niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział trzydziesty trzeci

"W tym szaleństwie tkwi metoda... "

"Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie. "
Taa.. A jeśli o miłości...

*perspektywa Rikera*

Dlaczego?
Nie potrafię zrozumieć, dlaczego wciąż nie potrafię jej zapomnieć... Myślę o tym, gdzie jest... Zastanawiam się, o czym myśli, co robi.
To jakaś obsesja. Chora i nieuleczalna obsesja.
To miłość.
A mój przypadek jest na tyle ciężki, że nie umiem sobie z tym poradzić. Laura mi nie pomoże.
Zresztą, i tak zrobiła dla mnie już bardzo dużo. Po całej tej aferze z Claudią i ślubem po pijaku moje relacje z Vanessą znacznie się pogorszyły. Starałem się...
Ale ona nic; nie odzywa się do mnie, omija mi przy każdym spotkaniu, nie odpisuje, nie odbiera. Co jeszcze mogę zrobić? Czekać?
Niee, to banalne...
Narzucać się..?
Niee, to też nie działa.
--------------
Stałem w kolejce w kawiarni, gdy nagle Van stanęła za mną, udawając oczywiście, że mnie nie widzi.
Uśmiechnąłem się, ale jej wzrok nadal zdawał się nie rejestrować mojej obecności.
- O mój Boże!- krzyknęła jakaś dziewczyna w sąsiedniej alejce.- Riker Lynch!- zapiszczała.
Pokiwałem głową.
- W rzeczy samej.
- Mogę autograf?- spytała głosem podwyższonym o całą oktawę. Uniosła bluzkę, a moim oczom ukazał się błękitny stanik, a pod nim dość sporej wielkości symbol R5.  Vanessa zaczęła chichotać, a ja poczułem się lekko niezręcznie. Dziewczyna podała mi pisak i powiedziała: - Pod znaczkiem... Dla Avy.- podyktowała. Wszyscy zebrani w kawiarni patrzyli na mnie ze zmieszaniem i lekkim niesmakiem. Van nadal zanosiła się śmiechem, podczas gdy ja ze wstydem odebrałem zamówienie od rozbawionej ekspedientki i wyszedłem ze sklepu. Nie tak to miało być. Stałem tak przed budynkiem.. W zasadzie nie wiem, po co. Nie mogłem się zdecydować, co dalej. Postanowiłem poczekać na ciemnowłosą.
W końcu wyszła obładowana torbami.
- Może ci pomóc?- zaproponowałem przyjaznym tonem.
- Poradzę sobie.- odparła z jednocześnie rozbawieniem i oschłością.
- Ile będziesz się na mnie obrażać? Vanessa, do cholery! Zachowujesz się, jak małe dziecko, a masz 22 lata!- powiedziałem podwyższonym głosem.- Nadal masz mi za złe, że za bardzo się pośpieszyłem, przy okazji źle interpretując twoje zamiary?
- Tak.- odwróciła się i spojrzała przenikliwie w moje oczy.- Nachalny dotyk, sygnały i gesty tylko mnie przestraszyły, wiesz? To, że ty już masz to za sobą, nie znaczy, że też chcę się śpieszyć... Daj spokój, posunąłeś się za daleko Panie Lubię Biustonosze.- odeszła, odpychając mnie z impetem wprost pod koła taksówki.
Krzyk na nic się nie zdał. Poczułem silny ból w prawej nodze, syknąłem, a już po chwili miałem czas na przemyślenia.
Ciemność już mnie wciągnęła.

*perspektywa Laury*

Rossa, nawet po tym, jak zepsuł cały mecz, nadal wszyscy lubią.
Szybko mu wybaczono... No, ale jak można się oprzeć jego urokowi? Odpowiedź jest równie prosta: nijak.
- A może tak... Wybierzemy się gdzieś?- zaproponował blondyn, ściskając mnie mocno. Odkąd zobaczył Axela ocierającego się o mnie, stał się strasznie troskliwy...
To urocze, ale zaborczość w żaden sposób mu nie pomoże.
- No, nie wiem.- powiedziałam, drocząc się z nim.- A gdzie?- kokieteryjnie spojrzałam w czekoladowe tęczówki chłopaka.
- Gdzie tylko zechcesz.- pocałował mnie lekko w policzek. Siedziałam mu na kolanach i wtulałam w tors, jednocześnie napawając się tym przyjemnym, słodkim, ale nie duszącym, lekkim zapachem, który zawsze unosił się na jego ubraniach.- Może.. Do tej nowej knajpy z karaoke?
Pomysł spodobał mi się.. I nawet nie ze względu na karaoke.
Perspektywa miło spędzonego wieczoru tylko z Rossem, wyjście gdziekolwiek po tym wszystkim, co się działo ostatnio w naszym życiu było jak wydostanie się z więzienia, by trafić do pałacu.
Mam już serdecznie dość pomagania innym, kiedy sama nie mam ani chwili wytchnienia.
Przystałam z entuzjazmem na propozyjcę Rossa, po czym rozeszliśmy się i omówiliśmy, że przyjedzie o 19. Była dopiero 11.
Bez celu szwędałam się po domu, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
Był to George z prośbą, abym przyjechała do studia wuja Starra i im pomogła przy nagrywaniu. Zgodziłam się niemal od razu. Nuda, jaka mnie ogarnęła w domu była nie do zniesienia, więc ucieszyłam się, że jednak mam jakieś zajęcie. Nawet jeśli to jest wysłuchiwanie Shelly'ego i jego narzekania.
Ubrałam skórzane rurki i dłuższy sweterek zwisający na jedno ramię w paski czarne i białe. Na nogi moje ulubione tenisówki, a do torby zabrałam potrzebne rzeczy.
Kierowca taty mnie odwiózł pod samo studio. Pokazałam w informacji identyfikator i od razu skierowałam się do sali nagraniowej Union J. Siadłam przed konsolą i przygotowałam wszystko do nagrywania.
Chłopcy przyszli punktualnie. JJ uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Nie do końca zrozumiałam, o co mu chodzi, lecz z pomocą przybyła mi Amelia.
- David wypaplał mu wszystko.- mruknęła, naciskając różne guziki.
Ominęłam ją wzrokiem i spytałam chłopaków:
- Zaczynamy? Czy robicie jeszcze jakieś ćwiczenia?
- Już to robiliśmy. Chcemy się uwinąć jak najszybciej.- wyznał Jaymi.
- OK.- kiwnęłam na znak, że rozumiem, bo nie słyszeli mnie.
Ścieżka dźwiękowa nie była jakaś porywająca, toteż w miarę kolejnych setów trochę ją "ulepszyłam".

Magazines and TV screens
are telling the world is going,
going down
How could days are few and far between
And I don't really like the way it sounds
I think my generation
is growing up complaining
I need to shake them
Honestly, I need to down it down
I think my brain is burning out

Wo-oh, call me your fool
'Cause sometimes I just don't care
I don't right now

We all gotta do it, do it
'Cause life can be a bitch then we die,
we die
There's so much shit to worry about
And that's the reason why

It's why I spend all my days
with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
Like wow, wow

Well call me crazy, call me lazy
Maybe you can even call me ignorant
Here's a tissue for your issue
I don't care if it's on CNN
I've got a lot to deal with
I'd rather just be chillin'
It's how I'm feeling

Maybe I can worry about it all tomorrow
I just want today

Wo-oh, call me your fool
'Cause sometimes I just don't care
I don't right now

We all gotta do it, do it
'Cause life can be a bitch then we die, we die
There's so much shit to worry about
And that's the reason why

It's why I spend all my days
with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
Like wow, wow

Wo-oh, call me your fool
'Cause sometimes I just don't care
I don't

It's why I spend all my days
with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
All my days with my head up in the clouds
Like wow, wow*

Przyznam szczerze, że dawno nie słyszałam takiej harmonii w boysbandzie. Bynajmniej, zazwyczaj był to rockowy jazgot. Ale oni naprawdę świetnie się dobrali.
Po nagraniu chłopcy wyszli, a ja postanowiłam jeszcze trochę posiedzieć w salce. Wzięłam gitarę ze stojaka i znów zagrałam tą melodię, którą stworzyłam z Rossem.

Hey oh, never let go of me,
Hold tight, it’s gonna get
hard to breathe
And I will never
let you drown,
Even if we’re going down
Hey oh, never let go of me
When I’m sinking**

- Wow, masz talent.- usłyszałam jakiś męski głos odbijający się od ścian.
Wyszłam stamtąd i stanęłam oko w oko z..
- O ja nie mogę! Ty jesteś..- zaczęłam.
- Mhmm...- sprostował.
- Travie MacCoy! Jestem twoją fanką!- krzyknęłam zdumiona. Dość wysoki ciemnoskóry 26-latek stał i patrzył na mnie przez chwilę.
- Wydawało mi się, że jak się pracuje w wytwórni, to to żadna sensacja.- spojrzał wymownie na mój identyfikator.
- To?- wskazałam na plakietkę.- Ja tutaj nie pracuje, to studio mojego wuja.- wyjaśniłam.
- O..- nic więcej nie powiedział.
- Pomagałam przyjacielowi, ale za chwilę muszę znikać Ross nie może czekać.- zamiast ugryźć się w język, znów zaczęłam gadać.
- Ross Lynch?- zaintrygowało go to.
- Tak.- odparłam.
- Znam go.- uśmiechnął się. - R5 grało w Anglii support.
Szczerze się tym ucieszyłam. Ross nigdy nie wspominał, że zna Travie'go!
Spokrzałam na zegarek. 18...
- Muszę już lecieć.- wyznałam na odchodne.- Miło było cię poznać!
- Może coś razem nagramy?- usłyszałam w oddali, z miejsce mnie zamurowało....
Ja.. I Travie?
- Chętnie!- odkrzyknęłam i wyszłam z budynku.
Zadzwoniłam do kierowcy taty, a ten po kilku minutach już czekał na mnie na parkingu. Pojechaliśmy do domu, po czym szybko wbiegłam do pokoju na górze.
Nie mogłam się zdecydować, czy założyć fioletową sukienkę, czy legginsy i tunikę. Podreptałam do pokoju Vanessy, ale okazało się, że jej nie ma, więc postanowiłam poradzić się znawcy modowego(czyt. Ericka). Skierowałam się więc do jego twierdzy. Zapukałam lekko do drzwi.
- Proszę.- usłyszyłam szept.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
Na łóżku leżał chłopak z jakąś książką.
Tytuł trochę mnie zaniepokoił. "Jak sobie poradzić, kiedy rzuci cię chłopak? Poradnik dla Niego" bynajmniej nie świadczył o niczym dobrym. Spojrzałam na bruneta. Miał zaczerwienione oczy.
- Coś się stało?
Popatrzył na mnie niewidzącym wzrokiem.
- Tony..- głos mu się załamał.- Tony ze mną zerwał..
Usiadłam na łóżku. Westchnęłam.
- Podał powód?
- Tak... Uważa, że nie pasujemy do siebie i po prostu ze mną zerwał.- Eric znów zaszlochał. Przytuliłam go.- Co chciałaś?
- Żebyś mi doradził... Ale już nieważne...
- Mów.- rzekł tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Który strój mam założyć? Mam randkę z Rossem.- uniosłam ubrania, a oczy chłopaka rozbłysły.
- Sukienka.- rzekł po krótkiej chwili zastanowienia.
- Dzięki. Ale może zostanę z tobą w domu?- zaproponowałam.
- Absolutnie nie.- pokręcił głową.- Idziesz na tę randkę.
- Ok, ale pod warunkiem, że ty przestaniesz się nad sobą użalać. Jest wielu chłopaków lepszych od niego. W końcu znajdziesz tego jedynego.- pocieszyłam go.
Na jego twarz wstąpił szeroki, szczery uśmiech i już wiedziałam, że mu przeszło. Do 19 siedzieliśmy razem, w końcu wybiła ta godzina, ale Rossa wciąż nie było.
Postanowiłam poczekać jeszcze 20 minut... Może są korki?, pytałam sama siebie.
"Zaraz się pojawi, zaraz będzie."
W końcu nie wytrzymałam i zadzwoniłam do niego. Za każdym razem odzywała się poczta głosowa.
Ręce zaczęły mi się pocić i chodziłam w kółko. Vanessy też nie widziałam od rana...
Co się dzieje?
W końcu mój telefon zadzwonił.
Natychmiast pochwyciłam go w dłoń i odebrałam.
- Laura?- spytał zdyszany blondyn.
- Tak.- rzekłam zdenerwowana.
- Jestem w szpitalu.- oznajmił mi chłopak.
Momentalnie moje ciało owiał zimny dreszcz. Stałam i patrzyłam w ścianę.
- Jak to w szpitalu?!- zdołałam z siebie wyrzucić w końcu.
- Riker miał wypadek, potrąciła go taksówka.- wyjaśnił. Odetchnęłam spokojnie, ale zaraz znów ogarnęło przerażenie.
- Nic mu nie jest?- spytałam.
- Złamał nogę i ma wstrząs mózgu. Nie można powiedzieć,  nic mu nie jest.- zaśmiał się nerwowo brązowooki.
- Który szpital?- zapytałam rzeczowo, chcąc jak najszybciej znaleźć się przy Rossie. W tej chwili naprawdę potrzebowałam jego obecności.
- Świętego Serca na Burvald.- odrzekł.
- Za chwilę będę.- odparłam i rozłączyłam się.
Zabrałam kurtkę i wyszłam z domu.

*perspektywa Vanessy*

Zimne dłonie i zawroty głowy to tylko niektóre objawy, jakie towarzyszyły mi dzisiejszego dnia.
Kiedy zobaczyłam Rikera wpadającego pod samochód, poczułam się okropnie.
Ale kiedy dowiedziałam się, co mu jest...
To nie do opisania. Zamknęłam oczy.
"To moja wina" odbijało mi się w uszach.
Bo to moja wina. Gdybym zamiast go odepchnąć z nim porozmawiała, jak normalny człowiek, nie byłoby nas tutaj.
Ross przybiegł zaraz po tym, jak po niego zadzwoniłam. Po rozmawie z lekarzami wreszcie usiedliśmy, choć nadal trzęsłam się.
- O rany, Laura!- krzyknął blondyn, włączawszy telefon. Od razu rozdzwonił się od wiadomości.
Po chwili chłopak wybrał numer Lau , a 15 minut później i ona była w szpitalu. Wtuliła się w ramiona  Rossa.

*perspektywa Laury*

Van wydawała się być nieobecna, wiem, jak bardzo zależy jej na Rikerze, więc nie wyrywałam jej z letargu. W tym szaleństwie tkwi metoda. Dokładnie tak samo zachowywałam się ja, gdy zastałam Rossa zaćpanego na podłodze.
- Nic mu nie będzie. Postanowiłam trochę mu pomóc.- rzekła Am, siedząc obok mojej siostry. Nie mogłam jej zapytać, ale sama się domyśliła, więc ciągnęła dalej.- Delikatnie zepchnęłam go dalej, by ten piekielny pojazd nie pozbawił go nóg. A przed chwilą wzmocniłam zrastanie kości. Nie ma za co.- wyszczerzyła się.
Byłam jej naprawdę wdzięczna. W tym momencie zyskała w moich oczach.
Reszta wieczoru minęła szybko, wreszcie Riker się obudził.
Vanessa dosłownie rzuciła się w jego ramiona.
Chwilę porozmawialiśmy, a potem poszłam do domu wraz z Van.
W tym wszystkim zapomnieliśmy powiadomić reszty Lynch'ów, co zaszło. Miałam nadzieję, że Ross o tym nie zapomniał.
Następny dzień znów minął szybko, a potem prosto na próbę, gdyż okazało się, że pani Speaker zapisała nas na konkurs cheerleaderów. Nie miałam wyjścia, jak znów opracować układ i oglądać to, jak Axel dosłownie pożera mnie wzrokiem. Czułam się niezręcznie.
Ryry przyszedł w samą porę, więc mogliśmy zaczynać.
Na warsztat remixu wzięliśmy starą piosenkę All for you w wykonaniu Ace of Base.
Po kilku godzinach wyszła z tego naprawdę niezła baza pod taniec. W regulaminie jednak było zaznaczone, że aby brać udział w konkursie, należy przygotować jeden remix i jedną swoją piosenkę.
Tą własną postanowiłam zająć się sama, kiedy już opracujemy do perfekcji remix Rylanda.
Całe spotkanie zabrało mnóstwo czasu.
Aż do 19 siedzieliśmy w szkole.
Po próbie poszłam do szatni. Wzięłam prysznic i ubrałam się w normalne ubrania. Nagle ktoś podszedł mnie od tyłu i zacisnął dłoń na ustach, bym nie mogła krzyknąć.
- Cii... Spokojnie...- szepnął mi do ucha Axel.- Będziesz krzyczeć?- zapytał. Pokręciłam głową.
Puścił mnie.
- Co to miało być?- spytałam oskarżycielskim tonem.
- Ach, nic takiego.
Chciałam wyjść, ale kiedy próbowałam otworzyć drzwi, one wciąż pozostawały zamknięte.
Popatrzyłam na blondyna przymrużonymi oczami.
- Mówiłam ci, że coś jest z nim nie tak!- krzyknęła Amelia.
Spojrzałam na nią, a Axel śledził wzrokiem tam, gdzie ja, lecz nic nie mógł dojrzeć.
Wymienialiśmy się spojrzeniami. W końcu przerwałam ciszę.
- Co ty chcesz ode mnie?
- Nic takiego... Ale mam propozycję...
- To znaczy?- ponagliłam go.
- Zaśpiewamy i zatańczymy tak, jak ja tego zechcę.- podszedł do mnie i mnie chwycił za szyję. Pocałował ją i szepnął:
- Spróbuj komukolwiek o tym powiedzieć, co będziesz musiała robić, a Ross pożałuje.
- Co ma do tego Ross?- spytałam coraz bardziej przestraszona.
- Ever wyjaśniła mi, co mam zrobić, a ja, posłuszny kuzyn, zamierzam jej słuchać. A teraz jeśli pozwolisz...- puścił mnie, otworzył drzwi i wyszedł.
Ever? Kuzyn? Co tu do cholery się wyprawia?
O co w ogóle chodziło?
Axel nie żartował. Poczułam gulę w gardle i bliski płacz. Oparłam się o szafki i zamknęłam oczy. Ross będzie w niebezpieczeństwie, jeśli komuś o tym powiem.
Pozostaje mi tylko słuchać dalszych zaleceń chłopaka i liczyć na to, że szybko znudzi mu się wykorzystywanie mnie...
---------------------
* Head Up In The Cloud- Union J
** Rough Water- Travie McCoy ft. Jason Mraz
---------------------
Zanim cokolwiek...
Wiem, że nie tego chcieliście, nie miał być tak krótki, ale tak wciągnęła mnie książka, że straciłam rachubę czasu i dlatego pisałam późno.
Przepraszam, że jest bez sensu, ale oswajam się z tym, że niedługo nadejdzie rozdział, który prawdopodobnie rozwali komuś mózg...
Naprawdę, jeden z następnych rozdziałów będzie kontrowersyjny i obiecuję, że ostatni w takim klimacie...
Koniec sezonu zaskoczy większość z was, ale będą też tacy, którzy już przewidują, co się stanie xD
Proszę o komentarze! To la mnie jedyna motywacja .. Dopracowanie tego rozdziału zabrało mi dużo czasu i mam nadzieję, że nie poszło to na marne... Jeśli ktoś to jeszcze czyta...
Liczę na opinie i jeszcze raz zapraszam na mojego bloga:
Loff <3
~Kasia<3

7 komentarzy:

  1. Super rozdział:) Ale ten Axel jest głupi!!!!!!!!! Tylko błagam nie rozdzielaj mi Raury:( I pisz szybciutko nexta! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam dodaj dziś lub jutro nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co... co ja mam powiedzieć? ZAJEBIĘ CIĘ KAZIUUU :'( CZEMU TEN AXEL TO TAKI ZJEB? -_- -_- -_- MASZ U MNIE PRZEJEBANE... -_- Pfffffffff... ja i tak wiem co się stanie i nie zgadzam się! To... najpierw stanie się na moim blogu :3 ^_^ muahahahhahaha xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Grrr :) robi się poważnie...

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ;3 przez chwilę myślałam, że on ją chce zgwałcić >__< (tak, jestem chora psychicznie ;-;) i nadal uważam, że to zrobi XD ._. nie dość, że ten Axel to idiota, to jeszcze brzydki ._.

    OdpowiedzUsuń