poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział szósty



               Rozdział szósty
Życie jest zbyt krótkie, aby odkładać pewne sprawy na potem. 
11 września, środa
No więc, siedzę w pokoju i myślę. To, co stało się ostatnio mną wstrząsnęło. Życie jest pełne niespodzianek. Ale coś takiego?!
Zacznę od początku, bo pamiętniku nie wiesz, co jest powodem mojej konwulsyjnej rozpaczy.
W poniedziałek spokojnie szłam po Izzy. Była niezwykle nabuzowana. Nie pytałam jej o nic, bo podświadomość mi podpowiadała, że to, co dla niej jest podniecające, mnie może dosłownie rozwalić. Włosy miała bardziej zadbane, niż zwykle, a buzia jej się nie zamykała. Ubrana była schludnie, z odrobiną szaleństwa w postaci neonowych spodni w zestawieniu ze stonowaną białą tuniką i koturnami w paski. Wyglądała jak nie ona. Po chwili głębszych przemyśleń zrozumiałam jej nadpobudliwość. Przecież od teraz należałyśmy, no prawie, do elity. Świty. Najlepszych z najlepszych. Pamiętniku, wtedy to było spełnienie marzeń, nadal tak jest, ale rozumiem, że nie jest mi to potrzebne. Ale miło jest wiedzieć, że ktoś mnie lubi, bo jestem sobą, a nie dlatego, że na przykład mam ładny głos, czy w ogóle jestem ładna. Sama nie podzielam zdania innych. Moje oczy są odrobinę za duże, a czoło wysokie. Mogłabym być trochę wyższa i może schudnąć. Nie widzę ideału, za który mnie się postrzega. Moje usta mogą być pełniejsze, a nos mniejszy. Podważam tezę, że jestem idealna. Nie jestem. W porównaniu z Izzy jestem poniżej przeciętnej. A jednak Clayton coś we mnie widzi. A ja się tego boję. Miłość jest piękna, ale staje się straszna swą tajemniczością i do tego odbiera zdrowe myślenie. Ale to, co czuję do Clay'a to nie jest miłość. Chyba. Ale lubię go bardziej, niż bardzo. Może muszę do niej dojrzeć. Znaczy do miłości. Na razie i tak jest świetnie.
To do konkretów. Szłyśmy ścieżką rozpościerającą się niedaleko wyrwy z widokiem na plażę. Los Angeles ma swoje uroki, tak, jak Londyn. Już dawną się przyzwyczaiłam do gorąca w dzień i chłodu nocy. Nie mogłabym tak z dnia na dzień się z tym pożegnać na zawsze. Plaże, słońce, bryza. Idealne warunki do tworzenie poezji i piosenek. Świetne miejsce dla rekreacji i odpoczynku. Piękno samo w sobie. Już, kiedy po raz pierwszy tu przyszłam wywarła na mnie uczucie zachwytu z nutą szacunku do matki natury. Głos Izzy wyrwał mnie z zamyślenia.
- Co ty taka cicha dziś jesteś? - zapytała szatynka podejrzliwie.- Nie mówisz nic o randce, ani o Clay'u. Coś się stało?
- Co?- zapytałam zbaraniała.- Yyy, sorry. Po prostu zastanawiałam się, czy nie zerwać się z muzyki.- pierwsza wymówka, jaka mi przyszła do głowy. Strzał w ścianę obok tarczy.
- Co?!- zapytała zszkowana.- Już wyzbyłaś się nieśmiałości.
- O czym ty mówisz?!- zapiszczałam.- Niczego się nie wyzbyłam.
- Ale zaśpiewałaś.- spostrzegła moja przyjaciółka.
- No... Tak, ale....
- Nie odkładaj tego na potem!- rzekła z irytacją.
- OK, ale nie chcę śpiewać przy całej klasie.- powiedziałam cicho.
- Zaśpiewasz i bez gadania.- odparła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Dobra, chodź już.- pociągnęłam ją w stronę wejścia głównego.
Szafka obok mnie miała jakąś naklejkę. Z ciekawością zerknęłam i zdziwiłam się bardzo. Na niej widniało "ZAREZERWOWANA". To tak można?, pytałam się w myślach. Lekcja angielskiego minęła mi szybko. Następna była fizyka z Claytonem. Było to budujące, bo miałam dość tych spojrzeń i pytań, na które sama nie byłam w stanie odpowiedzieć. I ona minęła nam jakoś szybciej. Ale to tylko marne 45 minut. Po chemii i plastyce była przerwa na lunch. Z drobną pomocą Clay'a udało mi się przejść przez tę dziczę, którą jest cafeteria w godzinie lunchu.  Wszystkie spojrzenia skierowane na nas, świta zręcznie odrzucała. Izzy promieniała i rozmawiała z Chuckiem, co było dla mnie kolejnym szokiem. Ale to nie był przecież koniec. Do tego momentu nic się nie dzieje. Zapewne uznasz, mój drogi, że robię z igły widły, bynajmniej, raczej z wideł igły sporządzam. To coś wielkiego. Ale opowiem ci, zamiast truć o igle i widłach.
- Czytałyście?? On tu przyjeżdża! Do naszej szkoły!!- nadawała w tempie przyspieszonym Vivien, szkolna plotkara, również należąca do elity. Ale nie dlatego, że ją lubiano. Po prostu znała wiele bardzo niegrzecznych rzeczy o osobach ze świty, a te wolały mieć ją po swojej stronie. Potrafiła zaleźć za skórę nawet Eli'owi(czyt. Ilajowi). A on jest twardzielem. Raz się popłakał przez nią. A potem się zeszli i jeszcze teraz są parą. Trafił swój na swego. Prychnęłam lekko, a dziewczyny spojrzały na mnie z widoczną irytacją.
- A któż to taki?- zapytałam kpiąco.
- Do twojej wiadomości, wielkie ciacho prosto z Londynu przyjeżdża dziś do naszej szkoły.- Vivien wyparowała.
- A dokładniej...?- zaczynałam się ostro denerwować, że mówi takimi zagadkami.
- R5 i Ross Lynch.- odpowiedziała patrząc na mnie wyczekująco, uważała pewnie, że nie wiem kto to. Mogłaby wtedy znaleźć powód, by mnie zgnębić i zdobyć przychylność szkolnej zołzy- Ever Bloom, a przyjaciółki Clay'a.
Wypuściłam widelec, którym dźgałam uprzednio sałatkę, na podłogę, a serce stanęło mi na kilka sekund. Ręce drżały, a ja próbowałam uspokoić się i przywrócić ciało do funkcji życiowych. Oczy zaszły mgłą, a przed nimi stanął obraz. Blondyn w wieku 9 lat i brunetka w podobnym wieku. Śmieją się wesoło, goniąc wokół grządek i rabat z kwiatami. Dziewczynka wchodzi do swojej kryjówki, a chłopiec stara się ją znaleźć. Po jakimś czasie poszukuje jej nadal i po chwili zasiada na trawie i zaczyna płakać. Dziewczyna wychodzi i siada obok blondynka. Obiecuje mu, że nigdy nie zniknie i zawsze będzie z nim. Zawierają pakt "oddania" i tulą. Znów znalazłam się w rzeczywistości.
- Laura?- pyta zdenerwowana Izzy.
- Jest OK.- odpowiedziałam ze stoickim spokojem.- Po prostu... - westchnęłam.- Ross i ja...- przyjaciółka popatrzyła na mnie wyczekująco. Cały stolik zresztą też.- Znamy się i jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.- powiedziałam szybko. Nikt nie mrugnął. Po prostu zacięli się, jak ja przedtem.
- Jaaasne.- powiedziała Ever stojąca za mną. Wstałam z krzesła i zaczęłam mierzyć ją wzrokiem.- Niby ty i ktoś taki jak Ross? Na pewno go nie znasz. Nie poznałabyś. Przyjaciele? Nie sądzę. Kłamczucha.- skwitowała. Zaczęły mi kwitnąć rumieńce na policzkach. Ale przecież to prawda.
- Ale przecież to prawda.- powiedziałam na głos.- Ja i Ross się przyjaźniliśmy i nadal tak jest.
Ever spojrzała na mnie sceptycznie i pokiwała głową.
- Woda cię w łeb uderzyła.
- Wcale nie.- zaczęłam się bronić.- Mówię prawdę. Ja i Ross...
- Laura?- zapytał jakiś znajomy męski głos.
Ever zaszokowana patrzyła na kogoś zza mojego ramienia. Jej mina była niezwykle zabawna. Odwróciłam się na pięcie i stanęłam twarzą w twarz z blondynem, z którym ostatnio śpiewałam i wreszcie coś do mnie dotarło.
- Ross!- krzyknęłam i zarzuciłam mu ramiona na szyję.- Co Ty Tu Robisz?- każde słowo powiedziałam dokładnie.
- Uczę się od dziś, a ty?- zapytał zawadiacko. Nadal trzymałam ręce na jego barkach.
- Ty... Go znasz?- zapytała powoli Ever.
- Mówiłam, że nie kłamię.- powiedziałam i pociągnęłam go do stolika, przy którym siedział Clay i Izzy, oboje pochłonięci rozmowami w sąsiadami. Odwrócili wzrok i spojrzli na mnie dziwnie. Clay, bo tuliłam obcego chłopaka, a Izzy, dlatego, iż nim był sam Ross Lynch.
- Poznajcie mojego najlepszego przyjaciela z Londynu- Rossa'a.- powiedziałam to z czułością, o jakiej u siebie nie spodziewałam się. Nadal moje dłonie oparte były na jego ramieniu, jemu to nie przeszkadzało.- A to- zwróciłam się do blondyna.- Moja przyjaciółka- Izzy, mój chłopak- uśmiechnęłam się do niego wesoło- Clayton, ale można mówić mu Clay. A to- już dało się posłyszeć drobną niechęć w moim głosie.- Ever i Angelo.
- Miło mi.
Dopiero w tej chwili zorientowałam się, że w cafeterii panuje absolutna cisza, a wszyscy patrzą na mnie i Ross'a.
- Hej, a gdzie reszta? Riker może nie, ale Rocky, Ratliff i Ryland? Och, zapomniałabym, a gdzie jedyna dziewczyna spośród waszego męskiego stowarzyszenia?- zarzucałam go pytaniami.
- Idą.- wskazał na drzwi cafeterii. Otworzyły się, a w nich stanęło stadko, w którym rozpoznałam Lynch'ów i Ella.
- Laura?- zapytał lekko Riker.
- Mhm.- uśmiechnęłam się, a grupka podbiegła do mnie i wszyscy razem się uściskaliśmy. To słodkie, ale byłam taka szczęśliwa!
- Moja mała Laurunia!- zapiszczał Ratliff i mnie utulił jeszcze raz.- Gdzie się podziewałaś? Nie miałem komu wysyłać tych durnych listów miłosnych.- wyżalił się z aktorskim podejściem.
- Ale co wy robicie w szkole?- spojrzałam na Rydel i Rikera.- O ile wiem, jesteście za duzi.- wyszczerzyłam się.
- Uczymy teraz muzyki i tańca.- odparła Ryd.
- Jako drudzy.- uzupełnił Riker.
- Może zaśpiewamy razem, mam właśnie teraz mieć muzykę, pamiętacie nasz numer?- uniosłam brew i mrugnęłam.
- No jasne.- odpowiedział Ross, włączając się do rozmowy.
Jak na życzenie, dzwonek rozdzwonił się po cafeterii, obwieszczając koniec przerwy i początek piątej lekcji. Okazało się, że Ross też ma teraz tą lekcję, a Rocky w klasie obok, ale też dołączył. Ryland postanowił iść na plastykę więc nie doszedł.
- Dzień dobry.- powiedziałam wesoło do nauczycielki muzyki- pani Sparkle.
- Panienka Marano. A któż to taki?- zapytała z ciekawością wymalowaną na twarzy.
- R5, zaśpiewamy razem, jeżeli oczywiście pani to nie przeszkadza.-  wtedy zespół ruszył do środka, a reakcja uczniów była, jak przewidziałam- szok, zaskoczenie, podziw. Wyszliśmy na scenę, każdy przy instrumencie. Ja wybrałam pianino, a Ross gitarę elektryczną. Powoli zaczęliśmy. Nigdy nie zapomniałam tej melodii, gdyż przed każdą nową piosenką, śpiewam sobie tę, jako talizman. Świetnie nam wyszło.


So I cross my heart, and I hope to die,
that I'll only stay with you one more night
And I know I said it a million times
But I'll only stay with you one more night

Trying to tell you "no", but my body keeps on telling you "yes"
Trying to tell you "stop", but your lipstick got me so out of breath
I'd be waking up, in the morning probably hating myself
And I'd be waking up, feeling satisfied but guilty as hell*

Dobrze się czułam w tej piosence. To była pierwsza, jaką napisałam. A napisałam ją z Ross'em. Rydel też doskonale wiedziała, kiedy wejść i nigdy przedtem nie słyszałam jej w pełnym brzmieniu, czego, serio, bardzo żałuję.
Następny dzień również był pełen  niespodzianek. Vanessa jeszcze nie wiedziała, że spotkałam Ross'a, więc nic nie mówiłam.
W szkole były tłumy przed aulą. Wszyscy zebrani byli na casting Van. Denerwowałam się bardzo. Musiałam grać przed całą widownią. Nie tylko przed swoją siostrą.
- OK, ustawcie się w czterech rzędach. Pierwsza klasa, druga klasa, trzecia klasa i klasa maturalna.- rozporządziła szatynka.
Wszyscy posłusznie wykonali polecenie. Wiedzieli, że ona może zrobić z nich gwiazdy, albo nie.
- Klasa maturalna idzie za mną. Reszta siedzi i czeka.
Ruszyliśmy za nią do audytorium. Zauważyłam Ross'a. Pomachałam do niego, ale mnie nie zauważył. Rozmawiał z kimś, nie mogłam rozpoznać.
W audytorium rozsiedliśmy się na widowni, podczas, gdy Vanessa wyszła na scenę teatralną i pochwyciła mikrofon do ręki.
- Cisza!- powiedziała rozemocjonowanym tonem.- Witam klasę maturalną na castingu rzeczonym na lekcje zaawansowane aktorskie i taneczne. Przedstawię wymogi uczestnictwa: gra aktorska w partnerem oraz taniec  spośród podanych do wyboru: tango, walc wiedeński, angielski, cza-cza, wszelkie formy tańca dla dwóch osób. Przydzielę wam partnerów. Idą kolejnością zgłoszeń...
Bałam się, że dostanę kogoś okropnego, ale partner musiał już być dobry. Moje zgłoszenie było pierwsze, a i tak Van wyznaczyła mi partnera, jako ostatniej.
- A Laura Marano będzie pracować z..- przejrzała szybko listę i uśmiechnęła się szeroko, po czym dodała:- Ross'em Lynch'em!
Serce stanęło mi tak, jak wtedy w cafeterii. Ale przynajmniej jest dobrym aktorem i do tego się przyjaźnimy.
- Pierwsza seria przesłuchań odbędzie się o 14. W następnej pozostanie tylko 20 z was i wtedy wybiorę kierując się tańcem. Teraz każdy duet niech podejdzie do mnie i odbierze skrypt.- powiedziała i zeszła z podwyższenia.
Dołączyłam do Ross'a, który szczerze się uśmiechał w moją stronę.
- Wygląda na to, że jesteśmy partnerami, przyjaciółko.
- Istotnie.- pokiwałam głową i uśmiechnęłam się.
O 14 doszliśmy z powrotem do audytorium, gdzie stali wszyscy. Jakby mniej było nas. Ze 1oo osób zrobiło się około 6o. Łatwiej będzie się dostać do następnego etapu. Powiedziałam to blondynowi, a on zgodził się ze mną. Nadeszła godzina starcia...
-----------------------------------
* One more night- 7 Youtuber(Alex Goot ft. Chrissy Costanza)
---------------------------------------
No i jest kolejny ^^ Znów się wciągnęłam i mam nadzieję, że Wam się podoba. Chciałam jakoś przybliżyć przyjaźń Laury i Ross'a, ale to jednak będzie później. Żeby nie było, że jest sielanka, zapowiadam, że już niedługo stanie się coś... No, nie wiem... Okropnego? Strasznego? Ale nikt nie umrze ;) LOFF ♥
~Kasia<3
P.S. Oto pioseneczka :3
P.P.S. I słodziaśne gify ☻ 


 LOVE U GUYS !! ;**

1 komentarz:

  1. Fajny rozdział, ale nie ogarniam już trochę tego XD no nieważne.. to nie na mój rodzynek XD
    Wkurza mnie ta Ever, nie lubie jej. Obrzydzasz mi to imię ;-;
    I fajnie, że pojawiło się R5 ^^
    idę czytać następny xD

    OdpowiedzUsuń