[PRZECZYTJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM :)]
"Czasem warto zamknąć oczy.
I ich nie otwierać."
- Raz, dwa, trzy, cztery. I kolejny atak.- uśmiechnęłam się wesoło, opadając na ziemię. Trzech chłopaków leżało na podłodze z bólem wymalowanym na twarzach.- No co jest? Dajemy!- rzekłam, kładąc sobie dłonie na biodrach.
- Ale... Ja już nie daję rady.- wysapał Jamie, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Nate doskoczył do mnie.
- Daj im spokój, oni nie trenują tak, jak ty.- szepnął poufale blondyn. Angelo przypatrywał nam się z zaciekawieniem.
- A co z Ross'em?- zapytał, świdrując mnie wzrokiem.
- Ross to przeszłość. Poszliśmy w swoje strony. Jak widzisz- przeciwne.- odrzekłam wymijająco, przyjmując wyzwanie.
- Aha.- odpowiedział tylko i odpuścił.
Poczułam się wygrana. Nie na długo jednak.
Znów powróciło to miażdżące uczucie pustki. Trzech chłopaków. Każdy o innym charakterze. Każdy chciał wygrać. Jednak tylko jeden mógł. Musiałam pomóc im się zgrać. Ale jak?
- Musimy wybrać piosenkę na pierwszy występ. Jak wiecie, na razie jesteście zespołem. Macie współpracować.- orzekłam po chwili ciszy.- Myślałam nad jakimś coverem Emblem3, albo innego takiego zespołu. Musimy zobaczyć, w czym najlepiej się czujecie i w czym najciekawiej wypadacie.
- A ja tam myślę, że od razu powinniśmy wywalić z Thirty Second to Mars.- sprzeciwił się Angelo.
- Mi tam najbardziej pasuje Michael Jackson.- odpowiedział Jamie.
Spojrzałam na Rhydiana, tępo wpatrującego się w obu chłopaków.
- A ty Rhydian? Co chciałbyś śpiewać?- zapytałam bruneta, wyciągając go z letargu.
- To, co uznasz za słuszne.- wzruszył ramionami.- To ty tu się znasz na tym najlepiej.
- Spróbujmy połączyć Thirty Second of Mars i Michael'a Jacksona. Zaśpiewacie piosenkę OneRepublic.- powiedziałam po chwili namysłu.
- Nawet niezły pomysł.- potaknął Jamie.
- Może być.- mruknął burkliwie Angelo.
Nie zwracając na niego uwagi, powiedziałam:
- Możecie już iść. Jutro o trzeciej tutaj.- zarządziłam.
- Ja też spadam, Lacey czeka na comiesięczny wypad na plażę.- uśmiechnął się Nate uroczo.
- Dobra. Ja się przejdę na cmentarz.- na samą myśl o Van gula pojawiła mi się w gardle.
Blondyn tylko ścisnął usta, ale nic już nie powiedział, po prostu wyszedł.
Rhydian i Jamie postąpili podobnie.
Tylko Angelo został na swoim miejscu.
- Co?- spytałam.
- Nie rozumiem.- odezwał się cicho, wpatrując się we mnie przenikliwie.
- Czego?- dopytywałam, sama niewiele ogarniając.
- Ciebie. Wszystkiego wokół ciebie. Wszystko się zmieniło.- szepnął.
- Wiele rzeczy uległo zmianie, ale chyba na tym to wszystko się opiera.- wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego... Ty i Ross nie jesteście razem? I co ten Nathan ma do tego? Co mnie ominęło?- uniósł wysoko brwi.
- Nie ufam ci. Nauczyłam się nie ufać takim, jak ty.- przymrużyłam oczy, gdyż chłopak zadawał podejrzanie dużo pytań. Zorientowałam się, że tak właściwie, to nawet ja nie potrafię na nie odpowiedzieć.
- O co ci chodzi?- zapytał zdezorientowany.
- Sama chciałabym wiedzieć.- westchnęłam.- Przepraszam, ale ostatnio naprawdę dużo się działo i to nauczyło mnie, że nie mogę wszystkim ufać. A poza tym jeszcze ta afera z liceum...
- To było kiedyś, ok?- wszedł mi w zdanie blondyn.- Po pierwsze: zmieniłem się również i ja, a po drugie: jestem zdeterminowany, by wygrać ten konkurs, więc...
- To dlaczego zadajesz tyle pytań?- usiadłam i oparłam brodę na dłoni.
- Bo zupełnie nie rozumiem, jak twój związek z Lynch'em, który był tak trwały, rozpadł się tak szybko?- rzekł cicho.
- Angelo, to był moment. Ta cholerna Savannah wszystko popsuła, a on wybrał. Ja również i w ten sposób rozeszły się nasze drogi.- odpowiedziałam.
- Czyli już w ogóle nic do niego nie czujesz?- spytał.
- To nie tak... Ale to i tak nie twoja sprawa.- odrzekłam i podniosłam się w siedzenia.
- Przepraszam, że tak dopytuje. Chciałbym cię zrozumieć.- skrzywił się.
- Powodzenia.- uśmiechnęłam się smutno i otworzyłam drzwi.
Blondyn wyszedł pierwszy, a ja za nim.
- Dlaczego idziesz na cmentarz?- spytał.
- Um... Moja siostra...- poczułam łzy pod powiekami, więc mocniej je zacisnęłam.
- Och...- zaciął się chłopak i ucichł.
- Mhm...- pojedyncza łza spłynęła po moich policzku i szybko wyschła.
- Przykro mi.- odezwał się po chwili cichego marszu.
- Tak, mi też.
- Wiesz, kto to zrobił?
W tej chwili moja irytacja sięgnęła zenitu.
- Czy ty musisz tak o wszystko pytać?!- krzyknęłam.- To zupełnie nie twoja sprawa.- syknęłam i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, obróciłam się na pięcie i wzięłam rozbieg. Byliśmy niedaleko cmentarza, więc wystarczyło, że przebiegłam przez ulicę i zgrabnym ruchem przeskoczyłam bramę i byłam już na miejscu. Jeszcze przelotnie spojrzałam na zaskoczonego blondyna i ruszyłam w stronę grobu mojej siostry.
Błyskawicznie dotarłam na miejsce. Zgodnie z moim poleceniem, przy grobowcu, całym w kwiatach i zniczach, umieszczono ławeczkę. Zapatrzyłam się w grafitowo-szary grób w kształcie prostokąta. Duży krzyż po lewej stronie idealnie pasował do wszechobecnego smutku. Na płycie był wygrawerowany ulubiony cytat Vanessy: "Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia." oraz data urodzenia dziewczyny i dzień śmierci, czyli 13 grudnia 2013 roku. No i jedno z moich ulubionych zdjęć brunetki- zawsze uśmiechniętej i pełnej życia młodej kobiety, gotowej na wszystko, co przyniesie los.
Nie, ona nie powinna umrzeć.
- Hej, Vanessa. Ja... nie wiem, od czego zacząć.- odezwałam się.- Wiesz, niedługo święta, a ja wreszcie czuję, że kamień mi z serca choć trochę się osunął. Tata... Odzyskuje siły, że tak powiem. Mark Lynch, tata no wiesz kogo, oddał mu mnóstwo swojej krwi, mam nadzieję, że nie na darmo. Voice Challenge niedawno się zaczął i... jest naprawdę dobrze. Bez twojego wsparcia to nie to samo, ale... jak pewnie widzisz, jakoś się trzymam.- rzekłam słabym głosem.- Riker strasznie rozpaczał. Wiem, że ty to wiesz, bo wszystko pewnie widziałaś, ale... To wszystko takie smutne. Bo widzisz, zaczęłam tęsknić za Ross'em. To znaczy, Nate jest wspaniały, ale... Ross zawsze mnie wspierał. No dobra, nie zawsze, ale w większości czasu, kiedy się przyjaźniliśmy. No i nagle się zmienił i ja nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Ta Savannah wydaje mi się być podejrzana. Ja wiem, że ty pewnie już wiesz, co knuje, ale ja dopiero się dowiem.- z zacięciem powiedziałam.- Tęsknię za tobą, Van. Dowiem się, kto cię zabił.- zacisnęłam pięści.- Kocham cię i wiem, że mnie słyszysz. Wiem, że gdzieś tu jesteś. Daj mi tylko znak, a ja już nie będę cię męczyć.
I wtem stało się coś tak banalnego, ale jednocześnie tak głębokiego, że z dziecięcą naiwnością pozwoliłam sobie wierzyć, że to Vanessa.
Mianowicie podmuch wiatru trafił mnie prosto w twarz.
Wciągnęłam powietrze do płuc i długo je trzymałam. Po kilkunastu sekundach stało się to męczące, więc zaniechałam tej czynności. Westchnęłam głośno i powłóczystym krokiem podążyłam w stronę wyjścia.
Tak dawno nie odwiedzałam żadnego cmentarza. Nie sądziłam, że Vanessa znajdzie się tam szybciej ode mnie. Zawsze śmiała się, że przez moją niezdarność, to właśnie ona mnie przeżyje. Jakże się myliła!
Poczułam trochę więcej spokoju wewnątrz siebie po wyjściu z ogrodu zmarłych. Rozejrzałam się po ulicy, nic nie jechało, toteż przeszłam przez nią spokojnie i weszłam na chodnik. Los Angeles było ostatnio trochę zachmurzone, a znad morza często pojawiały się wiatry, często dosyć mocne. Niebo jednak było prawie bezchmurne i tylko gdzieniegdzie na błękicie płynęły małe, puchate, białe chmurki. Była czwarta po południu. Tłumy turystów rozlewały się po mieście. Rzadko ktokolwiek mnie rozpoznawał z dwóch prostych powodów: mało dorosłych ogląda serial, w którym gram, a także jeszcze tak naprawdę niewiele osób ogląda Voice Challenge, no i drugi, czyli to, że miałam na nosie wielkie przyciemniane okulary. Kroczyłam przez Sunset Avenue i myślałam. Naprawdę dużo miałam ostatnio zmartwień.
Po pierwsze:
Ciągłe domysły, kto zabił Vanessę? I czy ten ktoś czyha na mnie lub kogoś w moim otoczeniu?
Poważnie, zaczęłam się martwić o tatę, Nate'a, Raini i Calum'a. Chociaż Nate raczej nie należy do osób bezbronnych, to nawet on nie jest niezniszczalny. Jeden celny cios i koniec.
Wzdrygnęłam na samą myśl.
Zastanawiałam się też, co będzie z tatą. Pan Lynch naprawdę uratował mu życie, ale co, jeśli przeszczep się nie przyjmie? Zostanę wtedy sierotą z jednym bratem.
Nie, żeby Eric był zły, czy coś.
Straciłam mamę.
Straciłam Vanessę.
Straciłam Ross'a.
Nie mogę stracić taty.
Kolejną rzeczą, która zaprzątała moje myśli, jest świadomość trudności, jaka przede mną stanęła, a mianowicie trzech uroczych, lecz zupełnie odmiennych chłopaków. Każdy z nich chce wygrać i stać się gwiazdą. I szczerze mówiąc, martwię się, czy któremukolwiek z nich się to uda, zważywszy na fakt, iż jest dziewięciu innych uczestników o podobnych marzeniach. Chciałabym, by wszyscy spełnili swoje marzenia, ale co ja mogę? Jestem tylko jurorem. Nic poza tym, cudów nie zdziałam.
Martwił mnie też fakt, że nadal mam zadanie do wykonania.
Zgodnie z tym, co Nathan mi przekazał, Patrol Cieni raczej nie należy do miejsc przyjemnych i "dla grzecznych dziewczynek". To drugie raczej od dłuższego czasu, bodajże od ponad półtora roku, już się mnie nie tyczy, ale nawet jeśli, to wymiękłam, kiedy zobaczyłam wszystkie 102 sposoby na uśmiercenie wroga. Nawet najtwardszy zawodnik, który nie płakał na Titanicu, wytrzeszczyłby oczy widząc na własne paczadła, jak trener widelcem wykręca żyły kukle.
Tak, nie najpiękniejszy widok, kochany Pamiętniku.
No i pozostaje kwestia panny Savannah, która momentalnie pokrzyżowała mi szyki. Skąd Ross ją zna? Nie przypominam sobie, by mi o tym opowiadał. Powiedział tylko, że mu pomogła, kiedy był w dołku i się zaprzyjaźnili. Mogę tylko snuć przypuszczenia, jak się poznali.
A może Ross mnie zdradzał?
Zażyłość brunetki w stosunku do blondyna była już wtedy dla mnie dziwna.
Ona chciała go mieć dla siebie.
Nawet kosztem naszej przyjaźni. Cóż, udało jej się.
Ale to nie oznacza, że postanowiłam się poddać. Czuję do Nate'a coś więcej, ale to chyba nie znaczy, że nie mogę pomóc Ross'owi, prawda?
Ehh, ja już nawet nie wiem, co jest prawdą.
Dowiem się, co planuje Savannah, bo na pewno jest inna, niż Lynchowi się wydaje.
Pełna myśli stanęłam na ulicy, w celu przejścia na drugą stronę, prosto na Beverly Hills. Nagle znikąd pojawił się samochód. Duży, czarny, z przyciemnianymi szybami z tyłu. W połowie kroku zatrzymałam się i gapiłam w nadjeżdżający pojazd, jak sroka w gnat. Moja reakcja jest zrozumiała, zwłaszcza, że doskonale wiedziałam, kto jest w środku. Właśnie przed tym samochodem ostrzegał mnie Nate. To auto należące do grupy Alex. A w nich zapewne czterech osiłków i wytrenowana agentka.
Świetnie.
Nerwy spowodowały szok, a szok doprowadził do kompletnego paraliżu. Mogłam tylko, jak idiotka wpatrywać się w zbliżające się na czterech kółkach niebezpieczeństwo. Pojazd zatrzymał się przy krawężniku zaraz obok mnie, drzwi się rozsunęły. Rudowłosy chłopak uśmiechnął się do mnie swoim krzywym zgryzem i wciągnął do środka.
A co dalej?
Dalej to ja nie pamiętam, bo brunetka dmuchnęła mi w twarz jakimś proszkiem.
*
- Ona na pewno odmówi.- jakiś przytłumiony głos odezwał się zza ściany.
- Skąd ten pesymizm?- z pewnym rozbawieniem odpowiedział drugi.
- Mam przeczucie, że właśnie wpakowaliśmy się w wielkie gówno. Ja nie będę sprzątać.- trzeci głos zagłuszył oba pozostałe.
- Max, powiedz mi, co z tobą nie tak?- jakiś dziewczęcy głos uciszył wszystkich pozostałych.
- Ze mną? To wy sprowadziliście tutaj córkę Marano. Ona jest wtyką Patrolu. Zobaczycie, jeszcze pożałujecie, że ona tu się pojawiła.- odparł ten trzeci, prawdopodobnie zwany Max.
Trzask drzwi.
Jęknęłam cicho i przeciągnęłam się. Leżałam na jakimś tapczanie, było mi niewygodnie.
Wtem drzwi do klitki otworzyły się, światło niemal mnie oślepiło, a brunetka wyparowała do środka, uprzednio bardzo dokładnie kneblując wejście.
- Czego chcesz?- warknęłam bez wstępów, które w tej sytuacji byłyby niezbyt śmiesznym żartem.
- Mam do ciebie romans...- rzekła z charakterystycznym brytyjskim akcentem.
- Co?- zapytałam, zupełnie zbita z tropu.
- Wychowałaś się w Anglii, nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi.- przewróciła oczyma.
- Cokolwiek to jest, raczej odmówię.- uśmiechnęłam się słodko, jednocześnie ociekając sarkazmem.
- To dość przyjemna propozycja.- przechyliła lekko głowę w prawo i spojrzała na mnie.
- Doprawdy?- zapytałam ironicznie i odwróciłam wzrok od brunetki.
- Mam czas.- uniosła dłonie w geście kapitulacji i usiadła na krześle, opierając skrzyżowane nogi na stole.
Milczałam.
Minuty minęły, dziewczyna zupełnie nie zwracała na mnie uwagi, będąc szalenie pochłonięta wierceniem dziur scyzorykiem w blacie starawego już i zniszczonego stołu.
- Dobra, stawiamy sprawę jasno. Ja tylko przedstawię ci przydatne informacje, ty się zastanowisz, a potem cię wypuszczę.- w końcu odezwała się.
- Dajesz, dziecino.- parsknęłam oschle i oparłam się o ścianę.
- Słyszałam o śmierci twojej najukochańszej siostry. Vanessa, tak?- zapytała.
Nie odpowiedziałam.
- Zapewne zadajesz sobie pytanie, kto chciałby jej śmierci, kto zmasakrował jej ciało?- zaczęła chodzić po klitce.
Milcząłam uparcie.
- Cóż, znam odpowiedź na to pytanie.- wzruszyła ramionami i z satysfakcją spojrzała na mnie.
- Nie wiem, czy chcę wiedzieć.- mruknęłam.
- Wydaje mi się, że chcesz. I to baardzo.- uniosła brwi i rzuciła mi wyzwanie.
- Nie wiesz tego.- przymrużyłam oczy.
- Śledzenie cię czegoś uczy, dziecino.- podkreśliła ostatnie słowo, by wyrazić swoją przewagę.
- Nate wie o tobie wystarczająco dużo. Ta wiedza i mnie się przydała.- stanęłam i również wpatrywałam się w nią.
- Lepiej usiądź.- doradziła.
Niepewna jej zamiarów, z powrotem zasiadłam na tapczan. Zrobiłam to jednak w taki sposób, by mieć dostęp do lewego buta, w którym miałam ukryty miniaturowy pilot, który już nie raz wybawił mnie z opresji. Wcisnęłam guzik i udawałam, że drapię się po nodze.
- Skoro już mówimy o Nathanie... Pisemne rady chyba nie pomogły. Ty nadal nie wierzysz, że on nie jest tym, za kogo go uważasz? Ja się sparzyłam, jak widzę, fanek Space'a jest więcej.- z pogardą splunęła na podłogę.- Umowa jest taka: ja wprowadzam cię we wszystkie szczegóły, a ty tą wiedzę wykorzystaj, jak chcesz. Zamiast gnić przy boku tego dupka, możesz dołączyć do nas.
- Do czego zmierzasz?- spytałam cicho.
- Śmierć Vanessy i Nate są ze sobą powiązani.- odrzekła wprost.
Szukałam w jej zachowaniu, głosie, mimice twarzy oznaki kłamstwa- na darmo. Dziewczyna, albo dobrze kłamała, albo mówiła prawdę. Wierzyłam jednak bardziej w to pierwsze.
Dezorientacja urosła błyskawicznie.
- Nie wierzę.- pokręciłam głową, ukrywszy oznaki zdenerwowania. Nate byłby dumny.
Nate...
- Nie wierzysz, tak?- chłodno zapytała, choć znała odpowiedź.
Wstała, podeszła do półki po drugiej stronie klitki i coś z niej wzięła. Ostentacyjnym ruchem rzuciła do mnie, a ja złapałam kopertę.
- Otwórz, niedowiarku.- mruknęła i wyszła, a drzwi za nią trzasnęły głośno.
*perspektywa Savannah*
- Haha, nie!- krzyknęłam, uciekając przed Ross'em.
Chłopak zgodnie z przewidywaniami mojej wspólniczki, zakochiwał się we mnie, a ja niechybnie zbliżałam się do najlepszej części swojego zadania.
- Sav, nie uciekaj!- krzyknął blondyn, stając w miejscu.
- Uciekam, bo będziesz mnie łaskotał!- odkrzyknęłam.
- Obiecuję, że nie będę!- rzekł.
Podeszłam bliżej. Spojrzałam przeszywającym wzrokiem na Ross'a.
- Obiecujesz?- zapytałam dla pewności.
- Obiecuję.- skinął głową.
Przybliżyłam się jeszcze bardziej. Chłopak błyskawicznie złapał mnie, w wyniku czego upadliśmy na piasek.
- Kłamałem.- wydął usta.
- Wiem.- wzruszyłam ramionami i wpiłam się w jego wargi.
Tak, to było ciekawe.
Raura?
Nie istnieje.
Najgorsze jest to, że zaczęło mi się podobać bycie dziewczyną Ross'a Lyncha.
Oj, Savannah.
Stąpasz po cienkim lodzie.
E, tam. Sumienie, zamknij twarz.
*perspektywa Laury*
Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Nate.
- Laura...- z ulgą wymalowaną na twarzy, wypowiedział moje imię.
- Ty...- syknęłam, stając na równe nogi.
Moje intencje pierwotnie były zupełnie inne.
Ale koperta zmieniła wszystko.
Otworzyła możliwości.
- Co się stało?- zapytał zdezorientowany.
- Jak mogłeś?!- krzyknęłam.
- Ale co?- dopytywał.
- Ty sukinsynu!- wrzasnęłam i rzuciłam się na niego, modląc się jednocześnie w duchu, by odparł mój atak.
- Co ja zrobiłem?- pytał rozpaczliwie.
- Walcz ze mną.- szepnęłam mu, będąc w fizycznym zbliżeniu z blondynem. Chłopak zrozumiał i momentalnie zmienił pozycję na ofensywną.- Przegraj ze mną.- powiedziałam cicho po chwili, będąc pewna, iż Alex mnie obserwuje. Zgrabnym, lecz pozornie tylko silnym, ciosem powaliłam chłopaka.- Uciekaj stąd.- wyszeptałam, udając, że związuję mu ręce.- Bądź u mnie o północy. Wyjaśnię ci wszystko.- dodałam cicho i wyszłam z pomieszczenia.
---------------------
Hej, kochani!
Zaniedbałam Was, doskonale to wiem i strasznie mi przykro :c
Ale to wszystko przez ten okresowy brak weny, nagłą chęć nauki i testy diagnozujące, to wszystko strasznie mnie przytłacza :/
No i jeszcze to wrażenie, że już nie potrafię pisać tak, jak kiedyś ;_;
Wiem, narzekam, ale to przez to tak często zacinam się w połowie zdania, pisząc najprostsze sytuacje ;-;
Pracuję, a raczej planuję, napisać kolejnego one shota, ale postaram się, by to nie kolidowało z pisaniem następnego rozdziału ..
W piątek mam wycieczkę, ale może jakimś cudem w weekend pojawi się jeszcze rozdział 15, bo mam ogromne plany, co do tej historii.
Ale niestety zawieszę bloga, jeśli nie będzie dla kogo pisać ;c
To żałosne, ale potrzebuję tony motywacji, bo już nie mam siły pisać, więc proszę o komentarze. :)
Wystarczy mi zwyczajne "fajny rozdział", "głupi rozdział", chcę znać Wasze zdanie.
Obok jest jeszcze ankieta, więc głosujcie, jeśli chcecie :)
A ja zostawiam Was z słodkim zdjęciem R5 i toną buziaków <3
~Kasia<3
Oprócz pocałunki Savannah i Ross'a - ZAJEBISTY! :3
OdpowiedzUsuńPopłakałam się prawie jak Lau poszła na cmentarz.. zabiłaś jedną z najlepszych osób na świecie ;-; wgr3wgres :c
No i to małe pobicie Nate'a.. powinna mu stłuc tą buźkę raz a porządnie -.-
Dajesz Kasiu następny :D
Totalnie się zgadzam :) I czekam na nexta
UsuńNie zostawiaj nas , rozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńO matko ! Nie denerwuj mnie piszesz pięknie a za każdym razem jak czekam na rozdział to nawet 6 razy dziennie sprawdzam czy jest . Nie przejmuj się że mało komentarzy bo pewnie ludziom się nie chce ich pisać . Ogółem pamiętaj twój blog jest jednym z moich 4 favouirite i szczerze nie wyobrażam sobie bez niego życia .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Aga :*
Rozdział jest mega i liczę na spotkanie Ross'a i Laury.
OdpowiedzUsuńChcę się również dowiedzieć o co chodzi Sav:)
Ale to zapewne wszystko w swoim czasie!
Także rozdział jest naprawdę zarąbisty!
Czekam na next!
Super!
OdpowiedzUsuńMasz mega talent!
Gosia
Uwielbiam jak piszesz.
OdpowiedzUsuńTo w jaki sposób łączysz wyrazy, to jest niesamowite!
Szczerze zazdroszczę ci talentu i tak zarąbistego rozdziału!
S
OdpowiedzUsuńU
OdpowiedzUsuńP
OdpowiedzUsuńE
OdpowiedzUsuńR <3<3
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, czekam na Raurę i rozdział( ma nadzieję, że niedługo) !
OdpowiedzUsuńNie, błagam nie zawieszaj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Będę komentować :) Rozdział super
OdpowiedzUsuńI czekam na Raurę :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńRozdział SUPER!!! Czekam na Raurę ;3
OdpowiedzUsuńŚwietny!!! Ja również czekam na Raure!!!!!!
OdpowiedzUsuńraura-hate.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wpadniesz :)
Nie wiem, jak możesz takie głupoty pisać! Masz ogromny talent, a ta historia wciąga mnie coraz bardziej! Nie poddawaj się! Wena jeszcze przyjdzie :D
OdpowiedzUsuńO czym ty mówisz? rozdział boski!!!!!!!!!!!! Koniecznie wstaw nexta:)
OdpowiedzUsuńRozdział cudny. Kocham cię!
OdpowiedzUsuńZapraszam na 31 rozdział -> http://raura-i-love.blogspot.com/
Wejdziesz,poczytasz i zaobserwujesz?
Jest to dla mnie ważne bo jestem twoją fanką