Rozdział pierwszy
Sen. A ja w nim. Śpiewam, niczym gwiazda na scenie. Miliony widzów na
trybunach klaszcze i wiwatuje na moją cześć, a ja pokazuję, kim jestem.
I don’t know about you, but I’m feeling
twenty-two
Everything will be alright if
You keep me next to you
You don’t know about me
But I’ll bet you want to
Everything will be alright if
We just keep dancing like we’re...
twenty-two, twenty-
two
It seems like one of those nights
This place is too crowded
Too many cool kids
Ah, ah. ah,ah (Who’s Taylor Swift anyway?
Ew)
It seems like one of those nights
We ditch the whole scene.
And end up dreaming instead of sleeping*
Taaa,
jaasne. Tyle, że to wcale nie ja. Różnica pomiędzy tym, kim chciałam być, a tym
kim byłam, była dość znacząca. Ba, była ogromna, niczym wielka przepaść, przez
którą nie dało się przeskoczyć, ani też w żaden sposób przełożyć przez nią
kładki, czy mostu. Nikt, włącznie ze mną, nie wiedział, jak bardzo jest
głęboka. A to wszystko przez moją niespotykaną nieśmiałość. Od czasu, gdy
przeprowadziłam się z Londynu w wieku jedenastu lat całkowicie zamknęłam się w
sobie. Straciłam odwagę i oparcie kogoś bliskiego. Ale samo wspomnienie o nim
boli, a nie chcę tu płakać, zwłaszcza, że nie zamierzam cię suszyć, mój drogi
pamiętniczku. To mój pierwszy wpis i chcę cię zagłębić w swych tajemnicach. W
swoim świecie jestem tylko ja. I tak było, dopiero gdy przeniosłam się z nudnej
prywatnej szkoły do zwyczajnej, publicznej zmieniło się, lecz nie szybko, był
to powolny proces. Tutaj każdy patrzy na każdego i wszyscy mówią o wszystkim.
Nic ci nie ucieknie, ani też nie umknie. Na własne życzenie się przeniosłam,
choć nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Chciałam się pozbyć próżności,
którą byłam otoczona. Jestem bogatsza, niż inni, i co? Nie jestem, ani nigdy
nie byłam taka, jak reszta bogaczy. Nie taka próżna i pusta. W nowej szkole
miałam szansę być kimś innym. Postanowiłam być kimś rodzaju samotnika. Było to
trochę błędem, ale pozwoliło mi się zmienić i pozbyć uprzedzeń. W Comunity High
School** byłam gwiazdą z przymusu, a i tak byłam nieprzystępna i nieśmiała. W
Marino High School*** byłam kimś odwrotnym. Żadną gwiazdą, broń Boże! I tu daję
sobie szansę i nie ukazuję, kim jestem. Bo mogło by mnie to zniszczyć.
Pierwszego dnia wyrobiłam sobie kilku wrogów i tylko jedną koleżankę, no
prawie, ponieważ starałam się ją odepchnąć od siebie. Nie pozwalała mi osiągnąć
cel, jaki sobie ustawiłam. Ale po jakimś czasie Izzy zrobiła mi się bardzo
bliską osobą. Szatynka jest niezwykle zabawną i śmiałą dziewczyną, równa się-
przeciwieństwo mnie. Tylko ona zna mnie naprawdę i wie o mnie wszystko. W moim
pokoju wyrażam siebie, poprzez wystrój. Ona jest pierwszą i jedyną osobą ze
szkoły, która u mnie była. Jej reakcja na widok mej willi była taka, jak się
spodziewałam. Szok i zauroczenie wystrojem domu. Nie, żebym czerpała
jakąkolwiek przyjemność z zazdrości koleżanki. Wspominałam już, że nie jestem
próżna? Z czasem przyzwyczaiła się do tego i zdawała nie zauważać. Tylko ona
wie, że jako tako potrafię śpiewać i mam jakiś tam talent. W swoim królestwie
ściany są pełne moich malunków i nut wszelkiego koloru i wielkości. Wyrażam się
poprzez twórczość. Mnóstwo piszę i czytam, komponuję oraz gram na mnóstwie
instrumentów. Maluję i piszę poezję. Staram się napisać powieść, ale na takie
rzeczy mam jeszcze czas. Moim największym marzeniem jest zostać sławną pisarką
i poetką, może nawet kompozytorką tekstów i melodii. Damską wersją Chopina.
Wygórowane, wiem, ale dążę do spełnienia tego wyśnionego obrazu. Śpiewanie
traktuję wyłącznie jako hobby i nigdy nie wiązałam z nim swej przyszłości. Nie
chwaląc się, moje wiersze i obrazy zapełniają każdą ścianę na każdym korytarzu
szkolnym, a jednak, chwała losowi, nikt nadal mnie nie rozpoznaje i nie
identyfikuje z tą "dziewczyną od wierszy". A jeśli nawet, to ktoś
taki krzyczy " POEZJA" i tym samym daje sygnał, że potrzebuje mojej
pomocy na zajęcia językowe. Zamiast uzgadniać coś z kimś takim daje mu przygotowane
wcześniej gotowce, które zawsze mam przy sobie w szkole. Unikam wszelkich
kontaktów i nie konwersuję z ludźmi, których nie znam conajmniej dobrze. W moim
świecie jestem tylko ja i bezbrzeżna kraina mojej nadzwyczaj wybujałej
wyobraźni. Tak, to ja i tylko Izzy zna mnie prawdziwą. "Życie jest zbyt
krótkie...(resztę sobie dopowiedz)"- tak zwykła mawiać szatynka przy
wszelkich okazjach, dopasowując odpowiednio końcówkę do sytuacji. Według mnie
to jest trochę śmieszne, ale moim powiedzonkiem jest " Nie dam rady,
wiesz, że jestem nieśmiała", więc nie mogę jej nic zarzucać. Kocham ją,
jak nikt nikogo innego i jest mi niesamowicie bliska i była przy mnie od
pierwszego dnie w nowej szkole, choć dawałam jej wtedy niezbyt subtelne
sygnały, by się odczepiła. Nie łapała aluzji i w końcu zostałyśmy
przyjaciółkami. W sumie, jak teraz patrzę na to z obiektywnej strony, to cieszę
się z tego, co się stało. Lecz jest jedna rzecz, której nie mam i nie jestem
przez to zbyt szczęśliwa. Jest to bowiem jedno z najsilniejszych uczuć we wszechświecie-
miłość. Tyle razy marzyłam o niej i wyobrażałam sobie, jakie to uczucie, lecz
nigdy go nie doświadczyłam. Ten magiczny moment, gdy serce bije w
przyspieszonym tempie, w brzuchu mnóstwo motyli i to elektryzujące ciepło
rozchodzące się po całym ciele w tempie błyskawicy. Cudowne. W zasadzie, czułam
je i to silniej, niż bym mogła sobie wyobrazić. Ale miałam wtedy zaledwie
jedenaście lat, a tego chłopaka nie widziałam bite sześć lat i tak naprawdę nie
wiem, co się z nim stało. Ale nie będę tego roztrząsać. Nie chcę, bo to
sprawia, że serce rozdziela mi się, niczym materiał i podobny odgłos da się
posłyszeć. Życie jest dla mnie dość przyjemnym zjawiskiem, ale dobrze wiem, że
i tak kiedyś umrę i chociaż staram się z całych sił dobrze je wykorzystać, są to
żałosne próby wyjścia z cienia i pozbycia się dręczącego uczucia pustki, którą
mogłabym zapełnić jakimiś ciekawymi doznaniami. Nigdy nie chciałam być tym, kim
jestem, ale nie był to mój wybór. Los tak chciał, a ja marzyłam o sławie.
Postanowiłam pomóc losowi. Nazywam się Laura Marano i spełnię swoje marzenia!
Może nawet po drodze spotkam miłość. Właśnie. Otóż to. MOŻE.
---------------------------------------------------------------------
* 22- Taylor Swift
** Wymyślona przeze mnie xD
*** Nazwa pochodzi z serialu Austin&Ally :)
---------------------------------------------------------------------
No to mamy pierwszy rozdzialik, może Wam się spodoba. Podkreślam, TO JEST NIEZWIĄZANA Z TAMTĄ, INNA NORMALNA HISTORIA .^^ Ale cieszę się, że choć wstawiłam na razie jeden post, jakimś cudem mam już sto wejść. *___* Pozdrawiam :*
~Kasia<3
Zajebisty Rozdział! ;)
OdpowiedzUsuńNa prawdę nie wiem jak ty to robisz...Juz chyba wiem...MASZ PO PROSTU TALENT!!! < 3
Czekam na Nexta. :D
Dzięki, Ty również, nie rozumiem, dlaczego chciałaś usunąć swojego bloga...Kocham go baaaardzo ^^
Usuń~Kasia<3
Super rozdział... Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńSuuuuper rozdział! :)
OdpowiedzUsuńTak, tak jestem nie w humorze fajny rozdział KAZIU, lub... Wibratorku jak wolisz :*
OdpowiedzUsuńAnczej tu był. (:3)
OdpowiedzUsuńfajny rozdział, ciekawie się zapowiada, idę czytać drugi ^^