sobota, 12 lipca 2014

(II) Rozdział dziewiętnasty

"Pewnego dnia będę szczęśliwa. Będę wolna. Bez zmartwień, problemów.
Będę martwa."

Kiedyś umarłam.
Świat, w którym się znalazłam, nie był jednak niebem.
Nie był też piekłem.
Właściwie, trudno mi go nazwać.
Ni to Ziemia, ni to Księżyc.
Żadna planeta.
Niebyt także nie.
Była natomiast myśl.
Myśl tak silna, tak wyraźna.
I już wiedziałam, gdzie jestem.
Byłam we wspomnieniu, wciąż jeszcze niezatartym.
Och, jak bolesne dla duszy było to przeżycie.
------------------------------
Wracanie do wspomnień czasem jest bolesne.
Kiedy jest to wspomnienie kogoś, kogo już nie ma, ból jest o stokroć silniejszy.
Wróciłam jednak do swojej śpiączki, a nie, jak to w zwyczaju miałam, do wszystkiego, co miało związek z Vanessą, czy mamą.
Wszystko, co się wtedy działo, było takie realistyczne. Wyraźne. Wciąż wszystko dokładnie pamiętałam.
Podczas śpiączki coś we mnie umarło. Stałam się nie tylko wrażliwsza i bardziej podejrzliwa, ale też słabsza duchowo. Starałam się jak najwięcej uśmiechać- w końcu dostałam rolę w świetnie zapowiadającym się serialu, związałam się z chłopakiem, o którym śniłam, miałam tatę, Ericka i Vanessę, czyli prawie kompletną rodzinę. Brak mamy nie był bolesny. Już nie aż tak.
Aż nagle coś pękło.
Tata zachorował. Czułam, że tracę go, niczym piasek przez rozłożone palce.
Ross stał się zamknięty w sobie, oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej. W jakiś sposób byłam temu winna. Mogłam zapytać, a jednak tego nie zrobiłam. Wolałam poznać prawdę osobiście. Z miernym skutkiem oczywiście.
Pojawiła się Savannah. Odebrała mi Ross'a, zacieśniając na nim pęta. Myśl, że on się na to nie nabrał, a i tak pozwolił mi odejść, nie była ani trochę pokrzepiająca.
Nate zaproponował, że pomoże mi odkryć, co dzieje się z Ross'em. Przyjęłam jego propozycję, będąc pewną, że to się uda i że nic złego nie może się zdarzyć.
Historia mojej naiwności jak zwykle ciągnie się bez końca. Niektóre przyzwyczajenia zawsze pozostaną niezmienne.
I nagle Alex zaczęła mi grozić. Drobne listy wbite nożem. Zagadkowe teksty rodem z pism filozofów antycznych. Bezsensowna gadanina. Wszystko stało się niebezpiecznie ekscytujące i przerażające.
Nie mogę zaprzeczyć, że mimo strachu i niepokoju, które były dla mnie właściwie codziennością, odkryłam w całej tej sytuacji coś ekscytującego i interesującego. Miałam dreszcze na myśl o kolejnej nocnej eskapadzie w lesie, czy treningu, które były tak inne od moich codziennych zajęć.
A potem ujrzałam ciało mojej ukochanej siostry. Zmasakrowane zwłoki zdawały się krzyczeć o pomstę. Nie byłam pewna jednak, czy zemsta faktycznie jest najlepszym wyjściem. Mama zawsze mi powtarzała, że zawsze jest jakieś wyjście. Zemsta nie jest dobrym wyjściem. W ogóle nie jest wyjściem. Ale mamy już nie ma, bo również została zamordowana.
Zorientowałam się, ilu wokół mnie jest wrogów. Teraz w każdej, kiedyś, bliskiej osobie widzę potencjalnego zabójcę, czyhającego na dogodny moment, aby atakować. Już zaczynam szaleć, czy jeszcze nie?
Ilu jeszcze ludzi chce, bym cierpiała?
A ja nawet nie mam pojęcia, co takiego zrobiłam.
Uraziłam kogoś?
Może ktoś czuł zazdrość w stosunku do mnie?
To wszystko nadal nie miało sensu.
Cała ta sytuacja, w której się znalazłam, była dość mocno chora. Groźby telefoniczne  ataki agentów, zabójstwa, nocne misje w terenie. Chore, a jednak dziwnie urokliwe. Nie, to słowo nie pasuje. Zadziwiająco intrygujące? Lepiej, ale to wciąż nie to.
Gdyby ktoś rok wcześniej powiedziałby mi, że tak właśnie będzie wyglądać moje życie, wyśmiałabym go.
Teraz to smutna rzeczywistość.
Zastanawiałam się nadal nad tą śpiączką. Czułam, że to wszystko ma jakiś związek. Ale czy mogłam wierzyć przeczuciom w takim momencie?
Według tego kogoś, z kim ostatnio rozmawiałam, owszem.  Ale czy nie lepiej wszystko poddać chłodnej analizie?
Ross wiedział, kim jest moja prześladowczyni, ale ani śniło mi się do niego iść, ani też zacząć współpracę.
W śnie kuzynowie Ever czyhali na mnie, a Axel, który mi groził, zgwałcił mnie. Zaszłam w ciążę. Wtedy Ross obiecał mi, że mnie nie opuści. Wydawało mi się, że poza snem zrobi to samo.
Słowa tak często stają się puste...
Coś wciąż mi umykało. Jeden mały szczegół, będący odpowiedzią na wszystkie pytania.
Co poszło nie tak?
Dlaczego mnie i Ross'owi nie wyszło?
No jasne, Savannah i Nate.
Ale tak poza tym?
Przecież Sav nie było, gdy Ross zaczął się ode mnie oddalać. Nathan obiecał mi odkryć, co takiego przydarzyło się Lynch'owi. Wrócił do ćpania, ale miałam wrażenie, że to nie o to chodzi. Nie w tym szkopuł.
Zatem, co sprawiło, że stał się taki, jaki się stał i zaczął ćpać?
Bolał mnie fakt, że Ross zamiast mi cokolwiek wyjaśnić, uciekł do Savannah i mnie samej również pozwolił odejść. Czy więc wszystko, co mi powiedział, co obiecywał i wyznawał było rzucone na wiatr?
Kłamał?
Do cholery, dlaczego to mnie obchodzi?
"Zdaj się na instynkt. A kiedy już to wszystko w końcu się skończy, zastanów się, czy jesteś z odpowiednim chłopakiem."
O co chodziło temu komuś?
Nate jest najlepszym chłopakiem, jakiego mogłabym wybrać. I z pewnością odpowiednim.
Przecież to on tyle razy ratował mnie z potrzasku. Na nic nie naciskał. Był przy mnie, gdy go potrzebowałam i nie oczekiwał nic w zamian. Był doskonałym trenerem i świetnym agentem. A do tego jego bliskość powodowała w moim organizmie coś na kształt haju, tyle, że bez używek.
A Ross?
Był. Nie ma go. Nie ma dla niego miejsca w moim życiu.
*
- Nie, nie, nie.- pokręciłam głową.- Wciąż nie jesteście skoordynowani.- westchnęłam ciężko, wystający od pianina.- To nie jest trudna piosenka. Trochę więcej uczucia.
- Uczucia.- prychnął Angelo, siedząc na drewnianej podłodze w pozycji kwiatu lotosu.
- No tak, ty nie wiesz, co to.- kąśliwie odparłam.
- Jest nas dwóch. Nerwy buzują w naszych żyłach. To półfinał, Lau. To nie wypali.- zwiesił głowę Rhydian.
- Shh.- nakazałam.- Piosenka, którą napisaliście, jest niezła, ale mam coś znacznie lepszego.- zdobyłam się na półuśmiech.
- Nie przeczę, dzięki tobie przeszliśmy do półfinału, ale musimy też zrobić coś samodzielnie.- odrzekł brunet.
- Z "I Feel It" można stworzyć "Classic", bo o to mniej więcej chodzi.- odpowiedziałam.- Zwiększyć tempo, dać trochę rapu i grzesznej pewności siebie. No i lekko podrasować tekst.- wyjaśniłam swój pomysł.- To będzie wasza piosenka. Tylko lekko ulepszona.- uśmiechnęłam się szczerze.
Angelo spojrzał na mnie dziwnie. W jego oku pojawił się błysk.
- Bierzmy się do roboty.- zerwał się z miejsca i klasnął w dłonie
Otworzyłam tylko usta ze zdziwienia, ale nic więcej nie odpowiedziałam. Wzruszyłam tylko ramionami i zasiadłam na krzesełku przy pianinie.

*perspektywa Nate'a*

Szukanie go nie zajęło mi dużo czasu. Stał przy drzewie, tyłem do mnie i wpatrywał się w rozbijające się o klif fale spienionej wody morskiej. Był tym samym chłopakiem, co kiedyś?
Oddychał głęboko i wzdychał raz po raz.
- Zdrada czasem nie jest wcale czynem z wyboru.- powiedział spokojnie, wiedząc, że stoję za nim. Nie obawiał się mnie jednak. Z nieznanych mi przyczyn, ja jego też nie. A powinienem, przecież był zabójcą.
- Jakim więc motywem się kierowałeś, zabijając Vanessę?- spytałem chłodno.
Aaron odwrócił się wreszcie w moją stronę. Na jego twarzy widać było smutek, rozpacz, a w oczach resztki nadziei. Pałał z niej jednak chłód i zdystansowanie.
- Pamiętasz, jak na twoim pierwszym treningu cię przygarnąłem i zacząłem ci pomagać?- spytał łamiącym się głosem.
Kiwnąłem głową.
- Byliśmy jak bracia. Miałem w sobie poczucie przymusowego zapewnienia ci bezpieczeństwa. Zawsze starałem się wyręczać cię podczas misji, chciałem, byś po prostu był bezpieczny. Nigdy tak naprawdę nie miałeś ojca. A ja chciałem ci pomóc. I chyba trochę przesadziłem. Potem zaczęły się groźby. Może wydaje ci się, że tylko Laura i ty jesteście, czy raczej byliście zagrożeni. Ona i mnie groziła. Zagroziła, że jeśli jej nie pomogę, zabije Rhydiana i ciebie, a potem osobiście uszkodzi Rydel.- rzekł zdławionym szeptem.
- A ty się zgodziłeś.- mruknąłem.- Aaron, mogłeś mi powiedzieć. Mogłeś dać mi jakiś znak. Cokolwiek.- spojrzałem mu w oczy.- Cokolwiek.- powtórzyłem cicho. Stałem, jak słup soli i wpatrywałem się niewidzącym wzrokiem w jakiś punkt przed sobą.- A teraz jesteś winny śmierci jednej niewinnej dziewczyny, która miała szansę na wspaniałe życie.
- Myślisz, że nie wiem?!- wrzasnął z łzami w oczach.- Myślisz, że śpię w nocy spokojnie bez wyrzutów sumienia?! Że w ogóle śpię?! Zadręczam się wciąż tym samym. Widok Vanessy z wywracającymi się białkami, gdy przebijałem na ślepo jej szyję, był okropny. Rydel jest uwięziona, Lau i ty w niebezpieczeństwie, Lynch z Savannah. Ona opracowuje kolejną akcję. Wszystko się sypie.- był bliski płaczu. Jeszcze w życiu nie widziałem go w tak złym stanie.
- Mam pomysł.- rzekłem po krótkiej chwili.- Chcesz nam jeszcze pomóc?
- Jasne, że chcę.- spojrzał na mnie dziwnie.- Ale jeśli nie zrobię tego, co ona chce, Delly może umrzeć.- odpowiedział rozdarty.
- Może będziesz mógł pomóc, a Rydel przeżyje.- zmarszczyłem nos.
- Może?- uniósł wysoko brwi.
- Jeśli to nie wypali, wszyscy zginiemy.- stwierdziłem.
- Zaryzykuję.- odparł z lekkim uśmiechem.- Wszystko dla was zrobię.
- Witaj więc w sekcie obrońców, Aaron'ie Lawrence.- wyciągnąłem rękę do bruneta.
- Witaj.- uśmiechnął się ciepło i podał swoją dłoń.
Zapowiadało się mnóstwo pracy.
I kolejne niebezpieczeństwa.
*
Czułem się lepiej, gdy już poznałem motywy Aaron'a.
Od naszej rozmowy minął tydzień. Miałem nadzieję, że zdania nie zmienił.
Nadal nie wiedziałem, co robić. Nie miałem pewności, jaki krok poczyni prześladowczyni, ale miałem jednego dobrego agenta więcej po swojej stronie. O ile nie o to Jej chodziło. Nie dopytywałem Aaron'a, kim Ona jest, bo wiedziałem, że tego za nic mi nie powie.
Zaczynałem martwić się, czy czasem nie ogarnia mnie już lekka schiza przez to wszystko, ale komuś musiałem ufać. Musiałem mieć jakieś oparcie.
Podjechałem pod dom Laury. Wysiadłem z samochodu i wszedłem do pracowni przez drzwi od tyłu.
Z wewnątrz dobiegała muzyka. Laura pewnie nadal ćwiczyła z Rhydianem i Angelo.
- Dobrze, skupcie się.- nakazała chłopakom dziewczyna, stojąc tyłem do mnie.- Z uczuciem.
Po cichu zbliżyłem się do Laury i objąłem ją w talii. Ona zrobiła coś, co zupełnie mnie zbiło z tropu. A mianowicie przełożyła mi w nos i czoło jednocześnie z łokcia. I to z całej siły. Aż osunąłem się na podłogę. Nie spodziewałem się tego, jednak wcale się jej nie dziwiłem- w obecnej sytuacji jest bardzo podenerwowana. Niemniej, ból w skroni oraz nosie były niemal nie do zniesienia. Muzyka ucichła. Pulsująca w miejscu uderzenia krew zwiastowała mi potężnego siniaka.
- Ałł.- podsumowałem, dotykając palcem czoła.- Mocniej się nie dało?
- Boże, wybacz! Nie wiedziałam, że to ty.- Laura zasłoniła dłonią usta i pomogła mi wstać, a nastepnie usiąść na kanapie usytuowanej w rogu pracowni.
- Wow, Lau, nie wiedziałem, że tak... Umiesz skopać tyłek.- rzekł Rhydian.
- Bo nie umiem.- szybko odrzekła dziewczyna, a na jej policzku zakwitł rumieniec.
- To Nate. Jego niewiele rzeczy może zaskoczyć.- odpowiedział z zachwytem, dla mnie zupełnie niezrozumiałym.
- Jak widzisz, jestem jedną z tych niewielu rzeczy.- uśmiechnęła się lekko.
- Koniec próby?_ zapytał znienacka Angelo, nie siląc się na uprzejmość.
- Um, tak.- pokiwała głową brunetka.- Jutro o trzeciej tutaj.- dodała.
- Pa, Lau.- Rhydian dość nadpobudliwie pomachał ręką na pożegnanie i wyszedł, a Angelo zaraz za nim.
Po ich wyjściu zapanowała między nami cisza. Odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy i spojrzałem w jej oczy. Podkrążone i, choć zakryte podkładem i sporą ilością makijażu, widocznie zmęczone. Westchnęła cicho i oparła się o moje ramię.
- Coś nam umyka.- stwierdziła.- Moja śpiączka i cała ta sytuacja mają coś wspólnego.
- Ta sama osoba je zainicjowała?- podsunąłem.
- W śnie było takie rodzeństwo. Byli kuzynami Ever Bloom. Bardzo mnie skrzywdzili. I mimo, że to tylko sen, wszystko zmienił.- skrzywiła się. Miałem ochotę zapytać, co się w nim stało, ale to jej prywatna sprawa.
- Ever Bloom. Ona jest w zakładzie więziennym, tak?- spytałem.
- Tak, w Santa Monica.- odrzekła znużona.
- Laura...- zacząłem.
- Tak?- uniosła brwi i spojrzała na mnie pytająco.
- Po tym wypadku, kiedy do mnie przyszłaś ledwo przytomna, wymamrotałaś: "Ona jest na wolności.". Myślisz, że to mogłaby być ona?- spytałem cicho.
Brunetka otworzyła oczy szeroko. Coś mi mówiło, że właśnie łączy ze sobą wszystkie poszlaki.
- Tak, ona byłaby do tego zdolna. Muszę przyznać, że w szkole nie poznałam większej intrygantki od niej. Ale nie ma nikogo, kto mógłby to pot....- zacięła się.- Ależ jestem idiotką.- zerwała się bez słowa z kanapy, szybko chwyciła skórzaną kurtkę z wieszaka, a na stopy nałożyła botki. Pochwyciła klucze od samochodu i wybiegła w milczeniu z pracowni, zostawiając mnie samego sobie. Ciekawe, gdzie pojechała.
Miałem ją śledzić, dla jej bezpieczeństwa.
Ale Nate Space nigdy nie niszczy cudzej prywatności.
Zresztą, Ross potrafił zapewnić bezpieczeństwo.
Dlaczego byłem zazdrosny?

*perspektywa Laury*

Sama nie rozumiałam swoich zamiarów. Pojechałam po prostu do domu Lynch'ów, z nadzieją, że Ross mi powie, kim jest ta Ona. Modliłam się w duchu, żeby to była Ever. Wszystko byłoby skończone. Konjec nieprzespanych nocy. Zmęczenia i strachu. Skończyłabym z nią i tym wszystkim.
Miałabym szansę na normalne życie, którego tak pragnęłam.
Zadzwoniłam na dzwonku. Drzwi otworzył mi Rocky.
- Laura...- wytrzeszczył oczy brunet.
- Cześć, Rocky.- uśmiechnęłam się powściągliwie.- Jest Ross?
- Ross?- wykrztusił.- Jaki Ross? Ross?
- Twój brat.- uświadomiłam go.
- Ah, no tak. Ross. Ross.- bawił się łyżeczką, którą jadł jogurt. Ponownie zamilknął.
- Rocky.- odezwałam się.
- Hej, Laura.- uśmiechnął się dziwnie.
- Naćpałeś się, czy co?- dopytywałam.
- Nie.- pokręcił głową.
- Jest ktoś u was w domu?- zapytałam.
- Riker, jak zwykle zamknięty w swoim pokoju, no i RyRy.- odpowiedział.
- A Rydel?
- Aaron zabrał ją na kilkudniowy wyjazd.- odrzekł spokojnie.
A więc nie wiedzieli...
- A Ross?- cicho zadałam pytanie.
- Ross jest u Savannah. Pewnie, no wiesz.- mrugnął okiem i zamruczał.
- Ta, i ty mi próbujesz wcisnąć, że nie ćpałeś.- przewróciłam oczyma.
- Pa, Laura.- uśmiechnął się uroczo i zamknął mi drzwi przed nosem.
To było dziwne, pomyślałam.
Wyjęłam telefon z kieszeni kurtki. Jak na lato, było wyjątkowo zimno. I jeszcze te wszystkie chmury. Wybrałam numer Ross'a. Po sześciu sygnałach odebrał.
- Co było tak cholernie ważne, że mi przerwałaś?- warknął zdyszany do słuchawki.
Ciekawe, co robił. Skrzywiłam się na myśl o opcjach.
- Musimy poważnie pogadać.- odrzekłam głosem wyzutym z emocji.
- Teraz?- zapytał zaniepokojony.
- Tak - odparłam sucho.- Gdzie jesteś?
- Biegam. Jestem na Madison.- odpowiedział.
- Ja przy twoim domu. W którym konkretnie miejscu jesteś?- spytałam.
- Przy cukierni SugarBomb.- odrzekł.
- Stój tam. Będę za dwie minuty.- rzekłam i rozłączyłam się bez pożegnania. Nie było czasu.
Madison Avenue to podróba tej nowojorskiej modnej dzielnicy, w której bawiłam się z przyjaciółmi, gdy pracowałam na Broadway'u. Była jednak blisko zakrętu na West Wood. Ross musiał wybrać ją nie bez powodu.
Wsiadłam do samochodu i założyłam okulary przeciwsłoneczne, by zapobiec ewentualnemu rozpoznaniu przez jakieś fanki.
Tata zaraz po tym, jak dowiedział się, co mi się przydarzyło, oddał mi swój samochód, a już następnego dnia sobie kupił inny. Żadne z nas nie chciało samochodu Vanessy, więc po prostu go sprzedaliśmy.
Ruszyłam spod domu chłopaka i rzeczywiście- to dokładnie dwóch minutach i siedmiu sekundach byłam na Madison. Ross stał w okularach z rękoma w kieszeni. Nawet w tych okularach łatwo było go rozpoznać. Otworzyłam drzwi samochodu po stronie pasażera, a blondyn rozejrzał się, po czym wsiadł do środka.
- West Wood?- zapytałam.
- Tak.- skinął głową.
W ciszy skręciłam w prawo. Ściemniało się powoli. Zaparkowałam między drzewami tak, by samochodu nie było widać z żadnej strony.
Wyszliśmy z pojazdu i ruszyliśmy przed siebie. Wzięłam tylko dwie latarki, tak na wszelki wypadek. Robiło się coraz ciemniej, a księżyc został zakryty razem z gwiazdami welonem z chmur. W powietrzu unosiła się wilgoć i zapach sosen połączony z obietnicą obfitego deszczu.
- O czym tak bardzo chciałaś porozmawiać?- zapytał łagodnym głosem.
- Dzwonił do mnie pewien... znajomy. Powiedział mi, że wiesz, kim Ona jest. O tym chciałam porozmawiać. Powinniśmy współpracować. Ty chcesz znaleźć Delly. On mi powiedział, że wie, gdzie ona jest.- ta ostatnia informacja widocznie go poruszyła. Dotąd opanowany, teraz zaciskał usta i pięści.
- A ty mu wierzysz?- zapytał z gniewnym spojrzeniem.
- Owszem. Jak na razie tylko mi pomagał. Nie jestem naiwna. Już nie. Chcesz ze mną współpracować?- zapytałam.
- Jeśli się nie zgodzę, ty i tak będziesz pracować na własną rękę, prawda?- westchnął, trochę spokojniejszy.
- A jednak mnie znasz.- uśmiechnęłam się triumfalnie.
- No dobrze.- przystał na moją propozycję.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się lekko.
- Musimy brać się do roboty.- stwierdził.
Wtedy zadzwonił mój telefon. Numer zastrzeżony.
- Trzy metry od niego.- odrzekł głos w słuchawce.
Odsunęłam się od niego na wskazaną odległość i gestem nakazałam mu zostać w miejscu, gdzie stał.
- Podjęłaś decyzję?- zapytał.
- Tak. Chcę odnaleźć Rydel.- odrzekłam.
- Ufasz mi?
- Tak. I oby nie sprowadziło to na mnie zguby.- w moim głosie usłyszałam groźbę. Nigdy przedtem nie mówiłam takim tonem.
- Nie sprowadzi, uwierz.- zaśmiał się lekko.
- Dobra, Ross zgodził się współpracować. Co teraz?- zapytałam.
- Na początek radziłbym się wam schować. Twoi byli ochroniarze was szukają. I chyba niekoniecznie chcą was chronić.- odpowiedział.
- Dzięki.- szepnęłam do słuchawki.
- Do usług.- powiedział i się rozłączył.
Schowałam urządzenie do kieszeni i chwyciłam chłopaka za rękę.
- Biegiem.
- Co?- spytał, ale już po chwili biegł obok.
Biegliśmy równym tempem przez pięć minut. Zauważyłam małą skarpę i pociągnęłam do niej Ross'a. Z łoskotem wpadł do środka, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Wskoczyłam za nim i upadłam na niego. Szybko jednak podniosłam się i odsunęłam się na drugi koniec, choć właściwie niewiele to zmieniło. Gdy on usiadł między naszymi twarzami było nie więcej, niż 10 centymetrów.
- Co to miało być?- zapytał, widocznie speszony tym niewielkim dystansem między nami.
- Znajomy powiedział mi, że Butch i Norrick szukają nas i to niekoniecznie, by zapewnić nam bezpieczeństwo.
- Są w lesie?- zapytał z niedowierzaniem.
- Tak.- odparłam.- Teraz opowiedz mi o Niej. Kim jest?- zapytałam.
- Według wszystkich to Maia Mitchell. Ja mam trochę inne spojrzenie na jej osobę, ale ważne jest to, za kogo wszyscy ją uważają.- wyjaśnił.
A więc to nie Ever. Nie ulżyło mi. Ani trochę.
- Pojawiła się znikąd. Piękna, mądra i z ciętym językiem. Nagle zaczął się terror. Ludzie znikali, dostawali groźby, wielu z nich się przyłączyło, a ci, którzy nie przystali na warunki, zostawali ofiarami. Szybko złożyła sobie ładną armię. Przyświeca jej tylko jeden cel- zgnębienie ciebie, więc do swojej armii przeciw tobie zbierała tylko osoby z twojego otoczenia: Aaron, Butch, Norrick i Bóg wie, kto jeszcze. Savannah jest jej wspólniczką. Jak na razie chce mnie mieć na smyczy, bo wie, że coś nas łączyło, więc będę jej bronią przeciw tobie.- mówił o tym bezpłciowym głosem.
- Co ta laska do mnie ma?- nagle poczułam potrzebę wyrzucenia z siebie frustracji poprzez łzy. Rozpłakałam się i trzęsłam przez chłód otaczających nas skał. Chłopak zrobił gest, którego z jego strony zupełnie się nie spodziewałam- objął mnie i przyciągnął do siebie. Zrobiło mi się cieplej. Ross zawsze pachniał przyprawami korzennymi i jak widać, dotąd to się nie zmieniło.
- Nie wiem  Laura. Ale cokolwiek to jest, już niedługo się tego pozbędziemy. Razem z tą całą Maią.- szepnął, a z jego ust wydobyła się biała mgiełka, świadcząca o mrozie, jaki owiał ziemię. Postanowiłam jak najszybciej zwiększyć dystans. Do cholery, ja go nienawidziłam.
- Myślę, że już możemy wyjść.- stwierdziłam.
- Jasne.- skinął głową.
Szybko wyczołgałam się z malutkiej jaskini. Ross zrobił to samo i już po chwilj szliśmy do mojego samochodu.
Zaczęło padać. Nie tak zwyczajnie. Zamiast chwilę pokropić, a dopiero potem porządnie się rozlać, momentalnie spadł deszcz grubymi strugami mocząc podłoże.
- Aaa!- pisnęłam, gdy woda chlusnęła mi na plecy.
Ross chwycił moją dłoń i wciągnął pod drzewo tak gwałtownie, że wpadłam w jego ramiona. Zanim się obejrzałam, chłopak złączył swoje usta z moimi.
Między nami buchnął żar nigdy niewypowiedzianych słów. Jego usta były ciepłe i miękkie, koiły moje zmysły. Chłopak przycisnął mnie do siebie, jednocześnie przyciskając do drzewa. Czułam na plecach szorstką fakturę kory lipy. Sweterek, który miałam na sobie, cały mokry, przylgnął do mojego kręgosłupa, pozostawiając dziwne uczucie. Dłonie wsunęłam w jego miękkie włosy, a chłopak ustami zjechał na moją szyję. Całował mnie tak, jakby było mu to potrzebne do życia. Mnie nie było. Ross to nie Nate. Nathan był moim chłopakiem.
Oderwałam się od chłopaka.
- Przepraszam, Laura.- w jego oczach widziałam skruchę.
- Bardzo tego potrzebowałeś?- spytałam.
- Musiałem sprawdzić, czy czerpię z tego radość, bo cię kocham, czy po prostu dlatego, że jesteś seksowna, a ja robię się napalony.- wyjaśnił z dziwną miną.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- I jaki wynik?- spytałam.
- To już zostaje moją sprawą.- uśmiechnął się smutno.
- Boże...- złapałam się za głowę.
- Nie powiem Nathan'owi. On cię kocha, a ty jego. Ja musiałem się tylko upewnić, że to koniec.- wzruszył ramionami.
- Może to koniec. Ale wiem na pewno, że nie koniec tego, co nas czeka ze strony Mai.- westchnęłam.- Dziękuję, że mu nie powiesz. Naprawdę nie chcę, by bardziej cierpiał.
- To nie zdrada, tylko eksperynent.- uśmiechnął się lekko.- Wracamy?
- Już późno, pasowałoby.- ruszyłam w stronę samochodu, a Ross szedł za mną.
Ten pocałunek faktycznie nie był dla mnie istotny. Bałam się, że moje uczucia względem Ross'a się obudzą, ale nic takiego się nie zdarzyło. Co więcej- cieszyłam się, że nie między nami niezręczności. Wreszcie wszystko naprawdę się skończyło między mną, a nim. Nie ma niedokończonych spraw. Choć jedna rzecz z głowy.
Ale nadal nie wiem, co się mu stało, że aż wrócił do ćpania.
Wsiedliśmy do samochodu. Zapięłam pasy bezpieczeństwa i wsadziłam kluczyki do stacyjki.
- Ross...
- Tak?- podniósł na mnie wzrok.
- Wytłumacz mi coś.- poprosiłam.
- Jasne.- zgodził się.
- Kiedy jeszcze byliśmy parą, zauważyłam, że zaczynamy się od siebie oddalać. A potem dowiedziałam się, że znów zacząłeś ćpać. Dlaczego?
- Byłem zazdrosny. Ty i Nate spędzaliście dużo czasu razem, a ja nie miałem co ze sobą zrobić. Ale oprócz zazdrości, miałem też inny problem.- westchnął.- Karma wróciła i do mnie. Nigdy nie dziwiło cię, że mieszkaliśmy dom w dom, a nasze rodziny tak się przyjaźniły?_ zapytał.
Właściwie nigdy się nie zastanawiałam nad tym wszystkim.
- Moi rodzice nie zawsze byli zgodni. Twoi zresztą też. Z tą różnicą, że twoi otwarcie zachowywali się wobec siebie wrogo, a moi zawsze udawali, że wszystko jest w porządku. Nasi ojcowie przyjaźnili się, odkąd poznali się w Patrolu Cieni w Londynie. Nasze mamy w szkole się nienawidziły. Potem zaprzyjaźniły. Nikt nie chciał mi zdradzić szczegółów. A potem moja mama poznała mojego tatę, tak samo w przypadku twoich rodziców. Moja mama nigdy nie wiedziała, że tata należał do organizacji, ale twoja owszem. Zdajesz sobie sprawę, że śmierć twojej mamy nie była przypadkiem? Wiedziała za dużo. I dlatego twoi rodzice tak często się o to kłócili. Potem twój tata złożył przysięgę wieczystą, a twoja matka ją złamała. Dwa dni później została zamordowana. Wiedziała, jaki los ją czeka.- opowiadał, a ja chłonęłam każde jego słowo.
- Ty też należysz do Patrolu Cieni...- szepnęłam.
- Londyńskiego.- kiwnął głową.- Ty też należysz.- zauważył.
- Niestety.- wzruszyłam ramionami.- Jednak nadal nie wiem, co to ma wspólnego z ćpaniem.
- Nie radziłem sobie z tym, że moi rodzice dotąd się o tamte stare sprawy kłócą. Mama złożyła pozew o rozwód.- odparł zmęczony.
- Oh... Dlaczego mi nie powiedziałeś?- spytałam.
- Bo miałem wrażenie, że nie jestem ważny.- odpowiedział.
- Przykro mi z tego powodu.- orzekłam.
- Ta, mi też.- mruknął.- Jedźmy już. Jutro muszę ćwiczyć z Lacey.
- Myślałam, że masz wylane na Voice Challenge.- zmarszczyłam czoło.
- Ale nie byłaś tego pewna. Jedźmy.- powiedział twardo, a ja uruchomiłam silnik.
Choć trochę jaśniejsze wszystko się wydawało.
Coraz bliżej...
*
- Wielkie brawa dla Angelo i Rhydiana!- Raini powiedziała do mikrofonu.
Na scenie pojawili się blondyn i brunet w uroczych garniturach. Widzowie klaskali, piszczeli i wiwatowali.
Rozległa się muzyka.
Obaj świetnie czuli się na scenie. Śpiewali, tańczyli i po prostu dawali z siebie wszystko.

Angelo
Rhydian
Obaj

Woo girl you’re shining
Like a 5th Avenue diamond
And they don’t make you like they used to
You’re never going out of style

Woo pretty baby
This world might have gone crazy
The way you saved me, who could blame me
When I just wanna make you smile

I want to do you like Michael
I want to kiss you like Prince
Let’s get it on like Marvin Gaye, like Hathaway
Write a song for you like this

You’re over my head, I’m out of my mind
Thinking I was born in the wrong time
One of a kind, living in a world gone plastic
Baby, you’re so classic
Baby you
Baby, you’re so classic

Four dozen roses
Anything for you to notice
All the way to serenade you
Doing it’s not your style

Ima pick you up in a Caddilac
Like a gentleman, bring it glamour back
Keep it real to real in the way I feel
I could walk you down the aisle

I want to do you like Michael
I want to kiss you like Prince
Let’s get it on like Marvin Gaye, like Hathaway
Write a song for you like this

You’re over my head, I’m out of my mind
Thinking I was born in the wrong time
It’s not a rewind, everything is so throwback, yea
I kinda like it like it
Out of my league, old school chic
Like a moviestar from a silver screen
Baby, you’re so classic

Baby you’re class, and baby you’re sic
I never met a girl like you until we met
A star in the 40′s, centerfold in the 50′s
You got met trippin’ out like the 60′s – hippies
Queen of the discotheque
A 70′s dream with an 80′s vest
Pepper, Beyonce, Marilyn, Massive
Girl you’re timeless
Just so classic

You’re over my head, I’m out of my mind
Thinking I was born in the wrong time
It’s not a rewind, everything is so throwback yea
I kinda like it like it
Out of my league, old school chic
Like a moviestar from a silver screen
You’re one of a kind, living in a world gone plastic
Baby, you’re so classic*

Publiczność była zachwycona. Wszystko wyszło genialnie. Wreszcie mnie posłuchali i postanowili po prostu dobrze się bawić.
- To był ostatni występ uczestników dzisiejszego wieczoru.- podsumowała Raini.
- Ale zanim ogłosimy wyniki, wystąpi przed Ross Lynch z piosenką własnego autorstwa.- dodał Dez.
- Zapraszamy.- powiedzieli jednocześnie i zeszli ze sceny.
Ross wszedł na scenę z gitarą i zasiadł na krześle na środku.
- Tą piosenkę dedykuję osobie, która była dla mnie przyjaciółką i siostrą, ale nigdy ukochaną.- blondyn spojrzał prosto na mnie. Uśmiechnęłam się lekko.
Palce chłopaka zaczęły płynnie manewrować po strunach.

Kręciłem się poza czasem
Kobieta po mojej stronie to oszustka
Zgrzeszyłem w myślach
Popijając piwo i ćpając bez pamięci
Siedzę tu wieki
Wyrywając strony
Kiedy stają się tak wyblakłe
Kiedy stają się tak wyblakłe
Nie, nie, nie zostawiaj mnie teraz samego
Jeśli mnie kochasz tak
Jak nigdy nie kochałaś,
Krwawy kolor w moich oczach
Też chce byś uwolniła moje myśli
W ten sposób będzie koniec
Czuje jak chemikalia płoną w moim krwiobiegu
Znowu

Blakną znów
Czuje jak chemikalia płoną w moim krwiobiegu
Więc powiedz mi, kiedy zadziałają

Szukałem miłości
Myślałem, że znalezienie jej jest nudne
Bóg zrobił jeszcze jedno
Poczuję to jutro
Panie, wybacz mi za to, co zrobiłem
I nigdy nie chciałem nikogo skrzywdzić
Widziałem blizny na jej złamanym sercu
Nie, nie, nie zostawiaj mnie teraz samego
Jeśli mnie kochasz tak
Jak nigdy nie kochałaś,
Krwawy kolor w moich oczach
Też chce byś uwolniła moje myśli
W ten sposób będzie koniec
Czuje jak chemikalia płoną w moim krwiobiegu
Znowu

Blakną znów
Czuje jak chemikalia płoną w moim krwiobiegu
Więc powiedz mi, kiedy zadziałają

Więc powiedz mi kiedy to uderzy
Wszystkie głosy w moich myślach
Krzyczą przekraczając granicę
Wszystkie głosy w moich myślach
Krzyczą przekraczając granic

Więc powiedz mi kiedy zadziałają
Widzę blizny na jej
Więc powiedz mi kiedy zadziałają
Złamanym sercu**

Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie mogłam jednak rozpłakać się na wizji. Dyskretnie wytarłam łzę, spływającą po moim policzku.
Nagle coś zrozumiałam.
"Są takie tajemnice, których nawet ty nie znasz. I obietnice, których złamać nie mogę."
Edwin miał związek z przysięgą wieczystą mojego taty.
I nareszcie uświadomiłam sobie, z którym chłopakiem powinnam być.
------------------------------
* Classic - MKTO
** Bloodstream - Ed Sheeran (moje tłumaczenie i edycja)
------------------------------
Hej, kochani!
Wiecie, co dziś jest?
DZIŚ JEST ROCZNICA TEGO BLOGA! :D
Jestem z niego tak dumna!
To już rok, odkąd męczę tego bloga i Was- moich kochanych czytelników! <3
Nawet nie wiecie, jakie to cudowne uczucie, mieć świadomość, że dało się radę ;3
Mimo wzlotów i upadków, wciąż się nie poddawałam, choć mogłam...
Dlatego baardzo starałam się cokolwiek z siebie wykrzesać, żeby Was zadowolić :3
Piosenką, dzięki której ten rozdział powstał jest Miss Jackson, w wykonaniu jednego z moich ulubionych czysto rockowych zespołów, czyli Panic! At the Disco :3
Filmem, który mnie inspirował do uwolnienia umysłu był baardzo piękna produkcja, pt.: "Keith". Zdecydowanie najsmutniejszy film, jaki dotąd obejrzałam. Polecam! <3
Muszę przyznać, że po raz pierwszy od baardzo dawna nie dość, że miałam ochotę na pisanie, to jeszcze jestem zadowolona z długości i ogólnie rozdziału ^^
Zostało do końca 6 rozdziałów i muszę przyznać, że straaasznie mi smutno z powodu tego, że muszę się z Wami rozstawać na dłuugie 10 miesięcy ;-; Ale wiecie, co?
Ta przerwa na pewno nie będzie stracona, bo
Tamtarada!
Mam już pomysł na następnego bloga :D
Do niedługo, moje Lamy <3
Wasza
~Kasia<3

12 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest niesamowity. Opisujesz wszystko tak dobrze i w taki sposób że mam wrażenie jakbym czytała książkę bardzo znanej pisarki. :) Rozdział to istne cudo. Ciężko opisać słowami mój zachwyt po przeczytaniu. Brak mi słów. Po prostu jeden z lepszych jakie kiedykolwiek czytałam. Świetny pomysł i wspaniałe wykorzystanie go. Piszesz fantastycznie i oby tak dalej. Już nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam i życzę ogromnej weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odjazdowy rozdział :*
    Nie męczysz nas i tego bloga.
    Szkoda, że zostały 6 rozdziałów.
    Teraz wszystko wyjaśnia- skąd Ross tyle wie. A zawsze to mnie ciekawiło :D
    Teraz co Laura zdecydowała? Którego chłopaka?
    Czekam NIECIERPLIWIE na next
    <333333333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostałaś nominowana do Liebster Award. :) Szczegóły na : http://nic-nie-jest-wiadomo-r5laurainni.blogspot.com/2014/07/1-liebster-award.html

      Usuń
  3. Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj no serio? Z każdym rozdziałem wiem coraz mniej -.- Strasznie mi mieszasz ;-;
    Daaaj mi trochę swojego talentu ;/ Też chciałabym to wszystko tak opisywać..
    Nie umiem pisać długich komentarzy, soł..
    Mam nadzieję, że chłopak "z którym chłopakiem powinnam być." to chłopak o którym myślę c:
    Gratuluję ci tego, że się nie poddałaś ;3
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego nie przewidziałam :-) Moment Raury...- my favourite!
    Ciekawe kogo wybierze Laura?! Bardzo ciekawe...
    A rozdział był zarąbisty!!!!
    Czekam na next!
    Gratuluję sukcesu jaki osiągnął blog! Jestem tak niesamowicie zadowolona i cieszę się razem z Tobą! Ten rok i ten blog pokazał, że masz bardzo duży talent, co ja piszę ogromny!!! Po prostu nie mam lub nie znam słów na opisanie tak wspanialego bloga :-) Nadal nie mogę uwierzyć, że zaraz będzie koniec i to już rok minął. To niesamowite!
    Nie mogę doczekać się już następnych rozdziałów. Na pewno będą zarąbiste tak samo jak pozostałe!
    Na koniec pozostaje mi tylko podziękowć za to, że założyłaś tego bloga i wkładasz w niego tyle serca :-) Wielkie dzięki! Ten blog to naprawdę mój ulubiony i chyba już nic tego nie zmieni.
    Dobra nie rozpisując się więcej jeszcze raz wielkie dzięki i gratulacje. Życzę weny i czekam na next z niecierpliwością!!!! Szczerze zazdroszczę Ci talentu!

    Pozdrawiam
    Ania

    P. S. Te 10 miesięcy czekania to nic. Jeden rozdział rekompensuje nawet rok czekania!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział i wcale nas nie męczysz ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za chamską reklamę, ale z koleżanką dopiero zaczynamy. Wejdziesz i skomentujesz, proszę? http://its-crazy-stupid-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Twoje opowiadanie czyta się tak szybko i z takim zainteresowaniem, że szczena opada ;) xD
    Ciekawość mnie zżera :D Nie mogę się doczekać wyjaśnienia wszystkich niejasności itd.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana Kasiu, kocham twojego bloga najbardziej na świecie i czytam go od samego początku! Nie zawsze komentuję... właściwie prawie wcale :( Ale zawsze czytam każdy rozdział. Masz wielki talent, dziewczyno! Bardzo zazdroszczę, naprawdę. Twoje opowiadania są genialne, niesamowite, cudowne... po prostu idealne! Dlatego właśnie nominowałam cię do LBA. Pytania na moim blogu: story-with-ross-lynch.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Weronika <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny blog :D
    Ps. Przepraszam za chamską reklame , ale z sis dopiero zaczynamy
    http://ross-and-laura-myhistory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję, zostałaś nominowana do Liebster Award :* Więcej informacji u mnie :*
    http://anotherworldaw.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń