Rozdział
Drugi
"
Życie jest zbyt krótkie, by tracić czas na czytanie książek."
Pewnie dla wielu ludzi czytanie książek
plus wakacje to jakiś nieudany żart, ale nie dla mnie. Dzięki wciągającej
powieści można odciąć się od szarego, ponurego i dość przykrego zajścia, jakim
jest życie. Cierpienie i wszechogarniający smutek dość skutecznie odbił się w
mojej psychice i charakterze. Stanowię łatwy cel i łatwo mnie upokorzyć, bo
jestem wrażliwa i delikatna. Chciałam się już dawno tego pozbyć i zmienić się,
ale mi się to nie udaje. Moim największym wrogiem jest Ever. Ever Bloom. Jej
imię wydaje się ociekać jadem. Jest niesamowicie wredną i złośliwą osobą, żeby
nie powiedzieć, suką. Już pierwszego dnia w szkole obrała sobie mnie jako
obiekt znęcania się psychicznego i powszechnego upokarzania. To właściwie przez
nią jestem tym, kim jestem. Tego dnia ubrałam się swobodnie i na luzie, pomimo
to jednak modnie i elegancko. A ona była ubrana inaczej i nie podążając za modą
tak jak ja i twierdząc, że to ona ją tworzy. Uważała, że robię na siłę coś, co
nie wypali i że udaję kogoś, kim nie jestem. Zupełnie nie rozumiałam wtedy, o
co się wścieka, ale Iz wyjaśniła mi, że rudowłosa widzi we mnie wyłącznie
zagrożenie, ponieważ, według niej, niby jestem ładna i moje ciemne oczy to
podobno jeden z moich największych atutów. Wielu, jak napomknęła.
Ale nie o to chodzi. Czytanie pozwala mi
odciąć się od problemów mojego tak zwanego życia. Czytając powieść można
utożsamić się z narratorem, bohaterem i czuć to, co on czuje. To bardzo pomaga
mi przy pisaniu. Tak, jak wyobraźnia. Życie dało mi w kość już, gdy miałam
niewiele lat. Moja ukochana mama zginęła z przypadku. Ona nie była winna
niczemu, to ja powinnam zginąć, nie ona. Zamknęłam się w sobie, a Ever tylko
pogłębiała moją samotność i smutek. Sama nie wiem, co tak dokładnie się stało i
kto był tego sprawcą, mimo to wciąż jestem pewna, iż jest w tym coś więcej,
jakaś tajemnica, którą kiedyś odgadnę. Na pewno.
I znów zeszłam z tematu. Kocham pisanie i
czytanie równie mocno, co komponowanie. Zawsze marzyłam, by być gwiazdą i lśnić
na scenie, ale jak już wspomniałam, jestem nieśmiała. Ale pamiętniczku, jest
wiele rzeczy, których nikt o mnie nie wie. Nawet Izzy. A zwłaszcza ona. Ale nie
o tym. Kiedy myślę sobie o swojej osobowości i o tym, co chciałabym zmienić, w
moim umyśle pojawia się dłuuuga lista wad i sposobów na pokonanie ich.
Jak wspomniałam Ci w pierwszym wpisie,
już pierwszego dnia wyrobiłam sobie sporu wrogów, a wszyscy należą do elity.
Każda szkoła ową posiada, więc moja nie była wyjątkiem. Mój styl ubierania
zmienił się, bo wiem, że jeśli Ever nie widzi we mnie wroga, daje mi spokój.
Przynajmniej tak było przez kilka chwil. Później było tylko gorzej. Ubieram się
w bluzy z kapturem tak, by zakryć kasztanowe pasma- ewidentny atut. Do tego
ciemne dżinsy i zwykłe czarne vansy. A od momentu, w którym zauważyła mój
odmieniony wygląd zaczęła się jeszcze bardziej czepiać. Ona po prostu mnie
nienawidzi, a ja nawet nie wiem, dlaczego. Ale nie tylko ona mnie nie
tolerowała. Był też chłopak. Boski blondyn, o jasnych niezwykle żywych
błękitnych oczach i pogodnym usposobieniu. Co dziwne, postanowił mnie męczyć, a
ja nie miałam siły i ochoty bronić się, więc po prostu nie zwracałam na niego
uwagi. Co było niezwykle trudne, bo kolana miękły mi, gdy na niego spoglądałam.
A jego imię to Angelo. Jego najlepszym przyjacielem jest Chuck Steps. Nie jest
tak przystojny, jak Angelo, ale i tak nieźle wygląda. Jak zresztą każdy w
elicie. Elita nie lubiła mnie, choć było to dziwne, bo nic złego nikomu nie
zrobiłam. Paczka elity zawsze siedzi przy centralnym stoliku cafeterii, a nasz,
czyli mój i Iz oraz naszych znajomych na szarym końcu w cieniu prowizorycznie
ułożonych drzew w wielkich donicach w peruwiańskim stylu. Moim skrytym
marzeniem jest siedzieć przy tym stoliku i choć wiem, że to tak realne, jak
fakt, że mogłabym zaśpiewać na scenie i zrobić z siebie totalnego pośmiewiska,
to chyba każdy chciałby tam usiąść choćby na kilka chwil. Nam, tak zwanej
"masie" nie wolno nawet się zbliżać do sanktuarium elity. Ale to
zmieniło się, od kiedy do naszej szkoły doszedł nowy, o ile wiem, miał na imię
Clayton. Był pokojowym, a mimo to przebojowym, przystojnym i charyzmatycznym
chłopakiem. To on uciszył skutecznie Ever i Angelo i każdego innego członka tej
grupy, który dokuczał mnie i moim znajomym. Nigdy nie wymieniliśmy spojrzeń,
ale czułam, że mogłabym się jeszcze w nim zakochać, co nie byłoby wskazane,
zwłaszcza, że mimo, iż jestem bogata, utalentowana(czego nie pokazuję) to, żeby
należeć do PACZKI, trzeba mieć to coś, czytaj: być lubianym, bezwzględnym i
sławnym. A ja unikałam, jak ognia blichtru i tego typu rzeczy. Po prostu
należeliśmy do innych światów.
To
taki trochę dłuższy, niż się spodziewałam skrót mojego życia. Obecnie są
wakacje, ale niestety dobiegają końca, z czego ani nie jestem zadowolona, ani
niezadowolona. To już ostatnia klasa, a potem studia. I może miłość. Ale chcę
być cierpliwa. Każdy dzień ma ten sam schemat: leniwy poranek, śniadanie,
spotkanie i ploty z Iz, spacery po plaży i zakupy. Później gadanie z Nimkiem na
chacie i dłuuugie rozmowy w Iz przed snem. Co do Nimka, to nie wiem, kto to.
Jest taki serwer na chattttt i każdy dostaje swojego partnera. Można go
zmieniać, ale ja nie zamierzam tego robić, ponieważ mój partner mnie rozumie,
jak nikt inny i do tego ma podobne odczucia, co ja. Też stracił matkę i jest
nie tym, kim być chciał. Może to przypadek, ale czuję, że moglibyśmy się
zaprzyjaźnić. Ale nie jestem nazbyt romantyczna, więc nie wymyślam sobie, jak
wygląda i czy go znam, lub nie zakochuję się w nim, bo czujemy się podobnie.
Miły jest, ale nie czuję między nami "tego czegoś". Zostało dokładnie
46 godzin do końca wakacji, co oznaczało, że muszę je spędzić jak najlepiej.
Ustawiłyśmy się z Iz na nockę i już około godziny 13 razem wyszłyśmy na spacer
i lody, by o 19 wrócić do mnie i tam spędzić resztę wakacji. Właśnie kończyłam
przedostatni rozdział powieści pt.: Świat nocy, mojej ukochanej pisarki i
zarazem inspiracji przy pisaniu, gdy zadzwonił dzwonek. Pognałam do drzwi, by je
otworzyć, a w progu stała moja przyjaciółka w wielką torbą wypchaną po brzegi.
- Witaj.- zaszczebiotała wesoło i
przekroczyła otwór wejściowy krocząc w dobrze znane jej miejsce, którym jest
salon. Klapnęła na beżową sofę i uśmiechnęła się szerzej, niż to normalne.- Co
tam?- spojrzała na książkę, którą trzymałam w dłoni, gdyż zapomniałam jej
odłożyć.- Żartujesz sobie? Znowu czytasz? To jest już trochę nudne.
- Nie martw się, to już ostatnia.-
wyszczerzyłam się w triumfie.- Obiecuję ci, że ten ostatni dzień będę do twojej
dyspozycji.
- No cóż, skoro oddajesz się w moje
ręcę...- szepnęła złowieszczo.
- Nie dosłownie.
- A co jeśli Nimek zadzwoni, albo
napisze? To co? Nie będziesz oddana mnie i znów coś nam przeszkodzi.- zaczęła
narzekać szatynka.
- Nie martw się, wyjechał na działkę i
nie ma tam dostępu wi-fi i dopiero jutro wraca, by zdążyć na rozpoczęcie
szkoły.
- Aha, to dobrze.- uspokoiła ją ta
wieść.- Skoro zaczynamy nową klasę, może wreszcie zaczniesz nowy rozdział? Wróć
do tamtych słodkich i modnych strojów. Pokaż, że jesteś kimś innym, niż reszta
uważa. Poderwij Clay'a i pokonaj w przedbiegach Ever, bądź sobą, Laura! Bądź
sobą!
- No, nie wiem...- zamyśliłam się. Słowa
Izzy bardzo mnie poruszyły. Miała zdecydowanie za dużo racji.
- Chodź na plażę, musimy się pomoczyć!
Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo będę tęsknić za uczuciem wolności!
- Hmm... Ja chyba też.
- CHYBA?!- zszokowana wykrzyczała.
- Ok, ok, ok. BAAAARDZO.- uśmiechnęłam
się.- No chodź już!- pociągnęłam ją za rękaw i trzaskając drzwiami, po czym je
zamknęłam i ruszyłyśmy wesołe na plażę, by zakosztować ostatniego dnia
wolności.
~^~
Na plaży bawiłyśmy się i korzystałyśmy z
życia na całego. Chlapałyśmy się wodą i skakałyśmy, tarzając się po piasku. Po
tej całej zabawie wybrałyśmy się na lody. Śmiejąc się chodziłyśmy po całej
plaży i uśmiechając się, jak głupie do sera do każdego przechodnia. Nagle
doznałam szoku. Naprzeciw mnie stał niesamowicie przystojny blondyn o kakaowych
tęczówkach. Jego uśmiech był dziwnie znajomy. Mignęło mi przed oczami jakieś
zdarzenie, moment z mojego życia, a dokładniej z życia w Londynie. Ten moment,
gdy szczerze się uśmiecham, bo... NIE! Mój mózg się nie zgadza na takie
obiekcje. Jest wysoki i umięśniony. I te oczy...
Od razu ocknęłam się i pociągnęłam Iz za
sobą.
- Co...?- nie dokończyła, bo zobaczyła
mój nieobecny wzrok.
-
Nigdy-Nie-Wspominaj-Nikomu-Tego,-Co-Się-Stało!- wypowiedziałam powoli tak, aby
nie było wszelkich wątpliwości, że zakończyłam ten temat.
- Ok.- powiedziała i nie drążyła tego
więcej. Lecz ja wiedziałam, że nie da jej to spokoju i wróci jeszcze do teh
sprawy. Sama nie do końca rozumiałam swoje zachowanie. To dziwne uczucie
emanujące od niego. Jakbym go znała. NIE!! Nie mogłam go znać, no bo skąd?
-----------------------------------------------------------------
W następnym rozdziale: Laura wciąż ma dziwne przeczucia, a szkoła zaczyna się pełną parą. Los uśmiecha się do niej i dzieje się coś niespodziewanego, co zmienia jej życie.
-----------------------------------------------------------------
No i kolejny rozdział już jest. Historia jeszcze się nie rozkręciła, ale już jest jakiś początek ^^Pozdrawiam Was :* Next niedługo :)
~Kasia<3
Moja nuta ♥
Super, czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńwiesz nei podoba mi sie zabardzo ze jej naj przyjaciolkom jest izzy moim zdaie jlepiej by bylo jak by jej naj przyjaciolkom byla rain a i chyba ten blondyn to ross ale ok dopuki moze byc to sie nie wycoam z czytania
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;3
OdpowiedzUsuństrasznie przypomina mi jedną książkę, no ale ok xD
czyżby ten niesamowicie przystojny blondyn o kakaowych tęczówkach miał na imię Ross? :3
no cóż.. idę czytać 3 xD do końca miesiąca jeszcze trochę, wygram ten zakład, zobaczysz :3