Życie
jest zbyt krótkie, aby chować głowę w piasek, gdy przytłoczą nas uczucia.
Wiem, że mam wiele wad, większych i mniejszych, że jestem trudna i
ciężko mnie znieść. Ale właśnie dlatego tak cenię sobie wszystkich tych, którzy
mnie znoszą. Wow, ten cytat jest niezły. Mam wielu znajomych i przyjaciół. Ale
są to zazwyczaj ludzie, z którymi fajnie spędza się czas, ale raczej nie
zwierza im się z problemów itp. Ja mam to szczęście, że mam zgraną paczkę i
każdej osobie spośród nich mogę wyjawić, co mi leży na sercu. Jest to bardzo
ścisła grupa, w której mieszczą się nieliczni. Ale trzy osoby są bliskie memu
sercu tak, że nie da się tego opisać. Pierwszą z nich jest oczywiście Van.
Drugą Ross. A trzecia? Zaginęła w akcji... Żartuję, w ostatnim wpisie zapisałam
takie słowa: "Tak więc, oglądałyśmy film, pt. "Słodka zemsta",
gdy nagle w drzwiach stanął blondyn z dziwną miną...", no właśnie... Ale z
czego wynikła ta dziwna mina? Otóż to, nikt nie wiedział, do czasu. Myślisz, że
tą trzecią osobą jest Iz? Jest dla mnie ważna, ale nie mówię jej wszystkiego,
choć powinnam. Po prostu nie umiem, przeciwieństwem są Ross i Van. Im mogę
powiedzieć wszystko i zawsze mi pomogą, podczas, gdy szatynka często zaskakuje
mnie, w wyniku czego nie zawsze pomaga.
Bez zbędnych wstępów, przejdę do tego, na czym skończyłam.
Otóż, blondyn wszedł z dziwną miną. Ee, Stop, kolejne niedomówienie.
Nie Ross, lecz Riker. Ale dlaczego dziwna mina? Szedł dziwnie wyprostowany,
wręcz stał na palcach. Szarpał się z czymś, nie jestem pewna, z czym. Van nie
widziała, co się dzieje za wnęką, bo siedziała w takim miejscu, w którym nic
nie można było zobaczyć. Ja za to widziałam doskonale. I wydawało mi się, że
pęknę ze śmiechu. Riker z twarzą wykrzywioną od bólu, stał i targał się z
rodzeństwem, Ross'em i Rydel, którzy trzymali go za uszy. Ciemnooki za prawe, a
blondynka za lewe. Chichotałam, oglądając jednocześnie przedstawienie, a Van
tylko wyczekująco na mnie patrzyła.
- No przestańcie wreszcie!- powiedział rozjuszony chłopak.
- Najpierw...- zaczęła Delly.
- Porozmawiasz z Vanessą.- dokończył Ross.
- O czym?
- Sam wiesz.- uniósł brew.
- Nie.- wykorzystał nieuwagę rodzeństwa i wyrwał się z uścisku, po
czym najzwyczajniej w świecie uciekł.
- Nie chce z nikim rozmawiać. Ma nas gdzieś. Może ty mu przygadasz do
rozumu. Nas nie słucha.- rzekła zrezygnowana dziewczyna.
- Ok. Van, wychodzę.- powiedziałam do siostry, chwyciłam bluzę i
wyszłam z Lynch'ami. Skierowaliśmy się do ich domu i już po kilku minutach
byliśmy przed drzwiami. Ross otworzył i od razu podeszłam do drzwi pokoju
Riker'a. Zapukałam lekko.
- Nie ma nikogo.- posępnie odparł chłopak.
- To ja, Laura. Proszę, wpuść mnie, musimy porozmawiać. Nie odmówisz
chyba Lau, co?- miękkim głosem mówiłam.
- Nie, nie odmówię.- w drzwiach stanął zielonooki.- Wejdź.- wpuścił
mnie i zamknął za mną.
- Van cierpi.- rzekłam bez ogródek.
- Dlaczego wyjechała? Dlaczego zostawiła mnie samego? Dlaczego ma mnie
gdzieś.
- Bo nie jest przyzwyczajona do takich zwałów uczuć.- wyjaśniłam.- A
dlaczego nie wyjaśnisz jej wszystkiego? Ona się boi, że jej nie kochasz, że nie
odwzajemniasz jej uczuć!
- Chciałbym, ale teraz to nie ma znaczenia. Nie moglibyśmy być razem.-
pokręcił głową ze smutkiem.
- A niby dlaczego?- dociekałam.
- Jestem żonaty, ok?- krzyknął nagle z furią, ale gdy zobaczył, jak na
niego patrzę, od razu się uspokoił.
- Co?- spytałam z niedowierzaniem, analizując znów słowa blondyna.
- To, co słyszałaś. Jestem żonaty. Kiedy Van wyjechała, ja i Claudia
również wybraliśmy się w krótką podróż do Las Vegas. Upiliśmy się i rano
obudziłem się z certyfikatem małżeństwa na szafce nocnej. Na nim był mój bardzo
czytelny podpis i odcisk ust Claudii, gdyż była zbyt zalana, by się podpisać.
Mimo wszystko, to jest dowód. I ja nie wiem, co z tym zrobić.- opuścił głowę i
z jego oka wypłynęła niewielka łza.- Kocham Van, nawet bardziej, niż można to
sobie wyobrazić, ale nie dane jest nam być razem.
- Mówiłeś komuś? Ktoś o tym wie?
- Nie, tylko ja i Claudia, obiecała nikomu nie mówić.- odpowiedział,
już lekko łkając. Pod wpływem emocji, podeszłam do niego i przytuliłam się, by
dodać mu otuchy.
- Nie martw się, coś z tym zrobię. Pogadam z tatą i załatwimy to
nieporozumienie.- pogłaskałam go po ramieniu.
- Lau, jesteś wielka.- odwzajemnił uścisk i ucałował mnie w policzek.
Zaczęłam sobie pluć w brodę. Wszystkim pomagam, ale sobie nie umiem! Co ze mną,
do cholery jasnej, jest nie tak?
- Nie ma za co.- uśmiechnęłam się i wstałam.- Obiecuję zawczasu,
nikomu nie powiem.- podeszłam do drzwi i jeszcze dodałam:- Nie martw się, będzie
dobrze.- i wyszłam.
Przy wejściu do salonu stał Ross i Rydel z pytającymi spojrzeniami.
- I co?- podeszła do mnie blondynka.
- Nic.- wzruszyłam ramionami obojętnie, wkładając kolejną maskę, tyle,
że teraz była to obojętność.
- Naprawdę?- uniósł brew Ross.
- Naprawdę.- przytaknęłam.
- OK.- powiedziała przeciągle dziewczyna i zostawiła nas samych w
ciszy.
Nagle blondyn pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju i popchnął dość
brutalnie na łóżko.
- Nie okłamuj mnie. Wiem, że powiedział ci coś, czego boisz się
wyznać, ale uwierz, nie chcę dla niego źle, jest przecież moim bratem.-
opanowany zasiadł obok mnie, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Mówię ci, on nie chciał wiele mi powiedzieć.
- Ale słyszałem rozmowę.- upierał się chłopak.
- Próbowałam..- popatrzył na mnie przenikliwie, a ja wybiegłam z
pokoju.- Ross, nie mogę.- krzyknęłam na pożegnanie, na szczęście, rodzice
chłopaka byli w centrum, bo niegrzecznie jest krzyczeć w czyimś domu.
- Laura!- krzyknął za mną Ross.- Nigdy nie mieliśmy przed sobą tajemnic.
Co się stało?
Stanęłam jak wryta. Zadał bardzo istotne pytanie. Nadal byliśmy
przyjaciółmi, ale wciąż powstawały między nami nowe napięcia. Nie wiem, co
powinnam była zrobić, ale szybko wycofałam się i wbiegłam za krzaki, by blondyn
mnie nie znalazł. Nie mogłam teraz stanąć z nim w twarzą w twarz, bo nie nie
wiedziałam, co mam powiedzieć. Jak to wytłumaczyć. A kłamać tym bardziej nie
chciałam. Modliłam się, aby chłopak mnie nie zobaczył. Moje modły zostały
wysłuchane, bo przebiegł tylko i wołał moje imię, ale nie rozejrzał się wśród
zieleni. Wstrzymałam oddech i odczekałam pięć minut. Wychyliłam głowę nad
żywopłot i stanęłam oko w oko z ogrodnikiem.
- Oj, przepraszam, musiałam się ukryć.- wyjaśniłam niezręcznie.
Siwowłosy mężczyzna tylko zmierzył mnie groźnie wzrokiem i się rozchmurzył.
- No, cóż, dobrze, że nie zniszczyłaś tuji.- uśmiechnął się.
Wyszłam z krzaków i skierowałam się spacerem do domu. Planowałam
zamknąć się w pracowni na cztery spusty i do nikogo, oprócz taty, nie odzywać.
Tak też zrobiłam. Weszłam do domu i bez ceregieli od razu ukierunkowałam się do
piwnicy. Zamknęłam zamek na klucz i zeszłam po schodach na dół. Na szczęście,
miałam tu lodówkę, koc i kanapę, i to dość wygodną. Miałam dobre warunki do
życia, bo znajdowała się tu też kabina prysznicowa i kilka moich ubrań. Plecak
i książki też tu zniosłam, gdyż tu wygodniej robiło mi się zadania i uczyło.
Uśmiechnęłam się do siebie w triumfem. Nie musiałam się tłumaczyć, czy łgać.
Jestem tu bezpieczna. Wyszłam zza wnęki do centralnej części pracowni. I nagle
zobaczyłam rozłożonego na sofie blondyna z miną tak zawziętą, że bałam się mu
teraz sprzeciwić.
- Myślałaś, że mnie przechytrzysz?- spytał i wstał.
- Nie, ale nie zamierzam ci się tłumaczyć.- odparłam i skrzyżowałam
dłonie na klatce piersiowej.
- Chcę wiedzieć, dlaczego tak się popsuło między nami. Dlaczego mamy
przed sobą tajemnice?- nieubłaganie zbliżał się do mnie, a moja maska już
zamierzała spaść, gdy postanowiłam odsunąć się w tył.- Dlaczego uciekamy przed
wyjaśniami? Dlaczego okłamujemy się, zamiast wyznać, co nam leży na sercu?-
oparłam się o ścianę, a Ross o mnie. Nasze oddechy mieszały się. Patrzył na
mnie, a ja na niego. Mierzyliśmy się wzrokiem. Zbliżył się do mnie, jego usta
były dosłownie kilka milimetrów od moich. "Poker face, pamietaj, stracisz
go!", krzyczało serce. "Stracisz go, ale jeśli zastaniecie parą! Nie
będziesz miała przyjaciela! Nie pamiętasz, co się stało w Londynie?",
wrzeszczał rozum i to on znów wygrał. Odsunęłam się od chłopaka i odepchnęłam go.
- Nie możemy, nie powinniśmy.- pokręciłam głową i usiadłam ciężko na
kanapę.
- Powiedz, że nie chcesz, to tego nie zrobię.- zasiadł obok mnie.
- To nas zniszczy.- znów opuściłam głowę.
- Dlaczego?- spytał.
- Nie pamiętasz, co się działo w Londynie?
- Mieliśmy 11 lat!- podniósł głos ze sprzeciwem.
- Nie będę ryzykować. Bardzo mi zależy na tej przyjaźni.
- Jak chcesz, zrobię wszystko, czego będziesz sobie życzyła. Ale
proszę o jedno.
- Tak?- zapytałam.
- O czym rozmawiałaś z Riker'em?
- Nie mogę ci powiedzieć.- wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego?
- Bo to jego tajemnica. Uszanuj to. Nie chciał wam powiedzieć, bo to
jest dla niego trudne.
- To czemu powiedział tobie, a nam nie?- dociekał.
- Bo ja mu jestem w stanie pomóc.- odpowiedziałam i odwróciłam się do
niego plecami, by nie widział mej twarzy.
- OK, nie pytam o nic więcej, bo nie chcę cię męczyć. Po prostu jestem
już zmęczonym tym, że ciągle coś ukrywasz. A poza tym, martwię się o Rik'a.-
wyjaśnił.
- Nie masz o co. Ja już wszystko załatwię. I obiecuję ci, że w swoim
czasie wyjaśnię ci wszystko to, ale jeszcze nie teraz.- oparłam się na jego
torsie. Zdziwiony tym gestem, delikatnie mnie objął. Nagle usłyszałam dzwonek u
drzwi.
- Iz miała mi przynieść notatki.- ruszyłam ku schodom.
Podeszłam do holu i wpuściłam szatynkę.
- Hej, jak tam Vanessa?- spytała z troskliwością.
- Nie najlepiej, ale jakoś się trzyma.- rzekłam. Podała mi stos
notatek, a ja je odebrałam.- Teraz chyba śpi. Nie przeszkadzajmy jej.
- Ok, idziemy do pracowni?- spytała, widząc, że tam się kieruję.
- Tak, Ross też tam jest.- odrzekłam i z trudnością utrzymałam w
jednej ręce arkusze, a drugą chwyciłam klamkę. Przyjaciółka zreflektowała się i
mi pomogła.
Resztę dnia przesiedzieliśmy na dole, obmyślając, jakie piosenki
powinni zaśpiewać blondyn i Iz.
Wieczorem, kiedy wyszli, postanowiłam pójść do Erica i zobaczyć, jak
sobie radzi. Po krętych schodach stąpałam lekko, by nikomu nie przeszkadzać.
Zostawiłam też list w gabinecie taty, w którym pokrótce przedstawiłam sytuację,
z jakiej znalazł się Riker. Poprosiłam też o pomoc. Zapukałam do hebanowych
drzwi pokoju bruneta.
- Proszę.- usłyszałam przytłumiony głos z wnętrza.
Weszłam i zamknęłam za sobą.
- Jak tam?- spytałam lekko. Bardzo chcę, by udomowił się u nas, jezzu,
jak to kolokwialnie zabrzmiało. Nie jest przecież żadnym zwierzęciem, ale nie
przychodzi mi teraz do głowy inne wyrażenie. Chcę, by się przyzwyczaił i
poczuł, jak w domu. No, tak już lepiej. Tak, więc uśmiechnęłam się przyjaźnie i
popatrzyłam na zakłopotanego chłopaka.
- Trudno mi jest przyzwyczaić się.
- Hmmm... Pomogę ci.- wyszczerzyłam się jeszcze szerzej i chwyciłam za
rękę. Pewnie domyślacie się, co zrobiłam potem. Oczywiście, no kto by się
spodziewał, poszliśmy do pracowni i pomogłam mu się uśmiechnąć, jak należy.- Ta
nutka zawsze mnie rozluźnia, tobie pewnie też pomoże, skoro mamy podobne
gusta.- podeszłam do stereo i wcisnęłam guzik "PLAY", a z głośników
wypłynęła radosna melodia. Podałam chłopakowi kartkę, a sama zaczęłam nucić.
Mogę to wyraźnie wyczuć w powietrzu
Lubię prawdę oprócz ośmielenia się w miłości
Żyję tak, jakby moje życie było wakacjami
Jesteśmy złoci jak słońce
Nigdy, nigdy się nie zestarzejemy,
na zawsze pozostaniemy młodzi
Cały dzień, każdy dzień jest wakacjami
Jesteśmy w porządku, 24 godziny na dobę,
7 dni w tygodniu
Przez cały dzień, każdego dnia wszystko,
co mamy do powiedzenia
To używaj życia, 24 godziny na dobę,
7 dni w tygodniu
24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu
Cały dzień, każdy dzień jest wakacjami
Mamy gdzieś to, co mówią o nas inni ludzie
Cały dzień, każdy dzień jest wakacjami
Mamy gdzieś to, co mówią o nas inni ludzie
Cały dzień, każdy dzień jest wakacjami
Jesteśmy w porządku, 24 godziny na dobę,
7 dni w tygodniu
Przez cały dzień, każdego dnia wszystko,
co mamy do powiedzenia
To używaj życia, 24 godziny na dobę,
7 dni w tygodniu
24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu
24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu*
Śmialiśmy się wesoło i tańczyliśmy, jak zaczarowani. Wreszcie poczuł
się, jak u siebie.
- Widzisz? To takie proste.- powiedziałam przez kolejne wybuchy
śmiechu.
Do późnego wieczoru bawiliśmy się i wygłupialiśmy. Później poczuliśmy
lekkie zmęczenie, więc postanowiliśmy się położyć. Z uśmiechem na ustach,
czystym sumieniem i zerowym poczuciem stresu zamknęłam oczy i pofrunęłam do
krainy, w której byłam ty, kim chciałam być już zawsze, sobą.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Rano obudziłam się rześka i wypoczęta, nogi nie czuły zmęczenia, czy
bólu, co mnie ucieszyło, patrząc na to, że tańczyłam, jak zaklęta pół nocy!
Dziś są przesłuchania, na które wcale nie idę, choć bardzo tego chcę. Zjadłam
śniadanie i zajrzałam jeszcze do Vanessy, która była inną osobą! Uśmiechnięta i
gotowa do wyjścia, zbierała papiery z
choreografią do różowej teczki z Hello Kitty. Zdziwiło mnie to, ale nie
dałam po sobie nic poznać. Odwzajemniłam jej gest i razem wyszłyśmy do szkoły.
Lekcje ciągnęły się niemiłosiernie. Wreszcie zadzwonił dzwonek,
obwieszczający koniec ostatniej lekcji. Zerwałam się, jak oparzona i wybiegłam
z sali matematycznej.
Miałam pomóc Van w przesłuchaniach, więc musiałam być zaraz po lekcjach.
Wbiegłam do sali teatralnej i ujrzałam swoją siostrę na krześle przy stoliku
dla jury. Usiadłam obok niej, ale najwidoczniej mnie nie zauważyła. Nie
zajmując się nią, rozejrzałam się po scenie. Była wielka. Zewsząd otoczona
rekwizytami, strojami i materiałami wszelkiej maści, wyglądała fantastycznie i
jednocześnie, jak na moje oko, jak abstrakcyjny obraz Adama Kleina. Miszmasz z
wszystkiego, wywalonego i maźniętego na płótnie, przez co wydawało mi się
jeszcze piękniejsze.
- Laura!- krzyknął zrozpaczony Ross za moimi plecami.
- Co się stało?- spytałam przestraszona jego tonem głosu.
- Gitarzysta mi zniknął. Złamał palce, po jakiś dureń przytrzasnął mu
je palcami.- wyjaśnił z wykrzywioną twarzą.
- A dlaczego Rocky ci nie pomoże?
- Bo w moim zespole nie może być nikt, kto jest profesjonalistą.
Pomożesz? Proszę.- zrobił minkę i błagalnym wzrokiem zmierzył mnie.
- Ehh... No dobrze.- zgodziłam się z westchnieniem.
- Dzięki, dzięki, dzięki.- krzyknął i przytulił mnie mocno. Zachowywał
się, jak dziecko, ale byłam do tego przyzwyczajona, bo tak wymuszał na mnie już
różne rzeczy.
- Ross Lynch!- krzyknęła pani, która przesłuchiwała. Van pomagała jej
tylko, bo znała się na tańcu i mówiła, jakie błędy są popełniane.
- Już idziemy.- popatrzył na mnie, a ja tylko kiwnęłam głową.
Poszliśmy za kulisy, stamtąd na scenę i stanęłam na tej samej
drewnianej podłodze, na której stałam, kiedy byłam na przesłuchaniach na
zajęcia szatynki.
Ross zaczął grać, a ja doszłam do niego i razem zaczęliśmy intro.
Później wszedł tekst. Ja miałam wejść po refrenie, wiec szybko zapoznałam się z
tekstem i trafiłam w rytm.
Look around
There's no one but you and me
Right here and now
The way it was meant to be
There's a smile on my face
Knowing that together everything
that's in our way
We're better than alright
Walking between the raindrops
Riding the aftershock beside you
Off into the sunset
Living like there's nothing left to lose
Chasing after gold mines
Crossing the fine lines we knew
Hold on and take a breath
I'll be here every step
Walking between the raindrops with you
Take me now
The world's such a crazy place
When the walls come down
You'll know I'm here to stay
There's nothing I would change
Knowing that together everything
that's in our way
We're better than alright**
Po skończeniu piosenki, zeszłam na drżących nogach po schodkach i tam
Ross po raz kolejny już ścisnął mnie i podziękował. Wymamrotałam coś z rodzaju
"nie ma za co" i wyszłam z audytorium.
Ten dzień skończył się tak, jak poprzednie, na siedzeniu i gadaniu z
Erikiem o wszystkim i o niczym.
*KOLEJNY DZIEŃ*
Ominę opis śniadania, bo schemat jest ten sam, co zwykle.
Przejdę od razu do tego, co zapewne interesuje cię najbardziej.
Mianowicie wyniki castingu. Weszłam do szkoły, przedarłam się przez tłum i
podeszłam do listy. Moje nazwisko widniało jako pierwsze! Zostałam Mikołajką!
Zebrało mi się na wymioty. Święcie przekonana, że Ross został głównym
bohaterem, tylko dla pewności zajrzałam na dalsze imiona i nazwiska. Ale jego
nie było! Damenem, czyli główną postacią został Clayton! Ross był tylko jego
dublerem. Chwilę potem ujrzałam jeszcze jedną okropną rzecz. Moją dublerką
została EVER BLOOM! Teraz moje życie zostało już zniszczone doszczętnie i stało
w płomieniach, a raczej zgliszczach...
--------------------------
* 24/seven- Big Time Rush, przekład z Tekstowo xD
** Between The Raindrops- Natasha Bedingfield ft. Lifehouse
-------------------------
Taa,
wiem, że jestem okropna i zła, ale co mam z tym zrobić?? Ten rozdział
jest do bani, ale i tak zadam pytanie... Spodziewaliście się, że mój
słodziaśny Riker się hajtnie??(głupie określenie, wiem, ale mam potężną
głupawkę po ciekawych konwersacjach z Refive xD ) Im więcej komentów,
tym dłuższe rozdziały, pamiętajcie. Ja, tak szczerze, to nie mogę się
doczekać nowego roku szkolnego, a Wy?? ^_^ Nowy rok, nowe inspiracje. Od
dnia dzisiejszego, następne rozdziały będą pojawiać się co tydzień. Koffam Was ♥
~Kasia<3
P.S. Ta piosenka mną rządzi!!! ♥ ♥ ♥
ZAJEBIISTTYY ! :** *,* CZEKAM NA NEXT ! : *
OdpowiedzUsuńSuper jak zawsze ! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń. I ten rozdział NIE BYŁ do bani :) Był super :D
OdpowiedzUsuńBoooooski!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać Raury <3
I tak, spodziewałam się xD
Hahah, jak mi pokazałaś fragment w którym Riker był smutny, a później w tym w którym mówi że jest żonaty, od razu się domyśliłam, że to on! xD
Koffam i czekam na nexta! ;*****
~Refive xD
Suuuuuper :3
OdpowiedzUsuńKurwa... hajtnęłaś mi chłopaka?? No zabić to mało >.<... takie rzeczy?? TYLKO W VEGAS... :D ~~ Paula
OdpowiedzUsuńpostanowiłam wreszcie wziąć się za to czytanie, bo mam już strasznie mało czasu, a nie chce tego przegrać. więc.. fajny rozdział, nie spodziewałam się, że um.. ożenisz Riker'a? głupio to brzmi. dobra, nieważne, naprawdę fajny. (i z góry przepraszam, że komentarze które dodaje będą jeszcze bardziej do dupy niż te poprzednie, ale jak czuje się do dupy to i komentarz będzie do dupy.)
OdpowiedzUsuń