piątek, 28 lutego 2014

(II) Rozdział trzeci

"Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, to tylko spojrzenie - jutro zapomnę..."

Nigdy niczego mi nie brakowało. Rodzina, a w niej miłość. Życie w dostatku, bo tata miał świetną pracę. Rodzeństwo, jakiego inni mogliby mi pozazdrościć. Modne ciuchy, fryzura idealna, styl i łagodne usposobienie. Wysportowane ciało, gracja i talent. Może to narcystyczne, ale tak mnie wychowano. W wierze, że mogę wszystko. Przyjaciel, któremu można wszystko powiedzieć. Dziewczyny, mnóstwo dziewczyn, a wszystkie zwracały zawsze na mnie uwagę. Inteligencja, za którą kilkakrotnie zostałem odznaczony. Szybkość i siła. Możliwość bycia najlepszym futbolistą w szkole. A po co to komu?
Mój ojciec zawsze uważał, że pisane mi bycie sportowcem. Był tak daleki od prawdy, że to niemal śmieszne.
Od zawsze chciałem być artystą. I to nie byle jakim artystą.
Chciałem tworzyć dzieła. Filmy.
Od momentu, w którym dostałem swą pierwszą kamerę, nie rozstałem się z nią już nigdy. Kręcenie filmów, które są skupiskiem ekspresji i kolorów to coś, co kiedyś chcę osiągnąć.
Ale raczej nikt nie chce słuchać historii mojego życia...
Przejdę do tego, co najważniejsze.
Od zawsze toczyłem z ojcem wojnę. On chciał, bym był sportowcem, a ja chciałem być filmowcem. Częste kłótnie doprowadziły do rozłamu w rodzinie. Mama zarządziła zbudowanie loftu dla mnie obok właściwego budynku naszego domu. Tak więc, miałem tak jakby własne mieszkanie. Było to wygodne, gdyż nikt mi nie przeszkadzał.
Z czasem starałem się dostać do jakiejś firmy. Wreszcie nadarzyła się okazja. Studio It's a Laugh Production szukało początkującego technika. Bez namysłu wysłałem zgłoszenie. Przyjęto mnie. Wszystko wydawało mi się idealne.
Ale każdy medal ma dwie strony. Z czasem poznałem środowisko show biznesu. Ludzie w tym świecie to poczwary, pragnące jedynie sławy i dla niej są gotowe na wszystko. Większość to gwiazdeczki, które niczego nie potrafią zrobić same. To strasznie irytujące, kiedy byle jaka dziewczyna z syndromem wyższości rządzi tobą, jakbyś był służącym, podczas, gdy to ona powinna słuchać. W większości przypadków takie gwiazdunie się obrażają.
Chyba powinienem przejść do sedna.
Kiedy już mnie przyjęto i zacząłem poznawać ludzi z tamtego świata, powoli przekonywałem się, że to nie dla mnie. Ale nie zamierzałem się poddać. Z pogardą patrzyłem na te wszystkie malowane lale z toną tapety i traciłem wiarę w dzisiejszy świat.
Akurat błądziłem po planie serialu, na którym miałem pracować, gdy od tyłu ktoś mnie zaczepił.
- Witaj.- zwrócił się do mnie mężczyzna w niedługich ciemnobrązowych włosach.- Jestem Kevin, a ty zapewne jesteś Nathan?
- Nate.- uśmiechnąłem się lekko.- To ten plan? Bo jeszcze niezbyt się tutaj orientuję.- rzekłem nieśmiało.
- Tak, sekcja A.- odparł serdecznie.- Dziś poznasz obsadę, z którą będziesz pracować.- oznajmił, prowadząc mnie do olbrzymich drzwi.
- Wspaniale.- mruknąłem pod nosem tak, by mężczyzna mnie nie usłyszał.
Weszliśmy do ogromnej hali, gdzie stały wszelkiego rodzaju kamery, mikrofony i konsole oświetleniowe. W centrum znajdował się czteroczęściowy plan serialu.
- To przecież jest plan Austina i Ally.- zauważyłem.
- Otóż to.- przytaknął Kevin.- Obecnie obsada ma przerwę, a my nieco zmieniamy wygląd. Jednak specjalnie na twoje pojawienie się tutaj, zwołałem wszystkich. Mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzujesz.- uśmiechnął się, a ja odwzajemniłem jego gest. Ruszyliśmy dalej. Mijaliśmy kolejne części planu.- To twój sprzęt.- poklepał dłonią wielkie ekrany komputerowe, kilka kamer i edytory.
Otworzyłem szeroko oczy. Wszystko to wydawało mi się jak spełnienie snów. Dotknąłem urządzeń i upewniłem się, że to nie sen.
Wtem otworzyły się drzwi. I czar chwili prysł. Przez nie przeszli jakiś rudowłosy, blondyn i brunetka. Ale miało być ich czterech.
- A gdzie Laura?- spytał Kevin trójkę nastolatków.
- Spóźni się.- oznajmił zmęczonym głosem blondyn.
- No nic, Nate, to są: Calum, Raini i Ross.- wskazał kolejno na każdego.- Laura dotrze do nas wkrótce.
- Jestem Nate.- niezręcznie zamachałem dłonią, jakbym chciał zgłosić swą obecność.
- Wiemy.- rzekł chłodno Ross.- Kevin przecież powiedział, jak masz na imię.
- Ross.- zwróciła mu uwagę Raini.- Ogarnij się.- powiedziała, po czym dała mu sójkę w bok.
W momencie poczułem, że atmosfera się zagęszcza. Niezręczność z tego wypływająca zmusiła mnie do spuszczenia wzroku na buty. Rossa już nie lubię. Zachowywał się jak kolejna gwiazdeczka tego dziwnego świata. Widać było, że i on nie pała do mnie specjalną przyjaźnią.
Kevin przerwał ciszę.
- Może rozejdziemy się? Kiedy Laura wreszcie się pojawi, poznasz ją, dobrze?- spytał.
- Jasne.- byłem mu wdzięczny za to, że pozwolił już wyjść tej trójce.
Laura jednak się nie pojawiła. Szczerze mówiąc, cieszyłem się z tego. Kolejna osoba pokręcona, jak ten cały show biznes? Podziękuję...
- Musisz wybaczyć Rossowi...- zaczął Kevin.- Chłopak ma mnóstwo problemów ostatnio. Musi pilnować Laurę, a to nie lada wyczyn, bo dziewczyna strasznie często ostatnimi czasy wpada w jakieś kłopoty.
- I tak go nie polubię.- wzruszyłem ramionami.
- Jak wolisz.- zgodził się mężczyzna.- Proszę tylko, byście się tutaj nie pozabijali.
Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Nate, znam twoją przeszłość.- oznajmił.- To poważne studio, nie przyjmujemy tu nikogo w ciemno.
- To dlaczego...?- nie mogłem tego wydusić.
- Ze względu na twój talent i umiejętności.- wyjaśnił brunet.- Postaraj się opanować, dobrze?
Przez chwilę milczałem. Skąd on o mnie to wszystko wie? Kto mu powiedział? Dlaczego wszystko musi być przeciw mnie? Dlaczego nie mogę zacząć od nowa? Ciągle ktoś mi przypomina, jaki byłem.
- Dobrze.- zgodziłem się, maziając palcem po szybie okna, przy którym staliśmy.
- Nate..- zaczął znów.
- Hm..?
- Nate, spójrz na mnie.- powiedział stanowczym tonem Kevin.
Uniosłem głowę i spojrzałem w jego przenikliwe oczy.
- Jesteś nowy w tym świecie. Nie zrażaj się do ludzi, bo tak zarabiają na życie. To prawda, niektórym woda sodowa uderzyła do głowy, ale nie wszyscy są tacy. Ross jest jednym z najbardziej odpornych na sławę i cały ten system. Nie uważaj, że wszyscy są przeciwko tobie, bo to nie tak. Zobaczysz, poznasz jeszcze wiele osób, które są naprawdę wartościowe, choć też pracują w mediach...- zaczął przemowę Kevin.
- Rozumiem.- przerwałem mu.- Postaram się nikogo oceniać bezpodstawnie, ok? Tylko ucisz się, proszę.- błagalnym tonem załkałem. Ból, jaki poczułem w głowie był nie do zniesienia.
- Co ci jest?- spytał zaniepokojony mężczyzna.
- Głową... Boli.- powiedziałem słabo i zwymiotowałem prosto na bruneta.
- Osz cholera!- wrzasnął i podskoczył, lecz nie zdążył i fala wymiocin go zalała.
Jeszcze dwukrotnie puściłem pawia, po czym otarłem usta chusteczką, którą miałem w kieszeni i powiedziałem:
- Ładne skarpetki.
- Co?- spojrzał na mnie zdezorientowany, po czym uniósł nogawkę, a na wierzch znów wyszły różowe skarpetki z falbaną.- Jakim cudem one znowu tu są?
- Znowu?- zaśmiałem się, jednak już po chwili spoważniałem.- Tak bardzo cię przepraszam.
- Nic się nie stało.- powiedział, ściągając ubrudzoną marynarkę.
- Właśnie, że się stało. To było dziwne.- skrzywdziłem się.- Taki nagły ból i... Wymioty.
- Każdemu się zdarza. Powinieneś jednak sprawdzić, czy to nie jest coś poważnego.- poradził mi mężczyzna.
- Dobrze. Pójdę jutro.- zgodziłem się. Nagle mój telefon zadzwonił. Odebrałem.
- Halo?
- Nathanielu, czekam na ciebie w samochodzie przed tym studiem.- ostatnie słowo tata powiedział z obrzydzeniem.
- Już schodzę, tato.- rzekłem spokojnie, po czym się rozłączyłem.- Muszę iść.- zwróciłem się do Kevina.
- Dobrze, szkoda, że nie poznałeś Laury.
- Nie żałuję.- odezwałem się chłodno.
- Nate.- ofuknął mnie mężczyzna.- Laura to najlepsza osoba, jaką tu poznałem.
- To twoje zdanie.- odparłem i bez pożegnania wyszedłem.
Drzwi trzasnęły za mną, a ja spokojnie pokonywałem ostatnie stopnie, przekroczyłem bramę i skierowałem się na parking. W ostatnim rzędzie stał duży srebrny van, do którego wsiadłem.
- Witaj synu.- powiedział oficjalnie ojciec.
- Dzień dobry tato.- zdobyłem się na odrobinę uprzejmości.
Ostatnio niezbyt często rozmawialiśmy.
- Wybiłeś sobie z głowy to całe nagrywanie?- spytał tata z nadzieją.
- Nie.- odrzekłem rzeczowo.- Nic mnie nie zrazi.- spojrzałem mu w oczy.- Dlaczego tak bardzo nie chcesz, bym został reżyserem?
- Nie pasujesz do tego. Byłbyś świetnym piłkarzem.
- Szkoła się skończyła. Wybrałem już zawód.- powiedziałem zawzięcie.
Ojciec nie odezwał się już. Z nieodgadnionym wyrazem twarzy odpalił silnik i wyjechał z parkingu studia. W ciszy jechaliśmy do domu. Przejechałem palcem po szybie. Poczułem nagle kolejny atak bólu w głowie i skręt w brzuchu. Nieoczekiwanie znów zwymiotowałem na wycieraczki samochodu.
- Nate! Co, do cholery, jest? Co ci jest?- spytał zdenerwowany.
- Do szpitala. Teraz.- wydusiłem i wyciągnąłem ze schowka torebkę papierową.
Szybko dotarliśmy do szpitala, gdzie czekało mnie tysiąc badań.
Cudownie.

*perspektywa Laury*

- Nie!- powiedział stanowczo Ross.
- A dlaczego?- spytałam smutno.
- Nie ma czego poznawać. Jest nudny i taki jak reszta.- blondyn podejrzanie zaborczo mnie traktował.
Siedzieliśmy w moim pokoju. Ja na łóżku, a chłopak przy biurku.
- Czyżbyś był zazdrosny?- wydęłam usta z satysfakcją i wstałam.
- Nie!- powiedział nerwowo.- On jest dziwny. A ja mam cię pilnować.- przypomniał i również powstał.
- Jesteś zazdrosny!- uśmiechnęłam się.
- Nie.- odparł.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.- zaśmiałam się.- Wmawiaj sobie, co chcesz, ja i tak wiem swoje. Jesteś zazdrosny!
- Nie jestem.- westchnął i spojrzał na mnie dziwnie.
- Co?- zaczęłam się martwić, czy czasem coś nie jest nie tak z moimi włosami albo makijażem.- Coś nie tak?
- Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną i nie chcę, byś musiała się zamęczać później tym, że on cię nie polubi.- powiedział z lekkim uśmiechem.
- Czemu miałby mnie nie polubić?- zmarszczyłam nos.
- Wiem o nim więcej, niż mogłoby ci się zdawać. Znam jego przeszłość. On nigdy nie polubi kogoś naszego pokroju.
- Ale to niesprawiedliwe.- podsumowałam.
- Lau, życie jest niesprawiedliwe. Co, jak co, ale ty powinnaś doskonale o tym wiedzieć.- patrzył mi głęboko w oczy.
- On nas nawet nie zna!- powiedziałam głośniej.
Ross się do mnie przybliżył. Poczułam ten charakterystyczny zapach kawy i proszku do prania.
- On nie jest wart twej sympatii.- rzekł spokojnie, łapiąc mnie za dłonie.
- Nie jestem pewna, czy w to wierzyć.- odezwałam się.
- Uwierz w to.- dotknął palcami delikatnie mojego policzka i złożył delikatny pocałunek na mych wargach. Zaraz jednak się cofnął, a minę miał, jakby popełnił jakiś grzech.
Tym razem ja się do niego przybliżyłam. Chwyciłam jego koszulkę i przyciągnęłam do siebie.
- Dość tego.- uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go namiętnie. Z niezwykłą żarliwością oddał mi go.
Opadliśmy na łóżko i całowaliśmy się nadal, coraz mocniej i namiętniej. W końcu brakło nam oddechu.
- O Jezu...- westchnął Ross.
- Co myśmy narobili?- poczułam łzy w oczach.
- Żałujesz tego?- spytał chłopak, a w jego oczach pojawił się zawód.
- Nie, tylko... To niestosowne.- rzekłam cicho.
Blondyn mierzył mnie tylko wzrokiem.
Nastała długa cisza.
Nie wiedziałam, czy się podnieść, powiedzieć coś, czy może jednak nie mącić spokoju.
Jeśli miłość jest grzechem, jestem grzesznicą.
Nie odzywając się więcej przylgnęłam do chłopaka ustami i jeszcze przez długi czas się całowaliśmy.

*perspektywa Amy*

- Nick! Rusz się!- powtórzyłam kolejny raz.
- Już idę.- rzekł, niosąc ostatnie pudło. Wepchnął je do wielkiego samochodu przeprowadzkowego i spojrzał na mnie.
- No wreszcie! Ile można czekać?!- mamrotałam cicho pod nosem, machając rękoma na wszystkie strony.
Po dwóch godzinach jazdy wreszcie dotarliśmy do nowego domu. Ogromna willa stojąca na Beverly Hills aż prosiła się, by już w niej zostać na zawsze. Kremowe wykończenia i olbrzymie okna dodawały uroku całości. Obok naszej posiadłości stała jeszcze jedna, trochę większa, z dużo rozleglejszym ogrodem.
Weszliśmy po schodach do środka. Drzwi były brązowe, składały się z dwóch części.
Wnętrze było jeszcze nieumeblowane, ale nie na długo. Westchnęłam wesoło i z rozmarzeniem zaczęłam planować najdrobniejsze nawet szczegóły wyglądu salonu, kuchni i pokojów.
Nick wtargał do środka wszystkie pudła, a ja biegałam po całym domu, oglądając kolejne pomieszczenia. W końcu przystanęłam przy nim i powiedziałam:
- Przyjacielu, witaj w nowym domu.
- Tak, Amy. W nowym domu.- podsumował i objął mnie ramieniem.

*perspektywa Nate'a*

- A tutaj?- lekarz dotknął mego brzucha w okolicach żołądka.
Syknąłem z bólu.
- Już wiem, co ci jest.- powiedział po chwili.
- Doktorze Hansley, niech już pan powie.- szepnął ojciec, siedząc na krześle po drugiej stronie pomieszczenia.
- Zwykła niestrawność.- wzruszył ramionami.- Zanotowano ostatnio spadki ciśnienia, zapewne to było powodem nagłych bólów głowy.- dodał.
- To dobrze.- powiedziałem do siebie.
- Oni chcą cię w tym studiu otruć!- powiedział zdenerwowany tata.
- Ja tam nawet nie jadłem.- rzekłem, kładąc dłoń ma czole.
- To skąd ta niestrawność?- dociekał.
- Gotowałeś dziś obiad.- oznajmiłem.
Tacie zrzedła mina.
- Nieważne, zamierzacie płukać mu żołądek?- zmienił temat i zwrócił się do lekarza.
- Nie ma takiej potrzeby. Nate'owi nic nie będzie. Wydaje mi się, że jego organizm oczyścił się z toksyn.- odparł i znacząco spojrzał na marynarkę ojca, całą w wymiocinach.
Zachichotałem i wstałem z łóżka.
- Niech tylko porządnie odpocznie.- poradził na wychodnym, a my skierowaliśmy się do wyjścia.

*kilka godzin później*

- Stary, to źle.- Aaron skrzywił się , siadając na kanapie w moim lofcie.
Wyjąłem z mini lodówki dwie puszki Sprite, po czym jedną mu rzuciłem. Chłopak złapał ją, zręcznie otworzył i upił łyk.
- Aaron, zdaję sobie z tego sprawę. Muszę wreszcie z tym skończyć.- mruknąłem.
- Wyrzuć te zdjęcia wreszcie.- poradził chłopak.- Inaczej nigdy o niej nie zapomnisz.
- Jakby to było takie łatwe. Alex była dla mnie najważniejsza. Nie ma jej tu, co ja mam z tym zrobić, że nadal ją kocham?- spytałem zmęczony.
- Ty nic, ale ja z tym coś zrobię.- rzekł z uśmiechem.
- Czyli co?- zapytałem lekko zaniepokojony.
- Idziemy na miasto.- zarządził, dopił napój, puszkę zgniótł i wrzucił do kosza.
Chwycił kurtkę i otworzył drzwi.
Spojrzał na mnie.
- Nie wyjdę.- powiedziałem zdecydowanie.
- Ależ owszem. Kim ty jesteś? Nate Spacey już ganiałby wszystkie ładne dziewczyny. Ty nie jesteś Nate.
- Jestem.
- Czyli idziemy na miasto?- rozpromienił się.
- Tak.- odparłem spokojnie.- Tylko się przebiorę.
Aaron spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem "nie wierzę, że znów to robisz", ale się nie odezwał.
Podszedłem do drzwi drugiego pokoju i wszedłem spokojnie do środka. Na lustrze szafy przyklejone było duże zdjęcie. Ja i Alex na plaży. Uśmiechnąłem się do siebie. To było ostatnie zdjęcie przed... Tym.
A mimo to, dziewczyna nie wyglądała na kogoś, kto coś takiego ukrywa.
Ale to już koniec.
Z furią zerwałem zdjęcie i porwałem je na sto małych kawałków.
Aaron wkroczył do pokoju. Chciał pewnie, bym oderwał się od zdjęcia.
- O...- zdziwiony wydusił.- Nareszcie.
Poczułem się wolny. Wyjąłem z szafy czystą koszulkę i skórzaną kurtkę, przebrałem się, założyłem buty i wyszliśmy z loftu.
Wsiadłem do samochodu 21-latka i wyruszyliśmy.
- Ty nie potrafisz, prawda?- spytał cicho.
- Potrafię. Właśnie zaczynam.- uśmiechnąłem się.- Poznam dziś kogoś. Będę szczęśliwy. A przynajmniej się postaram.
- Nate, wiesz doskonale, że miłość jest silna tylko wtedy, kiedy obie osoby jej chcą. Alex grała. Nie chciała jej. Odrzuciła najlepsze, co ją w życiu spotkało, to ona wszystko popsuła.- zaczął swój wywód.
- Wiem to. A jednak nie umiem zapomnieć. Ona była dobra. Kochana.
- Ona udawała.- powiedział twardo.
- Wiem. Lubię jednak czasem myśleć, że może faktycznie mnie lubiła.
- Nathan,- rzekł do mnie niemal pełnym imieniem - ona cię nie kochała. Wiem, jak to jest stracić kogoś bliskiego. Ale to nie powód, by zmieniać się. Żyj teraźniejszością. Zatrzyj przeszłość Carpe diem kochasiu.- dał mi sójkę w ramię wolną ręką i wtedy wjechaliśmy na parking wesołego miasteczka.- Czas zacząć zabawę, jak dawniej.- zaśmiał się.
- O tak.- przytaknąłem.
- Gotowy?- spytał, patrząc mu głęboko w oczy.
- Dawaj Lawrence.- rzekłem głośno i wyskoczyłem z samochodu.
Aaron zawsze dawał mi fory. Nie było to sprawiedliwe, ale te trzy lata, które nas dzieliły dawały mu poczucie, jakby był moim opiekunem. Oczywiście, nie rządził się prawie nigdy, chyba, że robiłem coś totalnie głupiego.
Biegłem powoli. a już po chwili brunet zrównał się ze mną w biegu. Szybko kupiliśmy zimne ognie i kolorowe dymne pochodnie. Jeszcze nie było całkiem ciemno. Pobiegliśmy na plażę, która była połączona z miasteczkiem. Wbiliśmy szybko 40 sztuk pochodni i połączyliśmy je długimi drucikami zimnych ogni, tworząc dzięki temu okrąg. Wyjąłem zapalniczkę z kieszeni. Aaron rozpalał akurat ognisko w kręgu i ustawiał siedem pni drzew rosnących niedaleko. Przygotował napoje i włączył muzykę z boom-box'u, który przytaszczył z samochodu. Zapaliłem pierwszy zimny ogień, a już po chwili cała plaża mieniła się kolorami tęczy z dymu pochodni.
Nagle zauważyłem jakąś dziewczynę. Blondynka niebezpiecznie się chwiała. Wyglądała na lekko podchmieloną. Zbliżała się w stronę Aarona chwiejnymi krokami. Zatoczyła się jeszcze raz, a ja tylko krzyknąłem, by chłopak zdążył ją złapać.

*perspektywa narratora*

Blondynka dosłownie leciała na Aarona, który niczego nieświadomy ustawiał pnie w równym okręgu.
- Aaron!- wrzasnął Nate z drugiego końca.- Uważaj!
Brunet obrócił głowę, a w jego ramiona wpadła blondynka.
Aaron wpatrywał się w jej brązowe oczy, nie będąc w stanie wydusić z siebie nawet słowa.
- Witaj nieznajomy.- zaćwierkała dziewczyna.
- H-hej?- brzmiało to bardziej jak pytanie, niż stwierdzenie.- Jak masz na imię?
Blondynka uśmiechnęła się szeroko.
- Piękne masz źrenice.- prawie wbiła mu palec w oko.
- Dzięki.- zaśmiał się.- Jak masz w końcu na imię?- powtórzył pytanie.
- W końcu to ja mam na imię Rydel.- wymamrotała i momentalnie zasnęła.

*perspektywa Laury*
[w tym samym momencie]

Jęknęłam znów. Pocałunki Rossa działały na mnie uzależniająco. Z ust zjechał na moją szyję i teraz ją obdarowywał drobnymi muśnięciami. Moje dłonie wędrowały po jego włosach, karku i plecach. Nasze oddechy mieszały się, a chłopak coraz żarliwiej całował moje skronie i żuchwę.
Wstałam na chwilę, by zamknąć drzwi na klucz, po czym z powrotem wróciłam na łóżko.
Blondyn ponownie wrócił do moich ust i wpił się w nie z pożądaniem i miłością. Zajęłam się zdejmowaniem jego koszulki, która po chwili wylądowała na podłodze. Ross nie został mi dłużny, bo jego ręce powędrowały do suwaka mojej sukienki, którą zwinnie rozpiął. Już po chwili leżałam przed chłopakiem półnaga. Co chwilę pojękiwałam pod wpływem ciepłych ust Ross'a, który całe moje ciało obsypywał pocałunkami. Uśmiechnięta i pewna czynów usiadłam okrakiem na blondynie, który także podniósł się do pozycji siedzącej. Zajął się rozpięciem mojego stanika, który po małych zmaganiach, wylądował na podłodze razem z naszą uprzednio zdjętą garderobą. Powoli pozbywaliśmy się kolejnych części ubrań co chwilę obsypując się pocałunkami. Kiedy ostatecznie leżałam pod chłopakiem całkowicie naga, Ross przestał cokolwiek robić i spojrzał w moje oczy. Byłam pewna, że chcę przeżyć swój pierwszy raz właśnie z nim. Kochałam go i czułam się bezpieczna w jego ramionach. Uśmiechnęłam się dając mu znak, by działał dalej. Ross, by zakryć ból, złożył na mych ustach delikatny pocałunek, tym samym wchodząc we mnie. Cichutko jęknęłam. Nie czułam bólu, chłopak poruszał się powoli jakby bojąc się, by mnie nie skrzywdzić. Pełna pożądania i miłości, oddałam mu się.
To była najpiękniejsza noc mojego dotychczasowego życia.
Później poszliśmy spać.
Rano obudziłam się w objęciach Rossa, zupełnie naga.
Powoli przypominałam sobie wszystko, co zaszło poprzedniego wieczoru. Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam blondyna w usta. To go obudziło. Zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na mnie. Po chwili i na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Jak ci się spało Lau?- zapytał wesoło.
- Niemal idealnie.- rzekłam melancholijnym głosem, uspokojona miarowym biciem serca chłopaka.
- Niemal?- zdziwił się.
- Chrapiesz troszkę.- zaśmiałam się.
- Jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało.- zmarszczył czoło.
- Nigdy nie chrapałeś.- odparłam spokojnie.
Ross jakby stał się niespokojny.
- Ty palisz!- rzekłam zszokowana.
- Nie, już nie.
- Jak: już nie?- spytałam.
- No nie.- powiedział i więcej się nie odezwał.
Nagle ktoś zapukał.
- Panienko Lauro?- spytała to drugiej stronie Elize.- Wszystko dobrze?
- Tak, Elize. Za chwilę zejdę z Rossem na śniadanie.- oznajmiłam głośniej.
- To młodzieniec Ross też tam jest?- zapytała.
- Owszem.- odparłam i owinęłam się szczelnie kocem.
- A dlaczego w twoim pokoju? Jest przecież kilka gościnnych.- zaczęła węszyć.
- Bo chciałam, żeby był przy mnie. Oglądaliśmy horror i się bałam.- odpowiedziałam.
- Ach, no chyba, że tak.- żachnęła się kobieta.- Śniadanie niedługo będzie.- oznajmiła i usłyszałam jej kroki po schodach.
- Blisko było.- rzekłam i odetchnęłam z ulgą.
- Noo.- podsumował Ross.- Może już się ubierzemy?- zaśmiał się.
- Pasowało by.- zgodziłam się z nim.- Ale nie patrz.
- Laura...- zaczął chłopak.
- No tak..- zarumieniłam się.- Ale i tak postaraj się jakoś bardzo nie gapić, dobrze?
- Jesteś tak piękna, że to będzie trudne. Ale postaram się tylko ukradkiem.- na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech.
- No dobra.- zgodziłam się i opuściłam koc.
Szybko pobiegłam do garderoby, wybrałam czarne spodnie, różową, długą i zwiewną koszulę bez rękawów i czarne koturny, po czym wzięłam prysznic, założyłam bieliznę i dobrane ubrania i wróciłam do pokoju.
Ross siedział już ubrany na zaścielonym łóżku.
- Wiesz, co Lauro?- zagadnął mnie.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Nagą wolę cię bardziej.- uśmiechnął się po raz kolejny.
Podeszłam do niego i pocałowałam prosto w usta.
- Chodź na dół podrywaczu.
Po śniadaniu siedzieliśmy z blondynem w pracowni.
I tak minęło kilka następnych dni. Powoli dobiegał ku końcowi nasz urlop.
W dniu, kiedy mieliśmy wracać na plan, dostałam SMS-a od Kevina, że mam sama pojawić się w studiu.
Ross nie był z tego zadowolony.
Osobiście zawiózł mnie pod studio, pocałował na pożegnanie i kazał szybko wracać.
Weszłam do sekcji A.
Na miejscu był mikrofon, jeden piecyk i wzmacniacz, a obok laptop i płyta.
Na ekranie urządzenia była kartka, o takiej treści "Ćwicz wokal, ja niedługo będę. K."
Włączyłam płytę i zaczęłam śpiewać.

*perspektywa Nate'a*

Po tym ognisku niewiele razy widziałem się z Aaronem. Chłopak był tak zafascynowany tą lalunią, że zaczął mnie olewać.
Albo to ja olałem jego?
Nieważne zresztą.
Wreszcie obsada miała wrócić na plan, a nagrywanie drugiego sezonu miało się rozpocząć pełną parą.
A jednak rano nikt się nie pojawił. Z sekcji A było słychać tylko jakąś muzykę, więc podążyłem w tamtym kierunku.
Otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazała się jakaś brunetka.
Śpiewała piękną piosenkę. Jej głos przeszył mnie do sedna mej duszy. Poczułem, że włoski na karku stają mi dęba. Kolejne słowa tej pięknej piosenki były tak prawdziwe, że aż z mego oka wypłynęła pojedyncza łza.
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, ale nie przestała śpiewać.

Eyes make their peace in difficulties
With wounded lips and salted cheeks
And finally we step to leave
To the departure lounge of disbelief

And I don't know where I'm going
But I know it's gonna be a long time
And I'll be leaving in the morning
Come the white wine bitter sunlight

Wanna hear your beating heart tonight
Before the bleeding sun comes alive
I want to make the best of what is left,
hold tight
And hear my beating heart one last time
Before daylight

In the canyon underneath the trees
Behind the dark sky, you looked at me
I fell for you like autumn leaves
Never faded, evergreen

And I don't know where I'm going
But I know it's gonna be a long time
'Cause I'll be leaving in the morning
Come the white wine bitter sunlight

Wanna hear your beating heart tonight
Before the bleeding sun comes alive
I want to make the best of what is left,
hold tight
And hear my beating heart one last time

I can't face this now everything
has changed
I just wanna be by your side,
here's hoping we collide
Here's hoping we collide
Here's hoping we collide

Wanna hear your beating heart tonight
Before the bleeding sun comes alive
I want to make the best of what is left,
hold tight
And hear my beating heart one last time
Wanna hear your beating heart tonight*

Melodia przestała grać, a dziewczyna zmierzyła mnie ponownie wzrokiem.
- Co ty tu robisz?- spytała dość chłodno.
- Pracuję.- odparłem, patrząc jej w oczy.
- To tak, jak ja.- powiedziała.
- Kim jesteś?
- Jestem Laura Marano, a ty?- zapytała.
- No jasne.- skwitowałem.- Nieważne, ja już lepiej pójdę.- dopowiedziałem i wyszedłem z planu.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta dziewczyna przypominała mi Alex.
A to wcale nie było dobre.
----------------------------
----------------------------
Yo! :3
Wiem doskonale, że miałam tygodniowy poślizg, ale tyle się u mnie działo, że nie miałam na nic czasu :/
Jeśli ktoś jest mega ciekawy, to miałam we wtorek konkurs wokalny.
Miałam masę prób i mimo, że może się wydawać, że niczego takiego w domu nie robiłam, to może się mylić xD
Żeby nie było, że na marne pojechałam xD zajęłam trzecie miejsce, choć wg mnie to jakiś cud ._.
Dobra.. Bo ta notka jest o niczym xD
Za błędy przepraszam, poprawię je jutro, dziś już nie dam rady ;)
Kto się tego spodziewał? :3
Taka scena Raury, kiedy tyle trułam, że nie zamierzam jej zrobić.. Sama jestem zaskoczona xD
Wszelkie dzięki do mojej genialnej koleżanki, która mi podała taki pomysł ;D
A drugie dzięki, tym razem ode mua kierowane są do Żelko Jadka, który chyba setny raz mnie uratował xD
DZIĘKI HENIUSZKU <3
I to chyba tyle...
Do następnego rozdziału!
~Kasia<3

7 komentarzy:

  1. Awww ;3 nie połączysz Lau i Nate'a razem, nie? -___- NIE. MOŻESZ. ja go nie lubię! ;_; niech spierdala do tej swojej Alex -_- wara od Raury ;___;
    A Rydel pijana? serio? XD hahahahaha XD
    Czekam na kolejny ^^
    I ten no... ja zawsze do usług ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Ci dam Laurę i Nate'a -_- Po prostu ma być RAURA i koniec :)) A scena boska !! Wielbię :3

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW... Normalnie masakra. W życiu nie spodziewałabym się czegoś takiego ;) W każdym razie: cudowny rozdział i czekam na dalszy rozwój wydarzeń :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział i ta scenka XD
    Uwielbiam twojego bloga i mam nadzieje , ze rozdział wstawiać w miarę szybko . Jeśli masz czas i ochotę to zapraszam na mojego nowego bloga
    http://laura-i-r5-i-hate-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeeeeeej :) Najcudowniejszy rozdział jaki czytałam u Cb na blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział ^^ lubię Raure, ale czekam na coś między Nathanem a Laurą ;3 póki co, lubię tego Nate'a (nie zjeb tego), ale nie wiem jak będzie dalej (ale mogłaś mu dać trochę lepszy wygląd xD)
    i kuźwa wypierdalaj mi z tym Aaronem. Rydel ma być z Ell'em :)

    OdpowiedzUsuń