piątek, 1 sierpnia 2014

Epilog

[POSŁUCHAJCIE PIOSENKI, KTÓRA LECI W SCM MUSIC PLAYER :)]

"Kiedyś koniec miał nadejść.
Bałam się go.
Nie miałam pojęcia, czego się od życia spodziewać, po tym wszystkim, co przeszłam.
Pięć lat minęło w szczęściu i spokoju.
Trochę tęsknię za tym ruchliwym życiem, czasem mam ochotę wrócić do dawnego życia, ludzi i miejsc.
Nadszedł koniec.
I to wcale nie taki zły, jak myślałam."

Zawsze marzyłam, by założyć suknię ślubną, stanąć na kobiercu, patrząc w oczy ukochanej osobie, z którą pragnę przeżyć całą resztę swojego życia.
Jako dziecko wzdychałam na każdym filmie, gdzie końcem był ślub, często dwóch wrogów. U mnie odbyło się to inaczej.
Tak, tak.
To banalne.
Ale nadejdzie taki dzień, kiedy każdy z nas będzie chciał to przeżyć.
Oby jak najlepiej.

-------------------------
Naprzeciw mnie stał blondyn w pięknym, czarnym, szytym na miarę garniturze. Patrzyliśmy sobie w oczy.
Za nim stał drugi blondyn, uśmiechając się pokrzepiająco. Obaj byli radośni, choć jeden nie powinien.
Stałam w białej sukni, długiej do ziemi, włosy upięte w kok ukryte były pod białym welonem, nadal jeszcze zakrywającym moją twarz. Czułam na sobie spojrzenia wielu osób. 
Za mną stały najbliższe memu sercu osoby.  
Była Izzy.
Moja słodka przyjaciółka za czasów liceum.
Teraz była jednym z ważniejszych wykładowców na uniwersytecie artystycznym w Amsterdamie.
Była Danielle. Moja szalona, kolorowowłosa przyjaciółka z Nowego Jorku. Okazało się, że dostała rolę w jakimś filmie i na stałe przeniosła się do LA. Była to fantastyczna wiadomość! Dzięki temu spędzałyśmy więcej czasu razem.
Była Raini. Czułam się źle, po tym wszystkim, co się działo. Czułam się winna, że mnie w ogóle przy niej byłam. Byłam tak zaabsorbowana tym zdarzeniami, że nawet już nie rozmawiałyśmy. Kiedy to wszystko już się skończyło, wytłumaczyłam jej, co się działo, no i oczywiście przeprosiłam. 
No i była Lacey. Kochana siostra Nate'a, teraz już 21-letnia, dorosła i naprawdę śliczna dziewczyna. Niedługo sama bierze ślub. 
O dziwo, z Rhydianem, czego niezupełnie się spodziewałam. 
Ale miłość nie wybiera.
Sama wiem to najlepiej, prawda?
Za blondynami stał Eric. Mój bliźniaczy, pełen zapału i aspiracji brat. Wygląda na to, że mój sen choć po części się stał rzeczywistością, gdyż Eric, zapoznany z Jaymi'm, niemal od razu w nim się zakochał. Zresztą, z wzajemnością. 
Za Erickiem stał kolejny bliski memu sercu chłopak. 
Clayton uśmiechał się szeroko, patrząc na mnie i pokazał kciukiem, że wszystko będzie dobrze.
A za nim stał Shelley. Ileż ja miałam bliskich osób! Całe życie narzekałam, że nikogo nie mam, a teraz okazało się, że muszę zmienić tradycję drużby, żeby wszystkie najbliższe osoby mogły nimi być. Piątą, a jednak równie ważną druhną była Rydel.
Przeszła tak wiele, straciła ukochaną osobę, a jednak pogody ducha nie. Piątym zaś chłopakiem był Calum. No tak, w okresie dla mnie trudnym, naprawdę mi pomógł. 
Tata stał trochę dalej. W garniturze prezentował się nie mniej elegancko, co reszta. Stał wraz z całą resztą Lynch'ów i Ellingtonem w pakiecie. To takie dziwne, wszyscy patrzyli na nas i uśmiechali się szeroko.
Przełknęłam ślinę i z powrotem wróciłam wzrokiem do powodu mojego szczęścia. Stał przede mną. 
Tak rzeczywisty, a zarazem nierealny.
Słowa naszej przysięgi były proste- wypowiadały je przed nami miliony par, żadna jednak nie była tak niezwykła. 
Kiedy pastor Adams wypowiadał swoją formułkę,  odniosłam wrażenie, że mój świat, od tak dawna wywrócony do góry nogami, przyjął na powrót właściwą pozycję. Uzmysłowiłam sobie, jak niemądra byłam, bojąc się ślubu kilka dni wcześniej. Wpatrując się w lśniące triumfalnie oczy mojego ukochanego, wiedziałam, że i ja wygrywam. Ponieważ nic nie było lepsze od spędzenia życia właśnie z nim. 
Zdałam sobie sprawę,  że płaczę, dopiero kiedy przyszła kolej na mnie.
- Tak.- wykrztusiłam prawie niezrozumiałym szeptem, mrugając gwałtownie, by pozbyć się łez. 
On sam powtórzył słowa przysięgi wyraźnie i dobitnie. 
- Tak.
Pastor Adams ogłosił nas mężem i żoną, a potem blondyn ostrożnie ujął moją twarz w obie dłonie i złożył na mych ustach słodki pocałunek. Zarzuciłam mu dłonie na ramiona i oddałam go z równą siłą.   
Potem było wesele.
Kolorowe i zupełnie inne, niż sobie wyobrażałam. 
Lepsze. 
Moje myśli czasem jeszcze wracały do mojej mamy. Gdzieś tam żyła i nie zdawała sobie sprawy, że jej córka właśnie bierze ślub. 
Złość związana z tym, co kiedyś zrobiła uleciała ze mnie zadziwiająco szybko. Nie miałam siły myśleć o tym, "co by było, gdyby...".
Chciałam jedynie szczęśliwego życia i wreszcie czułam, że je mam. 
Niedługo po tym, jak Ever zginęła, Patrol rozwiązał swoje działania. Skończyło się to dziedziczenie piekielnego życia i wszystkich aspektów z nim związanych. 
Po finale Voice Challenge okazało się, że nie powstanie trzeci sezon Austina&Ally, a mimo to i tak pracy miałam mnóstwo, gdyż dostałam rolę w trzech jakże różnych serialach, a do tego zostałam poproszona o zastąpienie Vanessy w Switched At Birth. Z jednej strony mocno się zdenerwowałam, że ktoś mnie prosi o coś takiego, a jednak dzięki temu czułam jakiś związek ze swoją starszą siostrą, więc przystałam na tą propozycję. 
Tata dwa lata później wziął ślub z przeuroczą kobietą, która z miejsca pojęła moje serce za dar gotowania. Była naprawdę wspaniałą kobietą i nie przypominała mamy, jak wszystkie pozostałe dziewczyny taty.
Miałam wrażenie, że wreszcie wszystko jest dokładnie takie, jakie być miało. 
Nate i ja naprawdę do siebie pasowaliśmy.
Gdy mi się oświadczył, byłam prawdopodobnie najszczęśliwszą istotą na ziemi.
Byłam pewna, że dokonuję właściwego wyboru.
Ross i ja natomiast staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Po prostu przyjaciółmi. 
Bo właśnie tak miało być. 
Teraz już mogę z czystym sumieniem powiedzieć:
TAK, TO KONIEC.
WSZYSTKIEGO, CO ZŁE.

Podziękowania 

Ta książka była wytworem mej wyobraźni- przeczytałeś ją, to jesteś mistrzem.
Gdy zaczynałam, wiedziałam, że ta postać, to będę ja.
Trochę poprawiona, ale ja.
Z moim imieniem, nazwiskiem i życiem. 
No, może nie do końca. 
Ludzie dowiedziawszy się, że napiszę książkę o sobie, wykpiwali mój narcyzm.
Może słusznie. 
Ale ja chciałam tylko wiedzieć, czy wybór, jakiego dokonałam był tym najlepszym. 
Okazuje się, że tak.
Obecnie mam 27 lat, dziecko i najwspanialszego męża na świecie. 
Aktorstwo nigdy mnie nie interesowało, tak na marginesie. 
To ja, inna ja, ale nadal ja.
Ma to sens?
Tak, czy inaczej, ta książka to kwintesencja tego, co chciałam przeżyć, a mi się nie udało, bo nie jestem na tyle odważna, by pchać się w tego typu sprawy. 
Zderzenie z rzeczywistością- jestem tchórzem. 
Tak, czy inaczej, ta książka to fikcja. To taki mój wymysł, inna opcja mojego życia. 
Dziękuję Ci, że dotrwałeś i jeśli to czytasz, wiedz, że serce zawsze wybiera lepiej, niż rozum. Wszystko, co w tej książce się wydarzyło, było dyktowane umysłowo, nie z serca.
No i do czego to doprowadziło? 
Do autodestrukcji. 
Wiedz, że lepiej iść za sercem, niż za rozumem, bo wiesz, mało ludzi na świecie umie znaleźć złoty środek.  
No, to na tyle tej suchej gadaniny.
Kocham Was i mam nadzieję, że ta książka coś zmieniła.

Z całym sercem i miłością, 
Laura Lynch xx
-------------------------
No to koniec... Nawet nie wiecie, jak teraz ryczę! ;-;
Ten blog pozwolił mi się naprawdę szeroko rozwinąć, a myśl, że właśnie go kończę, jest strasznie przybijająca...
Mam nadzieję, że każdy znalazł swoje zakończenie.
Nie tak miało to wyglądać, ale przynajmniej każdy będzie zadowolony ;)
Z miejsca chcę podziękować Żelko Jadkowi za całe wsparcie i pieprzenie, jaka to jestem utalentowana i piszę tak, jak Ty chciałabyś (i tak wiem, że kłamiesz, kochanie :*), siostrom Wiatrowskim (no kurde, wsparcie na całego XD), Mai123 (za to wytrwałe czytanie tego dziadostwa xD) mojej powierniczce problemów (wiem, że to czytasz, cioto xD), przyjacielowi, który choć czyta incognito, to wiem, że tu jest xD, Ani Fance (o Boże, jesteś wspaniała <3), _Unpredictable_ , Weronice Łacheckiej, (Weronice Lynch, mam wrażenie, że to jedna osoba xD) Cristal, Justynie K, Karci Lynch, Muci, Karolinie Korepta, Adze Lynch, Tulii Pomocnej, Veronice Lynch, Marcie Lynch, Christine Izzy, Oliwii Hotloś, Nelly Nelly, Niepozornej Romantyczce, Refive, Julce Love, Sandrze Drella, Wiktorii S, wszystkim anonimom i każdemu, kto choć raz skomentował moje wpisy, a kogo tutaj nie wypisałam <3
Jesteście po prostu niemożliwie wspaniali i uwielbiam Was <3 
Gdyby nie Wy, ten blog już dawno przestałby istnieć :D
Dobra, teraz krótkie podsumowanie, tak, na zakończenie:
WYŚWIETLEŃ: 60763
OBSERWATORÓW: 36
KOMENTARZY: 566
ROZDZIAŁÓW: 57
ONE SHOTY: 2
JEDEN EPILOG I JEDEN PROLOG 
Nie, nie wiem, po co to robię, ale co tam xD
Naprawdę, jestem dumna z siebie, że wytrwałam, mimo tego wszystkiego, co się u mnie ostatnio dzieje, a powiem Wam, nie jest kolorowo...
Dziękuję Wam za każdy komentarz, który powodował u mnie uśmiech.
Nigdy nie sądziłam, że z tak marną umiejętnością pisania tak daleko zajdę w sferze bloggerów Raura-Auslly-R5-Laura Marano...
Dzięki Was czuję, że założenie kolejnego bloga nie będzie błędem ;D
I dlatego postanowiłam, że 31 grudnia 2014 roku założę kolejnego bloga. :D
I link pojawi się tutaj, na moim twitterze i facebook'u. :3
Obiecuję, fabuła będzie zupełnie inna, niż tutaj i już nie tak przyprawiająca o zawał xD
No, to chyba tyle...
KOCHAM WAS, MOJE LAMY!!! <3
~Kasia<3


P.S. Całe to opowiadanie było pisane przez Laurę Lynch (tak, żonę Ross'a xD), która opisywała swoje alter-ego, będące z kimś innym xD (wiem, że piszę dość niezrozumiale xD)