie
już się zbierali, by zająć jak najlepsze miejsca.
W końcu się rozpoczął.
Ross był kapitanem drużyny. Nie było to specjalnie zadziwiające, przecież był
niezwykle szybki i wysportowany.
Rozpoczęła się druga połowa,
a więc i nasz występ oficjalny. Muzyka leciała, a my powoli się rozgrzewaliśmy.
Damska część zespołu ze
mną na czele rozpoczęła.
It's going down, I'm
yelling timber
You better move, you
better dance
Let's make a night you won't
remember
I'll be the one you won't
forget***
A Axel rapował sam, gdyż
poza nim było niewielu chłopaków.
The bigger they are, the
harder they fall
This biggity boys are
diggity out
I have 'em like Miley
Cyrus, clothes off
Twerking in their bras
and thongs, timber
Face down, booty up,
timber
That's the way we like
to–what?–timber
I'm slicker than an oil
spill
She say she won't, but I
bet she will, timber
Swing your partner round
and round
End of the night, it's
going down
One more shot, another
round
End of the night, it's
going down
Swing your partner round
and round
End of the night, it's
going down
One more shot, another
round
End of the night, it's
going down***
Bardzo umiejętnie operował
jednocześnie głosem oraz ciałem, choć wydaje mi się, że trochę za bardzo się o
mnie ocierał.
Jeszcze kilkakrotnie
powtórzyliśmy refren, do tego jeszcze jedna zwrotka Axela i efektowny koniec.
Zakończyliśmy bardzo dobrymi wyskokami.
Do końca meczu zostało
kilka sekund, sala aż trzeszczała od krzyków. Właśnie kończyliśmy ostatni
werset piosenki, gdy nagle Ross zapatrzył się na nas, ocierających się o
siebie, a raczej Axela ocierającego się o mnie, i z gniewem oraz piłką w dłoniach
wpatrywał się we mnie. Dźwięk oznaczający koniec meczu mówił sam za siebie.
Blondyn miał wykonać wsad za 3 punkty, aby wygrać.
Krzyki ustały, a wszyscy
gracze z drużyny "Timber", czyli naszej, z kipiącą złością utkwili
swój wzrok w chłopaku, który nadal trzymał piłkę.
*perspektywa Rossa*
Miałem wykonać ostatni
manewr tej gry, gdy nagle zauważyłem coś ciekawego. Axel był stanowczo za
blisko Laury. Wyglądał, jakby miał ją zaraz wchłonąć. Obrzydzenie, a zarazem
zdziwienie, jakie we mnie wywołał ten widok zatrzymało mnie w czasie i zawisło
w przestrzeni. Nagle rozległ się dźwięk kończący grę.
Przegraliśmy.
I to przeze mnie.
Każda osoba na tej sali
wpatrywała się teraz we mnie gniewnie, a ja nawet nie byłem w stanie się
poruszyć.
---------------------
* Rough Water - Travie
McCoy ft. Jason Mraz
** The Monster - Eminem
ft. Rihanna
*** Timber - Pitbull ft.
Kesha
--------------------
Wiitam! Wreszcie udało mi
się napisać coś w moim stylu. :D mam nadzieję, że Wam się podoba...xD
Dziękuję Wam za tak wielką
ilość komentarzy, to naprawdę jest motywacja! ;)
Miłe słowa sprawiły, że
poczułam się lepiej i automatycznie łatwiej i pewniej mi się pisze >_<
Mam nadzieję, że długość Wam odpowiada ;)
Opinię zostawiam Wam i
liczę na komentarze!! ^^ Pamiętajcie, że każdy komentarz to godzina dłużej pisania dla mnie, a więc i korzyść dla Was xD
Mam też do Was pytanie,
jaka jest Wasza aktualnie ulubiona piosenka? Ja mam odjazd na punkcie coveru R5
Counting Stars i takiej świątecznej piosenki Run run Rudolph Kelly Clarkson =)
Pozdrawiam i całuję :*
~Kasia<3
"Dorotha, Alice i Veronika to były "przelotne znajomości", które nic nie wniosły, a wręcz wyniosły, bo ta ostatnia ukradła obraz.. " <-- jebłam. XD hahahahahaaha no nie mogę >_<
OdpowiedzUsuńRozdział jest zajebisty normalnie *__* jak ci mówiłam, końcówka to kurde totalnie mi się podoba, bo uwielbiam jak Rossy jest zazdrosny ;3
Czekam na kolejny, dodaj go szybko ^^
Czekam na zarąbisty next;)
OdpowiedzUsuńAaaa! Jak zwykle cudo :* Ja długo nie wytrzymam! chce nexta :D
OdpowiedzUsuńJejku:) cudowny rozdział. Pisz koniecznie następny! Wstawiłabyś jeszcze w tym tygodniu?
OdpowiedzUsuńJa i moja kuzynka czekamy z utęsknieniem na następny:)
OdpowiedzUsuńBłagam daj więcej Raury! Kocham ich:*
OdpowiedzUsuńKazia... zabiję Cię za to, że tak wcześnie poszłaś spać :'( Moja ulubiona piosenka to ten właśnie cover co twój i ostatnio wkręcił mi się Eminem... aż mam go ochotę posłuchać jak zamieściłaś tu tekst piosenki do The Monster ;) Eee... rozdział jest ok i mam focha za "dobrą koleżankę" >.< xD ~ Podejrzewam, że wiesz kto :*
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga:) dodaj szybciutko nexta :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!!!!!!! Zamiast uczyć się do spr z hiszpańskiego siedzę i czytam sobie Twojego bloga od początku :)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona piosenka? hmm... chyba Oh Santa Mariah Carey :) Kiedy next?
OdpowiedzUsuńKiedy wstawisz kolejny? :)
OdpowiedzUsuńOMGF! Ale zarąbisty rozdział! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńCHAMSKA REKLAMA!
Zapraszam do mnie: http://raura-r5-love-story.blogspot.com/
Kiedy next? :) Już umieram z niecierpliwości!
OdpowiedzUsuńzajebisty ;d jednak te różne perspektywy są lepsze niż z tej jednej Laury xd
OdpowiedzUsuńmam ochotę skomentować zachowanie Ross'a, ale się powstrzymam ._.
i obecnie (co z tego, że pytałaś o to dawno temu XD) nie mam ulubionej piosenki c: