sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział trzydziesty drugi


"Heroizm w każdej sytuacji jest jak ten sam film lecący w kółko w telewizji; przyjemny, ale z czasem coraz bardziej męczący"

"Wtedy włożę maskę. Zawsze będę ją miała przy sobie i w razie potrzeby, gdy ogarnie mnie bezsilność lub przerażenie, nałożę ją, by skryć swój strach. Wydawało mi się to uczciwe. Będę musiała rozpoznać i zaakceptować go w pełni. Jeżeli zechce mną wstrząsnąć lub zmusić mnie do płaczu, poddam się temu na tak długo, jak długo będę nosiła maskę. Kiedy strach przeminie, znów zostanę sama. Umierając, dzieliłam się na dwoje. Wyruszając w podróż, zabierałam obie swe osobowości i każdej z nich pozwalałam mieć własny czas. Jeżeli zdołam być silniejsza i będę miała trochę szczęścia, to moja słabość, zwana od teraz miłością, będzie pochłaniać coraz mniej czasu."
To jest taki piękny tekst...
Czasem mam wrażenie, że ze mną jest podobnie.. Dobieram odpowiednią maskę pasującą do sytuacji. Pamiętasz? Kiedyś opowiadałam Ci o zachowaniu zimnej krwi i "poker face". Teraz to, co w sobie kryję już nie jest tak głęboko schowane, choć wciąż nie można czytać ze mnie, niczym z otwartej księgi.
-------------------
*perspektywa Laury*

Z czasem każdy zmienia swoje nastawienie w taki sposób, by poprawić bytowanie w środowisku. Są wyjątki, które wprost uwielbiają uprzykrzać innym życie. Takim osobnikiem jest Ever. Niby zwykła rudowłosa maturzystka, modna i nieprzeciętnie urodziwa, która zawsze ma w zanadrzu ciętą ripostę, a przy tym z wdziękiem potrafi zgnieść przeciwnika, a jednak przegnita do kości i nieprzewidywalna, a sprytna jak lis. Kiedyś, przez krótki okres czasu wydawało mi się, że zawarłyśmy pewien pakt pokoju, ale szybko pokazała się moja naiwność, co postanowiłam zmienić.
I udało mi się to. No, przynajmniej po części.
Angelo wyjechał po tym, jak Dayla bezceremonialnie go odrzuciła, a jego oddany przyjaciel-asystent, Chuck, stał się w pogoni za marzeniami kucharzem, a szkołę postanowił skończyć w Miami, u ojca.
Czy to dobry pomysł, żeby takiemu bezmózgowi dać do ręki nóż? Nie sądzę...
Nic specjalnego w szkole się nie zmieniło.
Ever nadal jest na mnie cięta, a może nawet bardziej, niż przedtem. Vivien nadal usługuje rudowłosej z takim samym zapatrzeniem.
Clayton nadal jest samotny w świecie pełnym pięknych dziewczyn. Zasługuje na coś więcej, niż plastik oferowany przez teraźniejszość. Mam nadzieję, że tak wartościowy chłopak wreszcie odnajdzie swoją drugą połówkę.
Za to tata wciąż, choć bezowocnie, próbuje sobie kogoś znaleźć. Dorotha, Alice i Veronika to były "przelotne znajomości", które nic nie wniosły, a wręcz wyniosły, bo ta ostatnia ukradła obraz..
A co do nieudanych związków...
Vanessa i Riker wciąż nie potrafią dojść do porozumienia. Jedno żali się na drugie, a nie potrafią z sobą normalnie porozmawiać. Co za patologia!
Rydel już całkowicie pogodziła się z Ellingtonem i między nimi zapanowały znów przyjacielskie stosunki. To przyjemne patrzeć na nich, kiedy tak dobrze się dogadują,  choć przecież od razu widać, że świadomie i wręcz celowo nawzajem wpuszczają się w friend zone [wujek Google wyjaśni ;)].
Może to nawet nienormalne, ale muszę się też trochę zająć sobą, czyż nie? Heroizm w każdej sytuacji jest jak ten sam film lecący w kółko w telewizji; przyjemny, ale z czasem coraz bardziej męczący.
- Jak myślisz?- spytał George po raz setny tego dnia.
Piosenka była niemal idealna, ale jemu wciąż coś nie pasowało.
- Człowieku, weź się zlituj!- jęknął Josh, Jaymi zawtórował mu.
- Chcę, aby ta piosenka była wprost perfekcyjna. Bez cienia błędu.- rzekł z uporem szatyn.
- Teraz było właśnie tak- idealnie i nie do pobicia.- powiedziałam z pełną szczerością.
Chłopcy odetchnęli, a Shelly usiadł obok mnie i z obojętnością wstukiwał klawisze pianina w salce.
- Coś mu jest.- podsumowała Amelia, siedząca na stoliczku. Tylko ja ją widziałam, lecz miałam wrażenie, że JJ też ją zauważa. Co jakiś czas kątem oka wracał w ten jeden konkretny punkt tam, gdzie akurat ona się znajdowała.
Może mi się wydawało?
Po kilku godzinach siedzenia z nimi w Starr Records wreszcie wróciłam do domu.
Od razu powędrowałam do łazienki w celu zażycia kąpieli. Nalałam całą wannę gorącej, parującej wody, zrobiłam pianę, po czym z kubkiem herbaty imbirowej, przygotowanej wcześniej przez Elize, weszłam do środka. Ciepło od razu rozlało się po moim ciele i zrobiło mi się przyjemnie.
- Mam coś!- znienacka krzyknęła Amelia, pojawiając się znikąd.
- Co?- spytałam wzdychając ciężko.
- Coś na temat twojej przeszłości, a co mogę mieć?- zadała to pytanie bardziej z zasady, niż potrzeby.
- Dajesz.- ponagliłam.
- Tak naprawdę, to ty nigdy nie obiecywałaś Rossowi, że go nigdy nie opuścisz.- wzruszyła ramionami.
Nie był to jakiś ważny element, no, ale zawsze coś.
- Muszę ci też coś powiedzieć... Może już to kiedyś mówiłam, ale muszę dobitnie podkreślić, że teraz, kiedy już w jakimś sensie pomagam ci w odzyskaniu pamięci i odkryciu tego, kto ją zamazał, będziesz miała coraz częściej... Takie.. Fragmenty.- zacięła się, a po chwili namysłu dobrała odpowiednie słowo.- Urywki z twojego życia. Głosy i dźwięki rozmów.
Poczułam ścisk w żołądku, a zaraz potem zwyczajny strach. Bo to było straszne. Jakiś duch wywołuje we mnie wizje i głosy? Przez to przestałam myśleć racjonalnie.
Nie odezwałam się już nawet słowem. Ubrałam się i od razu poszłam do pracowni.
Popołudniem zjawił się u mnie Ross. Przypomniałam sobie, że miałam go poprosić o kilka lekcji gry na gitarze.
Zasiadł obok mnie na sofie.
- Ross..- zaczęłam niepewnie.
- Tak?- uniósł brew.
- Mógłbyś nauczyć mnie grać na gitarze?- spytałam na jednym tchu.
- No jasne.- uśmiechnął się ciepło.
Blondyn wstał,  chwycił gitarę, po czym wrócił na kanapę.
- Popatrz, tu są kolejne struny. W sumie pięć progów.- tłumaczył umiejętnie wszystko po kolei.- Nuty są w takiej kolejności, tak, jak w pianinie.- chwycił moją dłoń delikatnym ruchem i poprowadził ją po twardych strunach.
Po dwóch godzinach tłumaczenia, teorii i praktyki potrafiłam zagrać proste konstrukcje melodyjne.

*perspektywa Amelii*

"Może nie było tu dużo ciekawych rzeczy do opowiedzenia, ale jednak coś było."- uparcie kłóciłam się sama ze sobą.
Laura widocznie nie była zadowolona z tej informacji, ale co ja mogę?
Postanowiłam się pojawić i przekazać jej coś ciekawego.
Zmaterializowałam się i rzekłam:
- Coś znalazłam.- ominęła mnie wzrokiem, byłam jednak pewna, że mnie słyszała. Pochłonięta była Rossem.i porywająco ciekawą lekcją gry na gitarze.
W końcu jednak się złamała i poszła za mną do łazienki.
- Czego chcesz?- spytała, puszczając wodę w kranie, by nas zagłuszyć.
- Dowiedziałam się czegoś bardzo ciekawego.- zaczepnym tonem zaczęłam.
- To znaczy?- ze zniecierpliwieniem tupała nogą.
- Twoja babcia brała udział w usuwaniu ci pamięci.
- Że co?!- krzyknęła.
- Laura?- głos Rossa przebijał się przez drzwi.- Wszystko OK?
- Tak, tak, zaraz wyjdę.- zwróciła się brunetka do blondyna. Odwróciła głowę w moją stronę.- Coś ci się pomyliło.- pokiwała głową przecząco. Wyłączyła wodę i wyszła z łazienki. No tak, ale przecież nie wiedziała, która babcia, a poza tym miałam świadomość tego, że tak zareaguje, dlatego postanowiłam przekazać jej to w formie wizji... Miałam tego nie robić, ale byłam pewna, że nie chciałaby mnie słuchać, a w jakiś sposób musiałam jej to przecież wyjaśnić. Brzmi to trochę, jak wątek filmu fabularnego, ale to taka... Pomoc od ducha.
Uśmiechnęłam się zadowolona z siebie i zaczęłam manewrować wgłąb głowy starszej mnie.

*perspektywa Laury*

To, co powiedziała mi Amelia wręcz mnie zamurowało. Moja... Babcia? Kochana i czuła? Nie, to nie mogłaby być prawda.
Ross bacznie mnie obserwował, ale nie poruszył tematu mojego zachowania.
Zachowałam pozory i z uśmiechem chwyciłam znów gitarę. Zagrałam wymyśloną przez siebie melodię, która po kilkakrotnym zagraniu stworzyła świetny podkład pod piosenkę. Zaraz załapałam rytm wybijany przez Rossa na pudełku akustycznym obok perkusji. Wpasowałam się, a do głowy przychodziły mi coraz to nowe słowa, tworzące razem tekst z sensem.

Hey oh, never let go of me,
Hold tight, it’s gonna get
hard to breathe
And I will never
let you drown,
Even if we’re going down
Hey oh, never let go of me
When I’m sinking*

- Wow, to jest świetne.- szepnął Ross, po czym zakręcił mnie, a zaraz potem nasze usta połączył pocałunek. Poczułam dreszcz przebiegający przez moje ciało i nie zamierzałam pierwsza przestać.
Nagle coś mnie uderzyło. Nie naprawdę, lecz w przenośni. Przed oczyma stanął mi obraz. Leżałam na podłodze, a wokół mnie rozchodziły się ciche rozmowy i pomruki.
Otworzyłam oczy, a nade mną stała babcia Clare.
- Babciu, co się dzieje?- spytałam dziecinnym głosem.
- Lauro, nic, nic. Za chwilę będzie po wszystkim.- rzekła, po czym nałożyła mi na twarz maskę. Ogarnęła mnie znana mi dobrze senność i chwilę potem usłyszałam pikanie jakichś maszyn i głośny krzyk.
- Co ty wyprawiasz?!
- To dla jej dobra.- odparła babcia opanowana.
- Dobra?!- głos się zbliżył.- Dobra?- powtórzył.
- Właśnie tak.- przytaknęła kobieta.
- A po co?
- Brad nie chce trafić do więzienia, bo zabił jakąś tam kobietkę.
- To była jej matka!
- Ona miała zginąć. Była tylko przeszkodą dla Damiano.
- Ale kochała Laurę, a Laura ją.
- Co z tego? Nie pozwolę, by ta mała cokolwiek pamiętała.- tym akcentem chyba zakończyła rozmowę, bo usłyszałam tylko głuche uderzenie, jęk i dźwięk upadającego ciała.
Potem tylko suchy ból w głowie i strzał.
- A!- krzyknęłam i upadłam na podłogę.
- Laura! Co się dzieje?- spytał zdezorientowany Ross.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w pracowni. Ten fragment był taki realistyczny.
Spojrzałam na wyciągniętą dłoń blondyna. Chwyciłam ją i wstałam.

*perspektywa Rossa*

Coś było nie tak. Laura nie była sobą. Wciąż znikała, rozmawiała sama ze sobą i to dzisiejsze zachowanie i krzyk utwierdziły mnie w przekonaniu, że coś się dzieje i muszę się dowiedzieć, co to takiego. Nie napomknąłem już ani słowem o tym, co się stało. Musiałem już wracać do domu, a Laura miała wieczorną próbę z zespołem.

*perspektywa JJ-a*

- David przestań! Co to ma w ogóle wspólnego ze mną?- spytałem chłopca, który od rana zamęczał mnie głupimi pytaniami na temat tej małej.
- To, że ją widzisz, a nie powinieneś. To osobisty pomocnik Laury.- wytłumaczył mi. Mimo, że był 11-letnim mną, zachowywał się tak, jak ja teraz. Albo ja się w ogóle nie zmieniłem, albo on ma moje cechy teraźniejsze, bo swoją przebiegłością i intelektem dorównywał mi.
- Ale ją widzę.- rzekłem z uporem.
- Coś tu nie gra.- zamyślił się i podrapał po czuprynie małymi paluszkami.
- Ehh, ja tam nie wiem.- wzruszyłem ramionami i wróciłem do pisania.

I wanted the fame, but not
the cover of Newsweek
Oh, well, guess beggars can't be choosey
Wanted to receive attention for my music
Wanted to be left alone in public. Excuse me
For wanting my cake and
eat it too, and wanting it both ways
Fame made me a balloon
'cause my ego inflated
When I blew; see, but it was confusing
'Cause all I wanted to do is be
the Bruce Lee of loose leaf
Abused ink, used it as
a tool when I blew steam (wooh!)
Hit the lottery, oh wee
With what I gave up to get was bittersweet
It was like winning a used me
Ironic 'cause I think I'm getting
so huge I need a shrink
I'm beginning to lose sleep:
one sheep, two sheep
Going cuckoo and cooky as Kool Keith
But I'm actually weirder than you think
'Cause I'm**

- JJ!- krzyknął George z góry, wyrywając mnie tym z przyjemnego letargu, w jakim trwałem dotąd.
- Tak?- odkrzyknąłem.
- Gdzie jest moja gitara?- spytał.
Spojrzałem na instrument leżący obok mnie.
- Na dole!
- Zaraz po nią zejdę!
- OK.
Wyrwałem kartkę z notatnika, zamknąłem go i schowałem papier do kieszeni. Shelly zszedł na dół, wziął gitarę i pognał do siebie, a ja wyszedłem się przewietrzyć...

*perspektywa Laury*

- Amelio! Jak mogłaś?- spytałam w przestrzeń, nie do końca pewna, czy dziewczynka mnie słyszy.
- Musiałam.- rzekła na swoją obronę.- Obie dobrze wiemy, że i tak byś nie chciała ze mną rozmawiać.
- Tu się z tobą zgodzę.
- No widzisz?- z triumfem spojrzała na mnie.
Wciąż od nowa ta scena stawała mi przed oczyma.
Wzdrygnęłam się.
- Zauważyłaś, że JJ wciąż na mnie patrzył? Ten David mnie irytuje.
- Jaki David?- uniosłam brew.
- Ten jego pomocnik. Występuje w tej samej roli, co ja dla ciebie.- wytłumaczyła mi.
Spojrzałam na zegarek. 20.
- Muszę się zbierać. Mam próbę.- powiedziałam. Założyłam kurtkę, buty i wyszłam.
Po głowie wciąż chodziły mi słowa:

I'm friends with the monster
that's under my bed
Get along with the voices
inside of my head
You're trying to save me,
stop holding your breath
And you think I'm crazy,
yeah, you think I'm crazy**

Nie potrafiłam ich od siebie odsunąć. Miały pewien sens i symbolikę. Nagle potrąciłam kogoś ramieniem.
- Przepraszam.- powiedziałam.
- Laura?- spytał jakiś chłopak, zdejmując przy okazji kaptur.
- JJ...- rzekłam zmieszana. Po tym, co powiedziała mi Am, niepewnie czułam
się w jego towarzystwie.
- Mhmm...- uśmiechnął się do mnie.- Gdzie idziesz?
- Do szkoły.- spojrzał na mnie dziwnie. No tak, było późno, a ja zmierzałam sobie do szkoły. To było bardzo dziwne.- Mam próbę.- dodałam.
- Wszystko jasne.- zaśmiał się, a ja wraz z nim.
- Może do nas dołączysz?- zaproponowałam, ale był to tylko wybieg do dalszej rozmowy, którą z czasem chciałam naprowadzić na temat pomocników.
- Jasne, czemu nie.- zgodził się.
Razem poszliśmy w stronę szkoły.
Nie udało mi się niestety spytać go o to, co chciałam wiedzieć, ale i tak miło nam się rozmawiało.
Następny dzień znaczył dla nas wiele. Odbywały się rozgrywki w naszej szkole, a więc i my- cheerleaderzy mieliśmy mieć swój pierwszy występ.
Próby trwały ponad dwie godziny, wreszcie wszyscy zmęczeni wróciliśmy do domów.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Poranek był pogodny, a moje nastawienie równie dobre.
Rozciągnęłam się i zjadłam śniadanie. Do 15 siedziałam w domu, a potem zadzwoniłam do Iz. Razem pojechałyśmy do szkoły i zebrałyśmy zespół.
Wszyscy się przebraliśmy, a potem poszłam do Rylanda, który odpowiadał za muzykę i sprawdziłam mikrofony. Wszystko działało, toteż wzięłam cały zestaw małych urządzeń i po kolei rozdałam wszystkim. Mieliśmy nie tylko tańczyć, ale i śpiewać, więc było jasne, że tego typu elektronika jest niezbędna. Za 20 minut miał się zacząć mecz, ale ludzie już się zbierali, by zająć jak najlepsze miejsca.
W końcu się rozpoczął. Ross był kapitanem drużyny. Nie było to specjalnie zadziwiające, przecież był niezwykle szybki i wysportowany.
Rozpoczęła się druga połowa, a więc i nasz występ oficjalny. Muzyka leciała, a my powoli się rozgrzewaliśmy.
Damska część zespołu ze mną na czele rozpoczęła.

It's going down, I'm yelling timber
You better move, you better dance
Let's make a night you won't remember
I'll be the one you won't forget***

A Axel rapował sam, gdyż poza nim było niewielu chłopaków.

The bigger they are, the harder they fall
This biggity boys are diggity out
I have 'em like Miley Cyrus, clothes off
Twerking in their bras and thongs, timber
Face down, booty up, timber
That's the way we like to–what?–timber
I'm slicker than an oil spill
She say she won't, but I bet she will, timber

Swing your partner round and round
End of the night, it's going down
One more shot, another round
End of the night, it's going down
Swing your partner round and round
End of the night, it's going down
One more shot, another round
End of the night, it's going down***

Bardzo umiejętnie operował jednocześnie głosem oraz ciałem, choć wydaje mi się, że trochę za bardzo się o mnie ocierał.
Jeszcze kilkakrotnie powtórzyliśmy refren, do tego jeszcze jedna zwrotka Axela i efektowny koniec. Zakończyliśmy bardzo dobrymi wyskokami.
Do końca meczu zostało kilka sekund, sala aż trzeszczała od krzyków. Właśnie kończyliśmy ostatni werset piosenki, gdy nagle Ross zapatrzył się na nas, ocierających się o siebie, a raczej Axela ocierającego się o mnie, i z gniewem oraz piłką w dłoniach wpatrywał się we mnie. Dźwięk oznaczający koniec meczu mówił sam za siebie. Blondyn miał wykonać wsad za 3 punkty, aby wygrać.
Krzyki ustały, a wszyscy gracze z drużyny "Timber", czyli naszej, z kipiącą złością utkwili swój wzrok w chłopaku, który nadal trzymał piłkę.

*perspektywa Rossa*

Miałem wykonać ostatni manewr tej gry, gdy nagle zauważyłem coś ciekawego. Axel był stanowczo za blisko Laury. Wyglądał, jakby miał ją zaraz wchłonąć. Obrzydzenie, a zarazem zdziwienie, jakie we mnie wywołał ten widok zatrzymało mnie w czasie i zawisło w przestrzeni. Nagle rozległ się dźwięk kończący grę.
Przegraliśmy.
I to przeze mnie.
Każda osoba na tej sali wpatrywała się teraz we mnie gniewnie, a ja nawet nie byłem w stanie się poruszyć.
---------------------
* Rough Water - Travie McCoy ft. Jason Mraz
** The Monster - Eminem ft. Rihanna
*** Timber - Pitbull ft. Kesha
--------------------
Wiitam! Wreszcie udało mi się napisać coś w moim stylu. :D mam nadzieję, że Wam się podoba...xD
Dziękuję Wam za tak wielką ilość komentarzy, to naprawdę jest motywacja! ;)
Miłe słowa sprawiły, że poczułam się lepiej i automatycznie łatwiej i pewniej mi się pisze >_< Mam nadzieję, że długość Wam odpowiada ;)
Opinię zostawiam Wam i liczę na komentarze!! ^^ Pamiętajcie, że każdy komentarz to godzina dłużej pisania dla mnie, a więc i korzyść dla Was xD
Mam też do Was pytanie, jaka jest Wasza aktualnie ulubiona piosenka? Ja mam odjazd na punkcie coveru R5 Counting Stars i takiej świątecznej piosenki Run run Rudolph Kelly Clarkson =)
Pozdrawiam i całuję :*
~Kasia<3

14 komentarzy:

  1. "Dorotha, Alice i Veronika to były "przelotne znajomości", które nic nie wniosły, a wręcz wyniosły, bo ta ostatnia ukradła obraz.. " <-- jebłam. XD hahahahahaaha no nie mogę >_<
    Rozdział jest zajebisty normalnie *__* jak ci mówiłam, końcówka to kurde totalnie mi się podoba, bo uwielbiam jak Rossy jest zazdrosny ;3
    Czekam na kolejny, dodaj go szybko ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! Jak zwykle cudo :* Ja długo nie wytrzymam! chce nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku:) cudowny rozdział. Pisz koniecznie następny! Wstawiłabyś jeszcze w tym tygodniu?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja i moja kuzynka czekamy z utęsknieniem na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam daj więcej Raury! Kocham ich:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kazia... zabiję Cię za to, że tak wcześnie poszłaś spać :'( Moja ulubiona piosenka to ten właśnie cover co twój i ostatnio wkręcił mi się Eminem... aż mam go ochotę posłuchać jak zamieściłaś tu tekst piosenki do The Monster ;) Eee... rozdział jest ok i mam focha za "dobrą koleżankę" >.< xD ~ Podejrzewam, że wiesz kto :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Twojego bloga:) dodaj szybciutko nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział!!!!!!!!! Zamiast uczyć się do spr z hiszpańskiego siedzę i czytam sobie Twojego bloga od początku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja ulubiona piosenka? hmm... chyba Oh Santa Mariah Carey :) Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy wstawisz kolejny? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. OMGF! Ale zarąbisty rozdział! Kiedy next?

    CHAMSKA REKLAMA!
    Zapraszam do mnie: http://raura-r5-love-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy next? :) Już umieram z niecierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
  13. zajebisty ;d jednak te różne perspektywy są lepsze niż z tej jednej Laury xd
    mam ochotę skomentować zachowanie Ross'a, ale się powstrzymam ._.
    i obecnie (co z tego, że pytałaś o to dawno temu XD) nie mam ulubionej piosenki c:

    OdpowiedzUsuń