"Tęsknota rzeczą silniejszą niż wola.."
Nie wiem, ile trwam już w
takim stanie... To straszne, ale tak właśnie jest. Nie mogę dzielić się z
przyjaciółmi szczęściem i pięknem Nowego Jorku, bo zwyczajnie nie mam czasu.
Czasem uda mi się zadzwonić do Izzy, porozmawiać z Van, ale z nikim innym nie
utrzymuję kontaktu. A już na pewno nie z Rossem. Jeden dźwięk jego głosu, a włosy
stają mi dęba. Nawet piosenki w radiu śpiewane przez niego są bolesnym znakiem
tego, że moja tęsknota tylko rośnie.
Ostatnio straciłam rezon,
bo leciał Kase. I jego nowa piosenka. Z Rossem, który jak na złość śpiewał o
tym, że nigdy się nie podda. Ale kawałek był idealny do tańca szybkiego, czym
przelałam swoje wszystkie uczucia na choreografię do ostatniej piosenki do
sztuki. "Odcienie Duszy", to według mnie idealny tytuł do historii,
jaką przedstawię w przedstawieniu. I nie, nie będzie ona o mnie. Poznałam tu
wiele barwnych postaci, ale jedna dziewczyna po prostu idealnie odzwierciedla
mnie. Ma na imię Danielle i jest świetna! Nie taka, jak Iz, ale równie dobrze
się rozumiemy. Ma piękne, wielkie fiołkowe tęczówki, włosy w czterech kolorach,
jest dość wysoka i cholernie szczupła. To aż nienormalne. Ale jest śliczna. I
do tego tańczy wspaniale. Ze śpiewem jest trochę gorzej, ale i tak ma piękny głos.
Ma mnóstwo świetnych pomysłów i po prostu tryska energią.
Ale nie o to chodzi.
Zaprzyjaźniłam się z nią, a do mnie oczywiście przyczepił się Adam. Ale to
chyba było do przewidzenia. Jednak zmienił się. Przecież tu nie może zadzierać nosa,
bo został by jeszcze "zgnieciony" przez konkurencję. Zrozumiał, że to
ja rządzę i właściwie, to ode mnie zależy jego kariera i przyszłość. Jest też
milszy, niż pamiętam. Dla wszystkich ma miłe słowo, co mi się bardzo podoba. On
naprawdę jest inny. Albo to ja jestem taka naiwna. Po zdarzeniu z Angelo nie
wierzę już tak bardzo w zmiany charakteru. Nie chcę znów przechodzić tego, co
wtedy. Ale czy to już koniec..? Ja jeszcze nawet nie skończyłam szkoły! Nie mam
wykształcenia, nic.. Czy ja już nie zobaczę przyjaciół?
Delly z kojącym uśmiechem?
Izzy z jej wręcz dziecinną
ufnością?
Rikera w słodkim
krawacie?
Rocky'ego z tikiem ciągłego
poprawiania grzywki?
Ella i tych jego dziwnych
i zarazem zabawnych min?
Day, która wspierała mnie
przy pierwszych nagraniach?
Van i Erica- mojego
kochanego rodzeństwa, które tak kocham?
Claytona, mojego Clay'a?
Chłopaka, który przy mnie
był? Przyjaciela, który mnie nie zostawił? Jako jedyny, kiedy reszta myślała, że
jest OK, choć nie było?
I.. Rossa? Chłopaka,
przez którego wycierpiałam tak dużo? Przez którego łzy płynęły cały czas, a
mimo to, chłopaka, którego ponad życie kocham?
Kiedy tak rozmyślałam,
dostałam SMS-a. Od Rydel, o treści takiej: "Heja,
Laura! Jak tam próby? Wiem, że pewnie nie masz czasu, ale chciałam ci powiedzieć,
że jedziemy w naszą pierwszą trasę koncertową!! W Nowym Jorku będziemy grać
akurat wtedy, kiedy będzie premiera twojej sztuki! Tzn., dzień przed, więc będziemy
na twoim przedstawieniu!! Yay, co nie? Kiedy będziesz miała czas, odpisz ;)
Kochamy, R5 xx"
Aż uśmiechnęłam się,
kiedy przeczytałam tą wiadomość. Włączyłam ESKATv i siedziałam sobie w jadalni,
zajadając muffina i pijąc zieloną herbatę. Ni z tego, ni z owego, do mieszkania
wparowała Danielle z uśmiechem codzienności. Odwzajemniłam gest, a kolorowo-włosa
zasiadła na krześle na przeciw mnie. Dokończyłam babeczkę i wskazałam palcem w
stronę telewizora, po czym obie rozsiadłyśmy się na beżowej sofie i utkwiłyśmy
wzrok w ekranie.
Dzień, jak co dzień. We dwie siedziałyśmy,
plotkowałyśmy, rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Brzmi to tak banalnie,
zupełnie NIE oryginalnie. Ale tak jest w rzeczywistości. Nowojorski odpowiednik
mojego dawnego życia.
Pamiętniku, uznasz, że
jestem idiotką, ale taka jest prawda. Tu wszystko wydaje się być takie... Inne,
a zarazem podobne. Postradałam już zmysły.. To nie do przyjęcia.. Przecież Nowy
Jork jest znacznie lepszy! Manhattan, Central Park i Madison Avenue to to,
czego już dawno potrzebowałam. Piękno tych miejsc jest porażające.
Ileż mogłabym wzdychać i opowiadać Ci o tym
mieście, tyle Ty obstawałbyś przy swoim. Gdybyś żył. A że nie żyjesz, to
znaczy, że zaczynam świrować, skoro zwracam się do pamiętnika.
- Popatrz!- krzyknęła
znienacka Danielle.- To to brytyjskie ciasteczko!!- wskazała palcem na ekran, a
ja powiodłam wzrokiem w tę stronę.
Dech zaparł mi w piersi.
Baby, I think I've lost
my mind
Feels like you crashed
into my life
I keep on losin' track of
time
I'm so messed up, yeah
I'm so messed up!
I can't remember what I
did tonight
Or even yesterday
Like, dude, where's my
car?
Excuse me, what's my
name?
Someone gave me these
clothes
I can't remember who
My mind's a total blank
But I just can't forget
about you*
- O nie.- jęknął Adam,
wychodząc zza wnęki kuchennej.
Spojrzałam na niego
zabójczym wzrokiem i wyraźnie dałam znać, aby się nie odzywał.
- Co?- spytała
zdezorientowana Danielle.
- Eee.. Nic, Adam
uderzył się w palec.- roześmiałam się sztucznie. Jestem dobrą aktorką, ale w
takich sytuacjach po prostu wymiękam.
Kolejne spojrzenie w stronę rudzielca. Nie
podziałało.
- To
"ciasteczko", to bardzo bliski przyjaciel naszej Lauruni.- podkreślił
bardzo i do tego zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Serio?- popatrzyła na
mnie kolorowo-włosa z podziwem.
- Tak, ale nie mówmy o
tym, nienawidzę tego.- rzekłam ponuro i nagle ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam
do nich i chwyciłam za klamkę i delikatnie nacisnęłam. Na progu stała Van i Iz!
Moje zaskoczenie nie miało granic.
- Van! Izzy!- krzyknęłam
rozradowana, jak dziecko z nowej zabawki.
- Aaww, tęskniłam.- powiedziała
ciepło czarnowłosa. Przytuliłam obie i wprowadziłam do środka.
- Dan, poznaj moją
przyjaciółkę- Izzy, Iz, to jest Danielle. Van już znasz.
- A kto to?- brunetka z
zaciekawieniem spojrzała na Adama.
- To Adam, mój przyjaciel
jeszcze ze szkoły dla sztywniaków.- uśmiechnęłam się zajadle.
Rudowłosy uśmiechnął
się krzywo i zrobił coś, o co nie posądzałam go nawet ja! Pocałował ją w dłoń!
Izabell tylko trochę się
zaczerwieniła, ale nic poza tym. To dość urocze, zwłaszcza, że ona raczej nie
peszy się przy chłopakach.
Z uśmiechem szybko oprowadziłam je po
penthousie i, gdy już zasiadły na beżowej sofie, zaczęłam wypytywać o wszystko,
co ostatnio dzieje się w Los Angeles. Kilka rzeczy wydało mi się dość niezwykłych.
Mój ojciec zaczął spotykać
się z innymi kobietami, bo z tą, której jak zwykle imienia zapamiętać nie mogę,
mu nie wyszło. Była miła, ale nie lubię zbyt dużej ilości cukru na raz, a ta
kobieta zbytecznie jej nadużywała.
Kolejną
nowością jest to, że Clay znalazł sobie dziewczynę! Dał sobie spokój z wredną
Ever i zaczął szukać w innym miejscu. To dobrze. Mimo, iż już od dawna nie
jesteśmy parą, nadal zależy mi na nim bardziej, niż na innych moich byłych chłopakach.
Pomińmy Rossa, on to inna sprawa.
Van mi powiedziała, że
blondyn ostatnio często znika, nie raz urywa się z nim kontakt. Niby zawsze
wraca, ale zachowuje się co najmniej dziwnie według niej. Zaczynam mieć źle
przeczucia, a moja intuicja myli się zwykle tylko w 15%, a to mało.
Dziewczyny jeszcze długo
siedziały, ale okazało się, że Iz musi wracać i niestety obie następnego dnia
rano wyjechały.
Próby trwały długo,
zazwyczaj od wczesnego ranka do wieczora, ale to dlatego, że premiera sztuki
zbliżała się wielkimi krokami, a każdy najmniejszy szczegół musiał być
dopracowany. Z dnia na dzień bałam się coraz bardziej.
Był środek nocy, jeszcze
nie spałam. Nawet nie próbowałam. Najgorsze jest to, że już jutro premiera,
pomyślałam i westchnęłam. Moje całe życie zależy od tej sztuki. Wszystko, na co
pracowałam jutro albo będzie moim zbawieniem albo przekleństwem. Co się
stanie, to się nie odstanie. Sama pisze scenariusz swego życia. W MTV właśnie
leciała premiera EMA i kolejny żałosny występ Fifteen Butterflies, trochę
zniesmaczona przełączyłam na inny kanał. EskaTV promowała R5, nic nowego.
Trzeba przyznać, są świetni i nie dziwię się, że w takim tempie zyskują fanów.
Na całym, wielkim świecie.
- Ciasteczko, co nie?-
spytała Danielle, która została u mnie na noc.
- Noo..- powiedziałam
niepewnie.
Nagle usłyszałam pukanie
u drzwi. "O tej porze??", zamyślona podeszłam do nich i nacisnęłam
klamkę.
W framudze stał na
niepewnych nogach blondyn, chwiejąc się. Jego wzrok był rozbiegany, a mina
dziwna.
- Ross! A co ty tu
robisz?!- krzyknęłam zszokowana. Pochyliłam się nad nim.- Ćpałeś?
- Noo, ta marihuanina nie
działa tak jak powinina.- wymamrotał ledwo zrozumiale.
- O mój Boże!- wrzasnęłam
ze zdenerwowania, próbując podeprzeć chłopaka. Niestety, jest znacznie cięższy
ode mnie, toteż czyn ten, choć karkołomny, nieprzemyślany nie przyniósł pożądanych
skutków. Gorzej- brązowooki zachwiał się jeszcze dwukrotnie, po czym wpadł w
moje ramiona, czym przewrócił mnie na podłogę. Danielle spała spokojnie, dość głęboko,
jak na mój gust. My, czyli ja i Ross, leżeliśmy na środku mieszkania, w swoich
ramionach. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie; zasnęłam w mgnieniu oka.
*RANO*
Obudziłam się i spojrzałam
nieprzytomnym wzrokiem na blondyna.
- Hej.- powiedział
rozespany.
- Dlaczego?- zamiast głupich,
groteskowych pytań, przeszłam do tego, które najbardziej mnie nurtowało.
- Zrozum, tęsknota rzeczą
silniejszą niż wola.- zafilozofował.
- Po co te piosenki? Po
co cztery utwory, w których mówisz coś, co już mnie nie obchodzi?- kłamałam jak
z nut, ale co mi zostało? Czy mógł liczyć, że porzucę pracę marzeń na rzecz
uczuć? Mylił się, jeśli tak zakładał.
- Laura?
- Co?- spytałam lekko
rozdrażniona.
- Nie wierzę w ani jedno
twoje słowo.- wydął usta w dziwną rybkę, i właśnie tym zdradził się. Wciąż był
na haju.- Kocham cię i wiem, że ty mnie też.
- Skąd te
przypuszczenia?- syknęłam wściekle.
- O, ja już lepiej pójdę.-
niezdarnie podniósł się i wygramolił z pokoju.
I tak miało być. Przecież
o to mi chodziło.
A jednak chyba nie. Wstałam
szybko i pobiegłam za nim, przeskakując próg i wpadając prawie na niego.
- Ross..- westchnęłam.
- Co?- spytał.
Spojrzałam wgłąb jego
oczu. Nadzieja, jaka z nich biła, ale jednoczesny zawód i udręka nie pozwoliły
mi na ani chwilę namysłu. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, moje wargi już stykały
się z jego. Pogłaskałam go po policzku.
Trwałam w tej chwili
zapomnienia, aż w końcu bańka pękła.
Podniosłam się i ciężko
westchnęłam. Znowu. Dookoła mnie była tylko nieprzenikniona ciemność i niezmącona
cisza. Był środek nocy. "Kolejny mój sen", pomyślałam i bezwładnie
opadłam na poduszki. To, co wydaje się być niepozorną marą nocną, wywarło na
mnie masę sprzecznych sobie uczuć, bolało. Czyżby moje życie znów miało biec
swoim tempem? Beze mnie? Ostatnio poskutkowało to złamanym sercem i rzeką łez.
Ukłucie, jakie towarzyszyło mi do świtu, nie dawało o sobie zapomnieć. Coraz
bardziej doskwierał mi brak Rossa, jego ciepłego uśmiechu, kojącego głosu, a
najbardziej przytulania go i tego specyficznego zapachu. Miłego i uspakajającego.
Choć próbowałam pozbyć się tęsknoty do niego, wciąż tylko ją maskowałam, tak
naprawdę nie zniknęła.
Rano, ja, a raczej wrak
mego ciała, podążyłam taksówki, która czekała na mnie od ponad dwudziestu
minut.
Ostatni raz poprawiłam dość
sporą ilość makijażu, do którego uciekłam się z powodu wyglądu, zważywszy na
to, że nie był on dość "zadowalający". Przejechałam błyszczykiem do
ustach i poleciłam kierunek kierowcy.
- Taka śliczna dziewczyna
i tyle makijażu.- pokiwał głową taksówkarz z niedowierzaniem.
- Mój dzisiejszy poranny
wygląd pozostawiał wiele do życzenia.- odparłam uprzejmie.
- Aha, dlatego też
zmusiłaś się do tego, tak?- dopytywał.
- Otóż
to. Mam dziś premierę swojej pierwszej sztuki i raczej nie wypada, bym wyglądała
źle.- wpadłam na pewien pomysł.- Lubi pan przedstawienia?
- Cóż, tak.- odrzekł po
chwili namysłu.
Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej cztery
bilety na "Odcienie duszy", a potem podałam mężczyźnie.
- Nie trzeba było.-
chwycił niezręcznie zwitki.
- Zapraszam, bardzo mi
zależy. na dużej publiczności.- uśmiechnęłam się ciepło.
Akurat stanęliśmy przy budynku Broadway'a.
- Dziękuję.- podałam należną
kwotę za jazdę i dołożyłam napiwku. Chwyciłam klamkę i pośpiesznie wyszłam.
Wszyscy byli już
na miejscu.
- Zbierzcie się wszyscy!-
klasnęłam w dłonie.- Dziś jest premiera. Nie zamierzam was męczyć, bo to nie
zrobi nikomu dobrze, dwie próby generalne i jesteście wolni, ale wolę, abyście
zostali tutaj. Bez zbędnych gadek, do roboty. Najpierw ćwiczenia rozciągające!-
wcisnęłam guzik na pilocie i z głośników poleciała rytmiczna melodia. Proste układy
pozwoliły nam na dowolność ćwiczenia. Po kilku rytmicznych numerach napiliśmy
się wody i zażyliśmy miodowe pastylki dla bezpieczeństwa gardła, a potem zaczęliśmy
rozgrzewać przeponę. Gama i skale nutowe nie zajęły nam dużo czasu. Z uśmiechem
zmęczenia zasiadłam przed konsolą i sprawdziłam ostatni raz wszystkie
ustawienia. Za trzy godziny miało zacząć się przedstawienie.
Dokładnie sprawdziłam
wszystko, co było potrzebne do zrealizowania sztuki. I tak zeszło mi półtorej
godziny. W przebieralniach każdy już zakładał strój. Mikrofony umieściliśmy
sobie na uszach i przy ubraniach, charakteryzacja wypełniła swoje powinności
bardzo sumiennie..Po raz ostatni zebrałam wszystkich razem. Widownia z
zastraszającym tempie zaczęła zapełniać się.
- Damy radę, prawda? Tyle
prób, ćwiczeń nie pójdzie na marne.. Co mogę jeszcze dodać? Dajcie z siebie
150%. Pokażcie, że nie macie sobie równych, nawet jeśli zapomnicie tekstu,
improwizujcie, nie dajcie po sobie nic poznać. I.. To tyle. Liczę na was.- po
krótkiej przemowie, spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 16. Wyszłam hardo
przed czarną kurtynę i objęłam wzrokiem widownię.
Przedtem bałabym się tego. Ale przecież teraz
jest teraz. Nie jestem już tamtą nieśmiałą dziewczyną. Nigdy już nią nie będę.
NIGDY..
--------------------------
*Forget About You- R5
--------------------------
Yeah! Udało mi się!! ;) Kaśka wzięła się w garść
i wreszcie napisała.xD
Osobiście uważam, że to za mało jak na moje
"umiejętności", no ale xD
Rozdział krótki, niekrótki, nie mam pojęcia,
jaki, bo piszę z telefonu, a tu trudno mi to rozplanować :/ pewnie krótki, ale
co poradzę?? Pisałam go trochę na siłę, co widać, a poza tym lekko poszło mi z
połową, bo pomagała mi najnowsza piosenka R5, która pojawiła się trochę przed
czasem, bo jeszcze przed premierą w Japonii xD ale jest świetna, jeśli ktoś
jest ciekaw, nazywa się Crazy Stupid Love, a ja już się od niej uzależniłam! ;D
Ale nie o tym.. Ta notka będzie długa, ale cóż..
Martwię się, że już mnie nie czytacie :C pod
ostatnim rozdziałem były dwa komentarze! Aż tak się popsułam??
Odpowiedź zostawiam Wam
~Kasia<3
Oto ona:
Super rozdział
OdpowiedzUsuńTwój blog jest moim ulubionym ;) Myślę, że wiele osób, które go czytają mogą nie rozumieć co chcesz przekazać, bo robisz to w bardzo dojrzały sposób. Oby więcej takich blogów :*
OdpowiedzUsuńSuperrr <3333
OdpowiedzUsuńBoski!!!!! Nie mogę się doczekać nexta ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny!! Kocham Cb i Twoje opowiadania! Nie mogę się doczekać nn:**
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://rossilaura-love.blogspot.com/
http://austiniallly.blogspot.com/
http://mydiary-olivia.blogspot.com/
http://my-real-life-izzy.blogspot.com/
Suuper, zapraszam na mojego: www.r5songs.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, ciekawi mnie to przedstawienie, więc idę już czytać następny. :)
OdpowiedzUsuń