"Kiedy cię widzę, moje serce zaczyna bić, kiedy się uśmiechasz, moje kolana miękną, kiedy mnie całujesz, po raz kolejny przeżywam całe swoje życie. I jak tu się nie uzależnić?"
Jedno życie to szara kropka na wielkiej tablicy istnienia.
Ktoś chyba chce zmazać tą, która należy do mnie.
Pomocy...
------------------------
- Nie rozumiem.- rzekła sfrustrowana brunetka.- I w jaki sposób mi to pomoże?
- Posłuchaj... Jesteś jedyną osobą, która może ją unicestwić. Jedyną, która może niezauważona po prostu przeniknąć do jej życia i całkowicie je zniszczyć.- z charakterystycznie wydętymi ustami odparła druga ciemnowłosa.
- Ok... Co mam robić?- zapytała Savannah, a na jej ustach ponownie zawisnął przebiegły uśmiech.
*perspektywa Laury*
- Uspokój się.- powiedziałam sucho.
Nate miotał się na werandzie mojego domu.
- Nie. Nie uspokoję się.- syknął.- Edwin wie, że sobie nie poradzę. Bardzo chce mnie mieć w Patrolu.- z jadem odpowiedział.- A ty będziesz równie wygodna, bo nie znasz tego świata i jesteś... Naiwna.- wzruszył ramionami.
Poczułam ukłucie gdzieś w pobliżu dumy.
- Najwyraźniej mnie nie znasz.- odrzekłam.
- A skąd wiesz?- odwrócił się i spojrzał mi w oczy.- Może wiem o tobie więcej, niż ty sama? Może... Cię po prostu lepiej znam? Jestem wyśmienitym agentem, nie z takimi zagadkami miałem do czynienia.- przekręcił głowę lekko w prawo, niczym pies, który jest zdezorientowany.
- Przeceniasz się. Przeżyłam upadek ze schodów, byłam w śpiączce, w której przeżywałam więcej, niż mogłoby się komukolwiek wydawać. Zostałam zdradzona, porzucona, osamotniona. Sama jak palec!- nie panowałam nad odruchami.- Nie masz pojęcia, co mnie spotkało!- wrzasnęłam.- Nie masz pojęcia...- powtórzyłam, a w gardle poczułam gulę. Znów ochota płaczu niemal mnie przerosła.
- Ciii...- objął mnie i przytulił.- Nie mówię, że nie spotkało cię nic złego. Tylko, że masz tak dobre serce, że nie dostrzegasz całego zła tego świata.
Wtuliłam się i wsłuchałam w rytm bicia jego serca. Ciepło jego ciała było przyjemne, a zapach oszałamiająco hipnotyzujący. Nawet nie mam pojęcia, w którym momencie zaczęliśmy się całować. Nasze usta się odnalazły i połączyły. Jeszcze mocniej do niego przylgnęłam, jedną dłonią, to już jakiś moj tik, zaczęłam błądzić w jego włosach. Nate z czułością mnie oparł o filar werandy i przycisnął do siebie. Nie był natarczywy, po prostu czuły i delikatny. Ross zawsze z zachłannością atakował moje wargi, Nathan nie próbował mnie do niczego zmusić. Chciał tylko pokazać, że darzy mnie uczuciem, a przynajmniej tak to odbierałam. Jedną dłonią delikatnie uniósł mój podbródek i spojrzał w moje oczy, przerywając pocałunek.
- Czemu ty musisz być taka wspaniała?- westchnął.- Kolejny raz będę miał złamane serce.
- Skąd ta pewność?- zapytałam zdyszana.
- Brunetki już tak mają, że chłopakom serca łamią.- zacytował i nieśmiale się uśmiechnął.
- Wyznam ci, że naturalnie jestem ruda.- szepnęłam i musnęłam jego usta, wpatrując się w jego intensywnie błękitne oczy.
- No pięknie.- teatralnym gestem położył sobie dłoń na czole.
- Co robimy?- zapytałam, jeżdżąc palcem po jego dłoni.
- Wróćmy do wymieniania słodkich pocałunków, bo to uzależnia i cholernie mi się podoba.- zaśmiał się i wpił się ponownie w moje usta.
Z równą zapamiętałością oddałam pocałunek.
Deszcz zaczął dudnić o dach. Powietrze nasiąknięte wilgocią i zapachem przypominającym leśny było cięższe, niż normalnie. Chmury były nie tyle ciemne, co autentycznie czarne, lecz nie zapowiadały burzy. Przerwałam pocałunek i westchnęłam, wpatrując się w niebo.
- Wejdziesz?- zaproponowałam.
- Odwiozę cię do taty.- odezwał się po chwili.
- Skąd ty...- pytanie zawisło w powietrzu.
- Mówiłem ci, że jestem wyśmienitym agentem.- wyszczerzył zęby i pociągnął mnie przez deszcz do suv-a. Wsiadłam do środka, lekko przemoczona i roześmiana.
- Martwię się. Jak będą wyglądały nasze święta?- zapytałam ze smutkiem.
- Zawsze w trójkę razem z Vanessą możecie je spędzić w szpitalu.- wzruszył ramionami, podając mi wafla ryżowego.
- To nie taki zły pomysł.- powiedziałam powoli, przełykając wafla.
- Mogę ci towarzyszyć.- zaoferował.
- Masz swoją rodzinę, z nią powinieneś spędzić święta.- pokręciłam głową.
- Jestem niepotrzebnym balastem. Nikt mnie tam nie potrzebuje.
- A Lacey?- zapytałam.
- No, może tylko ona.- zgodził się.
- Masz być na święta przy niej.- powiedziałam ostrzej, niż planowałam.
- Ale ty...- zaczął.
- Ja mam Van.- ucięłam.- I tatę. I Elize. Dam sobie z nimi radę. Chcę spędzić z tatą te święta. To mogą być jego ostatnie.- poczułam pustkę w głowie.
- Nie mów tak. Znajdziesz dawcę.- próbował mnie pocieszyć Nate.
- Minął prawie cały miesiąc. A ja nie znalazłam nikogo jeszcze. Tata sobie spokojnie siedzi na chemioterapii z tą myślą, że wszystko przesądzone. Stracił już wszystkie włosy. Schudnął. Nie jest taki energiczny. A wiesz, co jest najlepsze?- zapytałam gorzko.
- Co?- odparł pytaniem blondyn.
- Że się pogodził z nadchodzącą śmiercią. Byłoby to ok, gdyby nie to, że już wcale się nie uśmiecha.- odrzekłam.
Nastała cisza. Nie chciałam jej mącić. Nie wiedziałam tylko, co powinnam zrobić. Oparłam głowę o jego ramię, a chłopak lekko pogłaskał mnie po włosach.
- Jedziemy?- zapytał po kilku minutach rozkosznego milczenia.
Zastanowiłam się. Bardzo za nim tęsknię, ale wiem, że to spotkanie zaboli nas obojga. Wyjęłam telefon z kieszeni i szybko napisałam do Vanessy "Ja nie potrafię... Powiedz tacie, że go kocham", po czym z powrotem go schowałam.
- Nie. Jedziemy do Patrolu Cieni.- zadecydowałam.
- Zastanawiam się, w którym miejscu wreszcie zobaczysz, że ta organizacja to gówno i tam jest okropnie. Że śmierć jest obecna cały czas.- rzekł spokojnie, choć jego twarz się napięła.
- Nie uwierzę, póki nie zobaczę.- wzruszyłam ramionami.
- Właśnie tego się boję. Że zobaczysz.- mruknął, uderzając palcami o kierownicę.
- Oh, jedźmy już.- westchnęłam, a chłopak zapalił silnik i odjechaliśmy.
--------------------------
- Więc... Tu się wychowałeś?- zapytałam, okręcając się wokół własnej osi, wskazując obszerne pomieszczenie, na tyle powoli, by nie stracić równowagi.
Znając życie, Nate zdążyłby mnie złapać, posłać czarujące spojrzenie i się zaśmiać. Był zupełnie inny, niż Ross.
To ja musiałabym złapać Ross'a, by nie stracić równowagi, a na końcu upadlibyśmy oboje.
- Tak. Nawet przygotowane na mój powrót. Którego nie będzie.- odpowiedział z zaciśniętymi ustami.
- Mówiłeś, że zrobiłeś to dla Alex. Ale musiał być jeszcze jakiś powód, dla którego nie chcesz tu wrócić. Przecież nie jesteś już z Alex. Więc, gdyby nie ten powód, nic by cię nie zatrzymywało i spokojnie mógłbyś tu wrócić.- zorientowałam się, że ta wypowiedź nie miała sensu, ale, ku mojemu zdziwieniu, chłopak potrząsnął głową.
- Za dużo korupcji, dziwnych akcji i śmierci w jednym.- wzruszył ramionami.
- Dobra... Nadal nie rozumiem twojego podejścia, ale nie wnikam.- uniosłam lekko ręce w geście kapitulacji.
- Mądrze.- kiwnął głową z dziwnym uśmieszkiem.- Co robimy?- zapytał.
- Pokazałeś mi wszystko tutaj, oprócz jednego pomieszczenia.- rzekłam cicho.
Ciało chłopaka momentalnie się napięło.
- Ja...
Kiedy szliśmy korytarzem na piętrze -4, Nate zmyślnie ominął jedne drzwi, zagadując mnie. Widziałam jego zachowanie. Coś tam było. W mojej naturze leży ciekawość. Lepiej dla niego, gdyby mi powiedział od razu.
- Gadaj.- wbiłam mu paznokieć w samo centrum klatki piersiowej.
- Tam są... Zamrożone ciała najlepszych agentów Patrolu.- odpowiedział z grobową miną.
Parsknęłam.
- Mów prawdę.
- Mówię poważnie.- patrzył mi w oczy dostatecznie długo, by mu uwierzyć.
- Ok... To co w końcu robimy?- spytałam powoli.
Na usta Nate'a wskoczył kolejny ogromny uśmiech, świadczący o tym, iż wpadł na coś, wedle swego gustu, genialnego.
- Lubisz sport?- zadał pytanie, stojąc już przy drzwiach.
- Zależy jaki...- zamyśliłam się.
- Zobaczysz.- mrugnął, wyjął kartę z kieszeni, przejechał nią w terminalu i wyszliśmy z budynku.
Jednym susem wsiadł do samochodu, otworzył mi drzwi i zapalił silnik.
Jechaliśmy stosunkowo niedługo. Nie rozpoznawałam tego miejsca. Spojrzałam pytająco na blondyna, który z rozmarzeniem wpatrywał się w ogromny gmach daleko na przedmieściach LA. Żadnych szyldów, żadnych reklam, nic. Budynek wyglądał, jakby był cały ze szkła, nieprzezroczystego i twardego. Miał pewnie jakieś 20 pięter, nie więcej. Nie zdziwiłabym się, gdyby pod ziemią też jakieś były. Nate wyskoczył z samochodu i otworzył mnie. To już jakiś jego nawyk. Podobała mi się jego uprzejmość, no, ale ileż można?
- Dzięki.- uśmiechnęłam się i wysiadłam z pojazdu. Oczywiście musiałam się potknąć. Wpadłam w ramiona chłopaka i musnęłam jego wargi. Lekko odwzajemnił pocałunek(i tak mnie kochasz Werciu <3- od aut.), po chwili przerwał i z zachęcającym spojrzeniem poprowadził mnie pod same drzwi gmachu. Weszliśmy do środka. Za ladą w lobby siedziała młodziutka sekretarka, wnioskując ze skośnych oczu, pewnie Chinka, bądź Japonka. Uśmiechnęła się wesoło i odezwała się.
- Konnichiwa, master Nate.- wstała i ukłoniła się.
- Cześć, Asuan.- odwzajemnił gest i równie się ukłonił.- To jest Laura.- wskazał na mnie, a ja nieśmiale pomachałam. Dziewczyna była, niczym jedna z postaci z mangi, którą lubiłam czytać, jak byłam trochę młodsza. Niziutka, szczupła, czarne włosy, grzywka prosta, zakrywająca całe czoło, nieskazitelna skóra i małe, intensywniw czerwone usta. Była niezaprzeczalnie śliczna.
- Konnichiwa.- po raz drugi powiedziała, nadal szeroko się uśmiechając.
- Koni... Cziła.- spaliłam buraka i zaśmiałam się nerwowo. Blondyn przycisnął mnie do siebie.
- Są wszyscy?- zapytał Nate, tupąc mnie do siebie.
- Jak zwykle.- pokiwała energicznie głową czarnowłosa.
- Lau, chodź, zobaczysz coś niesamowitego.- wyciągnął dłoń.
Chwyciłam ją i razem weszliśmy do windy.
- To wywali ci mózg. Lepiej wyłącz wszystko, poza wzrokiem i słuchem.- błysk podekscytowania w jego oku utwierdzał mnie w przekonaniu, że to serio musi być jakaś bomba.
Dzwi rozsunęły się leniwie. Z miejsca uderzyła mnie fala oszałamiającej i hipnotyzującej jednocześnie muzyki. Ponad 30 postaci rozciągało się na wolnej powierzchni około 40 metrów kwadratowych. Wszyscy byli ubrani w różne stroje, ubrania, jak szybko zdążyłam wychwycić, były tu równe narodowości. Widziałam kilku czarnoskórych, azjatów i mnóstwo europejczyków. Wielu z nich wyróżniało się i stąd można było ich skategoryzować.
- Hej, ludzie!- krzyknął Nate donośle, a wszystkie oczy skierowały się na naszą dwójkę.
- Nate!- zabrzmiały nierówne okrzyki.
Miałam ochotę zapytać, skąd ich wszystkich zna, ale przeczuwałam, że już niedługo Nate mi wszystko wyjaśni.
I wcale się nie myliłam.
- To taki nasz sport. To taniec.- wyjaśnił blondyn.
- Nie wiedziałam, że tańczysz.- zmarszczyłam brwi.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- wzruszył ramionami ze śmiechem.
- Co będą robić?- spytałam.
- Zademonstrują ci swoje umiejętności. Znają cię. Uważają cię za swoją idolkę. Jesteś jedną z najlepszych tancerek w USA.- odrzekł.
- Przestań tak mówić. To niedorzeczne.- sprzeciwiłam się.
- Co?- zdezorientowany zapytał.
- Nie jestem tak, jak mówisz. Nie jestem wspaniała. Najlepsza.- pokręciłam głową.
Chłopak chciał się odezwać, ale wtem rozbrzmiała muzyka, co zmusiło go do zamknięcia się.
Zmierzyłam wzrokiem salę. Momentalnie położenie ludzi zmieniło się. Muzyka była rytmiczna i zmuszała do poruszania się. Moja noga w rytm stukała o podłogę. Synchronizacja grupy z miejsca mnie powaliła. Wszystko było tak dopracowane. Do samego końca. Nie brakowało akrobacji, skomplikowanych sampli i ruchów złożonych z wielu części. Cała grupa ruszała się, jak jeden organizm. Zgrani. świetnie zorganizowani i utalentowani. Nim się obejrzałam, tańczyłam z resztą. Porwałam się w muzykę i zorientowałam, iż od bardzo dawna już nie tańczyłam. Szybko zgraliśmy się i zaczęliśmy powtarzać ruchy z West Side Story.
Muzyka przestała grać, a my wszyscy razem zdyszeni i zmęczeni, ciężko oddychaliśmy.
- To było niesamowite.- wysapałam.
- Żyjesz, Marano?- zapytał blondyn, podchodząc do mnie.
- Jak nigdy.- wydusiłam, biorąc gwałtowny wdech.
- Spokojnie. Oddychaj.- poczułam gorące dłonie Nate'a na swoich ramionach.- Głęboko i na luzie.- pomagał unosić się mojej klatce piersiowej poprawnie.
- Dzięki.- uśmiechnęłam się, kiedy już mogłam normalnie oddychać. Zwróciłam się do grupy siedzącej na podłodze.- Jak nazywa się wasz zespół?
- HeartBeat.- odrzekł jakiś chłopak o brązowych oczach i piegach rozsianych po całej twarzy.
- Więc... HeartBeat... Zapraszam was kiedyś do siebie. Moglibyśmy coś razem zmajstrować.- lekko pokiwałam się na prawo i lewo.
- Jestem na tak!- krzyknął ktoś, reszta mu zawtórowała.
Telefon nagle zadzwonił w mojej kieszeni. Odebrałam szybko.
- Tak?
- Laura, kochanie, szybko na plan.- zaćwierkała słodko Straszna Kate.
- Zaraz będę.- kiwnęłam głową i uzmysłowiłam sobie, że ona i tak tego nie zobaczy.
Rozłączyłam się.
Nate popatrzył na mnie pytająco.
- Kate. Na plan. Już.- rzekłam, krzywiąc się. Naprawdę, chciałam zostać wraz z nimi, niestety praca też jest ważna.
- Ok.- skinął głową i odezwał się do reszty:- Niedługo tu przyjedziemy, o ile będzie czas. Ruszamy z nowym projektem i będzie w cholerę pracy. Ale niedługo się zobaczymy.
- Pa, Nate, pa, Lau.- odezwała się większość zgodnie.
Wyszliśmy szybko z sali, prosto do windy i na dół.
*
- A więc...- zamrugałam szybko, próbując pozbyć się tajemniczego czegoś. co mi do niego wpadło.
- W jury będziesz ty, Ross, Karmin i Natasha Bedingfield.- wyjaśnił Kevin.- Będzie 12 uczestników... 6 dziewcząt i 6 chłopaków. Każdy z jurorów będzie miał trzech podopiecznych, których będzie trenował. Ross i Karmin przejmą po trzy dziewczęta na łebka, a ty i Natasha będziecie mieć po trzech chłopaków w zespole.- ciągnął.- Z każdym kolejnym odcinkiem na żywo jeden uczestnik będzie odpadał. Będą różne kategorie, widzowie nie będą się nudzić. Raini i Calum będą prowadzącymi.
- Jeśli się nie pozabijają, to będzie twój sukces. Jeśli tak się stanie, będziesz miał rzeź na wizji.- orzekłam ze śmiechem.
Nagle do pokoju wparowała Raini, zdyszana i zdenerwowana, w dłoni trzymała kurczowo telefon.
- Co się stało, Raini?- spytałam zaniepokojona.
- Laura, patrzy.- wskazała na telefon. Podeszła do mnie i podała mi go.
To, co zobaczyłam, wywołało we mnie płacz tak ogromny, że zastanawiam się, jak można tyle wody wylać na raz...
-----------------------
Hejka, ludziska!
Nie wiem, co ze mną, ale dostałam kopa i momentalnie palnęłam rozdział .__.
Nie rozgaduję się, bo jestem wyczerpana xD
Komentarze mile widziane, ostatnio motywacja mi jest potrzebna xD
Cała Wasza,
~Kasia<3