sobota, 31 maja 2014

(II) Rozdział piętnasty

"Niektóre tajemnice wymagają poświęcenia. Inne, darowane od ludzi, właściwie są bezwartościowe."

- Co zrobiłaś?!- krzyknął wściekły blondyn.
Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć. Musiałam grać na zwłokę. Póki nie pojawi się ona.
- To, co mówię.- odparłam.- Wydaje mi się, że powinniśmy zerwać.- ciągnęłam, wiedząc, że może podsłuchiwać.
- Co?!- jego głos jeszcze bardziej się podniósł.- Dlaczego?!
- Po prostu... Nie jesteśmy sobie pisani.- odrzekłam.
- Nie. Nie opuszczę cię. Nie pozwolę ci na to. Nie.- jego twarz wyrażała ból, zmartwienie i zapalczywość.
Był pewny.
Ja też byłam.
Puf.

Obudziłam się zalana potem. Oddychałam ciężko i próbowałam złapać więcej powietrza. Westchnęłam głęboko. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju. Okno trzeszczało, ale to nie było nieprzyjemne. Wstałam z łóżka i popatrzyłam na zegarek na szafce nocnej. 23.46. Wpatrywałam się w tykający przedmiot uparcie, jakby to miało przyspieszyć czas. Nieubłaganie zbliżała się północ. Miałam nadzieję, że Duster tym razem pojawi się na czas. Szybko podeszłam do szafy i nałożyłam swój czarny kostium. W buty wbiłam noże, a w pasie umieściłam sprzączkę z paralizatorem, dodatkowymi nożami i kilka sztuk shurikenów, tak dla zasady, byłam niemal pewna, że się nie przydadzą. Włosy szybko spięłam w kucyk i odgarnęłam grzywkę z oczu. Spojrzałam w małe lusterko, zawieszone w szafie. Te same worki pod oczyma od ponad pół roku. Wyzywające spojrzenie i dziki uśmiech, nieprzynoszący nic, poza zemstą. To cała ja. Świeżość i błysk uleciały ze mnie wraz z zdradą, jakiej się dopuściłam. Obrzydzenie samą sobą pojawiło się na mojej twarzy na myśl o tym. Pokręciłam głową i zeszłam na dół do głównego pokoju. Rudzielec, Max, Harper i Paul stali ze swoimi broniami i oczekiwali na mnie. Widać było jak na dłoni wyczerpanie wymalowane na ich twarzach.
- Gotowi?- zapytałam.
- Alex, musimy to robić?- zapytał zmęczony Dennis.
- W zasadzie poradzę sobie sama z Dusterem.- odpowiedziałam po chwili.
Jednocześnie czterech chłopaków rzuciło wypucowane dzieła sztuki wojennej na podłogę i powlokli się do pokoi. Przewróciłam oczyma i wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się.
Niebieskowłosy punk stał na ulicy i patrzył prosto na mnie.
- Kiedy ostatnio widzieliśmy się, miałeś czarne włosy.- zauważyłam głośno.
- Wszystko się zmienia. Czyż niesławna Alex nie powinna o tym wiedzieć najlepiej?- odrzekł z kpiącym uśmiechem i zbliżył się trochę.
- Niesławna Alex wielu rzeczy nie dostrzega.- syknęłam.- I nie lubi ironii, jeśli sama jej nie używa. Przejdziemy do rzeczy?
- Przeszliśmy do bardzo wielu rzeczy.- zamruczał chłopak.
- Daruj sobie.- warknęłam.
- Nigdy nie zapomnę dotyku twojej satynowej skóry na mojej.- chciał mnie dotknąć, lecz szybko złapałam go za rękę i zablokowałam, przyciskając go do ściany. Chwyciłam jego szyję i zaczęłam przyciskać, odbierając mu możliwość oddychania.
- Jeszcze jeden niesmaczny żart, a wykastruję cię po maltańsku.- przymrużyłam oczy.
- Czyli?- wydął usta.
- Bez znieczulenia.- uśmiechnęłam się słodko, a Dusterowi zrzedła mina.
- Zdecydowanie powinniśmy przejść do rzeczy.- wysapał, kiedy coraz mocniej zaciskałam rękę na jego szyi.
- Zdecydowanie.- powtórzyłam, po czym puściłam go i pozwoliłam, by upadł na kolana i dusił się, aż wreszcie dojdzie do siebie.- Będziesz tak długo, czy może...?- zauważyłam, że pod paznokieć wbił mi się piasek, więc gdy niebieskiowłosy usiłował wziąć wdech, ja sprawnym ruchem wyjęłam nóż z buta i poczęłam wydłubywać ziarenka spod płytki palca. (wiem, że to nie ma sensu, ale darujcie ;) - od aut.) Wreszcie chłopak stanął na nogi i spojrzał na mnie z mordem w oczach.
- Może wreszcie zajmiemy się tym, po przylazłeś?- zaproponowałam.
- Ok. Obiecuję, że nie będzie niesmacznych żartów.- uniósł obie ręce w geście kapitulacji.
- Dobrze. Chodź.- wskoczyłam szybko na dach, który był w tym miejscu dość nisko i zaczęłam skradać się po cichu. Kątem oka dostrzegłam, że Duster robi to samo. Szybkimi i zdecydowanymi ruchami przemierzaliśmy dachy budynków. W końcu dotarliśmy w miejsce, które obrałam jako cel.
- Czegoś nie rozumiem. Po co przybiegliśmy do Beverly?- zapytał skonsternowany.
Wskazałam na dużą żółtą willę w cieniu drzew.
- Widzisz tamten dom?- zapytałam.
- Tak.- odrzekł.
- Kojarzysz Damiano Marano?- dopytywałam.
- Aż za dobrze.- skrzywił się.
- Z nim też trzeba skończyć.- rzekłam chłodno i zamknęłam oczy.

*perspektywa Laury*

Chodziłam zdenerwowana po całym pokoju. Wdychałam i wydychałam powietrze, choć wiedziałam, iż to bezsensowny zabieg. Północ zbliżała się, by swoimi mackami porwać wszystko, co kochałam. Stanęłam w miejscu. Szmer dochodził zza okna. Szybko podeszłam doń i ujrzałam dwa cienie. Jeden uniósł głowę, a drugi, niczym kot, zaczął się zbliżać. Momentalnie poczułam silną chęć ukrycia się, lecz zignorowałam ją. Patrzyłam na cienie. Zaciekawienie zmieszało się we mnie ze strachem. Nagle czarna postać, która uprzednio wpatrywała się w niebo, zatrzymała drugą i po kilku sekundach obie się wycofały. Natomiast przed samym oknem pojawił się jeszcze jeden cień. Dzieliła nas cienka warstwa szkła. Odskoczyłam od otworu okiennego z krzykiem. Okno otworzyło się po jednym trzaśnięciu. Postać wpadła do pokoju i rzuciła na mnie okiem, a zaraz potem podała mi rękę, zdejmując drugą kaptur z głowy.
- Jezu, Nathan, wystraszyłeś mnie.- syknęłam, podnosząc się.
- Co to do cholery było?!- wrzasnął blondyn.- Tam u Alex. Co ci odbiło?!
- Cicho, mój tata śpi na dole.- położyłam mu swoją dłoń na usta.
- Mmdhdhtccsfk.- próbował coś wyksztusić, lecz moja ręka była dość wyraźną przeszkodą.
- Przestaniesz wrzeszczeć?- zapytałam.
Wkrótce chłopak uspokoił się i kiwnął głową potulnie.
Oderwałam dłoń od jego ust i wpadłam mu w ramiona. Nic nie mówiłam, po prostu się do niego tuliłam. Blondyn objął mnie i jeszcze mocniej do siebie przycisnął.
- Odchodziłem od zmysłów, co też mogło się stać.- szepnął mi we włosy.
- Ja...- zaczęłam. Przełknęłam ślinę głośno i otworzyłam usta. Zamiast cokolwiek dodać, wpiłam się w jego wargi i zatraciłam w tym nieziemskim uczuciu, jakim jest miłość.
STOP.
Miłość?
Dotąd kochałam tylko Ross'a.
Albo nie kochałam?
Sama nie wiem.
Cholerne rozdarcie.
Ale spodziewałam się wątpliwości. Zawsze się pojawiają.
Wreszcie przerwaliśmy pocałunek.
- Wyjaśnisz mi wreszcie, co jest grane?- zapytał, siadając na moje łóżko.
- Tylko ja nie mam pojęcia, od czego zacząć.- wyznałam cicho. Oparłam się o biurko po drugiej stronie.
- Może od początku? Jak ty tam się znalazłaś? Po co tam byłaś? Po kiego się na mnie rzuciłaś? Co Alex ci powiedziała? Po cholerę ta cała gra? Życie ci niemiłe? Dlaczego w ogóle z nią rozmawiałaś?- zbombardował mnie pytaniami. Właściwie, sama na większość nie potrafiłam odpowiedzieć.
- Ja...- wybuchnęłam płaczem.
- Lau...- Nathan zmięknął.- Przepraszam. Po prostu mam dość tej zagadki.
- To nie twoja pierwsza, czyż nie?- zapytałam, ocierając oczy.
- Co?- odpowiedział pytaniem zbity z tropu.
- Co ty przede mną ukrywasz?- podniosłam głowę i napotkałam jego spojrzenie.
- Kompletnie nic. Przed tobą pierwszą aż tak się otworzyłem.- odparł.
- Opowiem ci teraz wszystko, co cię tak interesuje.- rzekłam chłodno, wiedząc, że blondyn kłamie. Miałam nadzieję, że wyzna mi prawdę, a jednak tego nie zrobił.- Kiedy spacerowałam, samochód Alex i jej obstawy mnie niemal potrącił, a potem Alex i ten rudy wciągnęli mnie do środka, po czym sypnęła mi czymś w twarz.- twarz chłopaka spięła się.- Zawieźli mnie do tej swojej nory. Potem Alex przyszła do mnie i zaczęłyśmy kulturalną rozmowę, która zeszła na twój temat. Nieszczęśliwie się złożyło, że miała kilka zdjęć i świstków, które poświadczyły jako dowodu jej śmiałego oskarżenia. Według niej, to ty zabiłeś Vanessę.- powiedziałam ostro.
- Ty chyba jej nie wierzysz, prawda?- spytał chłopak, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Nie Nathan, nie wierzę. Jednak jestem pewna, że coś ukrywasz. Wiesz, kto ją zamordował.- stanęłam na równe nogi.
- Nie, Lau, nie wiem.- zbliżył się do mnie.- Ale wiem, kto na ciebie poluje, kto zaatakował wczoraj twojego ojca i...
- Czekaj, czekaj, czekaj. Co?! Ktoś zaatakował mojego ojca wczoraj?!- krzyknęłam o ton wyższym głosem.
- Nie powiedział ci?- spytał zszokowany Nate.
- Nie.- pokręciłam głową.
- Nazywa się Clementine, ale nie jestem pewien, czy to jego prawdziwe imię.- wyjaśnił Nathan.- Pracował dla państwa Bloom, jako osobisty ochroniarz Ever Bloom, niestety ona została zamknięta w zakładzie, a on bez pracy.- odpowiedział.
To wszystko nie miało sensu. Co ten Clementine miał do mnie i mojego taty? Kto w końcu zamordował Van? Dlaczego to wszystko jest takie pogmatwane?
- Czegoś tu nie rozumiem. Co mu przyjdzie z prześladowania nas?- spytałam.
- Nie mam pojęcia. Ale czas wezwać Patrol.- skrzywił się.
- Patrol, zabójca, prześladowca i dwoje nastolatków? To chyba niezbyt dobry układ.- orzekłam.
- I weź tu człowieku bądź silny.- westchnął i wyjął z buta mały nadajnik.
*
- To jakaś kpina. Nie będę nigdzie chodzić z tymi gorylami.- pacnęłam jednego z dwóch osiłków w ramię.- Przecież Nate mi wystarczy.- zauważyłam.
- Panno Marano, mamy zachować pozory normalności. Jest pani w jury tego tam Changer i tak ma pozostać. Nate pracuje za kamerą, więc byłby problem, gdyby nagle ktoś do panny strzelił, czyż nie?- odezwał się ciężki głos Edwina Huggissa.
- To nie coś tam to Changer, tylko Voice Challenge, a po drugie, pozory normalności?! krzyknęłam.- Chce mnie pan wepchnąć w łapska dwóch ogromnych goryli i to jest normalne?!
- Każda szanująca się celebrytka powinna takich mieć.- stwierdził mężczyzna.
- Czyli jestem dziwką wśród celebrytek. Świetnie.- wzruszyłam dłońmi i ramionami.
- Bezpieczeństwo przede wszystkim  panno Marano.- podszedł bliżej i usiłował skarcić wzrokiem. Niestety, jak ostatnie dziecko, wystawiłam mu język. Przewrócił oczyma i usiadł na swoim fotelu.
- Chyba pan żartuje, że te dwa goryle o nieprzeciętnie dużych barkach będą mnie pilnować na każdym kroku.- syknęłam, opierając się o biurko.- Przepraszam, Butch, wybacz, Norrick.
- Spoko, Laura. Dla niego i tak jesteśmy średniej wielkości półgłówkami.- rzucił Butch, gromiąc wzorkiem Edwina.
- Panno Marano.- skrzywił się starzec.- Jeśli zamierzasz utrudniać wszystko, zamknę cię na długi czas w pokoju bez klamek, aż Clementine o tobie zapomni.- zagroził.
- Po co ci jestem, Huggiss?- zapytałam patrząc mu w oczy.
- Są takie tajemnice, których nawet ty nie znasz. I obietnice, których złamać nie mogę. Słuchaj mnie, jeśli ci życie miłe, i pilnuj Alex, a tymczasem ja pójdę do centrali i będę monitorować twój dom, by Damiano na pewno był bezpieczny. Butch, Norrick, pilnować panny Marano i nie spuszczać z niej oczu. Jeśli jej coś się stanie, obaj pożałujecie.- syknął w stronę mężczyzn, po czym wyszedł i zostawił nas samych.
- Chodźmy, za chwilę mam próbę.- westchnęłam i wyszłam tym samym wyjściem, co Edwin.
Wyszliśmy na zewnątrz ogromnego wieżowca. Zaraz przy krawężniku stał wielki czarny van dostawczy.
- To chyba jakieś żarty.- powiedziałam głośniej.
- Laura, Edwin wyraził się jasno, masz być w stu procentach bezpieczna. My tylko wypełniamy jego polecenia.- odparł Norrick, otwierając drzwi do samochodu. Wsiadł do niego, a następnie podał mi dłoń, którą złapałam i weszłam do środka. Wewnątrz siedział Nate ze skupioną miną.
- Nate.- szepnęłam i podeszłam do blondyna. Usiadłam obok niego i się przytuliłam do chłopaka. Nathan pogłaskał mnie tylko po włosach i musnął policzek.
- Coś się dzieje?- spytałam zaniepokojona.
- Co?- spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Co się dzieje?- powtórzyłam pytanie.
- Nie. Dlaczego?- zdziwił się.
Moja intuicja wrzeszczała, a mimo to zachowałam stoicki spokój. Coś było bardzo nie w porządku. Wzięłam głęboki wdech, by nie wybuchnąć.
- Pójdziesz ze mną i z chłopakami na próbę?- zaproponowałam, znając już odpowiedź.
- Muszę jeszcze załatwić kilka rzeczy.- miał rozbiegany wzrok. Wiedział, kto jest zabójcą.
- Rozumiem.- skinęłam głową i w milczeniu przebyliśmy dalszą drogę.
Niedługo potem dojechaliśmy pod mój dom. Norrick i Butch wysiedli ze mną, a Nathan przesiadł się na miejsce kierowcy. Popatrzył na mnie smutno.
- Gdziekolwiek jedziesz, masz wrócić.- powiedziałam ze łzami w oczach.
- Lau, ja...- zawiesił głowę.
- Po prostu wróć.- przerwałam mu.
Podeszłam do okna kierowcy, stanęłam na palcach i pocałowałam blondyna w usta. Ostatni raz zanurzyłam dłoń w jego włosach, po czym oderwałam się od niego i pozwoliłam, by szyba zasunęła się, oddzielając nas od siebie. W jego oczach był okropnie wyraźny smutek. Poczułam równie bolesne przeczucie wewnątrz siebie, jak wtedy, kiedy Alex nas złapała w lesie. To nie mogło skończyć się dobrze.
Nathan odjechał, a ja wraz z mężczyznami weszłam do domu. Tata pewnie znów spał. Od czasu powrotu ze szpitala był wycieńczony, więc wcale mu się nie dziwię. Do tego śmierć Vanessy odbiła się na nim dwukrotnie bardziej, niż na mnie. Zeszłam na dół do pracowni, gdzie wszystko było przygotowane na kolejną próbę. Powrót do normalności? Proszę bardzo.
Punkt trzecia trzej chłopacy pojawili się w pracowni. Ich miny były bezcenne, gdy ujrzeli dwóch goryli, śledzących każdy mój ruch.
- Nie przejmujcie się nimi. To Butch.- łysy uśmiechnął się do trójki chłopaków.- A to Norrick.- drugi zaś do nich pomachał.- Wam krzywdy nie zrobią. Są moimi pomocnikami.- uśmiechnęłam się lekko.
- Zaczniemy próbę?- zaproponował Rhydian.
- Tak, tak.- pokiwałam głową.- Długo myślałam nad piosenką i stwierdziłam, że OneRepublic do was nie pasuje. Wybrałam natomiast inną piosenkę. To będzie bomba energetyczna, śmiały tekst i genialny rytm, do którego można wymyślić nieziemską choreografię.- rozmarzyłam się.- Dziś jest środa, do soboty mnóstwo czasu.
- A czyja to piosenka?- zapytał Jamie.
- Fall Out Boy, kochani.- na usta wypełzł mi ogromny uśmiech, kiedy ścieżka rozbrzmiewała w całej pracowni.
Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.

*perspektywa Nate'a*

Dla Laury.
Ginę dla Laura.
No co za poświęcenie.
Krew  wszędzie krew.
Umieram.
*
"Po prostu wróć", niczyn echo odbijało się w moim myślach.
Jak to możliwe, że pokochałem tak kruchą istotkę i zrobiłem z niej żołnierza?
Podjechałem samochodem pod Madison, wyskoczyłem z vana i pobiegłem w stronę lasu West Wood. Błyskawicznymi susami przemierzałem kolejne odcinki zieleńca. Oddech mj przyspieszył, a serce zabiło mocniej, gdy nieubłaganie zbliżałem się do celu.
Na szybką śmierć.
Rozejrzałem się po polanie i wreszcie zobaczyłem niebieskowłosego ćwoka, dzierżącego dwa shot gun'y wysokiego kalibru. Patrzył prosto na mnie i uśmiechał się, jak ostatni bezczel. Zacisnąłem pięści.
- Gdzie reszta?- krzyknąłem.
- Jaką reszta?- usłyszałem.
- Duster, znam cię! Wiem, że nie jesteś sam!- odparłem głośno.
Chłopak śmiało kroczył przez polanę, prosto w moją stronę.
- Space. Miała być Marano.- przechylił lekko główę w prawą stronę.
- Chroni ją Patrol. Dwóch goryli. Nie mogła się pojawić.- odrzekłem sucho.
- Tobie nie ufam.- odpowiedział, wzruszając ramionami.
- Daj mi te papiery.- syknąłem, łapiąc go za rękę, gdy się cofał. Przyłożył jedną lufę pistoletu do moich żeber.
- Puszczaj mnie.- warknął.
- No chyba nie.- uniosłem brwi wysoko.
W tej chwili prawda była najważniejsza.
Laura musiała ją poznać.
Wyrwałem Dusterowi świstek, ale ten nacisnął spust, a kula przeszyła moje ciało. Ból był niewyobrażalny. Osunąłem się na trawę i począłem przeżywać istną agonię. Niebieskowłosy uciekł.
Szybko wygrzebałem nadajnik i wycisnąłem go mocno.
Laura, w tobie nadzieja...
------------------------------
Yo, kochani!
Odzyskałam wreszcie wenę i mogę dla was pisać bez wytchnienia! :D
Wiecie, co?
Jesteście najwspanialsi!
Tyle komentarzy od Was, moi drodzy!
To podniosło mnie na duchu i dało niesamowitego kopa :3
Jestem mega zadowolona z tego rozdziału, choć drobne przeszkody trochę popsuły efekt :/
Jak już mówiłam, mam ogrooomniaste plany, co do tego opowiadania i wydaję mi się, że Was zaskoczę.
Każdy, kto to teraz czyta może czuć się wyróżniony- to.dzięki Tobie nabiło mi 50 000 wyświetleń <3
Kocham Was :*
Komentujcie, widzicie, jak to na mnie działa ^^
~Kasia<3

12 komentarzy:

  1. Cudny rozdział . Pewnie i tak uznasz inaczej
    Ale dla mnie jesteś utalentowana!
    Szybko next xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku:) cudo*-* BŁAGAM NEXT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Za-je-bis-ty!!!! <3 Ty wiesz, że cię kocham? :3 DZIĘKUJĘ, ŻE GO POSTRZELIŁAŚ XD Ahh ;3
    Boję się co ty tam wymyśliłaś..
    Czekam na kolejny ;dd

    OdpowiedzUsuń
  4. Co , co , co i jeszcze raz Cooooooooooooooo? Coś ty zrobiła temu biednemu chłopakowi ???
    A ja go tak bardzo lubię . Mam tylko nadzieję , ze go nie zabijesz bo wtedy będę zrozpaczona , serio go polubiłam , naprawdę . Proszę nie uśmiercaj mi go , na błagam . Rozdział cudowny i mam nadzieje , ze szybko będzie kolejny !!! A ja zapraszam do siebie jeśli masz czas i ochotę
    http://laura-i-r5-i-hate-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, plis dodaj szybko następny bo ja nie wytrzymam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekam na nexta :) Kiedy Raura ? :C

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział po prostu zarąbisty!!!!! Yeah!!!!!!!! Tylko nadal czekam na RAURĘ!!!!!!!!! Będzie ona wgl??

    OdpowiedzUsuń
  8. Brak mi słów! Genialny, genialny i jeszcze raz genialny rozdział. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Mam nadzieję, że Nate dalej trochę pożyje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że Nate przeżyje... Ale i tak wolę Raurę :) Błagam RAAAAAAAAAAAAAAURA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest zarąbisty!!!!
    A Nathan ma przeżyć! (choć osobiście wolę Raurę)
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nate musi przeżyć! Chociaż i tak wolę Raurę:)

    OdpowiedzUsuń
  12. I proszę daj szybciutko nexta:*

    OdpowiedzUsuń