piątek, 8 listopada 2013

Rozdział dwudziesty siódmy


"Tęsknota rzeczą silniejszą niż wola.."

Nie wiem, ile trwam już w takim stanie... To straszne, ale tak właśnie jest. Nie mogę dzielić się z przyjaciółmi szczęściem i pięknem Nowego Jorku, bo zwyczajnie nie mam czasu. Czasem uda mi się zadzwonić do Izzy, porozmawiać z Van, ale z nikim innym nie utrzymuję kontaktu. A już na pewno nie z Rossem. Jeden dźwięk jego głosu, a włosy stają mi dęba. Nawet piosenki w radiu śpiewane przez niego są bolesnym znakiem tego, że moja tęsknota tylko rośnie.
Ostatnio straciłam rezon, bo leciał Kase. I jego nowa piosenka. Z Rossem, który jak na złość śpiewał o tym, że nigdy się nie podda. Ale kawałek był idealny do tańca szybkiego, czym przelałam swoje wszystkie uczucia na choreografię do ostatniej piosenki do sztuki. "Odcienie Duszy", to według mnie idealny tytuł do historii, jaką przedstawię w przedstawieniu. I nie, nie będzie ona o mnie. Poznałam tu wiele barwnych postaci, ale jedna dziewczyna po prostu idealnie odzwierciedla mnie. Ma na imię Danielle i jest świetna! Nie taka, jak Iz, ale równie dobrze się rozumiemy. Ma piękne, wielkie fiołkowe tęczówki, włosy w czterech kolorach, jest dość wysoka i cholernie szczupła. To aż nienormalne. Ale jest śliczna. I do tego tańczy wspaniale. Ze śpiewem jest trochę gorzej, ale i tak ma piękny głos. Ma mnóstwo świetnych pomysłów i po prostu tryska energią.
Ale nie o to chodzi. Zaprzyjaźniłam się z nią, a do mnie oczywiście przyczepił się Adam. Ale to chyba było do przewidzenia. Jednak zmienił się. Przecież tu nie może zadzierać nosa, bo został by jeszcze "zgnieciony" przez konkurencję. Zrozumiał, że to ja rządzę i właściwie, to ode mnie zależy jego kariera i przyszłość. Jest też milszy, niż pamiętam. Dla wszystkich ma miłe słowo, co mi się bardzo podoba. On naprawdę jest inny. Albo to ja jestem taka naiwna. Po zdarzeniu z Angelo nie wierzę już tak bardzo w zmiany charakteru. Nie chcę znów przechodzić tego, co wtedy. Ale czy to już koniec..? Ja jeszcze nawet nie skończyłam szkoły! Nie mam wykształcenia, nic.. Czy ja już nie zobaczę przyjaciół?
Delly z kojącym uśmiechem?
Izzy z jej wręcz dziecinną ufnością?
Rikera w słodkim krawacie?
Rocky'ego z tikiem ciągłego poprawiania grzywki?
Ella i tych jego dziwnych i zarazem zabawnych min?
Day, która wspierała mnie przy pierwszych nagraniach?
Van i Erica- mojego kochanego rodzeństwa, które tak kocham?
Claytona, mojego Clay'a?
Chłopaka, który przy mnie był? Przyjaciela, który mnie nie zostawił? Jako jedyny, kiedy reszta myślała, że jest OK, choć nie było?
I.. Rossa? Chłopaka, przez którego wycierpiałam tak dużo? Przez którego łzy płynęły cały czas, a mimo to, chłopaka, którego ponad życie kocham?
Kiedy tak rozmyślałam, dostałam SMS-a. Od Rydel, o treści takiej: "Heja, Laura! Jak tam próby? Wiem, że pewnie nie masz czasu, ale chciałam ci powiedzieć, że jedziemy w naszą pierwszą trasę koncertową!! W Nowym Jorku będziemy grać akurat wtedy, kiedy będzie premiera twojej sztuki! Tzn., dzień przed, więc będziemy na twoim przedstawieniu!! Yay, co nie? Kiedy będziesz miała czas, odpisz ;) Kochamy, R5 xx"
Aż uśmiechnęłam się, kiedy przeczytałam tą wiadomość. Włączyłam ESKATv i siedziałam sobie w jadalni, zajadając muffina i pijąc zieloną herbatę. Ni z tego, ni z owego, do mieszkania wparowała Danielle z uśmiechem codzienności. Odwzajemniłam gest, a kolorowo-włosa zasiadła na krześle na przeciw mnie. Dokończyłam babeczkę i wskazałam palcem w stronę telewizora, po czym obie rozsiadłyśmy się na beżowej sofie i utkwiłyśmy wzrok w ekranie.
Dzień, jak co dzień. We dwie siedziałyśmy, plotkowałyśmy, rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Brzmi to tak banalnie, zupełnie NIE oryginalnie. Ale tak jest w rzeczywistości. Nowojorski odpowiednik mojego dawnego życia.
Pamiętniku, uznasz, że jestem idiotką, ale taka jest prawda. Tu wszystko wydaje się być takie... Inne, a zarazem podobne. Postradałam już zmysły.. To nie do przyjęcia.. Przecież Nowy Jork jest znacznie lepszy! Manhattan, Central Park i Madison Avenue to to, czego już dawno potrzebowałam. Piękno tych miejsc jest porażające.
Ileż mogłabym wzdychać i opowiadać Ci o tym mieście, tyle Ty obstawałbyś przy swoim. Gdybyś żył. A że nie żyjesz, to znaczy, że zaczynam świrować, skoro zwracam się do pamiętnika.
- Popatrz!- krzyknęła znienacka Danielle.- To to brytyjskie ciasteczko!!- wskazała palcem na ekran, a ja powiodłam wzrokiem w tę stronę.

Dech zaparł mi w piersi.
Baby, I think I've lost my mind
Feels like you crashed into my life
I keep on losin' track of time
I'm so messed up, yeah

I'm so messed up!

I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like, dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?

Someone gave me these clothes
I can't remember who
My mind's a total blank
But I just can't forget about you*

- O nie.- jęknął Adam, wychodząc zza wnęki kuchennej.
Spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem i wyraźnie dałam znać, aby się nie odzywał.
- Co?- spytała zdezorientowana Danielle.
- Eee.. Nic, Adam uderzył się w palec.- roześmiałam się sztucznie. Jestem dobrą aktorką, ale w takich sytuacjach po prostu wymiękam.
Kolejne spojrzenie w stronę rudzielca. Nie podziałało.
- To "ciasteczko", to bardzo bliski przyjaciel naszej Lauruni.- podkreślił bardzo i do tego zrobił cudzysłów w powietrzu.
- Serio?- popatrzyła na mnie kolorowo-włosa z podziwem.
- Tak, ale nie mówmy o tym, nienawidzę tego.- rzekłam ponuro i nagle ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich i chwyciłam za klamkę i delikatnie nacisnęłam. Na progu stała Van i Iz!
Moje zaskoczenie nie miało granic.
- Van! Izzy!- krzyknęłam rozradowana, jak dziecko z nowej zabawki.
- Aaww, tęskniłam.- powiedziała ciepło czarnowłosa. Przytuliłam obie i wprowadziłam do środka.
- Dan, poznaj moją przyjaciółkę- Izzy, Iz, to jest Danielle. Van już znasz.
- A kto to?- brunetka z zaciekawieniem spojrzała na Adama.
- To Adam, mój przyjaciel jeszcze ze szkoły dla sztywniaków.- uśmiechnęłam się zajadle.
Rudowłosy uśmiechnął się krzywo i zrobił coś, o co nie posądzałam go nawet ja! Pocałował ją w dłoń!
Izabell tylko trochę się zaczerwieniła, ale nic poza tym. To dość urocze, zwłaszcza, że ona raczej nie peszy się przy chłopakach.
Z uśmiechem szybko oprowadziłam je po penthousie i, gdy już zasiadły na beżowej sofie, zaczęłam wypytywać o wszystko, co ostatnio dzieje się w Los Angeles. Kilka rzeczy wydało mi się dość niezwykłych.
Mój ojciec zaczął spotykać się z innymi kobietami, bo z tą, której jak zwykle imienia zapamiętać nie mogę, mu nie wyszło. Była miła, ale nie lubię zbyt dużej ilości cukru na raz, a ta kobieta zbytecznie jej nadużywała.
Kolejną nowością jest to, że Clay znalazł sobie dziewczynę! Dał sobie spokój z wredną Ever i zaczął szukać w innym miejscu. To dobrze. Mimo, iż już od dawna nie jesteśmy parą, nadal zależy mi na nim bardziej, niż na innych moich byłych chłopakach. Pomińmy Rossa, on to inna sprawa.
Van mi powiedziała, że blondyn ostatnio często znika, nie raz urywa się z nim kontakt. Niby zawsze wraca, ale zachowuje się co najmniej dziwnie według niej. Zaczynam mieć źle przeczucia, a moja intuicja myli się zwykle tylko w 15%, a to mało.
Dziewczyny jeszcze długo siedziały, ale okazało się, że Iz musi wracać i niestety obie następnego dnia rano wyjechały.
Próby trwały długo, zazwyczaj od wczesnego ranka do wieczora, ale to dlatego, że premiera sztuki zbliżała się wielkimi krokami, a każdy najmniejszy szczegół musiał być dopracowany. Z dnia na dzień bałam się coraz bardziej.

Był środek nocy, jeszcze nie spałam. Nawet nie próbowałam. Najgorsze jest to, że już jutro premiera, pomyślałam i westchnęłam. Moje całe życie zależy od tej sztuki. Wszystko, na co pracowałam jutro albo będzie moim zbawieniem albo przekleństwem. Co się stanie, to się nie odstanie. Sama pisze scenariusz swego życia. W MTV właśnie leciała premiera EMA i kolejny żałosny występ Fifteen Butterflies, trochę zniesmaczona przełączyłam na inny kanał. EskaTV promowała R5, nic nowego. Trzeba przyznać, są świetni i nie dziwię się, że w takim tempie zyskują fanów. Na całym, wielkim świecie.
- Ciasteczko, co nie?- spytała Danielle, która została u mnie na noc.
- Noo..- powiedziałam niepewnie.
Nagle usłyszałam pukanie u drzwi. "O tej porze??", zamyślona podeszłam do nich i nacisnęłam klamkę.
W framudze stał na niepewnych nogach blondyn, chwiejąc się. Jego wzrok był rozbiegany, a mina dziwna.
- Ross! A co ty tu robisz?!- krzyknęłam zszokowana. Pochyliłam się nad nim.- Ćpałeś?
- Noo, ta marihuanina nie działa tak jak powinina.- wymamrotał ledwo zrozumiale.
- O mój Boże!- wrzasnęłam ze zdenerwowania, próbując podeprzeć chłopaka. Niestety, jest znacznie cięższy ode mnie, toteż czyn ten, choć karkołomny, nieprzemyślany nie przyniósł pożądanych skutków. Gorzej- brązowooki zachwiał się jeszcze dwukrotnie, po czym wpadł w moje ramiona, czym przewrócił mnie na podłogę. Danielle spała spokojnie, dość głęboko, jak na mój gust. My, czyli ja i Ross, leżeliśmy na środku mieszkania, w swoich ramionach. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie; zasnęłam w mgnieniu oka.
*RANO*
Obudziłam się i spojrzałam nieprzytomnym wzrokiem na blondyna.
- Hej.- powiedział rozespany.
- Dlaczego?- zamiast głupich, groteskowych pytań, przeszłam do tego, które najbardziej mnie nurtowało.
- Zrozum, tęsknota rzeczą silniejszą niż wola.- zafilozofował.
- Po co te piosenki? Po co cztery utwory, w których mówisz coś, co już mnie nie obchodzi?- kłamałam jak z nut, ale co mi zostało? Czy mógł liczyć, że porzucę pracę marzeń na rzecz uczuć? Mylił się, jeśli tak zakładał.
- Laura?
- Co?- spytałam lekko rozdrażniona.
- Nie wierzę w ani jedno twoje słowo.- wydął usta w dziwną rybkę, i właśnie tym zdradził się. Wciąż był na haju.- Kocham cię i wiem, że ty mnie też.
- Skąd te przypuszczenia?- syknęłam wściekle.
- O, ja już lepiej pójdę.- niezdarnie podniósł się i wygramolił z pokoju.
I tak miało być. Przecież o to mi chodziło.
A jednak chyba nie. Wstałam szybko i pobiegłam za nim, przeskakując próg i wpadając prawie na niego.
- Ross..- westchnęłam.
- Co?- spytał.
Spojrzałam wgłąb jego oczu. Nadzieja, jaka z nich biła, ale jednoczesny zawód i udręka nie pozwoliły mi na ani chwilę namysłu. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, moje wargi już stykały się z jego. Pogłaskałam go po policzku.
Trwałam w tej chwili zapomnienia, aż w końcu bańka pękła.

Podniosłam się i ciężko westchnęłam. Znowu. Dookoła mnie była tylko nieprzenikniona ciemność i niezmącona cisza. Był środek nocy. "Kolejny mój sen", pomyślałam i bezwładnie opadłam na poduszki. To, co wydaje się być niepozorną marą nocną, wywarło na mnie masę sprzecznych sobie uczuć, bolało. Czyżby moje życie znów miało biec swoim tempem? Beze mnie? Ostatnio poskutkowało to złamanym sercem i rzeką łez. Ukłucie, jakie towarzyszyło mi do świtu, nie dawało o sobie zapomnieć. Coraz bardziej doskwierał mi brak Rossa, jego ciepłego uśmiechu, kojącego głosu, a najbardziej przytulania go i tego specyficznego zapachu. Miłego i uspakajającego. Choć próbowałam pozbyć się tęsknoty do niego, wciąż tylko ją maskowałam, tak naprawdę nie zniknęła.
Rano, ja, a raczej wrak mego ciała, podążyłam taksówki, która czekała na mnie od ponad dwudziestu minut.
Ostatni raz poprawiłam dość sporą ilość makijażu, do którego uciekłam się z powodu wyglądu, zważywszy na to, że nie był on dość "zadowalający". Przejechałam błyszczykiem do ustach i poleciłam kierunek kierowcy.
- Taka śliczna dziewczyna i tyle makijażu.- pokiwał głową taksówkarz z niedowierzaniem.
- Mój dzisiejszy poranny wygląd pozostawiał wiele do życzenia.- odparłam uprzejmie.
- Aha, dlatego też zmusiłaś się do tego, tak?- dopytywał.
- Otóż to. Mam dziś premierę swojej pierwszej sztuki i raczej nie wypada, bym wyglądała źle.- wpadłam na pewien pomysł.- Lubi pan przedstawienia?
- Cóż, tak.- odrzekł po chwili namysłu.
Sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej cztery bilety na "Odcienie duszy", a potem podałam mężczyźnie.
- Nie trzeba było.- chwycił niezręcznie zwitki.
- Zapraszam, bardzo mi zależy. na dużej publiczności.- uśmiechnęłam się ciepło.
Akurat stanęliśmy przy budynku Broadway'a.
- Dziękuję.- podałam należną kwotę za jazdę i dołożyłam napiwku. Chwyciłam klamkę i pośpiesznie wyszłam.
Wszyscy byli już na miejscu.
- Zbierzcie się wszyscy!- klasnęłam w dłonie.- Dziś jest premiera. Nie zamierzam was męczyć, bo to nie zrobi nikomu dobrze, dwie próby generalne i jesteście wolni, ale wolę, abyście zostali tutaj. Bez zbędnych gadek, do roboty. Najpierw ćwiczenia rozciągające!- wcisnęłam guzik na pilocie i z głośników poleciała rytmiczna melodia. Proste układy pozwoliły nam na dowolność ćwiczenia. Po kilku rytmicznych numerach napiliśmy się wody i zażyliśmy miodowe pastylki dla bezpieczeństwa gardła, a potem zaczęliśmy rozgrzewać przeponę. Gama i skale nutowe nie zajęły nam dużo czasu. Z uśmiechem zmęczenia zasiadłam przed konsolą i sprawdziłam ostatni raz wszystkie ustawienia. Za trzy godziny miało zacząć się przedstawienie.
Dokładnie sprawdziłam wszystko, co było potrzebne do zrealizowania sztuki. I tak zeszło mi półtorej godziny. W przebieralniach każdy już zakładał strój. Mikrofony umieściliśmy sobie na uszach i przy ubraniach, charakteryzacja wypełniła swoje powinności bardzo sumiennie..Po raz ostatni zebrałam wszystkich razem. Widownia z zastraszającym tempie zaczęła zapełniać się.
- Damy radę, prawda? Tyle prób, ćwiczeń nie pójdzie na marne.. Co mogę jeszcze dodać? Dajcie z siebie 150%. Pokażcie, że nie macie sobie równych, nawet jeśli zapomnicie tekstu, improwizujcie, nie dajcie po sobie nic poznać. I.. To tyle. Liczę na was.- po krótkiej przemowie, spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 16. Wyszłam hardo przed czarną kurtynę i objęłam wzrokiem widownię.
Przedtem bałabym się tego. Ale przecież teraz jest teraz. Nie jestem już tamtą nieśmiałą dziewczyną. Nigdy już nią nie będę.
NIGDY..
--------------------------
*Forget About You- R5
--------------------------
Yeah! Udało mi się!! ;) Kaśka wzięła się w garść i wreszcie napisała.xD
Osobiście uważam, że to za mało jak na moje "umiejętności", no ale xD
Rozdział krótki, niekrótki, nie mam pojęcia, jaki, bo piszę z telefonu, a tu trudno mi to rozplanować :/ pewnie krótki, ale co poradzę?? Pisałam go trochę na siłę, co widać, a poza tym lekko poszło mi z połową, bo pomagała mi najnowsza piosenka R5, która pojawiła się trochę przed czasem, bo jeszcze przed premierą w Japonii xD ale jest świetna, jeśli ktoś jest ciekaw, nazywa się Crazy Stupid Love, a ja już się od niej uzależniłam! ;D
Ale nie o tym.. Ta notka będzie długa, ale cóż..
Martwię się, że już mnie nie czytacie :C pod ostatnim rozdziałem były dwa komentarze! Aż tak się popsułam??
Odpowiedź zostawiam Wam
~Kasia<3
Oto ona:

7 komentarzy:

  1. Twój blog jest moim ulubionym ;) Myślę, że wiele osób, które go czytają mogą nie rozumieć co chcesz przekazać, bo robisz to w bardzo dojrzały sposób. Oby więcej takich blogów :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski!!!!! Nie mogę się doczekać nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!! Kocham Cb i Twoje opowiadania! Nie mogę się doczekać nn:**
    Zapraszam do mnie:
    http://rossilaura-love.blogspot.com/
    http://austiniallly.blogspot.com/
    http://mydiary-olivia.blogspot.com/
    http://my-real-life-izzy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuper, zapraszam na mojego: www.r5songs.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział, ciekawi mnie to przedstawienie, więc idę już czytać następny. :)

    OdpowiedzUsuń