"Jeśli masz ochotę, wskocz za mną w ogień, jeśli masz ochotę, pocałuj mnie, jeśli masz ochotę, zniknij, żeby łatwiej było mi się pogodzić z tym, że i tak cię stracę..."
Phone rings, you're parked outside
Hair's up, my chucks are tied
You got a place in mind
But I say let's improvise
Oh oh oh
Let's go oh oh
Straight down the 405
Right past the county line
Put your arm around me now
Only got a few more hours
So let's try to make it count
While the sun is
Shining bright
Speakers shaking
Put that old mustang in drive
Heart is yours for the taking
We don't have to say goodbye
If it was summer forever
Oh oh oh
Don't let it go oh oh
Just kiss me slow oh oh
Whoa oh oh wish it was summer forever
Oh oh oh
Don't let it go oh oh
Just kiss me slow oh oh
Whoa oh oh wish it was summer forever
And when the sun goes down
Can we still be together
Don't wanna leave just hold me now
Like it's summer for ever
Shining bright
Speakers shaking
Put that old mustang in drive
Heart is yours for the taking
We don't have to say goodbye
If it was summer forever
Put your arm around me now
Only got a few more hours
So let's try to make it count
While the sun is
Wish it was summer forever*
- No ładnie, jak tak dalej pójdzie, to zgasisz R5 i zostaniesz wielką gwiazdą.- zaśmiał się Ellington.
- No, nie jestem tego taka pewna.- pokręciłam głową.
- Lau, tym razem Ell ma rację.- zgodził się z brunetem Riker.
- A kiedy niby nie miałem racji?- zmarszczył nos Ratliff.
- No na przykład wtedy, kiedy uważałeś, że świnkokoale istnieją i postanowiłeś iść na polowanie na nie, kiedy gotowaliśmy obiad dla rodziców i według ciebie dolanie trochę "kolorowej wody" z muszli klozetowej...
- Dobra, kilka razy się pomyliłem.- gestem dłoni chłopak uciszył Rikera.
- Kilka, powiadasz... Aha...- zamruczał blondyn w odpowiedzi.
- Może więcej, niż kilka.- wzruszył ramionami.
Pięć par wysoko uniesionych brwi spowodowała, że chłopak się zaczerwienił. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Był jeden z tych ciepłych listopadowych dni, które podchodziły pod piękne. Podchodziły? Nie musiałam pracować, więc życie nie wydawało się takie ciężkie. Razem z Lynchami i Ell'em siedzieliśmy w moim ogrodzie i rozmawialiśmy. Wzięłam gitarę, byśmy pośpiewali, a skończyło się napisaniem piosenki. Przez natłok pracy niemal zupełnie zaprzestałam pisać, co poskutkowało nieodpartą chęcią do wywalenia wszystkiego naraz, więc ostatnimi dniami piszę praktycznie codziennie nowy tekst.
- Może tak wypad na kręgle?- zaproponował Rocky, przerywając błogą ciszę. Spojrzałam na zegarek. Dopiero 12, pomyślałam, jeszcze trzy godziny.
Nie mam pojęcia, dlaczego, ale z dnia na dzień coraz bardziej się niecierpliwiłam. Chciałam już odkryć, co też Ross ukrywa. To naruszenie prywatności, wiem. No, ale Ross raczej nie zamierzał mi powiedzieć, co go dręczy, co znaczy mniej więcej tyle, że nie ma do mnie wystarczająco zaufania, a to boli. Przecież jesteśmy parą!
- Wolę Broken Arrow.- uśmiechnęłam się szeroko. No, tak, moje ukochane miejsce. Kiedyś bałam się łuków i strzelania, ale teraz wprost to uwielbiam.
- To nie taki zły pomysł.- skinął głową Ross, odwzajemniając mój gest.
- To postanowione.- podsumowała Rydel, dotąd bawiąca się telefonem, pogrążona w myślach.- Jedziemy do Broken Arrow.
- Zbierajcie się, będę czekał w samochodzie.- powiedział Riker i machając kluczykami od pojazdu, wyszedł z ogrodu.
Wpadłam do domu i pobiegłam do pokoju. Wzięłam torbę, klucze, telefon i dowód, a na dole wybazgroliłam Vanessie krótką notkę, gdzie jesteśmy, o której wrócę, że będę tęsknić i przesyłam całusy. Przykleiłam różową karteczkę do lodówki i wyszłam, zamykając drzwi. Lynch'owie mieli duży samochód. Chyba to oczywiste, skoro było ich siedmioro, z porywami do ośmiorga, bo Ellington był praktycznie częścią rodziny. Rodzinny van pomieścił nas wszystkich. Zasiadłam obok Rossa i chwyciłam go za dłoń. Miał jakąś bliznę na nadgarstku, ale starałam się o niej nie myśleć. Po piętnastu minutach wesołych rozmów i śmiechu pojazd stał na parkingu Broken Arrow.
- Wysiadamy.- zarządził Riker, a my szybko wygramoliliśmy się z auta. Zwartą grupką weszliśmy do budynku. W środku było tak znajomo- brązowe, drewniane ściany, strasznie wysoko osadzony sufit i ogrom przestrzeni, którą co kilka sekund przecinały strzały. Wciągnęłam powietrze, pachnące oczywiście lasem i podeszłam do lady.
- Dzień dobry.- świergotliwym głosem trochę za głośno się przywitałam.
- Laura Marano.- rzekł jakiś męski głos i chwilę potem przede mną stał znajomy brunet.
- Luke!- ucieszona powiedziałam.- A skąd ty tu się wziąłeś?- zapytałam, nie zważając na czekającą nieopodal piątkę przyjaciół.
- Praca na Broadway'u jest męcząca.- skrzywił się.
- Adam.- rzekłam.
- Właśnie.- pokiwał głową i się zaśmiał.
- A Danielle nadal w NY?- spytałam.
Nagle poczułam ogromną tęsknotę za jej kolorowymi włosami, piskliwym głosem i mega szalonymi pomysłami na spędzanie czasu.
- Tak, ona nie zraziła się do teatru nawet przez Adama.- odparł.
- No, cóż, Danielle Vega się nie podaje.- wzruszyłam ramionami z szerokim uśmiechem.
- Za to ty teraz jesteś prawdziwą celebrytką.- wydął usta.- Grasz w świetnym serialu.
- Taaa... A wszystko dlatego, że byłam kiedyś szarą myszką i idealnie się do tej roli nadaję.
- R5? No, wow, obracasz się w sławnych kręgach.- zaczepnym tonem odezwał się.
- Z nimi przyjaźnię się, odkąd pamiętam. Jeszcze za czasów mojego mieszkania w Londynie.- odpowiedziałam.
- A ten najmniejszy, to ten Ross, nie? Podobno jesteście parą.- zaśmiał się już kolejny raz.
- No, tak, paparazzi'm nigdy nie umknie żaden szczegół.- mruknęłam.
- Ej, nie jestem najmniejszy!- oburzył się blondyn, który usłyszał słowa Luke'a, akurat wtedy, kiedy do mnie podchodził.
- Do mnie pasujesz idealnie.- rzekłam i zwróciłam się do chłopaka, stojącego za ladą.- Sześć kuszy i 90 strzał proszę.
- Który sektor?- spytał.
- Może... Trzynasty.- uśmiechnęłam się przebiegle.
- Zawody?- Luke zrozumiał od razu.
- Bardziej test.
- Zaraz otworzę.- skinął głową, a ja z Rossem odeszliśmy od lady w stronę reszty przyjaciół.
- Ten uśmiech... Co ty planujesz?- zapytała zaniepokojona Rydel.
Chciałam odpowiedzieć, ale wtedy pojawił się przy nas brunet z kluczami i deską z kuszami oraz skórzanym workiem strzał.
- Jeny, jak ja za tym tęskniłam. Luke, prowadź.- uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak otworzył drzwi i wcisnął włącznik światła. Chwycił tarczę, a ja worek i weszliśmy pierwsi, a za nami reszta. Korytarz był na tyle ciasny, że musieliśmy iść gęsiego. Spokojnym krokiem dotarliśmy do sali w jakieś sześć minut. Brunet włożył klucz do zamka i otworzył kolejną, tym razem kratę, na całą szerokość. Wparował do środka. Powiesiłam na haku worek ze strzałami. Rozejrzałam się po wnętrzu. Nie było mnie tu tak długo, a i tak wystrój się nie zmienił.
- Dzięki, Luke.- odezwałam się, gdy chłopak wychodził.
- Nie ma za co, Lau.- mrugnął do mnie i wyszedł.
- Gdzie my jesteśmy?- zapytał Rocky, rozglądając się.
- To sala do walk, ale my zrobimy sobie mały konkurs.- wydęłam usta.- Trzech na trzech. Oczywiście komputer wylosuje drużyny.- podeszłam do urządzenia i wstukałam nasze imiona. Na ekranie telewizora powieszonego w rogu imiona wymieszały się i zaczęły dzielić. W pierwszej drużynie był Rocky, Delly i Ross, a w drugiej ja, Ellington i Riker. Z zadowoleniem mruknęłam cicho.
- Nieźle.
Rozdałam kusze i każdemu przydzieliłam 15 strzał.
Pokrótce wyjaśniłam zasady.
- Każdy ma swoją tarczę. Kiedy włączy się piosenka, musicie zmienić położenie i wystrzelić jak najwięcej strzał do tarczy przeciwnika, jednocześnie nie zezwalając na to, by on trafiał do waszej.
Podeszłam ponownie do komputera i wylosowałam osoby, które będą ze sobą współzawodniczyć.
Rydel była z Rikerem, Rocky z Ratliff'em, a ja z Rossem.
Bułka z masłem.
- Przegrasz, Marano.- złośliwie syknął z uśmieszkiem.
Stanęliśmy na swoich stanowiskach, a po dwóch minutach z głośników wypłynęła idealna piosenka do sytuacji, w której się znaleźliśmy. "If I Could Be Her" w wykonaniu ZZ była powalająca. Szybkimi ruchami wskoczyłam między przeszkody, a wtedy główne światło zgasło i pojedyncze świetliki stały się jedynym źródłem oświetlenia. Kocimi ruchami dotarłam do tarczy Rossa i wypuściłam trzy strzały, które rozłupały się jedna po drugiej w samym środku. Zauważyłam, że również na mojej tarczy w centrum widnieją trzy strzały, więc szybko podbiegłam do blondyna i przerwałam mu strzelanie. Zrobiłam szybkie salto i wystrzeliłam dwie prosto w rękawy jego koszuli, co poskutkowało przyszpileniem do ścianki.
- No i co?- z triumfem uśmiechnęłam się promiennie i szybko wystrzeliłam dwie kolejne do tarczy, która była dobre sześć metrów ode mnie.
- No to, że właśnie straciłaś dwie strzały.- mruknął i wyrwał ręce z uwięzi i objął mnie.
- Tak, no jasne.- zaśmiałam się i wyrwałam mu.
Podbiegłam do swojej tarczy i wyjęłam dwie strzałki. Błyskawicznie znalazłam się przy jego tarczy i wystrzeliłam z pięć sztuk, z czego dwie nie trafiły w środek, ale były blisko.
Ross niemal od razu postanowił mi przerwać. Niestety, Nate za długo mnie trenował, bym nie umiała sobie poradzić z defensywnym atakiem.
Uskoczyłam i patrzyłam, jak zdziwiony chłopak rozgląda się za mną. Wtem piosenka się skończyła i nasz czas również. Światła znów rozbłysły, a wtedy zauważyłam, jak wygląda pomieszczenie. Tylko tarcza moja i Rossa była ozdobiona strzałami. Reszta była powbijana w dosłownie każdym miejscu, poza celem.
Zaczęłam się śmiać. Nie mogłam się powstrzymać, chwilę potem dołączył do mnie Ross, a za nin reszta.
Na końcu okazało się, że moja drużyna wygrała. Ucieszyłam się z tego. Potem wróciliśmy na normalną strzelnicę i już zwyczajnie strzelaliśmy sobie do własnych tarczy. Po skończonej zabawie wybraliśmy się na pizzę i nawet nie zauważyłam, kiedy minęły trzy godziny.
Choć trochę rozluźnienia przydało mi się i dobrze na mnie działało. Zaraz jednak oprzytomniałam i wróciłam do rzeczywistości, w której nie jestem już taka bezpieczna.
- Ja muszę iść.- rzekłam, wstając i zabierając swoje rzeczy.
- A gdzie idziesz?- zapytał zaciekawiony Rocky.
- Mam... Pewne rzeczy do załatwienia.- wymamrotałam.
- Pytajcie jej, ile tylko chcecie, ona i tak nic nie powie.- burknął Ross z twarzą opartą na dłoni.
Zauważyłam znajomą brunetkę, wchodzącą w glorii i chwale do budynku. Ciągle nie mogłam uwierzyć, jak można być taką idealną. Żadnej skazy, nic! Nie miała nawet na twarzy makijażu, a i tak wyglądała niesamowicie. Nie chciałam tego, ale poczułam się zazdrosna.
- Zresztą, do was chyba dołączy Savannah.- mruknęłam sucho.
Ross od razu się rozpromienił. Myślałam, że wybuchnę! Krew zaczęła odpływać mi z policzków, ale starałam się być opanowana.
Mimowolnie przypomniałam sobie słowa Nate'a: "Powiedziała dziewczyna, którą też chłopak zdradził, a teraz zrobi to po raz drugi."
Wyjęłam z torby pilot i wcisnęłam guzik. Obcesowym spojrzeniem ogarnęłam brunetkę, która niemal kleiła się do Rossa. Riker, Delly, Rocky i Ell byli lekko zażenowani tym widokiem, a Ross tylko szeroko uśmiechnął się. Nie musiałam długo czekać. Nate wszedł do pizzerii i zauważył mnie, więc od razu podszedł.
- Coś czuję, że zaraz wybuchniesz.- szepnął mi do ucha.
- Ratujesz mi życie.- odparłam, kiedy już odciągnęłam go od reszty.
- I ty nadal nie widzisz?- zapytał zdziwiony.
- Czego?- odpowiedziałam pytaniem.
- Jak Ross patrzy na tą dziewczynę. Jak ona do niego się lepi. Nic z tym nie zrobisz?
- Ufam mu. Nie zdradzi mnie z Sav.- pokręciłam głową.
- Ty może jemu tak, ale on tobie nie, skoro nawet nie chce ci się przyznać, że znów ćpa.- burknął rozzłoszczony.
- Co?- zbaraniała zapytałam.
- To ta wielka tajemnica. Śledziłem go. Spotkał się z dilerem już drugi raz. Sprzedał Lynch'owi kokainę i standardową ilość marihuany.- wyparował.
- Nie...- szepnęłam.- To nie może być prawda. On... Obiecał.- byłam bliska łez. Szybko zacisnęłam powieki i zapobiegłam ich wylewowi.- Nie jestem pewna, czy ci wierzyć... Muszę zobaczyć to na własne oczy.- rzekłam z uporem.
- Nie musisz.- wzruszył ramionami.
- A niby dlaczego?- zapytałam ostrzej, niż planowałam.
- Nagrałem go, jak sobie wciąga.- wyjaśnił.
- Co... Co... Nie.- tak bardzo chciałam, by tylko żartował. Chciałam, by to był wygłup.
Ale nie był.
Trzydzieści dwie minuty później na własne oczy zobaczyłam nagranie, na którym Ross zaciąga się joint'em, uprzednio kupionym od jakiegoś gościa spod ciemnej gwiazdy. Już się nie powstrzymywałam. Łzy same przecisnęły mi się przez mocno zaciśnięte powieki. Wpadłam w ramiona Nate'a i płakałam już głośno i rzewnie. Nie mogłam uwierzyć! Dlaczego nie powiedział mi? Dlaczego złamał obietnicę? Dlaczego...? Tego dnia nie odwiedziłam taty. Nie miałam siły po raz tysięczny usłyszeć na wejściu, że nadal nie znaleziono dawcy. Równie dobrze, mogłam się poddać i przyjąć do wiadomości, że mój ojciec niedługo jeszcze pochodzi po tym świecie. Ale nie zamierzałam. Nie pozwoliłabym, by ktokolwiek jeszcze zniknął z mojej rodziny.
- Co mam robić?- zapytałam.
- W kwestii...?
- Rossa.- powiedziałam.
- Musisz z nim porozmawiać. Zniszczy sobie życie przez to świństwo.- odpowiedział po chwili namysłu.
- Teraz mam do niego pojechać?- spytałam.
- Tak. Dziś odpuścimy sobie trening. Tobie na nim zależy, nie możesz czekać.- stwierdził.
- Jeny, Nate, ja sobie u ciebie wyrabiam ogromny dług wdzięczności.- jęknęłam.
- Kiedyś mi odpłacisz.- mrugnął.- A teraz ogarnij się, a ja cię zawiozę do Lynch'a.
- Rossa.- poprawiłam go.
- Rossa.- mruknął niechętnie.
Poszłam do jego łazienki, umyłam twarz, poprawiłam, a raczej zrobiłam od nowa, makijaż i uczesałam włosy. Obciągnęłam skórzaną spódnicę, która mi trochę się podniosła i wygładziłam bluzkę. Nałożyłam na wierzch czarną kurtkę, bo ostatnio strasznie wiało i wyszłam z łazienki.
W milczeniu wsiedliśmy do czarnego suv-a Nate'a.
- Gotowa?- zapytał.
- Chyba.- odparłam bez przekonania.
- No to jedziemy.- mruknął i uruchomił pojazd.
Po kilkunastu minutach staliśmy na podjeździe Lynch'ów.
To już trzeci raz, kiedy Nate odwoził mnie do Rossa.
- Masz.- wręczył mi miniaturowe urządzenie do odtwarzania filmów.- Niech ma świadomość, że ty wiesz.- kiedy podawał mi przedmiot, nasze dłonie się zetknęły, co wywołało we mnie kolejną falę ciepła.
- Dzięki.- powiedział ochrypłym głosem.
- Leć do swojego chłopaka.- rzekł z uśmiechem.
- Odwdzięczę ci się za to wszystko.
- Wiem.- odparł, a ja zamknęłam drzwi samochodu.
I odjechał.
Zadzwoniłam na dzwonku. Drzwi otworzyła mi Rydel.
- Hej, Lau.- przywitała się.
- Hej, Delly.- uśmiechnęłam się do niej promiennie.- Jest Ross?
- Aaww, nasze gołąbki się za sobą stęskniły, co?- mrugnęła do mnie i wraz ze mną wyszła po schodach na górę.
- Coś w tym stylu.- odpowiedziałam. Stanęłyśmy przy drzwiach do pokoju blondyna.- Wiesz, co Rydel?- dziewczyna spojrzała na mnie pytająco.- Wejdziesz tam ze mną?
- Jasne. Dlaczego?- spytała.
- Musisz się czegoś dowiedzieć.- rzekłam, a napięcie we mnie wciąż wzrastało.
- Aż się boję.- zaśmiała się nerwowo.
- Taa...
Zapukałam do drzwi.
- Proszę.- gdy usłyszałam głos Rossa, aż nogi się pode mną ugięły.
Otworzyłam drzwi i razem z Delly weszłyśmy do środka.
- Hej, Lau.- pocałował mnie w policzek blondyn i popatrzył na siedzącą na krześle Rydel.- Dlaczego ona tu weszła z tobą?
- Też chciałabym wiedzieć.- rzekła blondynka.
- Ross... Pamiętasz, jak mi obiecałeś, że już nigdy nawet nie spróbujesz narkotyków?- popatrzyłam mu w oczy, ale dosłownie sekundę później odwrócił wzrok.
- Tak.- odrzekł.
- Dlaczego złamałeś tą przysięgę?- zapytałam łamiącym się głosem.
- Co?- Rydel wstała z krzesła.
- Ale... Skąd ty to wiesz?-
skołowany blondyn spytał.
- A więc to prawda.- rzekłam cicho, tylko dla siebie.
- Skąd to wiesz?- wycedził przez zęby Ross z zaciętą miną.
- Zgadnij.- syknęłam, już poważnie zdenerwowana.
Otworzyłam odtwarzacz i wręczyłam Rydel.
Dziewczyna oglądała z kamienną twarzą. Po dwóch minutach skończyła.
- Ross...- szepnęła.
- To było tylko dwa razy.- uniósł dłonie.
- Ale było.- warknęłam, zła.
- Lau... Ja...- jego twarz nagle wyglądała na zmęczoną.
- Ross... Ja ci ufałam.- powiedziałam cicho z całym bólem, jaki ukrywałam dotąd w sercu.
- Wiedziałem, że tak zareagujesz.- kiwnął głową, jakby coś w jego głowie nabrało sensu.- Tylko Sav potrafi mnie zrozumieć.
- Co tu jest do rozumienia?!- wrzasnęłam.- Jak można zrozumieć coś takiego? Ćpanie jest złe.
- Wiem. Ale tylko to pozwalało mi zapomnieć o tym, że mnie zdradzasz.- odezwał się.
- Co?!- krzyknęłam poważnie poruszona.
- Z Nate'em. Myślałaś, że nie wiem?!- również podniósł głos.
- On mi pomaga!- broniła się.
- No tak... W zdradzaniu mnie.- przechylił głowę.
- Gdybym ci powiedziała, to i tak nie uwierzyłbyś.- burknęłam.
- To powiedz.- wzruszył ramionami.
Jakby na zawołanie kamień przebił szybę w oknie.
- Co do cholery...?- zdezorientowany zapytał.
Patrzyłam na okno. Potem moją uwagę przykuł kamień. Wzięłam go do dłoni. Przyczepiona była do niego kartka.
"Nie tłumacz się. Jest pod wpływem. I tak ci nie uwierzy. Alex"
- Co to?- zapytał Ross.
Skąd Alex wiedziała, że jest pod wpływem?
- Kartka.- rzekłam chłodno i podałam mu ją.
Ross przeczytał treść i spojrzał na mnie pytająco.
- O co tej Alex chodzi?
- Sama chciałabym wiedzieć.- wzruszyłam ramionami.
- Ja zostawię was samych.- rzekła Rydel z przedziwnie nieodgadnioną miną.- Z tobą pogadam potem.- wysyczała do Rossa przez zaciśnięte zęby.
- Nie jestem pod wpływem.- pokręcił głową blondyn, gdy Delly wyszła.
- Zachowujesz się dziwnie.- stwierdziłam.
- Bo.... Próbuję przestać, ok?- jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
- Ja naprawdę chcę pomóc. Ale nie jestem ci potrzebna.- rzekłam smutno.
- Jak to, nie?- zdziwił się.
- Tylko Sav przecież cię rozumie.- zacytowałam jego słowa.
- No i?- zmarszczył brwi.
- To chyba ten moment...- poczułam gulę w gardle.
- Co? Jaki moment?
- Ty mnie zdradziłeś.- stwierdziłam.
- Co? Kiedy?- zdenerwowany dopytywał.
- Ever...- łzy cisnęły mi się na powieki, więc mocno je zacisnęłam.
- To... Było dawno.- rzekł cicho.
- Możemy wyjść na spacer?- westchnęłam.
Niebo było ciemne, ale było wręcz duszno. I do tego wiał wiatr. Musiałam się przewietrzyć.
- Jasne.- orzekł.
Wyszliśmy na zewnątrz. W milczeniu dotarliśmy do parku. Sama nie rozumiałam swojego postępowania. Zasiedliśmy na ławce pod wierzbą.
- Wyjaśnisz mi wreszcie, o co ci chodzi?- zapytał.
- Chodzi o to, że... Ty mnie zdradziłeś.
- Tak. Z Ever.- jego obojętność sprawiła mi ogromny ból.
- I ciebie to już nie obchodzi? Masz gdzieś?
- To ona mnie całowała.- odparł.
- Ale ty jej nie odepchnąłeś.- dopowiedziałam.
- Chciałem.- chłodno odrzekł.
- Ale tobie to wisi? Uważasz, że to nic takiego.
- No tak. Przecież nic się nie stało. Ważne jest tu i teraz.- chwycił moją dłoń. Ja natychmiast ją wyrwałam.
- Nawet nie wiesz, co przez ciebie przeszłam.- warknęłam.- Przeszłość to kartoteka. I tylko my ją zapełniemy swymi błędami.- zacytowałam tekst ze swojego ulubionego filmu.
- Człowiek żyje po to, by popełniać błędy.- odpowiedział Ross.
- Niestety, nie wszyscy rodzą się cierpliwi i wyrozumiali.- sucho rzekłam.
- Do czego zmierzasz?- zapytał.
- Jaką mogę mieć pewność, że nie zdradzisz mnie z tą dziwką idealną?!- nie panowałam już ani nad tonem głosu, ani nad gestykulacją.
Zaczęło padać.
- Stuprocentową!- wrzasnął blondyn, przekrzykując dudniące strugi deszczu.
- Tak, jasne. Tak stuprocentową, jak miałam aż do dnia, w którym zdradziłeś mnie z Ever?!
- Może masz rację. Nie jesteś mi do niczego potrzebna! Savannah przynajmniej stara się mnie zrozumieć i nie ucieka z byle palantem!- jego słowa były jak nóż wbity prosto w moje serce.
Staliśmy oboje w deszczu, w pustym parku, wrzeszcząc na siebie.
- Ten byle palant ochronił mnie, kiedy Alex chciała mnie skrzywdzić! I ten byle palant mnie trenuje, by nikt inny nie zdołał mnie skrzywdzić! Chyba mu się nie udało.- skrzywiłam się.- Ale przy mnie był. A nie zachwycał się byle zdzirą.- syknęłam.
- Savannah nie jest zdzirą.
- Przepraszam, mega zdzirą omamiającą byle idiotę!- poprawiłam się.
- Nie wiem, co w tobie widziałem.- pokręcił głową.- Jesteś wariatką.
- Odezwał się tępak.- mruknęłam.- To koniec!
- Doskonale!- wrzasnął, kiedy zaczęłam się oddalać.
Biegłam kolejnymi ulicami, cała mokra i zapłakana. Makijaż rozpłynął mi się, a ubrania przemokły do suchej nitki. Łkałam głośno. Nie patrzyłam przed siebie. Po prostu wiedziałam, gdzie biegnę. Dom Amy i Nick'a był zaraz obok mojego, więc to do niego pobiegłam.
Zadzwoniłam na dzwonku i czekałam. Drzwi się otworzyły. Stała w nich Amy, już w swojej nowej fryzurze, czyli ciemnobrązowych lokach do ramion.
- O mój Boże... Laura.- szepnęła smutno.- Wejdziesz?
Zamiast odpowiedzieć, pokiwałam głową i weszłam do środka.
- Co się stało?- zapytała, kiedy już przebrałam się w ubrania, które mi pożyczyła i wysuszyłam włosy.
Na szczęście, miałyśmy ten sam rozmiar, więc nie miałam żadnego problemu, żeby się w nie wcisnąć.
Mieszałam herbatę jaśminową, którą brunetka mi zaparzyła i próbowałam się zebrać w sobie.
- Ja... zer...zerwałam...z....z...z Rossem.- wyjąkałam przez kolejny atak płaczu.
- Biedactwo.- szepnęła i mnie przytuliła.
- Sęk w tym, że to boli tylko trochę. I dlatego płaczę.- sama się zdziwiłam, jak głupio to zabrzmiało.
- Może dlatego, że to nie ten jedyny?- popatrzyła na mnie, a ja opuściłam wzrok i zaczęłam mieszać nerwowo herbatę.
- Tak myślisz?- spytałam w końcu.
- Oczywiście. To normalne... Będzie boleć, jak po każdym zerwaniu, ale przejdzie.- uśmiechnęła się ciepło do mnie.- A teraz zapoznaj mnie bliżej z postacią Nate'a.- w jej oczach pojawił się błysk zainteresowania.
Zaczęłam więc jej o nim opowiadać. Tym razem jednak niczego nie pominęłam.
*perspektywa Savannah*
- Do twarzy ci w brązowych włosach.- rzekłam z niemrawym uśmiechem.
- Och, daj spokój.- dziewczyna w charakterystyczny sposób wydęła usta.
- Co chcesz wiedzieć?- zapytałam.
Wtem mój telefon zadzwonił. To był Ross.
- Halo?- delikatnym głosem odezwałam się do słuchawki.
- Hej, Sav - powiedział smutno.
- Coś się stało?- zapytałam.
- Zerwałem z Laurą.- odparł.
Na moje usta wkroczył mimowolnie szeroki uśmiech triumfu.
- Ojej...- udawałam smutną i, nie chwaląc się, wychodziło mi to genialnie.
- Mogłabyś do mnie przyjechać?- spytał.
- Jasne...- popatrzyłam na dziewczynę, siedzącą naprzeciw mnie.- Będę za jakąś godzinę, dobrze?
- Ok... Pa.- rzekł i się rozłączył.
Schowałam telefon do kieszeni spódnicy.
- Z czego tak się cieszysz?- kpiąco zapytała brunetka.
- Ross zerwał z Laurą.- odparłam.
- No proszę, dawne rany nadal bolą. Poszło szybciej, niż myślałam.- mruknęła do siebie.
- Co mam teraz zrobić?- zadałam pytanie, a strażnik znów zmierzył mnie wzrokiem.
- To proste. Rozkochaj go w sobie. Niech Laura widzi, że bez niej jest szczęśliwy. Niech cierpi.- zaciśniętą w pięść dłonią uderzyła w stolik.
- Łatwe.- podsumowałam.
- Odwiedziny skończone. Wracaj do swojego pokoju.- chłodnym tonem oznajmił mężczyzna.
- Wierzę w ciebie, Savannah.- powiedziała dziewczyna i odeszła. Jak zwykle za bardzo kołysała biodrami. Za bardzo emanowała szczęściem. A w tym miejscu było to dziwne. Była za idealna.
Dlatego praca dla niej była taka ciekawa.
---------------------------
* Summer Forever- Megan Nicole
---------------------------
Heej ;D
Pisanie tego rozdziału już nie było takie ciężkie, jak poprzedniego xD
I co z tego, że Raura is over? :/
Po prostu było mi łatwiej :3
Jestem nawet zadowolona z tego rozdziału, choć mogłoby być lepiej. Zresztą, jak zawsze xD
Rozdział w całości napisany został dzisiaj :3
I to mnie zadowala najbardziej ^^ Kazik wrócił do formy! ;)
No i bez przynudzania ^^
Zapraszam do komentowania, a na koniec mam pytanko...
Wie ktoś, co to za ludki? :D
~Kazik<3
Szkoda, że Lau i Ross zerwali:( Ale jeśli będzie ci łatwiej to wierzę, że będzie super:)
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Z resztą jak zawsze. Kogo ja oszukuję, ty piszesz zawsze świetnie! <3
Czekam na next!
Zapowiada się naprawdę ciekawie..
P.S.
Podasz mi swojego e-maila?
No jasne ;)
OdpowiedzUsuńProszę: kasia.kukuleczka@gmail.com
~Kasia<3
Wielkie dzięki! :)
UsuńBędzie Nate i Laura? To by było spoko:D
OdpowiedzUsuńomg! teraz to mnie dobiłaś! :c rozdział fajny i fajnie by było gdyby Laura była z Nate'm :D Ale Ross i Savannan.. yyy.. trochę gorzej ;/ ale rób jak tam chcesz :d szkoda, że Raura zerwała, ale mam nadzieję, że przynajmniej będzie szczęśliwy koniec :) Bo będzie co nie? :D :* <3 czekam na następnyy! <3
OdpowiedzUsuńAchhhhh cudo, wiadomo, szkoda Raury, ale i tak wiem, że będzie super akcja, czekam na nexta *_*
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, totalne zaskoczenie (co zresztą bardzo lubię) i nie mogę się doczekać na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuń\
zajebistyy ;3 nareszcie koniec Raury :3 :3 (nie żebym nie lubiła Raury, ale to już mi się przejadło XD) teraz czekam na Lauthana ;3
OdpowiedzUsuńjuż nie tylko Ross mnie wkurwia, ale i Sav też. po postu mnie wkurwia. Ross zachowaniem, ona tym, że kuźwa jest XD idę czytać kolejny ^^