"To, co jest naszą siłą, często jest naszym strachem. Złamać strach to uwolnić siłę.
Ale czy zawsze?"
- Mocniej!- wrzeszczy chłopak, stojąc na rusztowaniu poza obrębem pola.
Kolejny cios, napieram na manekina, moje ataki są nie do odparcia. Biegnę dalej i bokkenem sprawnie wyłamuję przeszkody.
Światło gaśnie. Kolejny test koncentracji. Wzdycham i biegnę przed siebie, licząc na to, że przypadkiem na mojej drodze nie pojawi się trudna przeszkoda. Moje modły nie zostają wysłuchane. Już po chwili w listowiu pojawia się ścianka. Wskakuję na drzewo i sprawnymi ruchami przemierzam gałęzie wysokich cedrów, by ominąć betonowy mur. Szybko trudności znikają, a światła ponownie zalewają salę.
- Świetnie, Alex.- mówi David z szerokim uśmiechem.
- Zaliczyłam?- pytam z nadzieją.
- Niestety, brakuje ci jeszcze wiele, by osiągnąć perfekcję.- odpowiada i rozprasza się w świetle, zalewającym moje oczy.
Podniosłam się do pozycji pół siedzącej. Kolejny koszmar rozmył się i uciekł przed dniem. Przetarłam dłonią oczy i westchnęłam.
Szybko zeskoczyłam z łóżka, a raczej rozpadającego się materaca i z dwóch susach znalazłam się przy prowizorycznej szafie. Wyjęłam z niej czarny kostium i błyskawicznie go nałożyłam na swoje ciało, uprzednio zakładając bieliznę. Włosy spięłam gumką i założyłam buty. Wyszłam z klitki.
- Dennis!- krzyknęłam głośno.
- W garażu!- odkrzyknął twardy głos.
Bezszelestnie przeszłam do ogromnego hall'u, który był jednocześnie naszą salą treningową, miejscem spotkań, salonem i składem broni.
Chłopak o intensywnie czerwonych włosach siedział przy stole i majstrował coś przy shotgun'ie Max'a.
- Idę na zwiady.- orzekłam.
- O jeny, po prostu mów, że idziesz śledzić tą Marano i tyle.- przewrócił oczyma z obojętnością.
- Ona jest córką Damiano'a. Ona musi być niebezpieczna. Ma to we krwi. Jej ojciec pokonał mnie kilkadziesiąt razy, jeszcze w Londynie.- powiedziałam, sądząc, że Dennisa wcale to nie obchodzi. Ku mojemu zdziwieniu, zaintrygowałam go.
- No rzeczywiście, przecież ona jest Marano.- skinął głową ze zrozumieniem.
- Ty to faktycznie jesteś idiotą.- rzekłam, z uniesionymi wysoko brwiami.
- A gdyby ją tak zwerbować do nas?- zapytał.
- Ta, jesteś idiotą.- wzruszyłam ramionami i odwróciłam się, by odejść.
- A dlaczego nie?- spytał.
- Ona jest z Nate'em. On w życiu jej nie pozwoli do nas dołączyć. A poza tym Patrol Cieni na mnie poluje. Jeśli się do niej zbliżę, będę stanowić łatwy cel. No i też to, że dostała mnie za cel. Więc...- wzruszyłam ponownie ramionami.
- Zawsze można jej uświadomić, choćby kłamstwem, gdzie jej miejsce. Albo zrobić jej coś, że aż sama do nas przyjdzie.- rzekł Dennis, wymachując lutownicą.
Przeanalizowałam słowa chłopaka. Małe kłamstwo, ewentualnie jakaś czynność i dziewczyna będzie naszą bronią na wszechmocnego Nate'a Space.
- Widzisz? Jak poruszysz tymi tik-takami, to nawet składnie gadasz.- powiedziałam, patrząc na niego, a następnie wyskoczyłam przez okno prosto na chodnik.
Otrzepałam się, rozejrzałam i poszłam na kolejne zwiady panny Marano, zapewne miziającej się z Nate'em.
Niee.
Ja wcale nie jestem zazdrosna.
*perspektywa Laury*
- Lau, nie płacz.- rzekł kojącym głosem blondyn, trzymając mnie za obie dłonie. W jednej dzierżyłam nóż. I zamierzałam go użyć.
- Jak mam nie płakać?!- krzyknęłam.- Jak?!
- Ja rozumiem, że to dla...- zaczął chłopak.
- Ty nic nie rozumiesz.- wycedziłam przez zaciśnięte usta.- Nie straciłeś nikogo w taki sposób.- powiedziałam, dławiąc się łzami.
- To prawda. Ale mam ciebie. I nie wyobrażam sobie, abyś cokolwiek sobie zrobiła. Lub, by ktoś coś tobie zrobił. Uspokój się, wbicie sobie noża w serce nie ma sensu. Ona już nie wróci.- spokojnym głosem szeptał mi we włosy Nate.- Swoją śmiercią nic nie wskórasz. Kompletnie nic. A tylko zwrócisz na siebie uwagę i Patrol nie da już twoim znajomym spokoju.
- To oni ją zabili?!- wrzasnęłam, zła i pełna chęci zemsty.
- Nie. To był ktoś z zewnątrz. Oni jeszcze się nie mieszają w twoje sprawy. Jeśli umrzesz, ktoś inny też może.- odrzekł beznamiętnym głosem.
- No... Dobrze.- wreszcie ustąpiłam. Rzuciłam nóż na podłogę. Wybuchnęłam głośnym płaczem, a blondyn zaprowadził mnie do mojego pokoju.
Tam opadłam na łóżko i wtuliłam się w blondyna. Poczułam się pusta.... i bezradna. Nienawidzę tego uczucia.
Kiedy już po wszystkim.
Kiedy nic nie ma sensu.
Kiedy już nic nie można poradzić.
Kiedy wszelkie zabiegi są bezcelowe i tylko śmierć zdaje się być dobrym wyjściem. Jednak silniejsza, niż ochota odejścia, jest chęć zemsty. Straciłam ją i teraz jej zabójca za to zapłaci.
- Kocham cię, Lau. Nie umrzesz za nią. To ona zrobiła to za ciebie. Nie pozwolę ci odejść.- rzekł cicho i pocałował mnie lekko w usta.
- Dzięki, że nie dałeś mi się zabić.- smutno się uśmiechnęłam.- Czas zapomnieć.
- Tak. Jeśli nadarzy się okazja, na zemstę też będzie czas.- odwzajemnił mój gest.- A teraz czas na Voice Challenge. To już dziś. Gotowa?- zapytał, patrząc mi w oczy.
- Zawsze.- wzruszyła smutno ramionami.- Nie uratowałam jej, to chociaż ciebie przypilnuję.- zaśmiałam się.
- Liczę na to, kochanie.- polizał wargę.- Czas się przygotować. Ona by tego chciała.
- Wiem. I dlatego tu jestem i chcę się przebrać.- uniosłam brwi.- Co założyć?- zapytałam, jakby Nathan miał jakiekolwiek wiadomości w dziedzinie mody.
- Sukienkę.- rzekł po namyśle.
- A coś więcej?- dopytywałam.
- Dla mnie możesz być naga.- uśmiechnął się rozbrajająco.
- Ugh, zboczeniec.- rzuciłam w niego poduszką i rzuciłam się do szafy. Zmierzyłam wzrokiem zawartość. W oczy rzuciła mi się w oczy grafitowa sukienka. Ściśle przylegająca u góry, rozkloszowana do dołu. Ona wybrała ją dla mnie na urodziny. Błyskawicznie założyłam ją. Szybko nałożyłam na nogi kabaretki, a potem szpilki, czarne i lakierowane. Wyszłam z garderoby.
- Wow.- rzekł Nate. patrząc na mnie.
- Makijażem zajmę się w swoim pokoju w studio.- oznajmiłam i na sukienkę założyłam czarną skórzaną katanę, również jej wybór.
- Żadnej biżuterii?- zdziwił się blondyn.
- Żadnej.- skinęłam głową i wyminęłam chłopaka, wychodząc z pokoju.
Definitywny koniec myślenia o niej.
Całej w krwi.
A potem w trumnie.
To nie koniec.
To tylko kolejny początek.
*
- Oto przed państwem- Laura Marano, grająca postać Ally Dawson w Austin&Ally!- krzyczał Calum do mikrofonu.
Weszłam w blask jupiterów, machając z uśmiechem do publiczności.
- Witajcie! Mam ten zaszczyt oficjalnego rozpoczęcia Voice Challenge.- rzekłam do miniaturowego urządzenia, ustawionego przy moim uchu. Mój głos rozniósł się po całej ogromnej sali. Widziałam Nate'a, siedzącego obok kamery i głównego kamerzysty.- Nie mogę się doczekać trójki swoich podopiecznych. Jestem pewna, że będą tak żywiołowi, jak ja i dzięki temu dogadamy się razem.- odezwałam się szczerze.- A więc, zaczynamy!- powiedziałam głośniej i momentalnie światła na sali zgasły, czyniąc pomieszczenia zupełnie ciemnym.
Rozległa się muzyka, a tancerze szybko dołączyli do mnie na scenie. Znów poczułam tą siłę. Słowa doskonale były mi znane- Amy pomogła mi w tworzeniu tej piosenki.
When she turned eighteen she went astray
With her brother's dealer, so they say
She had the baby yesterday
Perhaps it's just a rumour
They kept her prisoner growing up
Told her Jesus was enough
She's really into dirty stuff
Perhaps it's just a rumour
And if you asked her she'd say
I'm just tryin' to work out
How to be like myself
I'm just tryin' to work out
These cards I've been dealt
See that girl she's looking great
She used to be quite overweight
She may not be entirely straight
Perhaps it's just a rumour
Always did as she was told
Apparently she's on the dole
Spends it all on alcohol
Perhaps it's just a rumour
I'm just tryin' to work out
How to be like myself
I'm just tryin' to work out
These cards I've been dealt
'Cause she did it, she did it
Her bed is forbidden
He's fit and she isn't
She keeps her face hidden
She told 'em good riddance
Her sister got with him
She wishes she didn't
And now they're all singing
Just tryin' to work out
How to be like myself
I'm just tryin' to work out
These cards I've been dealt*
I wtedy po raz pierwszy zobaczyłam go.
Ross'a, zupełnie nieciekawego mojego występu. Znudzonego. Innego. Skończyłam piosenkę, brawa rozległy się wraz z piskami i entuzjazmem, jakiego się nie spodziewałam.
Co ta Savannah mu zrobiła?
Zeszłam ze sceny, przytuliłam Raini i Caluma.
- Mała, to było genialne.- z podziwem rudowłosy mi powiedział.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się.- Zaraz się zaczyna.- zapiszczałam entuzjastycznie.
- Ciekawe, kogo ci przydzielą.- z podekscytowaniem Raini nadawała.
- Nie wiem, ale zaraz się dowiemy.- wzruszyłam ramionami.
Zostawiłam dwójkę przyjaciół, po czym zasiadłam na fotelu jurora.
- No pięknie, zaśpiewałaś naszą piosenkę.- czyjś głos zaatakował mnie z tyłu. Odwróciłam głowę, a nade mną stała przefarbowana już...
- Amy.- uśmiechnęłam się.- A co ty tu robisz?- spytałam.
- Jestem jurorem.- oznajmił.
- Ale Karmin...- zaczęłam.
- Karmin to zespół. Ja i Nick.- oznajmiła ciepło brunetka.
- To super!- rzuciłam jej się w ramiona.
- No wiem.- zaśmiała się dziewczyna.
- Przynajmniej wśród jury będę mieć sprzymierzeńców.- wzruszyłam ramionami.
- Nadal ci smutno?- zapytała Amy, patrząc mi w oczy ze zrozumieniem.
- Trochę. Ale czas zapomnieć. Nie mogę wiecznie tym żyć. Vanessa by tego nie chciała.- odrzekłam.
- To dobrze.- kiwnęła głową z aprobatą brunetka.
Tak, Vanessa właśnie tego by nie chciała. Utrata brunetki bardzo się na mnie odbiła. W momencie, gdy Raini wpadła z krzykiem do gabinetu Kevina i pokazała mi zdjęcie zmasakrowanego ciała dziewczyny, mój świat się zawalił. Kiedy tata się o tym dowiedział, myślałam, że oszalał. Nie odzywał się, tylko wpatrywał w ścianę i czasem się zaśmiał. Eric przyjął to niesłychanie spokojnie, jednak wiedziałam, że w środku jest totalnie załamany. Riker czuł się podobnie, jak ja i Eric. Blondyn naprawdę kochał Vanessę, a ktoś brutalnie naszej czwórce ją odebrał. Od tamtego dnia czuję żar chęci zemsty, palący i ostry. Miałam nadzieję, że to jakiś zwykły przestępca, a nie doświadczony agent.
- Laura, gotowa?- zapytał John, siadając za kamerą.
- Tak. Zaczynamy zabawę.- uśmiechnęłam się do starszego mężczyzny, a przy okazji też do Nate'a.
- Pięć, cztery, trzy, dwa...- machnął dłonią i kamery najechały na dwójkę moich przyjaciół na scenie.
- Już za chwilę poznamy dwunastkę uczestników, którzy poprzez internetowe głosowanie zostali wybrani.- oznajmił Calum miękkim głosem do mikrofonu.
- Jury będzie odwrócone tyłem do sceny, podczas, gdy ich przyszli podopieczni będą śpiewać i pokazywać wszystkie swoje umiejętności, którymi zdobyli serca głosujących.- dodała Raini.
Nasze fotele automatycznie przekręciły się o 180°.
Zerknęłam w stronę Amy i Nick'a, siedzących tuż obok na swoim dwuosobowym fotelu. Brunetka uśmiechnęła się do mnie pokrzepiająco. Odwzajemniłam jej gest i oparłam się głową o oparcie ogromnego fotela. Cicho westchnęłam, modląc się w myślach, by moi podopieczni byli naprawdę tacy, jak ja. Z takimi ludźmi będzie mi się wtedy dobrze pracować.
Kolejno uczestnicy występowali na scenie za nami. Wielu z nich było naprawdę niesamowitych. Ale jeden głos brzmiał nieznośnie znajomo. Wkrótce cała dwunastka już wystąpiła i nadszedł moment przydzielenia. Nasze fotele odwróciły się z powrotem na swoje miejsce. Nikogo nie było na scenie. Po chwili podopieczni pojawili się.
- O żesz, w mordę.- powiedziałam i dopiero po chwili zorientowałam się, że wszyscy mnie słyszą.
Wśród sześciu chłopaków i dziewcząt stał Rhydian, brat Aarona, Lacey, nie muszę chyba tłumaczyć, czyją ona jest siostrą i blondyn, który z triumfem wpatrywał się we mnie.
- A oto przydzieleni podopieczni dla Karmina: Eve Hart, Susan Phillips i Kate Churchill. Dla Natashy: Patrick Swan, David Lawson i Zac Thompson.- powiedziała Raini.
- Dla Ross'a: Lacey Space, Megan Nicole i Stephanie Simms. A dla Laury: Rhydian Lawrence, Jamie Sparks i Angelo Dimitry.- na dźwięk ostatniego nazwiska wypowiedzianego przez Caluma, aż zrobiło mi się niedobrze.
Niestety, jako aktorka, postanowiłam robić dobrą minę do złej gry.
Zatem nie pozostało mi nic innego, jak udawać, że jestem uradowana takim obrotem spraw.
Dzisiejszy dzień spowodował u mnie straszne zmęczenie, więc bez zbędnych wstępów...
Po zakończeniu emisji od razu z Nate'em wsiadłam do samochodu i pojechałam do taty. Kiedy tylko się dowiedziałam, że tata należał do tej chorej organizacji, chciałam z niego wydusić wszystko. A jednak- nie udało mi się to.
Wparowałam do szpitala, pokazałam przepustkę i poszłam wraz z blondynem na górę, prosto do pokoju mojego ojca. Wychodząc z windy, zauważyłam doktora prowadzącego mojego rodziciela.
Lekarz uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Laura, znaleźliśmy dawcę.- rzekł, a w moim sercu nagle coś jakby... Rozbłysło. Taa, wiem, że to nie ma sensu, ale żadne inne określenie nie pasuje do tego, co zaszło w środku mnie.
- A kto to?- zapytałam, bardziej szczęśliwa, niż kiedykolwiek indziej.
- Laura...- z załomu wyszedł starszy mężczyzna, w którym momentalnie rozpoznałam Marka Lyncha.
----------------------------
* Rumour- Chloë Howl
----------------------------
Hej :)
Wiem, że ilość opisów nie powala, ale jestem okropnie zmęczona ;c
Dziś krótko, ale to dlatego, że po 1) coś z weną krucho u mnie ;-; i po 2) od poniedziałku mam testy diagnozujące i muszę się uczyć ;__;
Mam wrażenie, że się zepsułam w pisaniu, więc jeżeli tak uważacie- po prostu mi to napiszcie, nie obrażę się ;)
Zachęcam do komentowania, to zawsze trochę bardziej motywuje :D
~Kasia
Super rozdział! Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńNIE ZGADZAM SIĘ Z TOBĄ !!! Rozdzialik super zresztą jak zawsze . Szkoda że taki krótki ale z drugiej strony nawet dłuższy jest za krótki bo twoich rozdziałów nigdy nie będę mieć dość !!!
OdpowiedzUsuńAga :)
Wcale nie!
OdpowiedzUsuńPiszesz nadal genialnie!
Rozdział jest zarąbisty!
Dawaj szybko next!
Wreszcie nadrobiłam rozdziały :D
OdpowiedzUsuń1. Kurwa mać, rzygam jak widzę ile razy Nathan wpycha jęzor do ust Lau ;-; biedna ;c
2. Ja ci dam zepsułam się w pisaniu. Ja to wiem, osoby powyżej to wiedzą, inni czytelnicy to wiedzą, piszesz zajebiście i nie pierdol xD
3. Zajebisty rozdział, jak zawsze :3 (poza tymi pocałunkami kurwa mać.)
4. JAK. MOGŁAŚ. ZABIĆ. NESS? JA PIERDOLE, DLACZEGO ONA?! ZAJEBAĆ SAV, ZAJEBAĆ! NIEE! ;_______________; A ja uwielbiam Vanessę :c
5. Pierdolę bez sensu, wiem. Ale chyba mam gorączkę ;-;
Czekam na kolejny :3
Rozdział jest wspaniały, naprawdę super:)
OdpowiedzUsuńale Nathan i Lau...Kiedy Raura? :( No i Van- jak mogłaś ją zabić!!!!!!!!!!!!!!
I spróbuj jeszcze raz powiedzieć, że się zepsułaś!
WOW! Nie wiem, jak możesz twierdzić, że Twoje pisanie się pogorszyło! Rozdział genialny, zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuń